29 wrz 2016

Mini recenzje: 'Ognisty pocałunek' J. L. Armentrout oraz 'Zakazana magia' A. Sage

Tytuł:  Ognisty pocałunek  (oryginalnie: Whit Hot Kiss)
Autor: J. L. Armentrout (tłumacz: K. A. Dyrek)
Cykl: Dark Elements
Ilość stron: 489
Wydawnictwo: Filia (w roku: 2016)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC CzytaniaWakacyjne wyczytywanie

Opis:
Jako półdemon i półgargulec Layla posiada niespotykane umiejętności. Wychowywana wśród strażników-gargulców – których zadaniem jest polowanie na demony i dbanie o bezpieczeństwo ludzi – Layla próbuje się dopasować, choć oznacza to ukrywanie swojej mrocznej strony przed tymi, których kocha. Zwłaszcza przed Zaynem, zniewalająco przystojnym i całkowicie niedostępnym strażnikiem, w którym jest od zawsze zadurzona.
Poznaje Rotha – wytatuowanego, grzesznego, seksownego demona, który twierdzi, że zna wszystkie jej tajemnice. Layla wie, że powinna trzymać się od niego z daleka, choć nie jest przekonana, czy tego chce – zwłaszcza, kiedy cała ta sprawa z całowaniem nie stanowi problemu, ponieważ Roth nie ma duszy.
Kiedy Layla odkrywa, że to ona jest powodem pojawienia się brutalnego demona, zaufanie Rothowi nie tylko zaprzepaści jej szansę na związek z Zaynem… ale także naznaczy ją jako zdrajczynię rodziny. Co gorsza, może stać się biletem w jedną stronę do zniszczenia świata.

Opinia:
Styl autorki polubiłam już w Obsydianie, choć wiecie, co jej wypominałam - zbytnie skupianie się na Kat i panu D(upkowi). Tutaj na szczęście było dużo lepiej, więcej humoru i cudownych momentów, grających na naszych emocjach. Okazało się także, że autorce nieźle wychodzą sceny erotyczne!
Fabuła z jednej strony jest oczywista - odmieniec, próbujący dopasować się do jednej strony i zabić w sobie tę drugą połowę. Do tego trójkąt miłosny, choć od pewnego momentu wiadomo, kogo wybierze bohaterka i to bardzo fajny zabieg! Historia potrafi nieźle zaskoczyć - były trzy momenty, gdy patrzyłam na konkretną scenę i nie mogłam uwierzyć, że to się w ogóle dzieje... Jedyny moment, który mnie rozczarował to te nijakie pułapki (kto czytał, ten wie), strzegące pewnej bardzo ważnej rzeczy. Poza tym akcja pędzi i nie daje nam chwili wytchnienia, ciągle się coś dzieje, ale nie mamy okazji się pogubić - uwielbiam to <3
Bohaterowie wydają mi się łagodniejszą wersją tych z Obsydianu. Roth to taka mniej dupkowata i bardziej interesująca wersja Daemona, ale w przeciwieństwie do tego drugiego, demon zdobył moje serce (które pękło w scenie w sali gimnastycznej pod koniec książki)! Layla to trochę bardziej ogarnięta wersja Kat, która choć zdarzały się jej chwilę słabości, to jest silną bohaterką. Zayne za to nie ma swojego odpowiednika w Obysdianie, ale jest postacią, która na początku była mi obojętna, potem ją znielubiłam, a na ostatnie 100-150 stron polubiłam, za to jak wspierał Laylę. Bohaterowie drugoplanowi również są ciekawie zarysowani, niektórzy też przypominają tych z Obsydianu, ale są ich lepszymi wersjami.
Podsumowując,  zdecydowanie wolę Ognisty pocałunek od Obsydianu, bo tutaj autora skupiła się na akcji, a nie na rozterkach miłosnych bohaterów. Sama kreacja bohaterów jest dużo lepsza! Jeśli zastanawiacie się nad rozpoczęciem przygody z tą autorką - zdecydowanie polecam zacząć od Ognistego pocałunku <3


Tytuł:  Zakazana magia (oryginalnie: Magyk)
Autor: A. Sage (tłumacz: J. Drewnowski)
Cykl: Septimus Heap
Ilość stron: 475
Wydawnictwo: Jaguar (w roku: 2006)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, 52 książki w ciągu roku, ABC CzytaniaWakacyjne wyczytywanie

Opis:
Debiutancka powieść Angie Sage, otwiera cykl książek o Septimusie Heapie, siódmym synu siódmego syna, obdarzonym nadzwyczaj magicznymi zdolnościami. Jego ojciec Silas Heap, który wracając do domu znalazł w śniegu nowo narodzoną dziewczynkę, dowiaduje się, że mały Septimus zmarł tuż po urodzeniu. Wkrótce po tych wydarzeniach Marcia, nowo mianowana Czarodziejka Nadzwyczajna, nakazuje Silasowi, aby wychował znajdę jak własne dziecko. Przybrani rodzice nazywają dziewczynkę Jenna. 

Opinia:
Styl autorki jest bardzo plastyczny i opisowy. Ponadto autorka prowadzi narrację trzecioosobową, wielotorową, więc jednocześnie mamy wgląd w wiele zabawnych, smutnych lub przerażających sytuacji. A narracja przechodzi płynnie z osoby na osobę (lub niekoniecznie osobę) kilka razy podczas rozdziału.
Fabuła z początku wydaje się zbyt prosta. I po części taka jest, w końcu to literatura dziecięca. Jednak w momencie, gdy myślałam, że rozwikłałam już wszystko, autorka obróciła to do góry nogami, wywracając moje wyobrażenia. Historia ma może naciągane momenty, ale naprawdę nie dostrzegając ich, możemy zanurzyć się we wspaniałej opowieści o rodzinie i magii. Nie jest może niezwykle nieprzewidywalna, ale były i momenty, gdy nie spodziewałam się zupełnie tego, co się stało.
Bohaterowie to wielki plus książki. Głowni bohaterowie, czyli rodzina Heapów to zbiorowisko wielu różnych charakterów i osobowości. Osobiście bardzo polubiłam Nicko! Marcia to postać, która mnie denerwuje przez swoją wyniosłość. Poza tym bardzo polubiłam Chłopca 412, uwielbiałam momenty jego narracji! Książka posiada wiele wspaniałych postaci, nie mam miejsca na wymienienie ich. Jednak mam ogromna pochwałę w stronę autorki - pokazała ona bowiem w ostatnim rozdziale książki losy postaci pobocznych, takich jak Starsza Położna, Linda Lane etc. To genialny zabieg!
Podsumowując, według mnie książka, choć zdecydowanie skierowana do osób młodszych, jest genialna. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym nie kontynuować serii o Septimusie! Zwłaszcza, że to debiut autorki, więc z części na część powinno być coraz lepiej, a już i tak było cudownie :)

27 wrz 2016

Mini recenzje: 'Paszcza Krakena' S. Mostue oraz 'Akademia Dobra i Zła' S. Chainani

Tytuł:  Paszcza Krakena (oryginalnie: Krakens gap)
Autor: S. Mostue (tłumacz: T. W. Lange)
Cykl: Znak Elfów
Ilość stron: 192
Wydawnictwo: Elipsa (w roku: 2008)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania100 książekWakacyjne wyczytywanie

Opis:
"Paszcza Krakena" to kolejna przygoda Espena i Ewy, tym razem morska. Para przyjaciół bierze udział w rejsie wzdłuż wybrzeża Norwegii. I tym razem muszą wykonać pewne zadanie, inaczej umrze ich przyjaciel Nils. Okazuje się, że stawka jest dużo, dużo wyższa - los całej ludzkości?

Opinia:
Styl autora nie zmienił się, nadal był prosty i przyjemny w czytaniu. Pojawił się też humor oraz autor jeszcze bardziej rozbudował postaci, więc widać, że przez całą trylogię rozwinął się jako pisarz.
Fabuła była cudowna (Kraken = woda = statki, a ja ostatnio mam na to fazę), choć autor zrobił niewybaczalną rzecz - trójkąt miłosny! W ostatnim tomie! Na szczęście jego zakończenie było takie, jakie powinno. Ogółem uważam, że tak samo na wodzie, jak i na lądzie autor potrafił stworzyć niesamowity klimat i cudowne przygody.  Nigdy byście nie wpadli na to, jak wygląda Kraken!
Bohaterowie to taki.... średni aspekt. Ewę i Espena znamy bardzo dobrze, autor także w tej części pokazał, jak dojrzewają. Jednak nowi bohaterowie i rozwój tych pobocznych mogłyby być lepsze. Osobiście uważam, że ciekawe było zestawienie dwóch stron - ojca Rity i ojca Ewy w dyskusjach nt. ekologii.
Podsumowując, w tej części autor wyłania nam przesłanie tej trylogii - dbajcie o ziemię, bo ją niszczymy. Do tego dąży ta trylogia. Potwory to jedynie przenośnia. Uważam, że jak najbardziej warto się zapoznać!


Tytuł:  Akademia Dobra i Zła (oryginalnie: The School for Good and Evil)
Autor: S. Chainani (tłumacz: M. Kaczarowska)
Cykl: Akademia Dobra i Zła
Ilość stron: 496
Wydawnictwo: Jaguar (w roku: 2015)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania100 książekWakacyjne wyczytywanie

Opis:
Tego roku, najlepsze przyjaciółki Sophie i Agatha dowiedzą się dokąd trafiają po skończeniu trzynastu lat wszystkie zaginione dzieci. Do legendarnej Akademi Dobra i Zła, w której zwyczajni chłopcy i zwykłe dziewczynki są szkolone by zostać albo bajkowymi bohaterami, albo wielkimi złoczyńcami. Sophie, najładniejsza dziewczyna w całym Gavaldonie całe dotychczasowe życie marzyła żeby zostać już porwaną i trafić do zaczarowanego świata. Ze swoimi różowymi sukienkami, dobrymi stopniami i skłonnością do dobrych uczynków, wie, że ma szansę dostać się do szkoły Dobra i w efekcie zostać księżniczką z bajek. Z kolei Agatha gustująca w mrocznych strojach i czarnych kotach, pełna niechęci do wszystkich napotkanych na jej drodze istot, myśli, że trafi do szkoły Zła. Tymczasem staje się zupełnie inaczej...


Opinia:
Styl autora jest lekki, swobodny i delikatny, a do tego potrafi on doprowadzić czytelnika do skrajnych emocji! Raz nie mogłam przestać się śmiać, momentami czytałam książkę ze zgrozą, a innym razem byłam zwyczajnie wzruszona wydarzeniami!
Fabuła to piękna opowieść o przyjaźni (akurat dostałam książkę od przyjaciółki na 18. urodziny! :) ), księżniczkach, wiedźmach oraz walce dobra ze złem. Jednak nie jest to stereotypowa opowieść, w której dobro zawsze zwycięża. Nie jest to też co prawda mega nieprzewidywalna historia, zwłaszcza myślę tu o początku i wątku miłosnym, ale pod koniec przeżyłam totalne zaskoczenie i byłam ogromnie wzruszona! Opisy są genialne i dopracowane, aby nie nudziły czytelnika!
Bohaterowie to perełka, zwłaszcza dwie główne bohaterki - Agata i Sofia, a także łączące je relacja. Dziewczynki są co prawda nierealne - ich charakter nie jest dopasowany do wieku, ale zwróćmy uwagę na to, że to baśniowy świat. To genialnie, szczegółowo skonstruowane postaci i tak jak Agatę polubiłam od razu - tak Sofia jest dla mnie nadal zagadką. Postaci drugoplanowe (jak Tedros czy Hester) również są barwnie nakreślone, nawet postaci dalekoplanowe (wróżka-chłopczyk, biały wilk) są zarysowane szczegółowo i mamy okazję ich poznać.
Podsumowując, uważam, że to niezwykła opowieść skierowana nie tylko do osób młodszych, ale i starszych. Książka odkrywa przed nami stare, oklepane prawdy w bajkowy sposób, który skłania do refleksji.

25 wrz 2016

Mini recenzje: 'Zgon' G. Damico oraz 'Dawca' T. Gerritsen

Dziś zestawienie książki cudownej z nudną.... :)

Tytuł:  Zgon (oryginalnie: Croak)
Autor: G. Damico (tłumacz: D. Repeczko)
Cykl: Zgon
Ilość stron: 407
Wydawnictwo: Fabryka Słów (w roku: 2013)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC CzytaniaWyzwanie biblioteczne 2016100 książek

Opis:
Lex ma 16 lat i sporo ostatnio nabroiła. Bezsilni rodzice wysyłają ją na wakacje do wujka na wieś. Lex nie jest zachwycona wizją spędzenia lata na farmie. Okazuje się jednak, że wujek nie jest tylko zwykłym farmerem, lecz mrocznym żniwiarzem i przeprowadza dusze zmarłych na drugą stronę.

Opinia:
Styl autorki był lekki, bardzo młodzieżowy i płynny, co jest dużym plusem, skoro mamy do czynienia z debiutem! Do tego genialny humor, w którym się zakochałam.
Fabuła książki była ciekawa, inna. Co prawda trochę podobny temat wybrała pani Miszczuk w Ja diablica, ale tutaj nie było walki o duszę, a prowadzenie jej do PoŻycia. Do tego wątek kryminalny w postaci tajemniczych morderstw doprawiony starą legendą Żniwiarzy, a w tle delikatny wątek miłosny (i to bez trójkątów!). Czegóż chcieć więcej? Zgłębianie tajemnic Żniwiarzy było cudowną formą spędzenia czasu!
Bohaterowie zostali wykreowani różnie - raz lepiej, raz gorzej, ale z pewnością każdy z nich jest charakterystyczny i nawet po dialogach nie sposób pomylić go z innym bohaterem. Moim ulubieńcem jest zdecydowanie Driggs, który może zostać moim mężem, ale bardzo polubiłam też Ferbusa. Główna bohaterka ma ostre pazurki, jest fajną narratorką, taką bezpośrednią. Czwórką bohaterów, których nie toleruję są Sofi, Zara, Norwood i jego (nie)urocza żonka - Heloise. To zdecydowanie irytujące postaci...
Podsumowując - naprawdę polecam książkę, ponieważ jest nie dość, że zabawna to jeszcze oryginalna, a autorka potrafi wciągnąć czytelnika w świat Zgonu.



Tytuł:  Dawca (oryginalnie: Harvest)
Autor: T. Gerritsen (tłumacz: J. Żebrowski)
Cykl: -
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Albatros (w roku: 2013)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania

Opis:
Trzymający w napięciu thriller medyczny mistrzyni tematu, głównej konkurentki Robina Cooka i Michaela Palmera. Doskonała lektura zwłaszcza dla tych, którzy mają wątpliwości co do funkcjonowania służby zdrowia... Dwie osoby gotowe do operacji i tylko jedno serce, które można przeszczepić. Gdy doktor Abby DiMatteo podejmowała decyzję, by dokonać przeszczepu u umierającego siedemnastolatka, nie przypuszczała, że wywoła tym lawinę wydarzeń. Kim jest czterdziestosześcioletnia, bogata kobieta, która, wedle przełożonych, winna była otrzymać narząd? Tego Abby nie wie. Wie jednak, że coś jest nie w porządku - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawia się drugie serce i operacja może się odbyć. Cud? To mało prawdopodobne. W wyniku podjętych decyzji, pracę traci przełożona kobiety, a sama Abby zaczyna stawiać sobie niewygodne pytania. Czy to możliwe, że narządy do transplantacji pochodzą z nie do końca legalnych źródeł? Gdzie leżą granice etyki lekarskiej?

Opinia:
Styl autorki diametralnie się różnił od tego, co zafundowała mi w Ciele. Tam potrafiła wywołać emocje, budować napięcie, a tutaj... Tutaj muszę przyznać, że się nudziłam. Zabrakło nawet humoru! Brak humoru mogła nadrobić krwawą masakrą, ale nie.... Była to po prostu nuda.
Fabuła nie była niczym oryginalnym, można stwierdzić, że była nawet prawdziwa, ale za to tak przewidywalna. Nie powiem, spotkałam aż jeden zwrot akcji! Książki nie czytało się bardzo źle, była to po prostu taka średnia lektura z średnio ciekawą historią z akcją utrzymaną w takim umiarkowanym, nieco nudnym tempie.
Bohaterowie to kolejny minus (poza dwoma, o których za chwilę). Są wykreowani naprawdę albo średnio, albo kiepsko. Główna bohaterka w pewnych momentach mnie irytowała, jej facet był totalnym idiotą od samego początku książki... Jedynymi postaciami, które polubiłam, choć nie miały też cudnej kreacji to Katzka oraz Jakowa. Byli uroczy <3 Poza nimi jednak nie da się do postaci przywiązać...
Podsumowując, zdecydowanie wolałam Ciało tej autorki. Nie radzę na pierwsze spotkanie, bo możecie się zanudzić...

23 wrz 2016

Mini recenzje: 'Niewolni' oraz 'Pieśń Ognia' W. Nicholson


Ostrzegam, że opisy i moje fragmenty recenzji o fabule mogą zawierać spoilery do poprzednich części, ale poza tym recenzje są od nich wolne :)

Tytuł:  Niewolni (oryginalnie: Slaves od the Mastery)
Autor: W. Nicholson (tłumacz: M. Wójtowicz)
Cykl: Ognisty wiatr
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Fabryka Słów (w roku: 2010)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC CzytaniaWakacyjne wyczytywanie

Opis:
Pieśniarz Wiatru zamilkł. Wystarczyła jedna straszliwa noc, by mieszkańcy, niegdysiejsi niewolnicy ocen i osiągnięć, stali się niewolnikami w pełnym tego słowa znaczeniu. Niewola ciała jest straszna, ale straszliwa Hegemonia potrafi także zniewalać umysły...
Aramanth zostało zniszczone. W spalonych ruinach została tylko Kestrel Hath, przerażona i spragniona zemsty. Czy ona i Bowman zdołają uratować swój lud?
Opinia:
Styl autora dojrzał razem z bohaterami, choć i tak uważam, że książka jest skierowana bardziej do młodszej grupy czytelniczej, tak 12+ ze względu na niekiedy nieco uroczo naiwne podejście w sprawach na przykład rodzinnych.
Fabuła skupia się na wydarzeniach pięć lat po części pierwszej, co widać. Aramanth zmieniło się, wszedł nowy ustrój, ale ludzie przestali być jednocześnie czujni. Doprowadziło to do tego, że zostali podbici i pojmani do niewoli u Hegemonii (ciekawa nazwa, jeśli ktoś wie, co to znaczy). Kestrel została sama, ale oczywiście wyruszyła w poszukiwaniu rodziny i zemsty. Akcja jest szybka, kiedy trzeba i spowalnia, kiedy trzeba. Piękne opisy emocji umilają czytelnikowi czytanie!
Bohaterowie to barwna gama - nasi starzy druhowie dorośli, poznali swoje przeznaczenie. Lud Aramant został pokazany jako jeden prosperujący organizm, co było ciekawym zabiegiem. Mumpo stał się bohaterem, który nie irytuje i nie wzbudza współczucia, choć nadal ma zaburzone pojęcie rzeczywistości. On i Bo stali się mężczyznami, a Kestrel kobietą. Do akcji wkracza też Pinpin! Dodatkowo mamy trójkę nowych, interesujących bohaterów - uroczą, naiwną Sisi oraz kota Mista, których światopogląd skłania do refleksji, a momentami bawi do łez. Jest jeszcze Marius, ambitny młody człowiek, który ma interesujące podejście do życia.
Podsumowując, autor przedstawia w książce ciekawe poglądy na temat wolności, dodając do książki humor i grozę. Opowiada o tańcu zarówno zakochanych, jak i tańcu śmierci. Opowiada o miłości i solidarności, jaką powinien mieć naród. Książka jest nie tylko rozrywką, ale i refleksją. Zdecydowanie polecam!


Tytuł:  Pieśń Ognia (oryginalnie: Firesong)
Autor: W. Nicholson (tłumacz: W. Wójtowicz)
Cykl: Ognisty wiatr
Ilość stron: 370
Wydawnictwo: Fabryka Słów (w roku: 2011)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC CzytaniaWakacyjne wyczytywanie

Opis:
Nadszedł czas okrucieństw. Czas zimy, głodu i zła.
To nie jest dobra pora na podróż, ale Manthanie nie mają wyjścia. Jeśli chcą dotrzeć do swojej ojczyzny, muszą zdążyć, nim nadejdzie Ognisty Wiatr.
Oto nadeszła chwila, na którą Bowman czekał całe swoje życie. Nadszedł czas, by dołączył do Pieśniarzy, poznał ich tajemnice, stanął u ich boku i poświęcił się, tak jak przepowiedział jego przodek.
Ale nawet poświęcenie nie jest tak proste, jakby się wydawało – nim Bowman ruszy ku Syrenie, czekają go nauki samego Albarda, najwspanialszego z Pieśniarzy i najtrudniejsza lekcja ze wszystkich – pożegnanie z najbliższymi.

Opinia:
Styl to coś, co dojrzewa razem z książkami. W tej części autor bardzo wysoko postawił sobie poprzeczkę, ale jak najbardziej dał radę! Smutne momenty sprawiały, że miałam ochotę płakać, co rzadko mi się zdarza podczas czytania książek.
Fabuła to kontynuacja podróży rozpoczętej przez Manthan w Niewolnych. Zbliża się Ognisty Wiatr, a bliżniaki mają w tym swój udział. Ale najlepsze, co autor zrobił to element zaskoczenia. Pierwszy pojawia się na początku, w trakcie również mamy kilka, a na sam koniec największy! Dodatkowo autor kreuje wokół nas okrutną rzeczywistość, stawia na drodze bohaterów przeszkody, które początkowo wydają się nie do przejścia. To, co nie odpowiadało mi w książce, jeden jedyny minus - to zakończenie. Bo było takie.... Naciągane. Wolałabym zakończenie bez happy endu niż z takim połowicznym naciąganym półcosiem.
Bohaterowie ciągle dojrzewają. Kestrel i Bo zaczynają rozumieć, że nie zawsze będą mogli być razem. Mumpo przechodzi chyba największą przemianę przez wszystkie trzy części, za co go polubiłam. Sisi staje się silną kobietą, ale nadal nie rozumie wielu spraw, co uważam za urocze. Postacią, która mnie nieco irytowała w tej części była Pinto. Autor wykreował ją na dojrzewające dziecko, zakochane w starszym od siebie o 8 lat chłopaku. I nie chodzi o to, że zrobił to źle, ale ona była przez to nieco irytującą bohaterką.
Podsumowując, książka jest niezwykłą powieścią o poświęceniu i sile miłości - nie tylko tej do ukochanego, ale także do przyjaciół i rodziny. Książka wzrusza do łez, momentami bawi albo przejmuje grozą, kiedy widzimy, co autor przygotował naszym ukochanym bohaterom. Nie spodziewałam się po pierwszym tomie, że tak pokocham tę trylogię <3

21 wrz 2016

Mini recenzje: 'Błękitnokrwiści' M. de la Cruz oraz 'Mroczny dar' K. Falls

Tytuł:  Błękitnokrwiści (oryginalnie: Blue Bloods)
Autor: M. de la Cruz (tłumacz: M. Kaczarowska)
Cykl: Błękitnokrwiści
Ilość stron: 316
Wydawnictwo: Jaguar (w roku: 2010)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania100 książekWakacyjne wyczytywanie

Opis:
Schuyler Van Alen nie sądziła, że jest kimś więcej niż tylko normalną nastolatką. Bardziej normalną niż jej koleżanki. W doborowym towarzystwie dziewcząt z elitarnej prywatnej szkoły, Schuyler wyglądała jak brzydkie kaczątko, ale nie przeszkadzało jej to… Do dnia, w którym skończyła piętnaście lat. Żyły na przedramionach dziewczyny nabrzmiały, tworząc przerażającą mozaikę błękitów i fioletu. Pojawił się głód – potworne łaknienie, którego nie mógł zaspokoić ludzki posiłek. Schuyler zaczęła się zmieniać – w kogo? Wszystko splata się w czasie z tragiczną śmiercią jednej z uczennic Duchesne. Czy tragedia ma coś wspólnego z Schuyler? I dlaczego Jack Force, najprzystojniejszy i najbardziej pożądany chłopak w szkole nagle zaczął zwracać uwagę na ignorowaną dotąd koleżankę? Schuyler chce poznać sekret Błękitnokrwistych, ale prawda może ją wiele kosztować. Świat wampirów rządzi się własnymi prawami, a ten, kto ich nie przestrzega – ginie.

Opinia:
Tytułem wstępu: Wstawiając na potrzeby Wakacyjnego wyczytywania recenzję na LC zauważyłam, że zdania nt. tej pozycji są strasznie rozstrzelane. Widocznie tę książkę albo się kocha, albo uważa za gniot. A co sądzę o niej ja, która kocha wampiry?
Styl autorki jest lekki i byłby bardzo przyjemny w czytaniu, gdyby nie jeden mały szkopuł. Choć naprawdę polubiłam jej humor oraz opisy miejsc i przeżyć wewnętrznych bohaterów, to całą książkę irytowały mnie wstawki o tym, w co ubrani są bohaterowie, byłam zarzucana masą marek, które nic dla mnie nie znaczą.
Fabuła książki nie jest niczym oryginalnym, ale sam sposób kreacji wampirów - i owszem. Wyobraźcie sobie, że przeżywacie 100 lat, wasz cykl dobiega końca i... umieracie? Nie, za kilka-kilkanaście lub kilkadziesiąt lat powrócicie w nowym ciele. To wizja wampirów de la Cruz, która mi osobiście przypadła do gustu. Akcja nie była jakaś mega zaskakująca, ale miała bardzo ciekawe momenty i była umiejętnie prowadzona. Co prawda można by to zrobić lepiej, ale dla celów rozrywkowych - zdecydowanie wystarczy. Od połowy książki czytałam z zapartym tchem i nie mogłam się oderwać! Na szczęście na koniec rozwiązał się bardzo dziwny miłosny czworokąt! :D
Bohaterowie to plus książki, choć do końca nadal nie wiem, kto jest głównym bohaterem, bo autorka przedstawia historię z kilku różnych perspektyw. Na pewno przywiązujemy się do postaci! Osobiście polubiłam słodkiego Olliego oraz skrytego Dylana, a także surową Cordelię, podlegającą przemianie Schuyler (dziwne imię) oraz uroczą Bliss! Oliver na nowego męża <3
Podsumowując, mi osobiście książka się bardzo podobała, choć nie wymagałabym od niej wiadomo czego. Wstawki z pamiętnika C.C. są bardzo ciekawym dodatkiem, a nowa wizja wampirów bardzo mi się podobała. Na pewno będę czytać kontynuację <3



Tytuł:  Mroczny dar (oryginalnie: Dark Life)
Autor: K. Falls (tłumacz: A. Klonowska)
Cykl: Podwodny świat
Ilość stron: 295
Wydawnictwo: Nasza Księgarnia (w roku: 2012)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC CzytaniaWakacyjne wyczytywanie

Opis:
W nieodległej przyszłości na skutek globalnego ocieplenia poziom oceanów podnosi się tak bardzo, że większa cześć kuli ziemskiej zostaje zalana. Ci, którzy przeżyli, mieszkają w gigantycznych, ponurych blokach przypominających ule. Jednak dla odważnych, spragnionych wolności jest jeszcze jedno wyjście…
Tay od urodzenia mieszka na dnie oceanu. Kiedy farma jego rodziców staje się obiektem ataku banitów, chłopak rozpoczyna walkę o dom – jedyny, jaki zna. W towarzystwie Gemmy, dziewczyny z lądu, która przybyła pod wodę w poszukiwaniu brata, przekracza granicę brutalnej rzeczywistości i odkrywa sekrety zagrażające podwodnej kolonii.

Opinia:
Okładka to masakra. Aż muszę wam o tym wspomnieć! Na ile lat wyglądają wam bohaterowie? Dziewcyzna na jakieś 18, facet 18-22, co? Nic z tych rzeczy! Oni mają po PIĘTANAŚCIE lat!
Styl autorki to jest chyba jedyny atut tej książki, bo trzeba przyznać, że pani Falls nie pisze źle. Brakuje jej tylko oryginalności i logicznego myślenia, i humoru. Ale tak - czytało się szybko i bezproblemowo, jeśli chodzi o sam styl.
Fabuła to już zupełnie inna sprawa. Przewidywalność na poziomie oczywistej oczywistości, oryginalność historii w ogóle nie istnieje poza pomysłem na kolonię podwodną (co nie było jakimś bardzo ciekawym aspektem), a błędy logiczne... Zazwyczaj staram się je ignorować, ale się nie da. Nie da się, kiedy one są co 2-3 akcję lub sytuację! Bardzo rozczarowałam się niewykorzystanym potencjałem pomysłu! A wątek miłosny to jakaś porażka - powielany z co drugiej młodzieżówki!
Bohaterowie tylko pogarszali sprawę. Gdzieś na Mini maratonach w komentarzach znajdziecie moją alternatywną wersję zakończenia, w której popełniam krwawą masakrę na Tay'u i Gemmie. Tay'a jeszcze dało się znieść poza tym, że przez większość czasu był egoistą i przejawiał poziom myślenia totalnego dziecka. Gemma za to była nie do zniesienia. Idiotka do sześcianu! (Przykładowa sytuacja: on mówi, aby nie podchodziła do każdego z tym zdjęciem, bo wzbudzi podejrzenia, a ta pierwsze, co robi, to idzie do faceta z kryminału i pokazuje to zdjęcie.... o.O). Dawno nie spotkałam tak irytującej bohaterki. Bohaterów drugoplanowych nie ma. Są ich imiona i ewentualnie dopisane zawody, dary czy coś takiego, aby ich nie pomylić. PO-RAŻ-KA! Jedyną względnie interesującą postacią jest Cień, ale... I to udało się autorce spierniczyć, bo zamiast wielkiego wow, bardzo szybko domyślamy się, kim jest!
Podsumowując, niech ta książka sobie istnieje. Jeśli ktoś naprawdę potrzebuje totalnego odmóżdżenia i zupełnie niewymagającej książki - sięgajcie śmiało! Tylko nie mówcie, że was nie ostrzegałam.

19 wrz 2016

Zgadnij cytat v4, czyli namówiłam Wiktorię :)

Przedstawiam Wam kolejną odsłonę tej wspaniałej zabawy z udziałem Wiktorii :)

Kitty: Dłuższą chwilę zajęło mu rozgryzienie, co jest czym. Aj, początek sam i muszę przyznać, że się mega trudny wylosował....

Wiktoria: To może ja poproszę podpowiedź

K: A więc osoba, która wypowiada ten cytat, wspomina leżenie w szpitalu i rozwiązywanie zagadki, która nie okazała się w sumie taka trudna :)

W: Czyli mężczyzna jest bohaterem

K: Tak :) Jednym z kilkorga :)

W: Złota krew? Niee. Endgame

K: Nie na Red Rising, tak na Endgame

W: Nie pamiętałam swojej twarzy - szepczę.

K: Eeee, Druga szansa? :)

W: Nie.

K: To podpowiedź proszę :) Chociaż czekaj.... To jest pisane w czasie teraźniejszym!   To Dotyk Julii chyba tak był :D

W: Po tym następowała scena erotyczna między uciekinierką, a żołnierzem. (jeśli dobrze pamiętam). Ejj! Ja tu się silę na piękną podpowiedź! 

K: Liczyłam, że jeśli miał jakikolwiek związek z moją siostrą albo z jej śmiercią, zdradzi się w jakiś sposób, kiedy usłyszy jej głos lub słowa. :)

W: To jest Mroczne szaleństwo

K: Tak! :)

W: Teraz ja, uwaga! :D Dolna część kurtki staje w płomieniach, muszę się zatrzymać, aby zedrzeć z siebie ubranie i zdusić ogień butami.

K: Hahahha, kobieto, a łatwiejszych się nie da? :D Znów w czasie teraźniejszym o.O

W: Myślałam że zgadniesz, podpowiedź?

K: Mi się to z czymś kojarzy, ale bez podpowiedzi chyba nie zgadnę :D Bo to nie jest chyba Miasto kości :D

W: Nie. Dziewczyna o dużych umiejętnościach. Nauczyła się ich sama.

K: Jeju mi się to kojarzy z kilkoma, ale tak - Yeleny z Siły trucizny chyba nie znasz... Jeszcze może to być Katniss, i jeszcze ta ze Szklanego tronu.... Ale stawiam na Igrzyska śmierci! :D Bo to mi się z kurtką kojarzy

W: Tak, bo ze Szklanego tronu chyba się sama tego wszystkiego nie nauczyła, zabijania

K: W sumie to chyba nie :) Ale skojarzyło mi się ze słowem "z dużymi umiejętnościami" :) Kurde, to będzie łatwe, bo się imię trafiło.... Ogień, który we mnie wznieca, wypala udrękę gierek Warnera i cierpienie zatruwające każdy mój dzień.

W: Dotyk Julii

K: Tak :)

W: Wygiął brew w rozbawieniu i usiadł przy mnie.

K: Czemu wygięta brew kojarzy mi się tylko z dwoma bohaterami? Adamem z Drugiej szansy i z Daemonem z Obsydianu! Stawiam na Obsydian. :D

W: Jej :)

K: Czuję strach pełzający po plecach, gdy uświadamiam sobie, po jak cienkiej stąpam linie. :)

W: Podpowiedz proszę bo mi się to kojarzy z Drugą szansą, ale nie jestem pewna i chyba już była

K: Nie było Drugiej szansy, ale to nie to. No to to jest scena, w której główny bohater walnął głupotę i prawie doprowadził tym do pojedynku, ale ostatecznie przewrócił to w żart. Zapomniał o manierach.

W: Złota krew? Tylko to mi się kojarzy

K: Tak! :D Wtedy, gdy rozmawiali o nauce i Darrow palnął, że wcale się nie uczył :D

W: Oo to jest fajne zdanie. MrugMrugMrugDYGOT.

K: Hahahhaha, Endgame! <3

W: Nooo, scena wybuchu :D

K: Ostatni cytat! :D Wzięłaś portrety ducha, o które cię prosiłam?

W: Podpowiedź proszę, bo jedyne co mi się nasuwa to HP

K: No nie, zupełnie nie te klimaty :D A więc w pokoju chcieli wywoływać duchy (o ile dobrze pamiętam) i się spili, a chłopcy nie powinni nawet być u dziewczyn wtedy :)

W: Druga szansa

K: Tak :)

W: Dobra, to jest łatwe :) - Ktoś musi postawić za Boga kropkę nad "i".

K: Red Rising! :D

Wynik: 5:5 :)

17 wrz 2016

Poleć książkę: Realia epoki na 5+

Dzisiejszy post zacznę przykrą wiadomością - niestety dostałam aby 5 zgłoszeń do konkursu z okazji 200 obs., także zgodnie z regulaminem, nie odbędzie się on :( Chciałam jednak podziękować dziewczynom, które wzięły udział i nie były leniami... Naprawdę wam dziękuję!

A temat dzisiejszego postu to bardzo dobre odwzorowanie przez autora epoki w książce, konkretnych czasów, strojów etc. Książka z dowolnego gatunku :)

Ja ze swojej strony polecę wam dziś trzy pozycje:

Mroczny sekret i cudowna wiktoriańska Anglia
Piękne bale, obyczaje, szkoła dla panien - wszystko to znajdziecie właśnie w Mrocznym sekrecie



Cień wiatru i XX-wieczna Barcelona
Przemykając razem z głównym bohaterem uliczkami Barcelony, poznajemy jej niesamowity klimat.


Magiczne akta Scotland Yardu i ponownie wiktoriańska Anglia
Clovis zabierze was w podróż, gdzie konwenanse i dobre obyczaje to wszystko, ale gotów jest je też złamać, aby zapewnić wam rozrywkę :)


A co wy mi polecicie? :)

16 wrz 2016

'I wrzucą was w ogień' P. Patykiewicz

Tytuł:  I wrzucą was w ogień  (oryginalnie: -)
Autor: P. Patykiewicz (tłumacz: -)
Cykl: Dopóki nie zgasną gwiazdy
Ilość stron: 447
Wydawnictwo: SQN (w roku: 2016)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania

Opis:
Z chłopca wiecznie goniącego za przygodą Kacper wyrósł na twardego mężczyznę. Życie w konserwatywnej społeczności, ciągłe zagrożenia i trudne decyzje zahartowały go i uczyniły wzorem dla wielu. Teraz musi udać się w nieznany świat cywilizacji wyrosłej na gruzach miasta sprzed Upadku. Ceny takiej jak ta, którą przyjdzie mu zapłacić za ocalenie córki, nie żądano od nikogo przed nim.


Opinia:
Oczywiście, jak to ja, nie wiedziałam, że biorę się za drugą część cyklu. Jednak tutaj pochwała dla autora - napisał książkę tak, aby nawet nie znając pierwszej części, można było się zorientować w fabule i wydarzeniach z Dopóki nie zgasną gwiazdy. Styl jest bardzo opisowy, szczegółowy, rzadko zabarwiony humorem, choć to akurat pasuje do mrocznego klimatu społeczności upadającej.

Wiecie, że do tej pory za specjalnie nie polubiłam książek postapokaliptycznych. Sięgnięcie po pana Piotra było próbą dla mojej ukochanej rodzimej twórczości (do tej pory czytałam tylko zagraniczne postapo). Czy książka zdała test?
Nie dowiedział się, czy parch to kara za grzechy, czy też zwyczajna choroba, która może dotknąć każdego, za to w ciszy pustej nawy zrozumiał wreszcie, dlaczego ksiądz Rafał wolał szukać Boga na Lodowcu niż tutaj.
Autor wykreował doprawdy ponurą rzeczywistość ludzi oślepionych, aby przetrwać. Zderzył też ze sobą brutalnie dwa pokolenia - stare, pamiętające ucieczkę z Gór oraz nowe, które urodziło się widząc, a także dwie społeczności - Ludzi Lasu oraz Miasta. Cała fabuła kojarzy mi się z dekadentyzmem, końcem, upadkiem. I podobało mi się to, zdecydowanie nasze rodzime postapo zdało test! Akcja toczy się umiarkowanym tempem, aby momentami przyspieszać i zatracać czytelnika w mrożących krew w żyłach momentach. Jedyne, co mi się dłużyło - to niektóre opisy rozterek wewnętrznych bohaterów, ponieważ książka była nimi przepełniona, a wiecie, że to niespecjalnie do mnie przemawia.

Mamy tutaj obraz rodziny, nie boję się powiedzieć, patologicznej. Kacper (ojciec) spędzający więcej czasu na wykopach niż z rodziną, Mira (matka) nie potrafiąca otworzyć na siebie dzieci i niepanująca nad rodzinnym ogniskiem, Maciek (syn) porywczy, indywidualista, który oddala się od rodziny pod pierzyną z sekretów i kłamstw oraz Kaśka (córka) uciekająca z technikiem do Miasta goniąc za ułudą. Autor pokazuje miłość, ale w trudnej, bolesnej odsłonie. Zdecydowanie polubiłam Kaśkę za jej upór, jednak czasami zachowywała się idiotycznie. Za to, paradoksalnie, moim ulubionym bohaterem jest Lech - egoistyczny, ale gdzieś pod tą grubą warstwą z obojętności i podstępu ukrywający ciepłe uczucia, jak współczucie czy dobroć. Uważam, że autor wykreował naprawdę ciekawe i realne postaci, choć mnie osobiście ich osobowości denerwowały, ponieważ prawie każdy z nich uważał, że wszystko, co robi, robi najlepiej i najlepiej się zna. Wyjątkiem pośród nich był ksiądz Rafał, którego przemowa na dachu kaplicy była wstrząsająca i za nią głównie go polubiłam.
Jesteście latoroślą, którą odcięto od winnego krzewu i która będzie spalona. Nie wiecie o tym, wydaje wam się, że żyjecie, ale to tylko złudzenie, nic więcej.
Podsumowując, zdecydowanie kiedyś sięgnę po Dopóki nie zgasną gwiazdy, ale nie będzie miało to miejsca w najbliższym czasie, ponieważ I wrzucą was w ogień to nie lekka lektura. To historia, nad którą należy się zastanowić. Nie da się jej przeczytać w jeden wieczór, ale uważam, że warto poświęcić jej więcej czasu, bo fabuła i bohaterowie są tego warci. Czekam na kontynuację!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN!


14 wrz 2016

PREMIEROWO: 'Dziewczyna z dzielnicy cudów' A. Jadowska

Tytuł:  Dziewczyna z Dzielnicy Cudów  (oryginalnie: -)
Autor: A. Jadowska(tłumacz: -)
Cykl: Seria Nikity
Ilość stron: 314
Wydawnictwo: SQN (w roku: 2016)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania

Opis:
Są przyjazne i urocze miasta alternatywne. I jest Wars – szalony i brutalny – i Sawa – uzbrojona w kły i pazury. Historia odcisnęła na nich swoje piętno i już nic nie jest takie jak kiedyś. Pokochasz je i znienawidzisz, całkiem jak ich mieszkańcy.
Jak ona. Nikita.

Opinia:
Styl autorki całkowicie spełnił moje oczekiwania! Kolejny dowód na to, dlaczego warto czytać książki polskich autorów - pani Aneta pisze swobodnie, z dużą dozą ironii i humoru opisując stworzony przez siebie świat. Używa wulgaryzmów, które tak naprawdę giną w historii, pasując do stworzonego klimatu i sytuacji.

Jak wiecie, mieszkam blisko Warszawy, a w książce mamy do czynienia z nią i jej wersją alternatywną - Warsem i Sawą. Co prawda autorka mogła trochę lepiej wyjaśnić pewne kwestie związane z kreacją przez siebie nowego świata, ale podejrzewam, że brakuje tego ze względu na to, że to nie pierwsza seria mająca miejsce w tym świecie. Fabuła była taka, jak lubię - dużo akcji, nieprzewidzianych trudności, nieoczekiwanych rozwiązań. W Warsie nic nie jest takie, jak się spodziewacie. Autorka stworzyła ponurą rzeczywistość, w której Nikita radzi sobie świetnie. Ponadto do fantastyki wkrada się lekki wątek kryminalny, trudna przeszłość głównej bohaterki, a przede wszystkim cudowna Dzielnica Cudów zatrzymana w latach 30 XX w. Zwłaszcza za klimat powieści należą się brawa! Powieść nie była też pasmem przewidywalnych zdarzeń, bo chociaż kliku rzeczy możemy się domyślić bez problemu, to inne zaskakują - zwłaszcza sama końcówka i informacje o Robienie, a także Ture'u.
Może Aleks miał rację i jestem pesymistką, spodziewającą się od życia wyłącznie kopniaków. A może dostałam ich dość, by rozpoznawać, kiedy zbliża się kolejny.
Za klimat, ale również za bohaterów. Lubicie użalające się nad sobą, wiecznie rozbeczane bohaterki? A więc nie sięgajcie, bo Nikita to ich dokładne przeciwieństwo! Prześladowana horrorem swojego dzieciństwa, nauczyła się być twarda i toczy wewnętrzny konflikt, aby w ostatecznym rozrachunku nie stać się swoją matką. Ponadto autorka zrobiła coś, co mi osobiście bardzo się spodobało - nasza Nikita to biseksualistka (jednak bardziej w stronę lesbijki). Wiecie, jak cudownie wykluczyło to moje pierwotne podejrzenia o romansie z Robinem, które nasuwały się od razu po przeczytaniu opisu? Przechodząc do jej uroczego partnera, na początku podzielałam zdanie naszej narratorki: ciapa. Jednak przy bliższym poznaniu okazuje się, że to genialny facet, opiekuńczy, troskliwy, ale mający swoje sekrety. Drugoplanowi bohaterowie wybijają się pewnymi cechami, nie są jednakową, nierozpoznawalną masą. Co prawda, odniosłam lekkie wrażenie zaniedbania postaci Dory, a wydawała się ona postacią istotną. Podejrzewam jednak, że jest to spowodowane napisaniem przez autorkę całego cyklu z nią w roli głównej i tutaj pani Aneta stwierdziła, że potencjalny czytelnik będzie ją znał.

Według mnie książka jest rewelacyjna, choć zdecydowanie przydałby się taki mocniejszy zwrot akcji - na to będę na pewno czekać w kolejnych tomach. Polubiłam pióro pani Anety i zdecydowanie mam chrapkę na inne jej serie ze świata Dzielnicy Cudów. Recenzowaną pozycję zdecydowanie polecam osobom, które lubią ostre bohaterki, tajemnice oraz dobrą fantastykę i akcję na wysokich obrotach.


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN!

A już w poniedziałek miła niespodzianka na rozpoczęcie tygodnia :)

12 wrz 2016

Konkurs! Wygraj Magiczne akta Scotland Yardu!

Konkurs zakończony - prace zostały wysłane jury :)

Witajcie!
Dziś mam dla was niespodziewany konkurs, który mogę zorganizować dzięki uprzejmości wydawnictwa Sine Qua Non :)
Do wygrania książka, której recenzję mieliście niedawno na blogu, czyli cudowne Magiczne akta Scotland Yardu pani Anny Lange! Książka miała swoją premierę 17 sierpnia 2016 roku, więc to, że tak powiem, gorący towar! :)



Regulamin konkursu na Biblioteczce ciekawych książek

1. Organizatorek konkursu jest właścicielka bloga Biblioteczka ciekawych książek - KittyAilla.

2. Sponsorem nagrody i patronem konkursu jest wydawnictwo Sine Qua Non. Koszt przesyłki pokrywa organizatorka.

3. Do konkursu może zgłosić się każdy, kto:

a) publicznie udostępni banner konkursowy (najlepiej na swoim blogu)
b) publicznie zaobserwuje blog Biblioteczka ciekawych książek
c) rozwiąże zadanie konkursowe
d) ma adres korespondencyjny na terenie Polski

4. Konkurs trwa od 12 września do 12 października 2016 roku.

5. Zwycięzce wybiera organizatorka oraz wybrane przez nią obiektywne jury spoza blogosfery.

6. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone do 7 dni od czasu zakończenia konkursu.

7. Zwycięzca zostanie poinformowany o nagrodzie na blogu, a w przypadku niedosłania adresu w ciągu 5 dni na e-mail organizatorki, nagroda przechodzi na kolejną osobę.

8. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych /Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm./

9. Wzór zgłoszenia:

Obserwuję jako:
Udostępniony banner:
Zadanie konkursowe:
Zapoznałem się z regulaminem.

10. Wszystkie sprawy nieregulowane regulaminem, rozstrzyga organizatorka.

No, to biurokracja i regulaminy za nami :) Teraz coś, na co pewnie czekacie najbardziej, czyli pytanie konkursowe :) Chciałam nim nawiązać do tej wspaniałej książki, a z książką od samego początku kojarzy mi się jedno - rodzina. Tak więc....



Zadanie konkursowe: Czym jest dla ciebie rodzina?



A przy okazji, życząc powodzenia, przypominam wam o trwającym już dość niedługo konkursie (który z powodu minimalnej ilości zgłoszeń chyba się nie odbędzie ;/)


10 wrz 2016

'Magiczne akta Scotland Yardu' A. Lange

Tytuł:  Magiczne akta Scotland Yardu  (oryginalnie: -)
Autor: A. Lange (tłumacz: -)
Cykl: Clovis LaFay
Ilość stron: 444
Wydawnictwo: SQN (w roku: 2016)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania

Opis:
Clovis LaFay ma kłopoty rodzinne. Nieżyjący już ojciec miał reputację czarnego maga, znacznie starszy przyrodni brat jest wrogo nastawiony, a dzieci tego ostatniego… No cóż, na pewne zaburzenia nie ma jeszcze nazw – jest rok 1873 – co nie znaczy, że nie istnieją te zjawiska.
John Dobson, dawny przyjaciel Clovisa i nadinspektor świeżo utworzonej jednostki wydziału detektywistycznego londyńskiej policji metropolitalnej również ma liczne problemy. Z pieniędzmi nie jest najlepiej, z prowincji przyjechała młodsza siostra, podwładni krzywo patrzą na zwierzchnictwo młodego eksporucznika artylerii, a najgorsze, że w Londynie drastycznie brakuje egzorcystów!
Alicja Dobson waha się: zamążpójście czy pielęgniarstwo? Sęk w tym, że konkurenci się nie tłoczą, a zajęcia z magii leczenia na kursie pielęgniarskim okazały się nie całkiem tym, na co miała nadzieję. Clovis LaFay chętnie służy pomocą w tym drugim problemie, a kto wie, może i w pierwszym? Chociaż czegoś się jakby boi…

Opinia:
Styl autorki jest niezwykły - zabawny, ironiczny z smykałką do tworzenia barwnych opisów. Jedynie na początku od polityki lekko bolała mnie głowa, ale to już kwestia mojego nią zainteresowania. Pani Lange stworzyła też niezwykłą atmosferę wiktoriańskiej Anglii!

Od początku jesteśmy wrzucani w wir akcji - do tego bardzo ciekawie skonstruowanej. Książka ma konkretny układ - po każdym rozdziale następuje retrospekcja nawiązująca najczęściej do rozdziału kolejnego. Ponadto na początku wydarzenia są spokojniejsze, pozwalają nam zapoznać się z głównymi bohaterami, więc kiedy akcja przyspiesza, już całkiem nieźle ich znamy. Jest to magiczna opowieść o tym, jak bardzo różnią się od siebie rodziny, jak ważna jest przyjaźń i wsparcie. Dodatkowo jest to całkiem udany kryminał, choć rozwiązanie sprawy było nieco zbyt oczywiste. Były jednak rzeczy, które niesamowicie mnie zaskoczyły, ale wiecie - z Clovisem wszystko jest możliwe! Ponadto spodobała mi się taka koncepcja magii i specjalizacji, zwłaszcza nekromancji. Były tam jednak momenty zdecydowanie 18+, dość brutalne i przerażające - dla mnie to jednak zdecydowanie plus.

W książce pojawia się także wątek miłosny, dokładnie dość subtelny trójkąt, który przewijał się przez akcję, ale nie był jej główną osią (autorce dzięki!). Zdecydowanie kibicuję parze, ponieważ uważam, że autorka stworzyła taki niestandardowy paring - gdzie to ona jest tą bardziej wybuchową częścią prawdopodobnie przyszłego związku, a on nie jest typowym dupkiem-macho. Satysfakcjonuje mnie taka koncepcja.

Bohaterowie są złożeni, nawet ci drugoplanowi i dalsi. Autorka stosuje też narrację wielotorową, więc nie dość, że poznajemy postaci z ich narracji, wiemy też, co myślą o nich pozostali bohaterowie. Clovis zdecydowanie się wyróżnia i nie da się go nie polubić. Zdecydowanie uwielbiam w nim jego stanowczość w działaniu i silną wolę. John i Alicja to ciekawe rodzeństwo - bardzo realne. Polubiłam ich, tak samo jak Alfreda! Pani Lange ma niewątpliwy talent do kreowania postaci - nie są one oczywiste i podzielone na dobre oraz złe. Sam Frederick LaFay jest postacią, która mocno mnie intryguje, ale i przeraża. W sumie podczas lektury mogłam wyróżnić tylko dwie naprawdę złe postaci - kapitana Colville'a oraz psychopatycznego zboczeńca i zwyrodnialca - Horatia, ale i oni byli na swój sposób intrygujący i ciekawi. Myślałam, że przy takiej ilości bohaterów, autorka się pogubi, ale na szczęście nie miało to miejsca! No i rzeczą, jaka najbardziej mnie zaskoczyła była signora Fricapane oraz jej charakterek - przypominała mi ona Vellę ze Złodziejskiej magii, ale była zdecydowanie bardziej ciekawa i wcale nie zachowywała się, jak bezwolna kopalnia wiedzy.

Coś, o czym jeszcze muszę wspomnieć to tylna okładka książki - to był wspaniały pomysł, aby zrobić to w stylu wycinku z gazety!

Podsumowując, zdecydowanie polecam książkę - tym bardziej, że to literatura polska, a wiecie, że ją uwielbiam! Z początku byłam nieco sceptycznie nastawiona do wydarzeń, połączenia kryminału z fantastyką, ale niepotrzebnie, bo autorce wyszło to wspaniale. Nie mogę się doczekać kolejnego tomu!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN!

A już w poniedziałek miła niespodzianka na rozpoczęcie tygodnia :)

9 wrz 2016

Zgadnii cytat v3, czyli wersja bajkowa z Meredith

Przedstawiam wam wersję moją i Meredith, zupełnie nieksiążkową, Zgadnij cytat. Co wzięłyśmy na cel? Nasze ukochane cytaty z ukochanych bajek! :) Zapraszam do czytania - i jeśli też chcielibyście zrobić coś takiego, nie krępujcie się :)

Kitty: Nie wiem co cię tu przywiodło: los, przeznaczenie/ - Durny koń.

Meredith: Aaaaach, uwielbiam ten cytat ❤ Zaplątani ❤ ❤ ❤

K: Tak! :)

M: Popatrz, owsianka! Cieszy się, że cię widzi!

K: WTF.... :D Eee, to ja chyba podpowiedź poproszę, bo mnie się to nie kojarzy z niczym... :D

M: No wiesz... xD Myślałam, że to całkiem łatwe :D Podpowiedź: tytuł ma jedno słowo i to jest imię głównej bohaterki, która jest wojowniczką (uczy się tego) ❤

K: Mulan? ❤ Czyżby to był cytat Muszu? :D

M: Taak! :D ❤ 2x taak! xD

K: Jeśli zginę, znajdźcie mi żonę i powiedźcie jej, że ją kocham!

M: Cytat... hm... coś mi to mówi o.O Ale proszę o podpowiedź :)

K: Ten cytat jest wymawiany, kiedy rozpada sie Pangea, a grupka przyjaciół trafia na krę lodową, która robi za ich statek :D

M: Czy to Epoka lodowcowa? :)

K: Tak! Dokładnie 4 :)

M: Królewna czy nie, dziś samoobrona to podstawa.
K: Czyżby Merida? :)

M: Tak! ❤

K: To będzie chyba zbyt proste: Nie zabiłem go, bo był tak samo wystraszony, jak ja... Patrząc na niego, widziałem samego siebie. :)

M: Hah, oczywiście że to Jak wytresować smoka! ❤ ❤ ❤ Rzeczywiście chyba trochę za proste xD

K: No, ale miały być ulubione :)

M: Bo jeżeli tylko cokolwiek masz - to oni to biorą.

K: Dom i kwestia Och'a :D

M: Tak ❤ :)

K: Oj, przestań już! To małżeństwo, a nie jakiś koniec świata :)

M: Merida waleczna ❤ Wiedziałam, że się powtórzą xD

K: Ja też wiedziałam i tak to Merida :)

M: No niby co miałem zrobić? Zablokować słońce? Mogłem, ale miałem mało czasu.
K: Hahahha, Jak wytresować smoka

M: Tak! xDDD ❤ Uwielbiam ten cytat xD Jest strasznie śmieszny xD

K: I ostatni cytat dla ciebie: Musicie być, jak szalona rzeka/ Jak tajfun, który obali mur/ A równocześnie tak tajemniczy/ Jak księżyc co wygląda tu zza chmur <3

M: Kurczę, kojarzę to, nawet melodię xD Musisz dać mi chwilę xD

K: Obiecałam ci coś z piosenki ❤

M: To jest chyba z Mulan? ❤

K: Tak, Shane to śpiewa ❤

M: I ostatni dla ciebie: Zabójcza broń! A nie wygląda, nie?

K: Zaplątani i cytat o patelni, taaak ❤

M: Taaaaak ❤ ❤

7 wrz 2016

Książkowy sąd - Morderstwo w Orient Expressie



Dzisiaj kolejna odsłona Książkowego sądu. Tym razem Kitty staje w roli obrońcy! :D Batalię toczę z Suomi :)

Inne sprawy sądowe toczone dziś na sali (oczywiście wszystkie możecie zobaczyć u Oli):


A oto moja dzisiejsza sprawa sądowa :)

Suomi: Oskarżam Morderstwo w Orient Expresie o bycie książką kompletnie przegadaną. Niby jest krótka, bo tylko około 300 stron, ale na jej kartach oprócz samego zabójstwa nie dzieje się nic szczególnego. Same oględziny i przesłuchania.

Kitty: Ależ według mnie właśnie o to chodziło! Przesłuchania pozwalały nam poznać charaktery przesłuchiwanych, oględziny pozwalały odnaleźć ślady, a to wszystko plus dedukcja Poirota pozwoliły nam odkryć prawdę :)

Suomi: Właśnie w tym problem, ze nie mieliśmy w ogóle wglądu w myśli Poirota, bo narracja była trzecioosobowa i ta jego cała dedukcja wyszła na jaw dopiero na samym końcu, który co prawda mnie zaskoczył, ale był taki trochę nierealny.

Kitty: Według mnie autorka zastosowała taki zabieg, aby czytelnik sam mógł dojść do prawdy, a dopiero na koniec skonfrontować swoje podejrzenia z rzeczywistością wykreowaną przez Christie! Mi ten zabieg się podobał, takie powolne dochodzenie do prawdy i mega zaskoczenie na koniec!

Suomi: No dobra. To jeszcze rozumiem, ale po co był ten zabieg z fałszywymi zeznaniami, a potem wszyscy nagle się przyznali? Takie to trochę bezsensowne, bo ludzie zazwyczaj się trzymają swoich kłamstw, żeby uratować sobie tyłek, a nie tak łatwo je odwołują.

Kitty: Moim zdaniem byli pewni, że Poirot to zrozumie i ich nie wyda. Musieli coś zrobić, bo inaczej na pewno kogoś by skazali. Przecież oni pod koniec wyjaśnili mu całą historię, aby zrozumiał.

Suomi: Według mnie byli za bardzo honorowi. :)

Wysoki sądzie czytelniczy, jaki wyrok? :)

6 wrz 2016

Serie, które porzuciłam TAG

Od Weroniki dostałam nominację do pewno TAGu, nad którym ostatnio zastanawiałam się z zupełnie innej strony - robiłam listę serii, które chcę dokończyć. A dzięki Weronice wy zobaczycie dziś, których nie tknę nawet patykiem :D Postanowiłam wymienić wszystkie, a nie tylko 5, jak moja nominatorka, bo uważam, że nie ma się co ograniczać :D Nie będę się o nich jednak zbytnio rozpisywać, abyście nie mieli dużo do czytania :D Grafikę będę zamieszczać tej części, na której skończyłam :)





Na pierwszy ogień - Ulica strachu R. L. Stine'a. Porzuciłam ją nie dlatego, że mi się nie podobała (choć pewnie teraz już by mi się nie spodobała), ale dlatego, że autor leciał utartymi schematami, a książki wcale nie były straszne.










Na drugi ogień - Opowieści o Bauchelainie i Korbalu Broachu S. Eriksona. Bardzo, bardzo zła i niefajna książka. Nudna, jak flaki z olejem, nic się nie da zrozumieć... Zraziła mnie także od razu do wszystkich powieści autora.










Kolejną serią, którą porzuciłam, zanim się skończyła, był Zmierzch S. Meyer, który miałam nadzieję - poprawi się z czasem, ale po 3 części stwierdziłam, że nie ma na to nadziei.











Porzuciłam też trylogię Pragnienie C. Jones, kiedy w drugim tomie wszystko okazało się tak beznadziejnie oczywiste, a szkoda, bo sam pomysł miał potencjał. 









Na początku przygody z kryminałami, porzuciłam duologię Amok D. Moody'ego, ponieważ pierwsza część była tak beznadziejna...









Najgorszy przykład grafomaństwa i zaniedbania przez korektora... Ale w sumie nie dziwię się, że nie chciało mu się tego czytać, bo historia była nudna, totalnie nieekscytująca i nie miała prawie nic wspólnego z tytułem - mowa oczywiście o Córce Zjadaczki Grzechów M. Salisbury.











Kolejną porażką, której nie zamierzam kontynuować okazali się (Nie)umarli E. Maguire. No i co ja poradzę, że uważam, że sama napisałabym dużo lepszą książkę? Zwłaszcza, jeśli chodzi o styl, brrr.











Jedyny polski autor, którego nie polubiłam i Trylogia z komisarzem Frostem R. Mroza, której pierwszy tom okazał się tak nieudany w moim odczuciu, że skutecznie zraził mnie do całej twórczości autora.










Ledwo rozpoczęłam przygodę z autorką, a już ją zakończyłam. Wszystko za sprawą nowelki z Efemery A. Bishop. Było to tak beznadziejne - od stylu zaczynając, na wszelkich opisach kończąc - że nie mam nigdy więcej zamiaru sięgać po tę autorkę, a już na pewno nie po te serię.










Z bardziej znanych serii porzuciłam Niezgodną V. Roth, ponieważ książka była zbyt przeciętna, a jej jedyny atut stanowił Cztery. Stwierdziłam ostatecznie, że nie ma sensu czytać jedynie dla niego.










W odmęty niepamięci wrzuciłam też Igrzyska śmierci S. Collins. Wystarczyło, że poprosiłam Suomi o spoiler rozwiązania trójkąta miłosnego i już stwierdziłam, że to zbytni idiotyzm, abym miała to dalej czytać, skoro sama akcja niezbyt mi się podobała.









Swego czasu porzuciłam też serię, którą lubiłam - Wampiraci J. Sompera. Nie zrobiłam tego celowo. Zwyczajnie nie miałam skąd wziąć kolejnych części, a kiedy już mogłam, to jakoś straciłam zapał.











Kolejną serią, w której się zaczytywałam, ale nie miałam skąd wziąć kolejnych części jest To ja Lucy K. McKain, ale tutaj nawet nie chodzi o zapał do jej skończenia, tylko o kategorię wiekową. Nie uważam, aby w tym wieku jeszcze mnie zachwycała, a nie chcę psuć sobie ogólnego jej wrażenia.










Kolejną znaną serię, którą porzuciłam okazał się Więzień labiryntu J. Dashnera, bo choć początkowo miałam zamiar go kontynuować, to jednak stwierdziłam, że jest wiele ciekawszych książek, które mam w planach.











Wilka K. B. Miszczuk nie porzuciłam, bo mi się nie podobał, ale dlatego, że nie interesuje mnie zakończenie, bo mam wrażenie, że będzie dość schematyczne. Także z tej duologii pierwszy tom zdecydowanie mi wystarczy.










Porzuciłam też serię Denazen J. Accardo. Czytałam Dotyk, mając lat ok. 13, nie uważam, więc, aby teraz kontynuacja miała mi się spodobać.












Nie lubię seriali, więc kiedy porzucałam Sagę o Ludziach Lodu M. Sandemo, powód był banalny - już przy trzecim tomie przypominała mi jakąś telenowelę.










Nieśmiertelnych
A. Noel
porzuciłam praktycznie od razu. Nie przyszło mi do głowy, że mogłabym te serię kontynuować... Była zbyt przeciętna, żeby nie powiedzieć nawet - słaba.











Dziedzictwa Planety Lorien
P. Lore'a
zamierzałam z początku kontynuować, ale z czasem ta ochota mi przeszła i nie jestem ciekawa, co stanie się dalej - wolę czytać dobre książki, a nie przeciętne.










Millennium
S. Larssona
zakończyłam według siebie idealnie, a kolejna część jest niepotrzebna. Jak dla mnie za dużo polityki, ekonomii i takich innych pierdół.










Trylogię Anioła
L. Weatherly
zakończyłam bez wyrzutów sumienia, bo kolejna wielka miłość po kilka sekundach i schemat Tylko ja mogę uratować świat mnie dobiły.









Przedostatnią wymienioną tutaj, porzuconą zresztą dość niedawno, serią jest Podwodny świat K. Falls, którego podczas nocy czytelniczej na Mini maratonach napisałam aż alternatywną końcówkę już po pierwszym rozdziale (kończy się krwawą masakrą na dwójce głównych bohaterów). Do końca było tylko gorzej.








Ostatnią serią, jaka przyszła mi do głowy było Wayward Pines B. Croucha, bo pierwsza część tylko końcówkę miała dobrą, a wszystko było tak strasznie pogmatwane.... Zdecydowanie nie mam ochoty na więcej.








No cóż, rzeczywiście się nie ograniczyłam i wydaje mi się, że wymieniłam dosłownie wszystkie serie, których nie zamierzam kontynuować. Macie ich tutaj 23. To i tak mniej niż liczba tych, które zamierzam, bo ich jest ok. 44 (a nie liczyłam tych, które bym chciała, ale nie są jeszcze wydane :P)

Ze swojej strony nominuję: