Przejdź do:

28 maj 2017

'Morza Wszeteczne' M. Mortka

Tytuł:  Morza Wszeteczne (oryginalnie: -)
Autor: M. Mortka (tłumacz: -)
Cykl: Morza Wszeteczne
Ilość stron: 412
Wydawnictwo: Uroboros (w roku: 2013)

Bierze udział w wyzwaniach:  Czytam nie tylko AmerykanówKitty's Reading Challenge (na statku)Czytam fantastykę100 książek, Czytam, bo polskie, ABC Czytania

Opis:
Czy każda banda piratów, tak jak ta grasująca po Morzach Wszetecznych, rekrutuje się spośród goblinów, półgoblinów, satyrów oraz szamanów, a w dodatku wszystkich tak zaciekłych, bezlitosnych, dzikich i zgoła nie najmądrzejszych? Otóż nie. Takich awanturników jak załoga dość podejrzanego, ale za to wyjątkowo szybko znalezionego nowego statku nazwanego Błędnym Rycerzem nie spotyka się nigdzie indziej niż w okolicach dziwnie wymarłego miasta portowego Necroville.

Opinia:
Jak wiecie, uwielbiam Marcina Mortkę głównie za Karaibską Krucjatę. Mads też jest oczywiście cudowną serią i czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy, ale to Krucjata podbiła moje serce. Ponownie więc sięgnęłam po piracką opowieść spod pióra autora. Czy udało jej się pobić Karaibską Krucjatę?

Styl pana Marcin jest jak zwykle lekki i zabawny. Piracka brać kojarzona jest z niewybrednym językiem i tego również autor się trzyma. Szereg zabawnych sytuacji sprawia, że przy książce nie sposób się nie roześmiać.

Opowieść łączy w sobie motywy pirackie z fantasy. Anioły i demony chcą zalać świat i rozerwać go w strzępy, a kapitan Roland wplątał się w ten konflikt zupełnie przypadkiem. W końcu każdy szanujący się pirat wie, że od Złego należy trzymać się jak najdalej. Wartka akcja, barwne opisy bitew morskich oraz codzienność na Błędnym Rycerzu stwarzają bardzo swojski klimat  - możemy poczuć się tak, jakbyśmy brali we wszystkich wydarzeniach udział. Ponadto autor wodzi nas za nos, przerywa akcję w najciekawszych momentach, aby wrócić z wyjaśnieniami później, podsyca naszą ciekawość z każdą stroną, aby w kulminacyjnym momencie parokrotnie zwalić nas z nóg. Magia przeplata się z przygodą, śmiech przeplata się ze zbliżającą się wojną, a niestrudzony kapitan Roland ma w tym wszystkim swój własny cel.
- Skoro rzeczywiście idzie wojna, to czy mógłbyś mi zdradzić, jak wejść na pokład działowy?[...]- Mógłbym. [...] Za dodatkową opłatą.- Ech, pocałuj mnie w dupę.- Za to musiałbyś zapłacić jeszcze więcej.
Jedynym, co przeszkadzało mi podczas czytania powieści, okazał się ogrom postaci. Łatwo jednak wysupłać z nich elitę, która pojawia się podczas opowieści częściej, a resztę potraktować jako barwne tło. Mamy więc kapitana Rolanda przeczulonego na punkcie swojego kapitańskiego stołka, Grzmota, którymówidokładnietakjakjaterazpiszę (który mówi dokładnie tak, jak ja teraz piszę), Baobaba z jego niezliczonymi duchami przodków, Julię z zapędami transwestyty, Ognika plującego ogniem z paszczy, medyka Berbelucha z umiłowaniem kanibalizmu, mało rozgarniętego Strupa oraz Wierzbaka, który wszystkie problemy świata rozwiązałby najchętniej toporem. To tylko kilkoro z postaci, które podczas książki łatwo zapamiętać. Autor zastosował kreację skojarzeń - postaci wyróżniają się nie tylko imionami, ale także różnorakimi zdolnościami. Na  przykład Seamus, który nie posiada żadnych mutacji, nie otrzymał pirackiego imienia, a zachował swoje, zwyczajne. Z postaciami łatwo się zżyć, moim faworytem zdecydowanie na tę chwilę jest Grzmot, ale zaraz za nim równie mocno polubiłam kapitana Rolanda i Seamusa.

Podsumowując, jest to zupełnie inna opowieść niż Karaibska Krucjata. Występuje w niej dużo więcej magii oraz zupełnie inny typ humoru - piraci mają raczej zapędy w stronę czarnej komedii. Książkę czyta się błyskawicznie i zdecydowanie chciałabym wiedzieć, co stało się dalej, więc już nie mogę się doczekać lektury tomu drugiego! Historia była tak zaskakująca, że zastanawiam się, ile asów w rękawie ma jeszcze pan Marcin na kolejne przygody kapitana Rolanda.


Za egzemplarz dziękuję

18 komentarzy:

  1. Tego Pana znam tylko jako tłumacza książek Sary J.Maas. Wiedziałam, że sam pisze co nieco, ale jakoś nigdy nie miałam okazji, by zapoznać się z jego twórczością. Dzięki Twojej recenzji wiem, że warto dać mu szansę i na pewno jak się nawinie okazja to, to zrobię :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tłumaczy nie tylko Maas, bo ja jego nazwisko wpisuję dość często w recenzje :D
      Warto go poznać <3

      Usuń
  2. Tam Ci chyba 'a' zabrakło styl pana Marcin ;) Co do książki to chyba nie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Arrrr! :D Uwielbiam pirackie opowieści, a ta szczególnie mnie zaciekawiła, dodaje do swojego "muszę przeczytać"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie musisz, skoro lubisz piratów <3 i Karaibską Krucjatę! <3

      Usuń
  4. Wydaje mi się, że nie czytałam jeszcze powieści o piratach, więc może warto byłoby się z nią zapoznać. Tym bardziej, że ma elementy fantastyki (a to w książkach uwielbiam ♥)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też i za to uwielbiam Mortkę - u niego zawsze fantasy i piraci <3

      Usuń
  5. Boski pirat! :D
    Nie wiem czy się skuszę to się kiedyś okaże ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Chociaż ostatnio miałam sporo do czynienia z piratami (tak to jest, jak się sięga po książki, gdzie odgrywają główną rolę lub są mocno powiązani z najważniejszym bohaterem) to nie mam ich dość, przez co chętnie przyjrzałabym się tej książce. Przekonałaś mnie do tego czarnym humorem, który wręcz ubóstwiam. Nawet ogrom bohaterów nie jest mi straszny! Ja chcę poznać kapitana Rolanda!
    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest bardzo dobra decyzja! <3 Oby ci się udało <3

      Usuń
  7. Ja chyba po prostu trafiłam na złą książkę Mortki, na sam początek :/ Bo Dom pod pękniętym niebem bardzo mnie zawiódł... Ale ja kocham piratów, a skoro tak polecasz to chyba dam mu drugą szansę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam jeszcze Domu, ale zdecydowanie daj mu 2 szansę <3 Ale raczej proponuję Krucjatę, była mniej wulgarna, jak na razie dla ciebie :)

      Usuń
  8. Autor mnie przekonał do siebie na WTK :) Wiesz, że chcę poznać świat piratów, więc nie ukrywam, że sięgnę :) Będziesz mogła mi nawet pożyczyć

    OdpowiedzUsuń
  9. Marcina Mortkę kojarzę głównie z licznych tłumaczeń oraz książek dla dzieci (dobrze mówię, że pisze dla najmłodszych?). Nie miałam okazji czytać jeszcze nic tylko-jego, tz. nie będącego jego tłumaczeniem. Chyba czas to nadrobić, bo mam wrażenie, że ten humor może mi się spodobać. ^^

    OdpowiedzUsuń

Nie piszcie linków w komentarzach - zawsze odwiedzam Wasze blogi!

Za każdy komentarz osobie, która przeczytała post dziękuję ☻

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.