30 maj 2017

'Angelfall. Penryn i świat Po' S. Ee

Tytuł:  Angelfall. Penryn i świat Po (oryginalnie: World After)
Autor: S. Ee (tłumacz: J. Konieczny)
Cykl: Opowieść Penryn o końcu świata
Ilość stron: 353
Wydawnictwo: Filia (w roku: 2014)


Opis: 
Penryn przemierza ulice San Francisco, szukając Paige. Dlaczego miasto zupełnie opustoszało? Gdzie się podziali mieszkańcy? Poszukiwania zaprowadzą Penryn w samo centrum tajnej operacji aniołów, gdzie będzie miała okazję uchylić rąbka ich tajemnicy i zrozumieć, do jak przerażających czynów są gotowe się posunąć.

Opinia:
Nie przeczytałabym kontynuacji Angelfall, gdyby nie to, że Ola akurat kiedyś ją wygrała i pożyczyłam ją od niej w lutym. Miałam jednak zerową motywację do sięgnięcia po lekturę, aż do teraz, gdy (aby oszczędzić na przesyłce) Oluś przyjeżdża i będę mogła jej oddać pożyczone książki (edit: pisałam to przed targami).

W tym tomie autorka potrafiła mnie tylko znudzić i zirytować swoim stylem. Jest taki bezemocjonalny, choć emocji powinno być tam sporo. Jedyny moment wart roześmiania się to nazwanie miecza.... Misiem Pooky i związane z tym konsekwencje.

Czytając miałam wrażenie, że niby coś się dzieje, ale wszystko kręci się w kółko i w sumie nie mamy w fabule nic nowego. Wątek miłosny, wątek siostry, kolejna bohaterka typu jestem zwykłą dziewczyną, ale muszę wszystkim pomagać. Dodatkowo porwało mnie aby ostatnie 20 stron książki, bo wtedy rzeczywiście zaczęło się dziać coś, czego nie mogłam z góry przewidzieć.

Penryn straciła w moich oczach niesamowicie. Po pierwsze stała się idiotką. Serio, co chwila podejmowała jakieś głupie decyzje. I choć postępowała bezmyślnie to zawsze udawało się jej z tego wydostać. Nieważne w jak duże kłopoty nie wpakowałby jej autorka! Raffe za to pojawiał się sporadycznie i chwała mu za to. Praktycznie go w tej książce nie ma. Mnie osobiście to cieszyło. Matka Penryn z szalonej zamieniła się normalnie w karalucha - przeżyje wszystko. Nie zdziwiłabym się, gdy przeżyła uderzenie atomówki. Paige nadal była lekko przerażająca, ale w sumie to tylko dlatego, że nadal miałam w głowie jej wersję sprzed operacji.

Podsumowując, nie uważam, aby Angelfall było serią, którą koniecznie musicie przeczytać. Pierwszy tom był dobry, ale drugi już według mnie zupełnie przeciętny. Jedyny prawdziwy plus jest taki, że dzięki krótkim rozdziałom książkę czyta się w sumie błyskawicznie, a autorka przypomina nam nieco wydarzenia z pierwszego tomu, co w moim przypadku okazało się pomocne. Jeśli czujecie, że musicie przeczytać Angelfall - próbujcie. Ja osobiście wątpię, abym dokończyła tę serię.

28 maj 2017

'Morza Wszeteczne' M. Mortka

Tytuł:  Morza Wszeteczne (oryginalnie: -)
Autor: M. Mortka (tłumacz: -)
Cykl: Morza Wszeteczne
Ilość stron: 412
Wydawnictwo: Uroboros (w roku: 2013)

Bierze udział w wyzwaniach:  Czytam nie tylko AmerykanówKitty's Reading Challenge (na statku)Czytam fantastykę100 książek, Czytam, bo polskie, ABC Czytania

Opis:
Czy każda banda piratów, tak jak ta grasująca po Morzach Wszetecznych, rekrutuje się spośród goblinów, półgoblinów, satyrów oraz szamanów, a w dodatku wszystkich tak zaciekłych, bezlitosnych, dzikich i zgoła nie najmądrzejszych? Otóż nie. Takich awanturników jak załoga dość podejrzanego, ale za to wyjątkowo szybko znalezionego nowego statku nazwanego Błędnym Rycerzem nie spotyka się nigdzie indziej niż w okolicach dziwnie wymarłego miasta portowego Necroville.

Opinia:
Jak wiecie, uwielbiam Marcina Mortkę głównie za Karaibską Krucjatę. Mads też jest oczywiście cudowną serią i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, ale to Krucjata podbiła moje serce. Ponownie więc sięgnęłam po piracką opowieść spod pióra autora. Czy udało jej się pobić Karaibską Krucjatę?

Styl pana Marcin jest jak zwykle lekki i zabawny. Piracka brać kojarzona jest z niewybrednym językiem i tego również autor się trzyma. Szereg zabawnych sytuacji sprawia, że przy książce nie sposób się nie roześmiać.

Opowieść łączy w sobie motywy pirackie z fantasy. Anioły i demony chcą zalać świat i rozerwać go w strzępy, a kapitan Roland wplątał się w ten konflikt zupełnie przypadkiem. W końcu każdy szanujący się pirat wie, że od Złego należy trzymać się jak najdalej. Wartka akcja, barwne opisy bitew morskich oraz codzienność na Błędnym Rycerzu stwarzają bardzo swojski klimat  - możemy poczuć się tak, jakbyśmy brali we wszystkich wydarzeniach udział. Ponadto autor wodzi nas za nos, przerywa akcję w najciekawszych momentach, aby wrócić z wyjaśnieniami później, podsyca naszą ciekawość z każdą stroną, aby w kulminacyjnym momencie parokrotnie zwalić nas z nóg. Magia przeplata się z przygodą, śmiech przeplata się ze zbliżającą się wojną, a niestrudzony kapitan Roland ma w tym wszystkim swój własny cel.
- Skoro rzeczywiście idzie wojna, to czy mógłbyś mi zdradzić, jak wejść na pokład działowy?[...]- Mógłbym. [...] Za dodatkową opłatą.- Ech, pocałuj mnie w dupę.- Za to musiałbyś zapłacić jeszcze więcej.
Jedynym, co przeszkadzało mi podczas czytania powieści, okazał się ogrom postaci. Łatwo jednak wysupłać z nich elitę, która pojawia się podczas opowieści częściej, a resztę potraktować jako barwne tło. Mamy więc kapitana Rolanda przeczulonego na punkcie swojego kapitańskiego stołka, Grzmota, którymówidokładnietakjakjaterazpiszę (który mówi dokładnie tak, jak ja teraz piszę), Baobaba z jego niezliczonymi duchami przodków, Julię z zapędami transwestyty, Ognika plującego ogniem z paszczy, medyka Berbelucha z umiłowaniem kanibalizmu, mało rozgarniętego Strupa oraz Wierzbaka, który wszystkie problemy świata rozwiązałby najchętniej toporem. To tylko kilkoro z postaci, które podczas książki łatwo zapamiętać. Autor zastosował kreację skojarzeń - postaci wyróżniają się nie tylko imionami, ale także różnorakimi zdolnościami. Na  przykład Seamus, który nie posiada żadnych mutacji, nie otrzymał pirackiego imienia, a zachował swoje, zwyczajne. Z postaciami łatwo się zżyć, moim faworytem zdecydowanie na tę chwilę jest Grzmot, ale zaraz za nim równie mocno polubiłam kapitana Rolanda i Seamusa.

Podsumowując, jest to zupełnie inna opowieść niż Karaibska Krucjata. Występuje w niej dużo więcej magii oraz zupełnie inny typ humoru - piraci mają raczej zapędy w stronę czarnej komedii. Książkę czyta się błyskawicznie i zdecydowanie chciałabym wiedzieć, co stało się dalej, więc już nie mogę się doczekać lektury tomu drugiego! Historia była tak zaskakująca, że zastanawiam się, ile asów w rękawie ma jeszcze pan Marcin na kolejne przygody kapitana Rolanda.


Za egzemplarz dziękuję

27 maj 2017

Barrrdzo mroczny book TAG by Kitty

To wcale nie tak, że siedzę w domu i się nudzę. Skądże.
Akurat ten TAG powstał, ponieważ miałam silną potrzebę poprawić sobie humor i 0 ochoty na czytanie, 0 czekolady, bo Merci się już skończyło <a sklep już zamknięty> i 0 dostępnych przyjaciółek, aby się napić <hmmm, niestety nie wynaleziono jeszcze teleportu, a jedyna dostępna na drugi dzień miała szkołę>. Sami widzicie, sytuacja tragiczna przy mojej niechęci do filmowych produkcji!
Zdecydowałam się więc zrobić dość nieoczywisty TAG, barrrdzo mroczny, bo skupiający się na mrocznej stronie opowieści. Będzie trochę sadystycznie <devil> Zapraszam!


Taniec sadystycznej radości - śmierć lub krzywda bohatera, z której się cieszyłaś
Czy jestem sadystką? O tak, bo mam odpowiedź na to pytanie... Zresztą nie jedną. Po pierwsze w Endgame cieszyłam się tak szybkim kurczeniem się grona bohaterów, bo nie ogarniałam historii z 12 perspektyw. Drugą śmiercią, która mnie ucieszyła było SPOILER DO HP zabicie przez Molly Weasley tej podłej gnidy Bellatrix Lestrange, zabrała mi Syriusza małpa jedna KONIEC SPOILERA

Dlaczego nie ja?! - śmierć, której nie mogłaś wybaczyć autorowi
Nie będę po raz kolejny wspominać o Syriuszu. Zrobię za to spoiler do 12 części Zwiadowców :D SPOILER Nie wiem, jak Flanagan mógł zabić Alyss, przecież biedny Will! :( KONIEC SPOILERA

Dziewczynki lubią złych chłopców - czarny charakter, którego byś poślubiła
Dobra, to będzie ciężkie. Warner jest mega, ale niestety nie wiem, czy wytrzymałabym z wariatem. Hm, Maven w sumie zalicza się do grona złych postaci, wsadziłabym pod obcasik, nauczyła się lepiej zachowywać i mogę go ciągnąć do ołtarza :D

Zwyrodnialec - najokrutniejsza metoda zabójstwa, z jaką spotkałaś się w książce
Sama strzeliłam sobie w nogę, czytając ostatnio książkę o radykalnych islamistach, ale wiecie... Tam były dwie takie metody, od których ciarki przechodzą. Po pierwsze oblali dziewczynie twarz kwasem, ona się roztopiła i ta Nawal się udusiła, a była w ciąży (to nie spoiler, jest też w opisie). Po drugie wstrzyknęli gościowi rzeźnika, taką miksturkę, co powoduje, że człowiek dwa dni gnije i ciało mu odpada od kości, a on cały czas jest przytomny, bo narządy wewnętrzne wysiadają jako ostatnie, brrr.

Pogrzeb - weź pierwszą lepszą książkę, wylosuj jakieś zdanie. Teraz pochwal się, co będziesz miała napisane na nagrobku?
Dobra, obok mnie leżały akurat nieprzeczytane jeszcze w tamtym momencie <a TAG robiłam o północy w czwartek> Morza wszeteczne, z których wylosowało się:
Ja zaś mam wrażenie, że tu chodzi o coś znacznie poważniejszego.
Można to interpretować bardzo doniośle: wiecie, życie to coś poważniejszego (albo śmierć) :D Albo ktoś mnie zamorduje i to będzie zagadka do rozwiązania.

Cruella de Mon - czarny bohater-szaleniec
Ha, to chyba jedyna kategoria, nad którą ani chwilę nie myślałam - Warner z Dotyku Julii :D

Satanistyczne modły - zła postać historyczna, którą uwielbiasz (typu: Krwawa Hrabina, Kuba Rozpruwacz, caryca Katarzyna etc.)
Osobiście uwielbiam Kubę Rozpruwacza, posiadam nawet książkę zatytułowaną Autobiografia Kuby Rozpruwacza, czytałam już Sztukę morderstwa, a jeszcze kilka mam w planach <3 Kuba pojawił się też w Ja, potępiona. Ostatnio czaję się na Anno Dracula, gdzie Kuba morduje wampirze prostytutki.

Piekielna kara - książka, która ostatnio wymęczyła cię swoją beznadziejnością
Piętno Pielgrzyma na pewno mogę w tej kategorii wymienić, wymęczyłam się niesamowicie i gdyby nie był to egzemplarz recenzencki, nawet bym nie doczytała.

Hrabia Dracula - najlepsza książka o wampirach
No tak, Kitty ma wybrać najlepszą książkę o wampirach... Postawmy na całą serię, a co :D Najlepiej zwyczaje etc. można poznać, czytając serię o Sookie Stackhouse :)

I niech leje się krew - najbardziej krwawa książka
W sadze wiedźmińskiej na pewno było dużo krwi, bo było dużo potworów do zabicia. W Nocnym obserwatorze  również było krwawo :)

I'll find you and I'll kill you - nominacje:

25 maj 2017

'Radykalni. Terror' P. Piotrowski

 Tytuł:  Radykalni. Terror (oryginalnie: -)
Autor: P. Piotrowski (tłumacz: -)
Cykl: Radykalni
Ilość stron: 406
Wydawnictwo: Videograf (w roku: 2017)


Opis:

Rok 2023. Europa powoli traci integralność, a wielomilionowa migracja muzułmanów z Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu zalewa targany konfliktami kontynent. Układ z Schengen to przeszłość, strefy szariatu w największych metropoliach rozrastają się w zastraszającym tempie, imigranckie getta toczy rak radykalnego islamu. W odpowiedzi do głosu zaczyna dochodzić skrajna prawica.

Kuba Polak na wymianie studenckiej w Hiszpanii zakochuje się w pięknej Arabce, z którą spodziewa się dziecka. Jego szczęście nie trwa jednak długo, wybranka pada ofiarą zabójstwa honorowego, a on wraz ze swoim przyjacielem Michałem ledwo uchodzą z życiem. Kiedy uprowadzona zostaje partnerka Michała, mężczyźni wraz z jej bratem Krzyśkiem, żołnierzem Legii Cudzoziemskiej, ruszają za mordercami Nawal i porywaczami Moniki. Ich droga przez tętniącą wzbierającą nienawiścią Europę staje się dla młodych ludzi przeprawą przez piekło.

Opinia:

Niezwykle trudno zrecenzować mi dzisiejszą pozycję. Sam autor ostrzegł mnie, że będzie ona inna niż Droga do Piekła podczas rozmowy na WTK 2017. Nie spodziewałam się jednak, że aż tak.

Styl autora pozostaje taki sam - mocny, typowo męski, nie rozdrabniający się na szczegóły. W pewien sposób jest też on bezemocjonalny, ale nie chodzi mi o to, że książka nie wywołuje emocji. To pan Przemek odnosząc się do islamu i okropieństw, jakie popełniają radykalni wyznawcy, zachowuje pewną beznamiętność. W przypadku czytelniczki uprzedzonej do islamistów, jaką jestem, był do doskonały zabieg! Inaczej podejrzewam, że całą książkę czytałabym wściekła na działania islamistów.
Człowiek potrafi umrzeć za życia, choć jego serce wciąż będzie wybijać swój rytm. Ciało to tylko powłoka, kupa mięsa, ścięgien i kości, zamknięta w skórzanym worku. To nic nie znaczące naczynie.
Jeśli oczekujecie humoru, lekkiej historyjki czy samych twardych bohaterów - nie jest to lektura dla was. Radykalni to książka mocna, wymagająca skupienia, jeśli ktoś nie zna tematu islamu zbyt dobrze oraz opowiadająca o pewnych ludzkich granicach, cienkich czerwonych liniach, po których przekroczeniu nie ma już odwrotu. Science fiction bliskiego zasięgu, jakie przedstawia nam autor przeraża głównie dlatego, że wizja jest nadzwyczaj realna. Stanowi wariację na temat obecnych wydarzeń i pokazuje, jakie mogą mieć skutki w przyszłości. Dodatkowo pan Przemysław dogłębnie zapoznał się z tematem islamu, możecie o tym poczytać w posłowiu. Opisane wydarzenia to nie przypadkowy zbiór domysłów. To sytuacje wynikające z różnic kulturowych, obecnej sytuacji politycznej, ignorancji ludzi wobec zagrożenia jakim jest terroryzm. 

Boicie się, że nieorientowanie się w temacie islamu czy polityki będzie wam utrudniało zrozumienie lektury? Nic bardziej mylnego! Otóż, ani razu nie musiałam wyszukiwać niczego w internecie i ani razu nie musiałam zwracać się do mojego człowieka od polityki (czyt. chłopaka). W książce wszystko jest bardzo klarownie wyjaśnione. Dosłownie: zrozumie to nawet taki laik, jak ja w tych tematach. Widać tu ogrom pracy autora nad zagadnieniem islamu, zwłaszcza zradykalizowanego. 
Człowiek jest stworzeniem doprawdy jedynym w swoim rodzaju. Dziwnym, a jednocześnie niesłychanie głupim. Bo jak to jest, że bezgranicznie wierzy w coś czego nigdy nie widział [...], a nie jest w stanie uwierzyć w to, co dzieje się na jego oczach [...].
Klimat tej książki jest mroczny, brutalny i... bardzo rzeczywisty. To nie urocza, rodzinna opowieść o miłości. To historia o nienawiści, morderstwach, znieczulicy oraz podejmowaniu trudnych decyzji. To także opowieść o niedostrzeganiu niebezpieczeństwa i życiu w strefie komfortu, której mury mogą nagle runąć. Czasami niepozorne wydarzenia, a czasami sytuacje burzące nasz świat potrafią zmienić nasz światopogląd o 180 stopni.

Bohaterowie tej powieści to gama przeróżnych postaci. Dodatkowo autor zastosował narrację wielotorową, więc poznajemy historię z perspektywy Kuby, Krzyśka, Niewiernego oraz Moniki (sporadycznie wypowiadają się inne postaci). Jakub to student, zakochany w arabskiej piękności. Śmierć ukochanej oraz nienarodzonego dziecka nadają nowy sens jego życiu - zemstę. Z balującego studenta, przeistacza się w mężczyznę. Dodatkowo zostaje porwana Monika, siostra Krzyśka i ukochana Michała. Dziewczyna krucha z pozoru bezbronna, która w kryzysowej sytuacji potrafiła znaleźć siłę. Krzysiek to macho, ale nie w obraźliwym sensie tego słowa - żołnierz Legii Cudzoziemskiej walczący z islamistami w momencie porwania siostry wie, że rozpęta piekło, aby ją odzyskać. Niewierny to postać... zagadkowa. Nie wiemy, kto dokładnie wypowiada się w przytaczanych dziesięć lat po porwaniu Moniki wydarzeniach. Poza tym jego wypowiedzi mają raczej charakter refleksyjny i tylko po części przedstawiają nam przyszłe wydarzenia. Islamiści nie są pokazani jako krwiożercze bestie, nie wszyscy. Autor pokazuje przy kreacji postaci, jak ludzie widząc czarno-biały świat, pomijają szarości.
Nawet robactwo nie sprawia cierpienia swoim pobratymcom, aby zaspokoić swoje chore żądze. [...] Bo czyż zwierzęta mordują? Nie, zwierzęta zabijają. Wtedy kiedy muszą, kiedy się bronią lub potrzebują zaspokoić głód. [...] Ludzkość morduje. Z pełną premedytacją i świadomością ludzkiego cierpienia.
Radykalni są zdecydowanie inni niż wszystko, co do tej pory czytałam. Tym, co podoba mi się najbardziej okazał się sam fakt wydania tej książki. Naprawdę, trzeba mieć odwagę, aby w świecie, gdzie pełno jest terrorystów, napisać powieść o tym, jak ich poglądy dosłownie roznoszą Europę i oceniać to na wskroś negatywnie. Ponadto temat został przed napisaniem powieści dokładnie poznany, z książki bije profesjonalizm. Potrafi ona podnieść adrenalinę, zwłaszcza podczas akcji na stadionie, potrafi przerazić i zniesmaczyć, ale tak naprawdę robi też coś, co jest bardzo ważne w obecnych czasach: pokazuje, że świadomie ignorujemy zagrożenie, które mamy pod nosem. I nie chodzi tylko o pokazany przypadek, ale o ogół takich przypadków. Ludzie opierają się na wierze, ale wiara nie zawsze ma podstawy. Nie wystarczy to, że my wierzymy, że ktoś czegoś nie zrobi, że coś się nie stanie, że człowiek nie jest w stanie posunąć się tak daleko. Wznosimy nasze domysły do rangi dogmatów, a to może okazać się naszą zgubą.

Jak widzicie, książka jest także bankiem cytatów i skłania do refleksji (niekoniecznie tych przyjemnych, ale tych równie potrzebnych). Uważam, że tę książkę powinien przeczytać dosłownie każdy, kto będzie w stanie przebrnąć przez ten brutalny świat, bo poza historią i wizją przyszłości, mówi ona też o wartościach i osobiście bardzo długo o niej nie zapomnę, a tomu drugiego będę wyczekiwać ze zniecierpliwieniem.



Za egzemplarz dziękuję

23 maj 2017

'Kłamca i szpieg' R. Stead

Tytuł: Kłamca i szpieg (oryginalnie: Liar and Spy)
Autor: R. Stead (tłumacz: K. Kornas)
Cykl: -
Ilość stron: 192
Wydawnictwo: IUVI (w roku: 2017)

Bierze udział w wyzwaniach: -

Opis:
Idziemy o zakład, że nie przewidzisz zakończenia!
Gdy Georges wprowadza się do bloku na Brooklynie, poznaje Safera odludka, wielbiciela kawy i szpiega. Georges dobrze się czuje w towarzystwie ciut ekscentrycznej rodziny Safera. Zapomina przy nich o kłopotach: że tata stracił pracę, musieli się przeprowadzić, a mama zaczęła brać dodatkowe dyżury w szpitalu. W szkole też nie jest łatwo Georges znalazł się na celowniku Dallasa, specjalisty od wyszukiwania u innych słabych miejsc.
Pierwsza misja szpiegowska? Tropienie tajemniczego Iksa. W miarę postępu śledztwa, kiedy Safer stawia coraz to nowsze wymagania, Georges zaczyna się zastanawiać, co jest prawdą, a co nie, i co to wszystko jest za gra.
A w co gra ON sam?

Opinia:

W egzemplarzu, na końcu, znajdują się też fragmenty Całkiem obcy człowiek, ale osobiście nie czytałam, bo nie jestem pozycją zainteresowana.

Styl autorki jest wyjątkowo lekki, ale nie wyróżnia się nadzwyczajnym humorem. To, co mi się w nim spodobało to prostota, z jaką opowiada nam o wszystkim oczyma Georges'a. Bawiło mnie także to, że duża część tej książki skupia się w okół jedzenia - cukierki, pizza, obiady. Autorka zaliczyła jednak jedną wpadkę: otóż na stronie 22 Georges idzie z ojcem na obiad, ma to miejsce przed trzynastą. Po powrocie z tajemniczego spotkania chłopaka, jego tatuś znów mówi, że pora na obiad, a ma to miejsce tego samego dnia, tyle że dziesięć stron później. Mnie sytuacja niezmiernie rozbawiła, ale co kto lubi :)
"Kurczaka robi się z kurczaków?!" Najpierw myśleli, że to zabawne. [...]Ale ja byłem śmiertelnie przerażony.
Nasz narrator, Georges, ma dwanaście lat i cieszę się, że autorka rzeczywiście spogląda na całą sytuację oczami dziecka. Życie bohatera zaczyna się chwiać w posadach - ojciec stracił pracę, mama musiała pójść na podwójne dyżury, czekała ich przeprowadzka, a w szkole uwziął się na niego chuligan. Do tego w nowym bloku poznał dość dziwnego chłopaka imieniem Safer, który wciąga go w tajemniczą szpiegowską misję. Początkowo historię czyta się szybko, z lekkim zaciekawieniem, ale bez specjalnego wow. Georges to taka typowa szara myszka - ignoruje swoich prześladowców, nie potrafi porozmawiać otwarcie z rodzicami o problemach, izoluje się. Poznanie ekscentrycznej rodziny Safera w pewien sposób go odmienia.

Wątek szpiegowski był bardzo ciekawy dodatkiem, ale już od początku coś mi w nim nie grało. Nie okazał się dla mnie takim zaskoczeniem, jak przewidywałam. Sama książka jednak bywała zaskakująca. Historia zaczęła się rozkręcać w momencie odkrycia przez Georges'a prawdy o Iksie. Wtedy to ostatecznie zrozumiał, że nie może całe życie uciekać w przyszłość i ignorować teraźniejszości. Wziął sprawy w swoje ręce. Ponadto wtedy przeżyłam największe zaskoczenie związane z mamą Georges'a! Czytałam to zdanie trzy razy, aby upewnić się, że dobrze je zrozumiałam. Zakończenie rzeczywiście mnie zaskoczyło i wzruszyło: autorka pokazała, jak silna potrafi być przyjaźń i jak ważna jest ona w przezwyciężaniu trudności.
Do zobaczenia po mrocznej stronie niedzieli. Łapiesz? Po mrocznej stronie niedzieli. W poniedziałek!
Sam Georges to postać, którą zdecydowanie da się lubić. Zagubiony, zamknięty w sobie chłopak, który dopiero próbuje uporządkować swoje życie po katastrofie, jaką okazała się utrata pracy przez ojca. Oczywiście zdecydowanie bardziej lubię jego zdeterminowaną wersję. Safer to bohater, do którego nie mogłam się przekonać, dopóki nie poznałam jego sekretu. Wydawał mi się zbyt przemądrzały. Candy za to polubiłam od samego początku, choćby za jej imię. Rozgadana, nie przejmująca się opinia innych dziesięciolatka potrafiła rozpromienić każdą chwilę w książce. Bohaterem, o którym chciałabym wspomnieć na sam koniec jest Bob. Jako osoba nie popełniająca błędów ortograficznych, ze zgrozą czytałam jego zapiski, ponieważ wyznaje on zasadę, że ortografia jest przestarzała! Oczywiście nadało to książce bardzo humorystycznego wyrazu, zwłaszcza, kiedy tłumaczył swoje poglądy. Bohaterowie w tej książce są po prostu prawdziwi, ludzcy. Posiadają wady, zalety oraz swoje plastyczne charaktery.

Książka skierowana jest raczej do młodszego grona odbiorców, ale mnie ujęła swoją prostotą oraz przekazem. Jeżeli macie ochotę poczytać o odnajdywaniu siebie w trudnych chwilach, inteligentnym sposobie rozprawienia się ze szkolnymi chuliganami oraz mocy przyjaźni - zapraszam was do lektury :)

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:

22 maj 2017

Matura oczami Kitty

Kilka osób, kiedy pytałam, o czym mogłabym napisać post, powiedziało, że o maturach. Okay, a więc wzięłam się na pisanie postu już przed maturami i będę to segregować w miarę chronologicznie. Podtytuł wskazuje, kiedy pisałam daną część posta ^^ A wrzucam go tak późno, ponieważ tak późno miałam matury ustne :)

Opisując pokrótce moje przygotowania

A dokładnie to prawie ich brak. Nie no, chodziłam na korki z matmy, bo moja matematyczka w ogóle nie potrafiła nas przygotować do matury. Tylko z matmy robiłam arkusze. Nie, żebym się bała, że nie zdam. Zadania zamknięte to pikuś, gorzej z otwartymi, a prawdopodobieństwo to już w ogóle czarna magia. Ale jak to się mówi - umiesz funkcję kwadratową, zdasz maturę :D
Z polskiego w środę 3 maja poczytałam repetytorium, przypominając sobie lektury i ogółem epoki. Zero strachu. Jedyne, czego się boję to matura ustna z polskiego. Umiem długo gadać, ale gadam też szybko. Poza tym boję się trafić na temat językowy...
Chodziłam na dodatkowy angielski, ale raczej ze względu na rozszerzoną maturę, czyli parafrazy, to głupie uzupełnianie zdań etc. No i speaking, bo z mówieniem mam taki problem, że układam zdania, jak po polsku - długie. I się w nich gubię :D Ale również no stress.

3 maja - dzień przed maturą

Och, uwierzcie - DA SIĘ przeczytać streszczenia wszystkich lektur w jeden dzień po dwugodzinnym spacerze :D Generalnie zero stresu :D


4 maja - matura pisemna z języka polskiego

Wiadomo, procedurki, gadanie, powtarzanie tego, co już wszyscy wiedzą... Mnie to zawsze irytuje. Ogółem to uważam, że poszło mi nieźle. Na pewno zawaliłam pytanie o to przydawkowe i okolicznikowe, bo nie przyszło mi do głowy, aby sobie to powtórzyć, a nigdy nie przepadałam za tym działem :D I jak można było nie rozpoznać Wesela?! Mama mi mówiła, ze w radio ktoś stwierdził, że to chyba Chłopi!!!! :D Wypracowanie... No temat fajny, cieszyłam się, że nie było lektury z gwiazdką i mogłam się odnieść, do czego chciałam :D
Temat: Praca - obowiązek czy pasja? Kitty wybrała: Praca powinna być pasją, a nie przykrym obowiązkiem. Fragment pochodził z: Ziemia, planeta ludzi Pozostałe argumenty Kitty: Albus Dumbledore jako dyrektor Hogwartu, Sookie Stackhouse jako kelnerka oraz Geralt z Rivii jako wiedźmin. Tak, tak, chyba nikt nie sądził, że odniosę się do lektur :D Wyszłam po 2h :) Szczerze to nawet nie zauważyłam, że minęło tyle czasu :P

5 maja - matura pisemna z matematyki

Dzisiaj na bieżąco - generalnie wyszłam z niejasnym przeczuciem, że poszło mi chyba lepiej niż z polskim, ale wiecie... Tu mogę sprawdzić odpowiedzi w necie, a na polskim to jest uzna-nie uzna no i rozprawki nie ocenię sobie sama. Patrząc na odpowiedzi, będę miała ok. 60% pewnie z matmy. Za zamkniętych zrobiłam chyba 6-7 błędów :D
Ogółem to... Szkoda, że było aby jedno na funkcję (nierówność), ale w sumie udowadnianie to pierwsze z podzielnością przez 17 to też łatwe 2 punkty :D I jestem mistrzem - obierałam dobre metody rozwiązań, ale wyniki mam złe... Nie ma to jak spieprzyć obliczenia z kalkulatorem... :D No i zamiast o 120% przeczytałam do 120%... I to nie tak, że nieuważnie, bo ja to trzy razy czytałam i za każdym razem to do :D No comment :D

8 maja - matura pisemna z języka angielskiego 
(podstawa i rozszerzenie)

Podstawa była easy. Problem jest jedynie taki, że ja zawsze dam radę zrobić głupie błędy. Dosłownie głupie. Rozszerzenie za to było strasznie trudne. Ponadto magnetofon był dużo gorszy niż na podstawie. Z wypracowań można było wybrać artykuł i rozprawkę, Osobiście wolałam rozprawkę, bo nigdy nie pisałam artykułu po angielsku. Tematem były dzieci biorące udział w talent show - za i przeciw. Ale sądzę, że z podstawy będzie ok. 80%, a z rozszerzenia nie wiem, bo nie wiem, jak ocenią mi tę rozprawkę.

17 maja - matura ustna z języka angielskiego

To jest straszne być na końcu i musieć czekać. Bo osoby przed tobą się stresują, bo gadają, bo uświadamiają ci, ile nie pamiętasz... Z drugiej strony są też plusy - od razu są wyniki :D
Weszłam i już na powitanie miałam cudowny temat: wypadek samochodowy. No okay, dałam radę. Jakoś na około, bo nie abym umiała po angielsku powiedzieć coś więcej o aucie poza tym, że jest zepsute :D Następnie miałam obrazek z facetem, który czekał na swoją żonę, a ta zagadała się nad jakąś kurteczką z koleżanką, oczywiście w sklepie. I na koniec miałam z 3 obrazków wybrać, gdzie zjadłabym szybki obiad. I przy tym temacie poległam, bo pytanie dodatkowe brzmiało: Wyjaśnij: jesteśmy tym, co jemy. A ja nawet po polsku totalna pustka w głowie, po angielsku tym bardziej :D
No ale nic, 83% to i tak cudowny wynik. I siedziałam 13 minut, a niektórzy po 25... A ja miałam wynik najwyższy, więc ich to naprawdę musieli ciągnąć, aby móc ich przepuścić :D

18 maja - matura ustna z języka polskiego

Tego bałam się najbardziej. Ubłagałam nawet chłopaka, aby przyjechał, gdy czekałam na wyniki. Serio, to było straszne!
Ogółem to jak weszłam to facet z komisji miał fajne pytanie na rozluźnienie dla każdego: Czy ma pani własną, nieprzymuszoną wolę przystąpienia do egzaminu maturalnego z języka polskiego w części ustnej? Tak o, na rozluźnienie :D
Ogółem angielski jest łatwiejszy, bo wchodzisz i nikogo innego poza komisją nie ma. Na polskim kiedy piszesz sobie na kartce ściągę w 15 minut, druga osoba mówi... Aczkolwiek ja mam podzielną uwagę: napisałam swoje i jednocześnie słuchałam, jak szło koleżance. Ona miała temat o miastach. Ja miałam coś w stylu Jakie emocje odczuwa człowiek przy kontakcie z naturą na podstawie wiersza i innych tekstów kultury.
Przyroda? Dla mnie ten temat był masakrycznie trudny! No bo gdzie jest przyroda? <teraz się załamiecie :D>
a) Wiedźmin <potworki, zioła, specyfiki wiedźmińskie z krzaczków i różnych części potworków>
b) Wojny Światów <Jastrzębie integrowały się z naturą>
c) Burza <sonet Mickiewicza>
d) PAN TADEUSZ :D <sądzę, że to on mnie uratował>
Nie będę się skupiać na fantasy, bo i komisja się nie skupiała. Wypytywali mnie o Pana Tadeusza. Nie było tak źle, to jedna z trzech lektur, które ogarniam, więc umiałam się wybronić. Poza tym Pan naprawdę umiał naprowadzić na odpowiednią myśl.
Wyszłam z przekonaniem, że będę miała z 40%. Dlaczego? Nie mówiłam nawet 5 minut, bo ja trajkoczę, jak karabinowy wystrzał. W kółko gadałam to samo, lałam wodę, jak tylko się dało...
I nie mogłam uwierzyć, gdy został przeczytany mój wynik.... 90%! :O Aż się zatoczyłam do tyłu! :D

Dobre rady według Kitty

Po pierwsze - nie ma się czego bać, serio. Ja bałam się jedynie ustnego polskiego, a okazało się, że wystarczy mówić, mówić i mówić.
Po drugie - jeśli każą wam być pół godziny wcześniej, to jasne, bądźcie, ale nie słuchajcie wtedy innych. Bo to tylko demotywuje, bo ludzie się stresują, bo coś tam powtarzają.
Po trzecie - nie powtarzaj już nic przed samym egzaminem. Zrób sobie dzień przerwy najlepiej lub chociaż kilka godzin, aby mózg odpoczął. Poza tym unikniesz myśli typu "Ile ja jeszcze nie umiem".
Ja na przykład wyznaję też zasadę, że jak napiszę, to wychodzę. Jeśli czegoś nie umiem, to nie pojawi się to w magiczny sposób w mojej głowie, więc nie ma sensu ślęczeć do końca i rozmyślać nad tym, bo tylko popadniemy w depresję, że czegoś nie potrafimy zrobić.

21 maj 2017

Relacja z Warszawskich Targów Książki #WTK2017

Punkt 9:40 odebrałam Oluś ze stacji, jeszcze tylko kawka w Złotych Tarasach i można ruszać w drogę ku PGE Narodowemu z torbą pełną książek do podpisu :)

Pierwsze selfie w Costa Cafe, Złote Tarasy :)
Kofeinowa energia na cały dzień? Zapewniona!
Kolejka posuwała się szybko, oczywiście brama nr 11, bo przy głównej to zawsze większe kolejki :D Już na starcie miałam mały problem z zeskanowaniem akredytacji, ale co tam xD Z racji, że pociąg Oli się opóźnił, my też byłyśmy nieco spóźnione. Idąc do Ahern spotkałyśmy Kaję. Wiecie, mało jest osób, które na WTK mogłyby zawołać mnie po imieniu :D Chwilę pogawędziłyśmy, ale Kaja stała w kolejce do Holden, my <no, Ola> zmierzałyśmy do dłuugiej kolejki Ahern, a tak się spieszyłyśmy, że nie zrobiłyśmy sobie nawet zdjęcia.

Kolejną osobą, którą normalnie z Olą od dziś ubóstwiamy. była Klaudia! Kochana, zajęła nam kolejkę do Ahern i nie musiałyśmy stać tam godzinę!

Ekhm, mistrzem selfie to ja nie jestem, wiem :D
Następnie przyszła do nas Paulina, która razem z Olą podeszła do Ahern (ja oczywiście robiłam za nadwornego fotografa, ale zdjęć szukajcie u Oli lub Pauliny, bo to było w końcu ich spotkanie :)). Postanowiłyśmy chwilę odsapnąć i udałyśmy się na trybuny ogarnąć 4-osobowe selfie :D

Kolejny dowód na to, że nie potrafię zrobić selfie :D
Jak widzicie - Klaudia i Paulina profesjonalnie pokazywały wszystkim, że są blogerkami :D My z Olą nasze akredytacje pochowałyśmy w torby, ale spokojnie na następne targi mamy mega pomysł, o którym za chwilę :)

Następnie musiałyśmy przejść prawie pół stadionu, aby dotrzeć do Videografa, gdzie gościł Przemysław Piotrowski oraz Martyna Senator. Oczywiście do autorki szła Ola, u mnie te targi były typowo męskie pod względem autorów.

Z panem Przemysławem rozmawiało się świetnie! Ostrzegł mnie również, że Radykalni są inni niż Droga do Piekła, ale powinna mi się spodobać. Rozmawialiśmy o przygotowaniu się pod względem tematyki islamu, ponieważ w wielu recenzjach czytałam, że autor bardzo dobrze oddaje te realia. Sam powiedział: Gdybym dobrze nie poznał tego tematu, to bym o tym nie pisał. I taki profesjonalizm to ja rozumiem! :)

Kitty oraz Przemysław Piotrowski by Oluś :)
W nawiązaniu do naszej rozmowy
 o klimacie tej pozycji :)

Mam szczerą nadzieję, że będzie
równie miła, jak autor :)
Następnie odwiedziłam Marcina Mortkę, z którym fenomenalnie zaczęła się rozmowa. Wyobraźcie to sobie: siadam, podaję autorowi książkę do podpisu, a on mówi Ale zdajesz sobie sprawę z tego, że ona jest okropna? Tak, byłam w szoku. Po czym pan Marcin dodaje, że chodzi o ilość wulgaryzmów, potworów etc. Odpowiedź mogła być tylko jedna: Kocham Karaibską Krucjatę, a po chwili dla porządku dodałam Oraz Wiedźmina. Autor popatrzył na mnie i rzekł: E, to jesteś na to gotowa :D Pogawędziliśmy także chwilę o Madsie Voortenie. Mam dobrą wiadomość dla fanów! Mads ma doczekać się redruku oraz TRZECIEJ CZĘŚCI! Wreszcie! Pan Marcin zdradził mi, że dla niego trzeci tom to około miesiąca roboty i tak w sumie to sam nie wie, jak książka się skończy, czym tylko podsycił mój apetyt na jej poznanie :)

Kitty z Marcinem Mortką by Klaudia :)

Już nie mogę doczekać się lektury!
PS. Dedykacja jest żartobliwym
nawiązaniem do rozmowy :)
Dodatkowo odkryłam, że Zielona Sowa, gdzie gościł Marcin Mortka ukradła Justi nazwę bloga. Z drugiej strony no patrzcie jaka reklama :D

Z miłości do książek, czyli inaczej blog Justi :)
W drodze do Jakuba Małeckiego znalazłyśmy z Olą naszą nową inspiracje. Jedynie Klaudia nie chciała się ukoronować :D I oto nasz pomysł - na następne targi robimy sobie firmowe korony! :D Uwielbiam już to wydawnictwo dla dzieci - Granna, bo pani bez mrugnięcia okiem dała mi i Oli po koronie <3

Jak się zareklamować?
1. Zrobić korony z logo
2. Dać je dwóm dorosłym dziewczynkom
3. Kto nie obróci się za dorosłą dziewczynką w koronie? :D
I się zaczęło :D Kolejny przystanek to Jakub Małecki, gdzie Oluś niestety zdjęła do zdjęcia koronę :(

Potem jednak udaliśmy się do Leszka Hermana, a ja nie zmierzałam już zdejmować mojego nowego nakrycia głowy. Nawet nowe okulary przeciwsłoneczne poszły do torby! :D Ogółem z panem Leszkiem rozmawiała sobie jakaś pani z Muzy, kiedy podeszłyśmy. Spytałam, czy można. A pani spojrzała na mnie i powiedziała Dla księżniczki zawsze z takim wielkim uśmiechem :) Ludzie z wydawnictw są super! Pan Leszek spytał, skąd mamy korony :D I uwaga, uwaga... Spójrzcie na dedykację!

Kitty z Leszkiem Hermanem by Oluś :)

No i jak tu nie kochać autorów?! :D
Po drodze do Jakuba Ćwieka <no zgadnijcie, kto do niego szedł> mój zmysł speca od reklamy wyhaczył też fajny slogan reklamowy :)

No tak, dobrze ostrzec potencjalnego czytelnika :D
Przy Jakubie Ćwieku napotkałyśmy drugą tego dnia kolejkę, ale na szczęście byłyśmy chwilę przed rozpoczęciem spotkania i wylądowałyśmy w miarę dobrym miejscu :) Kiedy tylko nadeszła moja kolej, usłyszałam od pana Kuby Cóż za piękna królowa <3 Za to pierwszym, co ja zrobiłam w rozmowie było znów marudzenie o kolejnych dodatkach do Kłamcy i tutaj zostałam udobruchana - otóż będziemy mogli poczytać o Lokim tyle, że nie w roli głównej! I to już w przyszłym roku. Do tego w trzecim tomie Grimm City ma dziać się naprawdę sporo <3

Kitty oraz Jakub Ćwiek by Ola :)

"Dla Darii. Dziękuję za miłe słowa"
Wiem, ale nie moja wina, że długopis
nawet na żywo kiepsko widać na tej stronie :D

Autorzy to cudowni ludzie
z dużą dawką poczucia humoru! :)
Jednak najlepsze zdjęcie z panem Kubą zrobił mi ktoś inny i pewnie bym o tym nie wiedziała, ale Justi i Zaksiążkowana stały na straży! Przedstawiam wam zdjęcie z Instagrama wydawnictwa SQN :) Poza tym, gdy pochwaliłam się tym zdjęciem na fanpage, otrzymałam cudowny komentarz od samego wydawnictwa :)

Wyglądam normalnie, jak świeżo
ukoronowana przez króla księżniczka :D
Nie kupowałam nic, bo i tak moja torba ważyła przynajmniej z 10 kg <moje ramię do tej pory mnie nienawidzi>, ale i tak tymczasowo weszłam w posiadanie kilku nowych pozycji do przeczytania. Mowa oczywiście o książkach pożyczonych :) Od Oluś zdobyłam The. Call oraz drugi tom Pojedynku, a od pani Justyny Drzewickiej, do której udałyśmy się na samym końcu udało mi się pożyczyć Baranka, za co bardzo dziękuję! Musicie bowiem wiedzieć, że autorkę i mnie połączyła nie tylko miłość do fantasy czy BT jej cudownej książki, który zorganizowałam. Obydwie kochamy również Christophera Moore'a!

Oczywiście spotkanie z panią Justyną, jak zwykle przebiegło w miłej i ciepłej atmosferze. Zostałam dwukrotnie przytulona, porozmawiałyśmy o maturach, zaśmiałam się także, że chętnie przyniosłabym coś do podpisania, ale nadal czekam na trzeci tom z niecierpliwością :) Uwielbiam spotkania z panią Justyną! A zwłaszcza to, że wystarczyło, że powiedziałam Dzień dobry, pani Justyno, ona podniosła wzrok i odpowiedziała Witaj, Daria! Po prostu podziwiam autorkę za takie zżycie z czytelnikami <i pamięć do ludzi>! :)

Kitty oraz Justyna Drzewicka by Oluś :)
Moje ogólne wrażenia z targów? Pozytywne. Dużo śmiechu, poznałam na żywo <wiem, głupie sformułowanie> Klaudię oraz Paulinę, ponownie spotkałam Marysię i mogłam poznać lub ponownie spotkać autorów, których cenię i lubię. Jedyne zastrzeżenie jest takie, że jeśli wydawnictwo robi spotkanie z obleganym autorem, powinno zadbać o miejsce w szerszej uliczce, ponieważ kolejka do Agnieszki Lingas-Łoniewskej zblokowała całe przejście i kilka metrów przechodziło się w 10 minut... <nie stojąc w tej kolejce>. Druga, bardziej prośba, ludzie nie targajcie całych walizek! Wózki mogę jakoś zrozumieć, okej, pewnie, że nie zawsze jest z kim zostawić dziecko. Jednak targanie za sobą walizki na kółkach w takim tłoku to już utrudnianie życia innym. Zwłaszcza w takim korku, o jakim wspomniałam wcześniej. Targi są dwa razy w roku w Warszawie i Krakowie. Mniejsze są także we Wrocławiu, Poznaniu etc. Są festiwale fantastyki. Jasne, do zagranicznych autorów może więcej się nie dostaniecie, wtedy trzeba brać książki, ale polscy autorzy pojawiają się na większości takich eventów. Nie udało się tym razem, uda się następnym. Może po drodze będzie jakieś spotkanie autorskie?

Wiecie, ogółem z tymi koronami wiąże się też ciekawa zależność. Póki byłyśmy na terenie targów, nie odczułyśmy za specjalnie tego, aby ktoś się na nas gapił, kręcił głową, że jesteśmy dziecinne czy coś. Jasne, ludzie patrzyli, ale raczej tak nie oceniając tego jako coś niezwykłego. Sytuacja zmieniła się, gdy wyszłyśmy ze stadionu. W drodze do metra ludzie non stop się gapili, a nawet za nami odwracali :D

Ostatnie wspólne zdjęcie w podróży pociągiem na Zachodnią

I na koniec taka mała anegdotka z powrotu Oli. Jako dobry przewodnik po Wa-wie, odprowadziłam ją na Zachodnią, skąd miała busa. Jednak na bilecie nie miała, dokąd ten bus jedzie, a jedynie nazwę przystanku, na którym miała wysiąść. Od czegoś jest informacja, prawda? Podeszłyśmy, a baba <dla takiej suczy nawet nie pasuje określenie pani> jak na nas nie krzyknie, że powinnyśmy wiedzieć, skąd ten bus jedzie, bo jesteśmy młode <co to w ogóle za argument, ja się pytam?>. To mówimy, że wiemy, bo jest na bilecie, ale nie wiemy dokładnie, który to bus. Ta wzięła ten bilet, znalazła, rzuciła tym biletem na ladę <kultura osobista poziom ekspert, a my cały czas byłyśmy grzeczne> i powiedziała łaskawie, dokąd ten bus będzie jechał. Po czym zaczęła coś gadać wyniosłym tonem, że jak się kupuje przez internet... Nie powiem, nie wytrzymałam. Powiedziałam coś w stylu Co za, kurwa, miła obsługa. Kto takie baby zatrudnia na informacji? Ale w sumie pytanie dobre. Informacja jest od udzielania informacji, a nie od siedzenia na tyłku i nic nie robienia. Poza tym, jeśli my byłyśmy kulturalne, całą rozmowę zaczęłyśmy od Mogłaby pani,..., proszę to jakim prawem ona zachowuje się jak suka? Na rozmowie kwalifikacyjnej na takie stanowiska powinien być przeprowadzany test na kulturę osobistą i uprzejmość...

MOJE NOGI I MOJE RAMIĘ MNIE OBECNIE NIENAWIDZĄ :D A JAK WASZE TARGI? BYLIŚCIE? :)

19 maj 2017

BT: 'Zły Romeo' L. Rayven

Tytuł: Zły Romeo (oryginalnie: Bad Romeo)
Autor: L. Rayven (tłumacz: M. Tomczak)
Cykl: Starcrossed
Ilość stron: 432
Wydawnictwo: Otwarte (w roku: 2017)

Bierze udział w wyzwaniach: Czytam nie tylko Amerykanów, Grunt to okładka

Opis: 
Cassie była uroczą dziewczyną z wielkimi ambicjami. Piekielnie zdolny Ethan miał reputację złego chłopca. Zagrali Romeo i Julię – i zmieniło się wszystko. Wielka miłość, jak w dramacie Szekspira, była im pisana. Jednak „zły Romeo” złamał „Julii” serce...

Kilka lat później grają razem na Broadwayu. Gdy spotykają się na scenie, są zmuszeni do konfrontacji z własnymi emocjami. Ethan próbuje odzyskać zranioną Cassie, jednak oboje w niczym nie przypominają siebie sprzed lat...
Czy kiedy kurtyna opadnie, ujawnią, co tak naprawdę kryje się w ich sercach?

Opinia:
Zostałam wrobiona w jej przeczytanie :D Wy, o ile ładnie ubłagacie Justi, też będziecie mogli się z nią zapoznać, ponieważ Justiś organizuje BT :) Więcej informacji tutaj :) POLECAM! Lektura składa się nie tylko z treści właściwej, ale i masy... Moich komentarzy i zakreśleń, wszystko w kolorze intensywnego różu :D
- Czemu zawsze musisz wyjeżdżać z takimi tekstami?- Jakimi?- Takimi, które sprawiają, że cię lubię. Strasznie mnie to wkurza.
Miałam niesamowity problem z oceną tej książki. Po pierwsze to zupełnie nie mój klimat. Po drugie nie mogłam się przy niej nie roześmiać. Po trzecie niektóre teksty były tak żenujące, że zastanawiam się, jak autorka mogła umieścić je w książce. Po czwarte zakończenie zepsuło dobrą opinię, jaką miałam o tej książce. Ale może po kolei?

Na pewno autorka ma niesamowite poczucie humoru. Czytając raz po raz wybuchałam niekontrolowanym śmiechem <ostrzeżenie: czytać tylko w miejscu niepublicznym>. Ma też jednak talent do nadużywania słów cipka, penis etc. (no chyba, że to już kwestia tłumaczenia). Ponadto sceny erotyczne nie były napisane najgorzej, ale brakowało w nich w sumie właśnie erotyzmu. Autorka nie spłycała ich jednak i nie sprowadzała do nieustannego powtarzanie tych samych czynności, co często się zdarza w YA (bo to YA, prawda?).
- [...] a ona robi dla ciebie rzeczy, do których ja przekonałbym ją tylko czekoladą?[...]- Cóż mam powiedzieć, stary? Nie potrzebuję czekolady, bo z natury jestem słodki.
Książka opowiada nam jedną historię rozbitą na dwa etapy: sześć lat wcześniej oraz obecnie. Obecnie Cassie nienawidzi Ethana, a ma z nim zagrać kochanków. Obecnie Ethan chce odzyskać Cassie. Szczerze to w sześć lat wcześniej prawie zupełnie przegapiłam moment, gdy on odszedł. Bo to zakończenie było w ogóle tak napisane, jakby autorka nie miała pomysłu, jak tego dokonać, ale jednocześnie otworzyć je na kolejne części. Osobiście wolę część dziejącą się w przeszłości, choć wtedy Cassie jest okropna, ale o tym za chwilę. Tam te ich przekomarzanki przypominają mi taką typowo nastoletnią miłość. Nie podoba mi się jednak opisanie przez autorkę społeczności studenckiej - pijącej, jarającej i <szuka łagodnego określenia i pyta eksperta> rozwiązłej seksualnie. To było tak stereotypowe! Podobnie, jak traktowanie dziewictwa jako czegoś złego. Po przeczytaniu tej książki dziewice mogłyby pomyśleć, że są wybrakowane...

Ogółem historia nie porwała mnie za serce, ale z przyjemnością czytałam perypetie Cassie i Ethana w Grove. Akcja miała zrównoważone tempo, niekiedy przyspieszała, momentami zwalniała. W czasach obecnych za to odniosłam wrażenie, że autorka chce jak najszybciej, aby oni do siebie wrócili, bo rozstanie przeszkadza jej w realizacji pomysłu dalej. Sam motyw teatru był ukazany bardziej szczegółowo w Grove niż pod okiem Marco i tego też mi brakowało.
Ja tam już nawet nie próbuję zrozumieć facetów. [...] Banda dziwaków.
Ciężko ustosunkować mi się do postaci. Cassie na pewno nie zdobyła mojej miłości, rozwodząc się nad tym, że czyjeś przyrodzenie powinno otrzymać tytuł mistrzowski... Wiecie, cały akapit w pamiętniku na temat męskości Ethana to przesada. Potrafiła się jednak odgryźć, co było całkiem zabawne. Za to absolutnie nie przepadam za jej napaloną wersją. Ethan to... trudny orzech do zgryzienia. Z jednej strony jest na swój sposób pociągający. Z drugiej to dupek, który nawet specjalnie się z tym nie ukrywa. Nie uznaję zasady ranić, bo nas zraniono. Poza tym to kolejny bad boy z niezbyt ciekawą przeszłością i życiorysem. Za to jego teksty - tak, to zdecydowanie pokochałam <3 Jedynym bohaterem, którego serio żałowałam był Connor, biedny chłopak.

Nie zamierzam kontynuować serii. Nawet dla humoru. Jasne, była dobra, czytało się miło, ale to beznadziejne zakończenie jakoś mnie do poznania dalszych losów Cassie i Ethana zniechęciło. Jedyne, za co uwielbiam autorkę to humor. Tak, to było w tej książce boskie, a oto mój ulubiony dowcip:
- Pinokio chciał być prawdziwym chłopcem i dobrze się to dla niego skończyło.- Rzeczywiście. Ale stracił coś, co wydłużało się na zawołanie. Pomyśl o tym.
Czy polecam więc Złego Romea? Jeśli lubicie dość pikantny romans połączony z dużą dawką humoru i nie przeszkadza wam, jeśli skrzywdzona bohaterka łatwo wybacza palantowi - czytajcie. Nie mówię, że książka jest zła, bo nie jest. Wiecie też, że ja rzadko sięgam po romans. Uważam, że Zły Romeo to książka dobra, stosunkowo miła do czytania, ale nie wniesie nic do waszego życia poza ogromną dawką śmiechu i tymczasową rozrywką :) 

17 maj 2017

Bardzo bohaterski book TAG + Polski TAG książkowy by Sara Zyskowska

Nominację dostałam od Oli :) Ale kurczę, te kategorie są trudne :( Trochę nad nimi siedziałam :D


Bohater dobry do szpiku kości
Gdyby nie Katrina, utknęłabym w tym miejscu. Pożaliłam się jednak na moje TAGowe problemy i oto mam zbawczynię, która rzuciła to jedno, potrzebne imię - Percy Jackson! Bo widzicie, z tą kategorią miałam problem, że za każdym razem, jak przychodził mi do głowy bohater, to zaraz za nim sytuacja, która go dyskwalifikowała. Percy za to nie zawinił niczym. Jasne, zabijał złe istoty, ale robił to w imię dobra. Poświęcał się dla przyjaciół, chronił rodzinę - robił wszystko, co w jego mocy, aby było lepiej :)

Całkiem niezły bohater
Tutaj miałam problem całkiem innej natury - w końcu tyle ich było! :D Uznajmy, że całkiem niezły jest synonimem tak, z chęcią pójdę z tobą na randkę. Pierwszy do głowy przyszedł mi Drew z Morza Spokoju :) Jest uroczy, przystojny i zdecydowanie pasuje!

Bohater słodki aż do bólu zębów
Podejrzewam, że pasowałaby tu Evie z Wyspy Potępionych. Słodziutka, naiwna i piękna - czegóż chcieć więcej do bólu zębów? :D

Bohater tragiczny niebanalnie
Nie dość, że musiałam spytać Olusi, o co tu w ogóle chodzi, to i tak na myśl nikt mi nie przychodzi, bo nie mogę znaleźć w głowie bohatera stricte tragicznego i to jeszcze niebanalnie wybranego :P Także, pasuję :P

Bohater przereklamowany
Beth z Blasku to taka przereklamowana typowo słodka, naiwna zakochana idiotka...

Bohater cichy
W sumie Iseult z Prawdodziejki jest bohaterką cichą, rozważną i planującą :)

Bohater prawdziwy
Sądzę, że pasują tu wszyscy bohaterowie  Stowarzyszenia Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek, a zwłaszcza Isola <3

Bohater nie z tego świata
Daemon z Obsydianu zdecydowanie się zalicza :D Osobiście go nie lubię, ale do kategorii pasuje :P

Nominuję:
Lilith, Jellyfish, Miasto Książek, Wiktorię, Anię oraz Sebastiana
~.~


Za nominację do jej autorskiego, krótkiego, ale baaardzo wymagającego TAGu dziękuję Sarze :) Ukradłam też bannerek <3


Biało-czerwona flaga - książka, w której krew została oddana w dobrej sprawie
Polecę tu w interpretację patriotyczną :D 
Otóż Darrow w Red Rising zabił brata Cassiusa, aby dostać się do szkoły. Teoretycznie i praktycznie zrobił oczywiście bardzo źle, ale robił to jako patriota - musiał się dostać do szkoły, aby zwalczyć system i wyzwolić spod jego jarzma swoich rodaków na Marsie. Więc według mnie ta krew została przelana dla słusznej sprawy, a ponadto Darrowa dręczyły wyrzuty sumienia.

Warszawska Syrenka - książka, której akcja dzieje się w wielkim mieście
Robiłam ten TAG z pomocą Kai, przed samą maturą z języka polskiego. I zastanawiam się nad pojęciem wielkie miasto. I oczywiście Kaja wpadła na genialny pomysł Sherlocka, ale czy Sherlock na pewno ma miejsce akcji w Londynie...? No a ja, maturzystka, doznałam olśnienia! Jaka powieść ma miejsce akcji w Warszawie i trochę w Paryżu? LALKA! :D 

Fiat 125p - zapomniana książka, o której powinien usłyszeć świat
Uważam, że gdyby ponownie wydać Siłę trucizny i zrobić jej odpowiednią reklamę, książka byłaby niezłym dopływem gotówki dla wydawnictw. Maria V. Snyder za granicą jest bardziej znana niż u nas, nie wiem z czego to wynika. Ja zdecydowanie tę książkę polecam <3

Morze Bałtyckie - książka z otwartym zakończeniem
Druga szansa K. B. Miszczuk ma otwarte zakończenie, choć ja osobiście wolałabym zamknięte.

Muzeum Powstania Warszawskiego - książka, przy której nie sposób nie płakać
Nie płaczę przy książkach. Jednak są dwa momenty w dwóch różnych książkach, które prawie tego dokonały [spoilery]: w Chłopcach z Placu Broni śmierć Nemeczka oraz w Stowarzyszeniu Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek moment, gdy Kit pokazuje Juliet zawartość pudełeczka. [koniec spoilerów] To są momenty, gdy zrobiło mi się tak niewyobrażalnie smutno :(

15 maj 2017

Emoji Book TAG + Książka prawdę ci powie


Za nominację do Emoji TAGu dziękuję dobra.książka :) Bannerek ukradłam gdzieś z internetu, ale jest taki cuuudny <3 TAG zawiera spoilery do HP, ale no kurczę, to już wszyscy chyba czytali lub oglądali :D

Broken Heart- książka, która złamała mi serce
Chyba takiej nie ma ostatnio... Ale jest moment, który złamał mi serce - gdy Kit w Stowarzyszeniu Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek pokazuje Juliet swoje skarby... <spoiler> Skarby po matce zabitej w obozie koncentracyjnym. <koniec spoilera>

Loudly Crying Face- książka, której zakończenie mnie wzruszyło
Morze jestem dziwna, ale zakończenie Morza Spokoju było bardzo wzruszające. Głównie dlatego, że ja uznaję je za bezsprzeczny happy end :D

Face with Tears of Joy- książka, przy której płakałam ze śmiechu
Jeśli chodzi o śmiech przez łzy - Proś mnie, o co chcesz. To było tak beznadziejne, że można się było z tego już tylko śmiać i słać wiązanki przekleństw. Jeśli chodzi o najbardziej humorystyczną książkę - ciężko wybrać. Hmmm, Dożywocie Marty Kisiel? :D Licho bezsprzecznie rozwala system :D

Face Screaming in Fear- książka, która mnie zszokowała
W pozytywnym sensie jest to Pierworodna. Po Potomkach nie wymagałam aż tak dużo od tomu drugiego, a zostałam totalnie zaskoczona i pokochałam tę książkę.

Smiling Face with Horns- ulubiony czarny charakter
Maven z Czerwonej Królowej pasuje <3 No i Warner z Dotyku Julii <3

Recreational Vehicle- książka, w której bohaterowie dużo podróżowali
W Prawdodziejce Wiatrodzieju każdy w sumie podróżuje - Safi, Merik, Vivia, Iseult, Aeudan. Mathew i Habim wspominają za to podróże :)

Full Moon Symbol- książka, w której występują wilkołaki
Drżenie Maggie Stiefvater, Wilk Katarzyny Bereniki Miszczuk, heksalogia o wiedźmie Anety Jadowskiej... :)

Open book- książka, której nie możesz doczytać.
Odłożyłam w życiu tylko kilka książek, ale ostatnio było to dawno i trafiło na Mistrza i Małgorzatę. Nie zmogłam tej książki :D

Christmas Tree- książka idealna na święta
Cóż może polecić Kitty? Morderstwo w Boże Narodzenie dla fanów kryminału, Szczęście do wzięcia dla fanów literatury obyczajowej oraz Księga wyzwań Dasha i Lily dla fanów młodzieżówek :)

Weeding- książka z pięknym ślubem
Liczy się ślub Billa i Fleur? (pomijając atak Śmierciożerców) :D Bo nie mam innego pomysłu. Nie czytam raczej książek ze ślubami :D

Nominuję:

Do drugiego TAGu, ściągniętego i przetłumaczonego przez nią z włoskiego Booktube'a, nominowała mnie Ola :) <3

Zasady też pozwoliłam sobie skopiować od Oli, może mnie nie spierze pasem <3

Na czym polega tag? Otóż, bierzecie jedną losową książkę (w moim przypadku będzie to "Kasacja" Mroza) i otwieracie (z zamkniętymi oczami, proszę mi nie oszukiwać) na losowej stronie, po czym palcem wskazujecie jakiekolwiek słowo/zdanie. Otwieracie piękne oczęta i przepisujecie je, a najlepiej, gdybyście jakoś je wyjaśnili. Zresztą, zobaczycie, jak ja zrobiłam i myślę, że wszystko będzie jasne.
No to co, zaczynamy? :D Moją książką będą Bestie Jakuba Ćwieka, bo akurat tę książkę czytałam, kiedy Ola mnie nominowała :D 

Słowo, które określa Twoją osobowość.
Słowem tym jest skończył. No faktycznie, ja lubię skończyć wszystko, co zacznę. Nienawidzę zostawiać otwartych, niedokończonych spraw.

Słowo, które określa Twoje marzenia.
Hm, znów ciekawa interpretacja - jak nie ćpun u Oli, to bestia u mnie. Nie napiszę z przyzwoitości interpretacji, która pierwsza przyszła mi na myśl :D Za to moim marzeniem jest, abym nigdy nie spotkała człowieka pokroju tytułowej bestii.

Słowo, które powinieneś powiedzieć swoim wrogom.
Pierwotny... Ta książka chyba specjalnie rzuca mi kłody pod nogi :D A więc, moi (nie)kochani wrogowie, wasz pierwotny plan na pewno spali na panewce (wszystkie kolejne zresztą też).

Słowo, które opisuje Twoje życie uczuciowe
Erm, chyba mam nieciekawe życie uczuciowe według Grimm City, bo słowo to dokumenty. Ja rozumiem, lubię być zorganizowana i mojego faceta trafia przez to szlag, ale żeby aż tak, że to słowo opisuje mój związek? :D

Słowo, które opisuje coś, co nigdy Ci się nie wydarzy.
Kurde, serio? :D Moje słowo to wszystko. Jakie ja mam nieciekawe życie :D W ogóle skoro wszystko mi się nie wydarzy - to co ja tu w ogóle robię? :D

Zdanie, które powinnaś sobie wytatuować.
A może jednak nie znów takie nieciekawe? Mój tatuaż powinien brzmieć: A kursów z drugiego brzegu dużo macie? Ponownie nie będę wychylać się z głębszą analizą :D

Zdanie, które opisuje, co powinnaś zrobić, by zapewnić sobie natychmiastowe bogactwo.
Ostatecznie Braddock przedarł się przez alejki bez przygód. I znów wracamy do nudnego życia - zero przygód, jakieś uliczki. Ale czego się nie robi dla pieniędzy?
Hm, to ja w sumie wolę nie być bogaczem, a mieć przygody :D

Zdanie, które powinnaś wykrzyczeć, wskakując na pokład statku, na którym odpłyniesz w podróż swoich marzeń.
Zedrę sobie na tym zdaniu gardło! Ja to sobie myślę, żeśmy wydrenowali olbrzyma do ostatniej kropli, tylko nikt nie wie, jak to ogłosić. Co to ma w ogóle to podróży marzeń?! Książeczko, kocham cię, ale chyba się nie dogadujemy w pewnych kwestiach :D

Zdanie, które opisuje Twoją przyszłość.
To mi książka pojechała po wyznaniu miłości! Nie ma czegoś takiego. Really? :D

Otaguj nowych blogerów i zadedykuj im jakieś zdanie
Nominuję Paulinę, Martynę oraz Lilith, a dedykuję wam to oto zdanie:
Nakaz? Jaki nakaz? Widać wczuła się ona w rolę i broni mi wam nakazywać :D Więc ja wam rozkażę - zróbcie dla mojej przyjemności ten tag :D