Opis:
Lodowy smok był przerażającą, legendarną istotą. Nikomu dotąd nie udało się oswoić takiego smoka. Tam, gdzie przeleciał, zostawiał za sobą zimne pustkowie i zamarzniętą ziemię. Ale Adara nie czuła strachu, była bowiem zimowym dzieckiem, urodzonym podczas mrozów tak srogich, że nawet najstarsi takich nie pamiętali. Adara nie przypominała sobie, kiedy po raz pierwszy ujrzała lodowego smoka. Zdawało jej się, że zawsze był obecny w jej życiu. Dostrzegała go w oddali, bawiąc się w lodowatym śniegu, gdy inne dzieci dawno już uciekły do domu przed zimnem. W czwartym roku życia dotknęła go, a w piątym po raz pierwszy poleciała na jego szerokim mroźnym grzbiecie. Potem, w siódmym roku jej życia, na spokojne gospodarstwo rolne, w którym żyła Adara, opadły ogniste smoki z północy. Tylko zimowe dziecko i lodowy smok, który je kochał, mogły ocalić świat Adary przed całkowitym zniszczeniem…
Opinia:
To bardzo krótka bajka dla dzieci, pełna wartości. Może się w niej nie zakochałam (chociaż w ilustracjach na pewno), ale bardzo mi się spodobała. Na tyle, że pochłonęłam ją w niecałe pół godzinki.
Z drugiej strony to nieco brutalna opowieść i mam wrażenie, że niektóre sytuacje zostały spłaszczone, jak choćby śmierć jednego z bohaterów. Odniosłam wrażenie, że ta osoba nie była ważna dla bohaterów, ponieważ średnio ich to obeszło, a z drugiej strony niby autor pisze, że bracia się kochali. Ogółem nie wiem, w jakim wieku przeczytałabym to dziecku - Martin nie napisał Królewny Śnieżki, która kończy się całkowitym happy endem. Sam los lodowego smoka bywa smutny i choć ma wrażenie, że był on też pewną metaforą, to dziecko niekoniecznie może to zrozumieć.
Nie rozumiała wówczas tego, co usłyszała, zapamiętała jednak każde słowo. Zrozumienie przyszło później.
Adara to dziecko inne niż wszystkie, urodzona w zimie i latająca na lodowym smoku. W pewien sposób wykluczona poprzez pewne cechy, jak na przykład wysoka odporność na zimno. Rodzina próbuje do niej dotrzeć, ale pewien impas przełamuje dopiero zjawienie się najeźdźców. Dodatkowo to jej historia, ale opowiadana trochę z boku, co rodzi pewien dystans i pozwala szerzej spojrzeć na sytuację.
Na pewno zachowam ją dla swoich dzieci, ponieważ to piękna, choć brutalna opowieść o zimowej dziewczynce, która w pewien sposób kochała swojego lodowego smoka - ale swoją rodzinę bardziej. Książka zawiera przepiękne ilustracje autorstwa Luisa Royo, zwłaszcza podoba mi się ta na samym końcu <3
Lubię jego książki.
OdpowiedzUsuńNo nie. To nie jest książka dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńZimowa... lubię zimowe książki... przynajmnieje tam jest zima bo za oknem wiosna ;P
OdpowiedzUsuńMuszę w końcu zapoznać się z powieściami Martina. Dotychczas jakoś nie było okazji.
OdpowiedzUsuńJakoś mnie nie ciągnie :]
OdpowiedzUsuńMnie również nie ciągnie :)
OdpowiedzUsuń