Przejdź do:

31 lip 2016

Lipiec - rozrywkowo, czytelniczo, spotkaniowo :)

Dziś poczytacie nie tylko o książkach, ale także o tym, jak mijają mi wakacje :) Oczywiście część druga posta dla zainteresowanych :)

Przeczytane książki:
  • Kolacja z wampirem (557)
  • Nieznany ląd (389)
  • Wilki Lokiego (268)
  • Błazen (396)
  • Dożywocie (369)
  • Jestem Numerem Cztery (319)
  • Wciąż mnie prześladują (347)
  • Miasto kości (512)
  • Zgon (407)
Ilość przeczytanych książek: 9
Ilość przeczytanych stron: 3564 (ok. 115 str./dzień)
Najlepsza książka: No zgadnijcie? Żadna inna nie może konkurować z Nieznanym lądem Flanagana <3
Najgorsza książka: Jestem Numerem Cztery  nie podbiło mojego gustu czytelniczego, było raczej średnie

Plany się nie zmieniły, wyczytuję zapasy własne ^^  Na razie sami oceńcie, jak mi idzie :D

Rozrywkowo-spotkaniowo - wakacje Kitty
Pisałam wam, gdzie się wybieram w lipcu :) Etapem pierwszym moich tegorocznych wakacji był wypad do Energylandii z chłopakiem i jego dwoma najlepszymi kolegami. Zdjęć stamtąd nie mam, bo na większość atrakcji nie można wchodzić z telefonami, więc zostawiliśmy je wszyscy w samochodzie. 
Powiem wam tak - jeśli zastanawiacie się czy warto wydać te 110 zł na bilet - warto! Oczywiście w pełnym sezonie, gdzie w kolejce czeka się pewnie z godzinę, może być dużo słabiej, ale tak, jak my byliśmy na początku, gdzie głównie przybyły rodziny z dziećmi - nie czekaliśmy nigdzie dłużej niż 20 minut poza pierwszym wejściem na ten największy rollrcoaster - Mayan. Ale tam na koniec poszliśmy jeszcze dwa razy pod rząd, bo tak mało ludzi było już ok. 19! Ogółem, co podobało mi się najbardziej - beczka (u nich się to nazywa Apocalipto) <3 Ale najlepiej idźcie, gdy nie ma młodszych dzieci - wtedy dają czadu najlepiej, a jeszcze jak poprosicie o tryb extra - adrenalina murowana :D Potem mega jest Formuła 1 - koniecznie starajcie się siedzieć z przodu! :) Jedyną atrakcją ekstremalną, na którą nie odważaliśmy się wejść z Misiem był Space Booster... Dla mnie za wysoko, a do tego tam się leciało głową w dół. Tak, lęk wysokości rządzi! :D Dlatego wieża (Space Gun) podobała mi się najmniej i była najstraszniejsza, przebiła nawet huśtawkę (Aztec Swing), z której zeszłam blada, bo.... zwyczajnie trwało to za długo. A nie, wait... Patrzę na stronę i ze strefy ekstremalnej nie zdążyliśmy jeszcze pójść (dosłownie nie zdążyliśmy, bo wciągnęła mnie za bardzo beczka :D) na Viking Rollercoaster. Na plus też atrakcja wodna z pontonami w strefie familijnej :) Czy jeszcze kiedyś tam wrócę - na pewno <3 Nam było tak ciężko stamtąd wyjść!

Etapem drugim był nocleg w Krakowie po Energylandii. Wiecie, Warszawiacy zawitali do Krakowa :D Noc spędziliśmy w Hostel Premium na Pomorskiej. Blisko do rynku, a jedyny minus samego hostelu to to, że trochę się namęczyliśmy, zanim udało nam się ustawić ciepłą wodę pod prysznicem. Pomijając testowanie o 23 w nocy czy KFC jest lepsze w Wa-wie czy w Krakowie, na drugi dzień miałam spotkanie z uroczą książkoholiczką ze zdjęcia, która mieszka w Krakowie i postanowiła się ze mną spotkać ^^ (taaaak, miało być chłodniej, zignorujcie to, że jestem ubrana na czarno xD do rudego w sam raz! :D) Kto poznał Olę z Nieuleczalnego książkoholizmu? Ja miałam tę przyjemność! I szczerze żałuję, że miałyśmy dla siebie tak mało czasu i z mojej, i z jej strony (wiecie, z mojej polegało to na zostawieniu bez opieki trzech dorosłych facetów, ale wiadomo - faceci nie dojrzewają nigdy :D). Ola, jak na książkoholiczkę przystało, zabrała mnie do Dziórawego Kotła. Genialne miejsce! Przede wszystkim klimatyczne :) No i przy rezerwacji nie jesteście pytani o nr stolika tylko... Pod którym czarodziejem siedzicie! <3 Mega <3 My (no dobra, ja) wybrałyśmy Snape'a, który przyglądał nam się podczas jedzenia :D Osobiście rozwaliły mnie nazwy! Wybrałam sobie zimne piwo kremowe oraz muffinka, który przeżył <3 Słodkie, jak nie wiem, czekoladowe (to muffinek), jak nie wiem, ale pyszne! <3 Tylko żaba nie chciała na mnie skrzeczeć przy wchodzeniu do wc.... :( Co do samego Krakowa - miasto piękne, trzeba przyznać, ale pod względem jazdy samochodem totalnie nieogarnięte. W przyszłym roku może wybierzemy się we dwoje z Misiem, bo teraz nie bardzo mieliśmy czas pozwiedzać - i tak wróciliśmy do domu o 19, a wyjechaliśmy ok. 14.... Jedno, co mogę powiedzieć o jedzeniu w Krakowie: Przystanek Burger to najlepsze miejsce, jakie mogliśmy wybrać z Misiem na obiad (a chłopaki woleli pizzę, grzech!). Po prostu mięsko, tyle dodatków, a wszystko takie pyszne <3 

Etapem trzecim był trzydniowy wypad nad Jezioro Solińskie z Misiem :) Nocowaliśmy w miejscowości (ekhm, wioseczce) Rybne. Wybraliśmy się też do Soliny i Polańczyka. Śledziliśmy strumyczek, idąc szlakami dla odważnych (taaak, czytajcie strumyczkiem pod górę :D ale mniejszym niż ten widoczny na zdjęciu - tutaj to schodziliśmy z mostu, aby zrobić mu zdjęcie :D zejść łatwo, gorzej z wejściem...) i podziwialiśmy piękne bieszczadzkie widoki. Dowiedziałam się też, że Bieszczadów to poprawna forma... o.O Co do jedzenia - polecam Wilcze Jadło w Górzance, przemiła obsługa i pyszne jedzonko. Za to w Barze na Tarasie (o ile to się tak nazywało) w Solinie prawie się porzygałam jedząc te ich naleśniki z dżemem... ;/ Nawet pestkę w tym dżemie znalazłam! W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Sandomierz, ale jakoś za specjalnie nic tam nie było, tylko na Bramę Opatowską weszliśmy dla widoczków :)

W międzyczasie zdawałam też prawo jazdy :) Teoria poszła za pierwszym razem :D Praktyka - ku mojemu ogromnemu zdziwieniu - również! Zresztą, na grupie się tym chwaliłam już w dzień zdania egzaminu. I tak jestem już dumnym posiadaczem dokumenciku uprawniającego mnie do prowadzenia samochodu :)

29 lip 2016

Mini recenzje: 'Karaibska krucjata: La Tumba de los Piratas' M. Mortka oraz 'Jestem Numerem Cztery' P. Lore

Tytuł:  Karaibska krucjata: La Tumba de Los Piratas (oryginalnie: -)
Autor: M. Mortka (tłumacz: -)
Cykl: Karaibska krucjata
Ilość stron: 376
Wydawnictwo: Fabryka Słów (w roku: 2011)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC CzytaniaWyzwanie biblioteczne 2016

Opis:
Życie kapitana Williama O'Connora znów układa się nie tak jak powinno. Wciąż nie wyrzucił z załogi kuka Butchera i nadal wykazuje odporność na wszelkie rozsądne rady. Co gorsza, piraci Szalonego Hrabiego Christophera de Lanvierre, choć pokonani na Barbados, tańczą na ruinach kolejnych angielskich miast, a diabły morskie, jak na złość, zaczynają się mnożyć. Powodowany chorobliwą szlachetnością O'Connor rzuca wyzwanie de Lanvierre'owi i jego krwiożerczym stronnikom, lecz nie wie, że los szykuje dla niego pułapkę. Dzielnego kapitana fregaty „Magdalena” czeka gra w kości z diabłem morskim, walka o duszę hiszpańskiego admirała, gościna u piratów, malutkie trzęsienie ziemi, zmagania z Czarnym Szkwałem, kilka beczek malagi oraz najdzikszy abordaż w historii wojen morskich. Tymczasem myśli O'Connora przesłania postać powabnej Manueli, która jednakże bynajmniej sobie nie życzy, by ktokolwiek o niej marzył.

Opinia:
Styl pozostaje bez zmian – genialny, pełny emocji, humoru i bardzo obrazowy. O humorze (zwłaszcza w epilogu) może świadczyć to, że czytałam książkę o północy, aby ją dokończyć i podczas, gdy wszyscy w domu spali, ja chichotałam jak głupia. Oczywiście autor nie szczędził też kolokwializmów i wulgaryzmów i choć opisywał Anglików, miałam często wrażenie, że Vincent czy William są Polakami, ale bynajmniej mi to nie przeszkadzało.
Fabuła  tym razem przepełniona dużą ilością magii, duchów i religii (na którą akurat najmniej zwracałam uwagę). O’Connor za to jest największym idiotą, a zarazem farciarzem, z jakim spotkałam się w książkach. Nie, nie można odmówić mu inteligencji, ale działa on pod wpływem impulsu prawie cały czas, co nie daje czytelnikowi możliwości znudzenia się – non stop coś się dzieje.Wiecie, nie na co dzień ktoś przejmuje liniowiec fregatą! Autor znalazł też bardzo fajny punkt odniesienia, jeśli chodzi o duchy – przed lekturą radzę sobie przybliżyć postaci znanych i groźnych piratów. Akcja momentami zwalnia do tempa refleksyjnych przemyśleń bohatera, ale przez większość czasu pędzi na złamaniu karku, aby mieć swój zaskakujący finał w ostatnim rozdziale. Epilog za to jest prawdziwą okazją do odstresowania się po niezłej dawce adrenaliny zawartej w książce.
Bohaterowie to oczywiście moi ulubieńcy. Mimo idiotyzmu Billa, lubię go, choć nie tak jak Edwarda czy Vincenta, których w tej części pokochałam jeszcze bardziej. De Lavnierre (o ile ja to dobrze napisałam) to ten zły, ale według mnie autor nie wykorzystał do końca potencjału tej postaci.
Podsumowując, książka to genialna opowieść o piratach, o Royal Navy, ale także o lojalności, przyjaźni i oddaniu. Choć pojawia się tu wątek miłosny, to przewija się w tle i dopiero jego finał wybija się ponad wszystko. Główną akcją jest walka, krucjata Billy’ego i jego ludzi. Żałuję, że to tylko duologia!


Tytuł:  Jestem Numerem Cztery (oryginalnie: I am numer four)
Autor: P. Lore/James Frey (tłumacz: U. Szczepańska)
Cykl: Dziedzictwa Planety Lorien
Ilość stron: 319
Wydawnictwo: G+J (w roku: 2011)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC CzytaniaWyzwanie biblioteczne 2016100 książek

Opis:
Przybyło nas tu dziewięcioro. Wyglądamy tak jak wy. Mówimy jak wy. Żyjemy pośród was. Ale nie jesteśmy wami. Umiemy robić rzeczy, o jakich wy możecie tylko pomarzyć. Posiadamy moce, o jakich wy możecie tylko pomarzyć. Jesteśmy silniejsi i szybsi niż cokolwiek, co zdarzyło wam się widzieć. Jesteśmy superbohaterami, jakich wielbicie i oglądacie w filmach i komiksach – ale my jesteśmy prawdziwi. Naszym zadaniem było dorastać, szkolić się, zdobyć siłę i zjednoczyć się, by pokonać ich w walce. Ale oni wykryli nas pierwsi i zaczęli nas tropić. Teraz my wszyscy uciekamy. Spędzamy życie w ukryciu, w miejscach, do których nikt by nie zajrzał, wtapiając się w otoczenie. Żyjemy pośród was, o czym wy nie wiecie.

Opinia:
Styl jest dla mnie totalnym zaskoczeniem. Nie wiedziałam, że czytam książkę Jamesa Freya, ale... to zupełnie nie była magia Miliona małych kawałków ani choćby rozrywka Endgame. Tutaj styl autora był totalnie przeciętny, zwyczajny, czasem nudny... Nie tego się spodziewałam, a kiedy dowiedziałam sie, że P. Lore to J. Frey - no to było totalne, niestety smutne zaskoczenie.
Fabuła była ciekawa, ale autor nie wykorzystał do końca potencjału swojego pomysłu. Sam pomysł uciekinierów ze zgładzonej planety, Dziedzictw etc. podobał mi się, ale czegoś brakowało, jakiegoś WOW. Ponadto dopiero w połowie książki zaskoczyła mnie JEDNA rzecz, jedna jedyna na 319 stron... Do poczytania od tak sobie - może być, ale nie spodziewajcie się fajerwerków.
Bohaterowie są średnio wykreowani. Najlepiej poznajemy oczywiście Johna, to ciekawa postać z dobrze zarysowanym charakterem. Jednak resztę bohaterów poznajemy ogólnikowo, jedynie przez to, co myśli o nich John. Nie da się do nich przywiązać, są jakby z daleka, obcy.
Podsumowując książka była zupełnie przeciętna, ale ostatecznie nie była też zła, po prostu to nic wybitnego, ot, takie sobie czytadełko. Nie wiem czy zamierzam kontynuować serię.

27 lip 2016

'Piratika. Kierunek: Papuzia Wyspa' T. Lee

Tytuł:  Piratika. Kierunek: Papuzia Wyspa (oryginalnie: Piratica: Return to Parrot Island)
Autor: T. Lee (tłumacz: G. Komerski)
Cykl: Piratika
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Jaguar (w roku: 2010)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania100 książek

Opis:
Drugi tom książki „Piratika”, humorystycznej opowieści o piratach, którzy wcale nie są piratami. Książka dla małych, większych i tych zupełnie dużych dziewczynek, którym marzy się utarcie nosa przedstawicielom zmaskulinizowanego środowiska zadekowanego na pirackich łajbach. Wysublimowany język, liczne nawiązania do znanych tekstów kultury oraz spora dawka bezczelnych kpin z konwencji tworzą mieszankę wybuchową. Prawdopodobnie bardziej wybuchową od niejednej beczki prochu.

Opinia:
Autorka zanim napisała drugą część, musiała dokładnie przeczytać część 1, ponieważ styl uległ zdecydowanej poprawie. Zostały co prawda irytujące skróty w stylu pan F., ale za to pojawił się humor! Na pewno nie nazwałabym książki najzabawniejszą o Piratach, bo Karaibska krucjata jest dużo zabawniejsza, ale tym razem kilka razy się zaśmiałam, a raz nie mogłam tego śmiechu opanować.
Powinniśmy byli powiedzieć jedno słowo więcej [...]. Byłoby ich siedemnaście. Ciekawe, co to mogłoby być za słowo? Kochanie? Zarazo? Przepraszam...? Och, do chrzanu z tym.
Art mieszka ze swoim mężem Feliksem w rezydencji, są sławną parą, cieszą się przywilejami lordowskimi, jednak Arty nie jest szczęśliwa. Tęskni za morzem. Feliks stara się ją zrozumieć, jednocześnie świadomy, że jego małżonka nie może wrócić na statek, a reszta jej załogi rozproszyła się po Anglii. Żadne z nich nie spodziewa się, że słynna Piratika dostanie propozycję zostania legalną piratką. Niesamowicie kłócą się z tego powodu, ale tym bardziej widać ich miłość. Ten wątek miłosny zostaje moim drugim ulubionym wątkiem miłosnym <3 Co do reszty fabuły - wciąga. Niesamowicie wciąga i utrzymuje poziom przygód z części pierwszej. Arty planuje powrócić na Wyspę Skarbów, choć non stop coś jej przeszkadza. Na scenę powraca też Mała Złociutka Dziewczynka i jest jeszcze bardziej okropna, chociaż okazuje też cieplejsze uczucia. I pojawia się Wdowa, statek kobiety, której męża zabił Złoty Goliat. Kobieta mści się za to, zabijając piratów. Uznaję to za bardzo oryginalny i dobrze wykonany pomysł. Tylko końcówka książki mnie rozczarowała, bo chciałabym epilog, aby dowiedzieć się, jak dalej potoczy się życie Art i Feliksa.
Nigdy przedtem nie obejmowała w ten sposób żadnego mężczyzny. Nigdy nie miała na to ochoty. A w chwilach, gdy się do podobnych gestów zmuszała, to tylko po to, by zwieść kolejną ofiarę i płonący w jej duszy gniew malał, ugaszony świadomością, że znów kogoś oszukuje.
Art znów została zarysowana najlepiej, jednak tym razem możemy poznać lepiej Ebada oraz Feliksa, punktują też Uczciwy i Bankietowy Jack. Reszta bohaterów znów lekko leży, nie przywiązujemy się do nich... Jednak bohaterem, którego według mnie najbardziej poza Arty i Feliksem przybliżyła nam autorka jest Gnojek. I jego historia to bardzo interesujące dopełnienie akcji!

Podsumowując - jeśli czytaliście 1 tom i podobał wam się albo przeszkadzał wam styl, ale sama historia się podobała, koniecznie sięgnijcie! Jeśli nie znacie Piratiki - koniecznie musicie poznać :)

25 lip 2016

Mini recenzje: 'Na gorącym uczynku' H. Coben oraz 'Endymion Spring' M. Skelton

Dziś może i dziwne zestawienie kryminału z książką dla dzieci, ale cóż, nie miałam już dopasowanych tematycznie książek do tej serii ^^

Tytuł:  Na gorącym uczynku (oryginalnie: Caught)
Autor: H. Coben  (tłumacz: Z. A. Królicki)
Cykl: -
Ilość stron: 480
Wydawnictwo: Albatros (w roku: 2015)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania

Opis:
Siedemnastoletnia Haley McWaid jest doskonałą uczennicą i chlubą swoich rodziców. Pewnego dnia nie powraca do domu. Po trzech miesiącach bezskutecznych poszukiwań jej najbliżsi są przygotowani na najgorsze. Dan Mercer, pracownik opieki społecznej, wpada w pułapkę zastawioną przez reporterkę Wendy Tynes, realizującą program telewizyjny „Przyłapani na gorącym uczynku”, służący demaskowaniu przestępców seksualnych. Za próbę seksu z nastolatką staje przed sądem.

Opinia:
Styl jest elastyczny, przyjemny w czytaniu i bardzo obrazowy. Ponadto autor jest bardzo współczesny i choć nie spotkacie zbyt wielu przekleństw, to niektóre sytuacje dokładnie obrazują dzisiejsze społeczeństwo.Zamiast humoru pojawia się masa sarkazmu, ale bardzo pasuje on do wykreowanego świata i zdarzeń.
Fabuła jest nieprzewidywalna, ba! czasem można się nawet pogubić, ale ostatecznie wychodzi ona na prostą i logiczną zagadkę kryminalną. Zakończenie jednak mnie osobiście nie zaskoczyło. Podobały mi się wykorzystane motywy - zemsty, przeszłości, nienawiści. Ponadto obserwujemy przemianę Wendy.
Bohaterowie są wykreowani w różnym stopniu, ale na szczęście w większości jednak lepiej niż gorzej. Wendy, nasza główna bohaterka, to kobieta, która samotnie wychowuje syna, ponieważ jej mąż zginął w wypadku, ale próbuje dawać sobie radę. I to postać zdecydowanie na plus. Cały Klub Ojców to również ciekawi bohaterowie, choć nie wszyscy dobrze wykreowani. Bohaterem, którego polubiłam był jednak Pops, czyli teść Wendy. Znacie powiedzenie stary, ale jary? Ta myśl przyświecała chyba autorowi, kiedy tworzył tą postać. W książce pojawiają się jednak według mnie bohaterowie zbędni, którzy nic nie wnoszą do akcji, a jednak gdzieś tam są... Sam Dan jest niezbyt ciekawą postacią.
Dodatkowo podobało mi się to, że w akcję, mającą swoje specyficzne, kryminałowe tempo postojów i przyspieszeń, został wpleciony wątek marketingowy, a dokładnie marketing wirusowy, który równie dobrze, w odniesieniu do tej książki,można nazwać czarnym PR-em.
Podsumowując uważam, że to udane spotkanie z autorem, choć nie było to jakieś wow. Zdecydowanie dla samego sarkazmu autora i umiejętności układania zagadek na pewno jeszcze kiedyś sięgnę po jego książki.


Tytuł:  Endymion Spring (oryginalnie: Endymion Spring)
Autor: M. Skelton (tłumacz: J. Kozak)
Cykl: -
Ilość stron: 448
Wydawnictwo: Egmont (w roku: 2007)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania,

Opis:
Endymion Spring - brytyjski hit dla nastolatków już w Polsce! Książka opowiada historię rozgrywającą się jednocześnie w dwóch wymiarach czasowych - we współczesnym Oksfordzie oraz w piętnastowiecznych Niemczech, chwilę przed wynalezieniem druku przez Gutenberga. Endymion Spring, ogłoszony przez media Kodem Leonarda da Vinci dla młodzieży, to historia wrażliwego chłopca o imieniu Blake, który na jednym z zakurzonych regałów oksfordskiej Biblioteki Bodlejańskiej odkrywa tajemniczą, przedziwną księgę, której pergaminowe strony są puste, niezadrukowane. Chłopiec nawet nie podejrzewa, że wolumin pochodzi ze średniowiecznych Niemiec, gdzie młodziutki pomocnik drukarza, Endymion Spring, natknął się przypadkiem na ten sam tom. Kiedy nagle na półprzezroczystych kartach zaczynają pojawiać się słowa, Blake zdaje sobie sprawę, że księga ma niezwykle silną, magiczną moc, dla której ludzie gotowi są oszukiwać i zabijać. Teraz to Blake musi chronić ludzi przed zawartą w księdze magią.

Opinia:
Styl jest dojrzały (choć nie wiem, jak ma się to do tego, że narratorem jest 10-latek), bardzo opisowy, a chociaż w książce nie pojawia się zbyt wiele humoru, nie przeszkadzało mi to. Autor choć na początku stąpa niepewnie, to w trakcie książki rozkręca się i wciąga niesamowicie barwnym językiem. Na zdecydowany plus idą też wiersze-zagadki z Księgi  i (to już ze strony wydawnictwa) czcionka, jaką zostały napisane!
Fabuła to coś cudownego! Poznajcie książkę o książce! Książka podzielona jest na dwie części. Jedne dzieją się w czasach obecnych, a druga, ku mojej rozpaczy krótsza, w roku 1453. Poznajemy historię tajemniczej księgi z dwóch perspektyw - Endymiona, który pracuje jako chochlik drukarski Guttenberga (tak! tego, który wynalazł druk!) oraz Blake'a, którego matka zbiera materiały w Bibliotece Oksfordzkiej, a on włócząc się pomiędzy nieskończonymi rzędami książek odkrywa księgę bez treści. Według mnie najoryginalniejsza fabuła, jaką do tej pory spotkałam! Zdecydowanie bardziej podobała mi się część z 1453 roku... No, pojawiło się kilka poważnych błędów logicznych (np. prostota włamania się do tajnych księgozbiorów), ale nikt nie mówił, że jest doskonale...
Bohaterowie to niestety gorsza część książki. Nie wiem, co prawda, ile lat mają Blake i Duck, ale ich kreacja wypada w miarę dobrze - o ile mają odpowiednio około 10-11 i 7-8 lat. Endymion, czyli tytułowy bohater jest... cieniem. Jednak według mnie to bardzo dobrze! Oczywiście wiemy coś o nim, poznajemy jego historię, ale... Nadal pozostaje cieniem, co jednak idealnie wpasowuje się w obszerniejszą część książki. To, co mi przeszkadza to to, że inni bohaterowie są płascy, ale mimo to zaskoczeniem była dla mnie tożsamość Osoby z cienia.
Podsumowując pomimo wieku głównych bohaterów, nie jest to książka dla dzieci. Moim zdaniem obowiązkowa pozycja każdego książkoholika - kto nie chciałby przeczytać książki o książce?

23 lip 2016

Mini recenzje: 'Pieśniarz wiatru' W. Nicholson oraz 'Nowa Ziemia' J. Baggott

Dziś miks dziecięco-postapokaliptyczny :) I w wakacje nastawiłabym się raczej na większość mini recenzji, bo muszę nadrobić z recenzjami. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza :)

Tytuł:  Pieśniarz Wiatru (oryginalnie: Wind Singer)
Autor: W. Nicholson (tłumacz: M. Wójtowicz)
Cykl: Ognisty wiatr
Ilość stron: 356
Wydawnictwo: Fabryka Słów (w roku: 2010)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania100 książek

Opis:
Pryskaliwkać egzaminy! Nienawidzę szkoły i klasyfikacji! Nie będę sięgać wyżej, starać się bardziej ani pracować ze wszystkich sił, by jutro być lepszym niż dziś! W otoczonym murami mieście Aramanth egzaminy są wszystkim. Gdy Kestrel Hath ośmiela się zbuntować, Główny Egzaminator skazuje jej rodzinę na najstraszliwszą z kar. Kestrel - rozpaczliwie próbując ich ocalić - odkrywa sekret pieśniarza wiatru i wraz ze swoim bratem bliźniakiem, Bowmanem, wyrusza w pełną niebezpieczeństw podróż do źródeł zła.

Opinia:
Styl uświadomił mi jedno - to literatura dziecięca. Proste słowa, zrozumiały język, wymyślone przekleństwa i typowo dziecięcy humor i podejście do opisywania uczuć. W tej książce wszystko było takie proste, zrozumiałe, ale niemniej interesujące niż w literaturze dla starszych czytelników.
Fabuła to podróż, walka, niesamowite przygody, ale w dziecięcym wydaniu, więc dla dorosłego czytelnika, choć będzie to wciągająca lektura to nie jakaś budząca strach czy grozę. Mimo to autorowi udało się mnie kilka razu zaskoczyć, na pewno rozbawić (zwłaszcza wizytą u Baraków) oraz zainteresować. Ponadto książka przypomina nieco dystopie - społeczeństwo podzielone na kasty, miasto podzielona na sektory, system, który ma być idealny, oparty na staraniu się, punktacji, która grupuje społeczeństwo. To ciekawa wizja. W tej książce to starania całej rodziny warunkowało to, gdzie znajdowała się w hierarchii społeczeństwa.
Bohaterowie  jest rodzina Hathów. Kestrel i Bo to bliźniaki, i to one wyruszają w niebezpieczną wyprawę poza mury miasta. Towarzyszy im Mumpo, który niesamowicie mnie irytował, dlatego jego końcowa odmiana bardzo przypadła mi do gustu i mam nadzieję, że w kolejnym tomie już nie będzie irytującym bachorem, któremu zdecydowanie współczułam. Kestrel za to została moją ulubioną bohaterką, zaraz po swojej matce - Irze. Podczas gdy dzieci są w podróży, ich rodzice prowadzą własną małą rebelię w mieście.
Podsumowując książka jest świetna nie tylko dla młodszych czytelników, więc zdecydowanie ją polecam jako luźną, niezobowiązującą lekturę!


Tytuł:  Nowa ziemia (oryginalnie: Pure)
Autor: J. Baggott (tłumacz: J. Maćczak)
Cykl: Świat po wybuchu
Ilość stron: 472
Wydawnictwo: Egmont (w roku: 2012)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania,

Opis:
Nowa Ziemia. Pierwszy tom trylogii Świat po Wybuchu. Świat po wielkich eksplozjach. Szesnastoletnia Pressia mieszka w gruzach z innymi zmutowanymi, którzy ocaleli po Wybuchu. Partridge wychował się w sterylnej Kopule pośród nielicznych Czystych. Oboje uciekają. Pressia – przed poborem do militarnej organizacji, Partridge – przed ojcem tyranem. Ich spotkanie zmieni bieg historii Nowej Ziemi...

Opinia:
Styl był dziwny. Z początku ciężko było mi się przez to wgryźć, ale ostatecznie przywykłam do dziwnych szyków zdań... Ponadto - tak! coś, co kocham - humor! Może nie wybitny, ale zdecydowanie przyglądanie się w niektórych momentach Partridge'owi było genialne! No i autorka jest całkiem niezła w opisach.
Fabuła nie jest jakaś specjalnie oryginalna.mamy świat po apokalipsie, chłopca szukającego matki, okrutnego ojca, dziewczynę, która straciła rodziców i opiekuje się nią dziadek oraz chłopca sierotę, który nauczył się, jak przetrwać. Występuje typowy podział na ludzi lepszych i gorszych (według tych lepszych). Schematycznie, przyznacie? Jednak to, co czyni tę książkę wyjątkową, to poszczególne pomysły - łabędzia piosenka, sama apokalipsa spowodowana przez ludzi, organizacja w Kopule i poza nią, ale przede wszystkim stopieni ludzie. Idea połączenia się w wyniku wybuchu ludzi z przedmiotami nieożywionymi i innymi osobami (np. Grupony) była genialnym strzałem w dziesiątkę. Wizja świata jest brutalna, ale autorka genialnie wplotła w nią delikatny, nieinwazyjny wątek miłosny.
Bohaterowie są świetni, choć chciałabym lepiej poznać niektórych, jak np. Sedge'a. Niestety, autorka skupiła się tylko na głównych postaciach, które prowadzą narrację, czyli Pressi, Partridge'u, Łudzie i Bradwellu. Co prawda, nie przepadam za Łydą, ale to chyba dlatego, że zachowuje się momentami, jak typowa zakochana idiotka. Za to Pressia - poza momentem naiwności w wiejskiej chacie, jest twardą bohaterką, taką, jakie lubię. A Bradwella bardzo polubiłam za uroczy i mega słodki tekst na koniec <3
Podsumowując książka miała szybsze i wolniejsze momenty, nie jest jakaś specjalnie genialna, a pomimo przewidywalności, autorce udało się mnie parę razy zaskoczyć. Polecam fanom książek posapo! :)

21 lip 2016

'Mroczne szaleństwo' K. M. Moning

Tytuł:  Mroczne szaleństwo (oryginalnie: Darkfever)
Autor: R. Riordan (tłumacz: A. Studniarek)
Cykl: Kroniki Mac O'Connor
Ilość stron: 380
Wydawnictwo: Mag (w roku: 2011)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania100 książek

Opis:
Nazywam się MacKayla, w skrócie Mac. Jestem widzącą sidhe, tą, która widzi elfy. Z tą świadomością pogodziłam się dopiero niedawno i bardzo niechętnie.
Moja filozofia jest bardzo prosta – każdy dzień, kiedy nikt nie próbuje mnie zabić, to dla mnie dobry dzień. Ostatnio nie było ich wiele. Szczególnie od czasu, gdy zaczął pękać mur dzielący świat ludzi i elfów. Z drugiej strony, od tego czasu żaden widzący sidhe nie miał dobrego dnia

Opinia:
Książkę, jak pewnie pamiętacie, dostałam na Gwiazdkę od Meredith. Chciałam ją przeczytać już od jakiegoś czasu. I po przeczytaniu zadaję sobie w sumie jedno pytanie... Co ta okładka ma do treści?! Jasne, jest nawet ładna, ale naprawdę nie mam pojęcia, do czego nawiązuje... 

- Znam ludzi, panno Lane. Myślą, że chcą umrzeć, czasem nawet tak mówią. Ale nigdy nie mówią poważnie. W ostatniej chwili kwiczą jak świnie i bronią się jak diabli.
Styl autorki jest cudowny! Luźny, młodzieżowy, humorystyczny! Ponadto autorka wie, jak zaskoczyć czytelnika, a dialogi są płynne i niewymuszone. Narracja jest prowadzona w sposób ciekawy... Poznajmy świat oczami Mac, ale nie Mac, która żyje chwilą obecną, ale Mac, która spisuje to w formie swojego dziennika, znając już kolejne wydarzenia. Często mamy dopiski typu "nawet nie wiedziałam, jak bardzo się myliłam" albo "miałam przypomnieć sobie te słowa". Mi to bardzo odpowiadało. Zwłaszcza, kiedy bohaterka sama zastanawiała się, czemu postąpiła w danej chwili tak głupio, a nie na przykład inaczej! :D

Fabuła jest ciekawa, choć momentami bardzo przewidywalna, ale to chyba kwestia przeczytania masy podobnych książek. To znaczy Mac prowadzi sobie leniwe, spokojne i szczęśliwe życie, które nagle wywraca się o 180 stopni. Ktoś morduje jej siostrę. Okazuje się oczywiście, że ta miała przed nią tajemnice, a Mac nawet nie wie, kim jest. Jednak to, jak została poprowadzona akcja wciąga tak bardzo i tak bardzo śmieszy! Jasne, jest trochę momentów, gdy doskonale wiedziałam, co stanie się dalej, ale czasami... Czasami autorka zaskakiwała mnie tak, że nie mogłam wyjść z podziwu! Ponadto sama kwestia poznawania tych tajemnic była nie tylko bardzo intrygująca, ale przekomiczna! Autorka nawet scenę walki potrafiła sprawić, że śmiałam się o drugiej w nocy w poduszkę, żeby nie obudzić nikogo w domu! Tempo akcji jest szybkie, ale nie pędzi na łeb na szyję.

Wilkołaki? Ludzie, to przecież głupota. Jaka kobieta chciałaby się spotykać z mężczyzną, którym rządzi jego wewnętrzny pies? A zresztą wszyscy mężczyźni tacy są, nawet bez genu lykanotropii.
I teraz to, czego nie mogłam doczekać się przy recenzji - bohaterowie. Nie zrozumcie mnie źle, naprawdę lubię Mac, ale momentami przypominała mi ona Sookie Stackhouse - typowa blondynka z przebłyskami inteligencji. Kiedy czytałam czasami jej przemyślenia nt. ubioru, nad kolorami (taaak, nienawidzę różu) to szlag mnie trafiał , ale tak poza tym, to była świetną narratorką i ten jej brak znajomości zasad i samej siebie bywał tak zabawny, że nie mogłam jej nie polubić! Poznajcie dziewczynę, która podczas walki z elfami zastanawia się nad trzecim złamanym różowym paznokciem! :D No tak, tylko pozostaje kwestia tego, że zdecydowanie nie zachowywała się, jak 22-latka, ale w sumie chyba nawet zdawała sobie z tego sprawę.

Tak, musiałam poświęcić Mac osobny akapit. Przechodząc do reszty postaci, były bardzo ciekawe, a autorka zatroszczyła się, abyśmy dostali na ich temat tylko te informacje, które były nam potrzebne do poznania ich, ale jednocześnie otoczyła ich aurą tajemniczości. Barrons towarzyszy nam przez większą część książki, ale poznanie go graniczy z cudem. To postać tajemnicza, lekko przerażająca i na pewno niezbyt go polubiłam, ale zdecydowanie jestem nim zaintrygowana. Rodzice Mac według mnie są najgorzej wykreowanymi postaciami, być może rozwinie się to w kolejnych tomach. Za to gracze w wyścigu o poszukiwanie księgi są genialni! Niby nic o nich nie wiemy, ale roztaczają wokół siebie aurę tajemniczości, wrogości i to jest genialne! Ponadto bohaterów poznajemy tylko tak, jak widzi ich Mac, co moim zdaniem też jest trafione.

Typowy Barrons. Poproś o odpowiedź, a dostaniesz rozkaz.
Jest tylko jedna rzecz, którą ja lubię, a innych mogłaby razić (poza drastycznymi opisami potworów, brrr ;/). Mowa oczywiście o seksie. W niektórych momentach książka aż kipi erotyzmem i wyuzdanymi fantazjami. Oczywiście wszystko za sprawą pewnego elfa seksualnego zabójcy (to określenie zawsze mnie śmieszy, ale to nie ja je wymyśliłam tylko autorka! :D) i przyznam, że mi bardzo te fragmenty się podobały. Lubię dobre erotyki, a autorka zdecydowanie ma zadatki, aby taki napisać!

Podsumowując, jeśli szukacie dużej dawki akcji, humoru, erotyzmu i humoru (tak, zdaję sobie sprawę z tego powtórzenia) to zdecydowanie to książka dla was! Ponadto magia w tej książce, przynajmniej na razie, przedstawiona jest tylko w mrocznych barwach i mam nadzieję, że to się nie zmieni. A pomysł na kreację elfów, o czym jeszcze nie wspomniałam, jest genialny i niepowtarzalny!

19 lip 2016

Mini recenzje: 'Pożegnania' S. Dygat oraz 'Kobieta, która spadła z nieba' S. Mawer

Zanim recenzje, znów przypomnienie o maratonie :)

Niestety z przykrością stwierdzam, że czytam za dużo :D A nie umiem nie napisać recenzji nawet średnich książek, bo zawsze mam coś do powiedzenia na temat książki. Stwierdziłam więc, że muszę coś zrobić z tym, aby nie mieć miesięcznego opóźnienia w postach.... No to przedstawiam wam mój projekt number one, który mam nadzieję się przyjmie, bo nie mam innego :D Mini recenzje to będzie post, w którym będę umieszczać 2-3 recenzji, ale w dużo krótszej i nieco zmienionej formie. Z założenia mają one łączyć książki właśnie średnie  lub takie w miarę dobre, ale nie świetne, ale.... ostatnio mało takich czytam, więc może być i tak, że znajdą się w takim zestawieniu dwie rewelacyjne książki :) Zresztą przez wakacje mam nadzieję większość książek wpasować w minirecenzje, bo inaczej to ja ich wszystkich do końca roku nie opublikuję :D
 A teraz, żeby nie zanudzać, dwie recenzje na dziś:

Tytuł:  Pożegnania (oryginalnie: -)
Autor: S. Dygat (tłumacz: -)
Cykl: -
Ilość stron: 216
Wydawnictwo: Czytelnik (w roku: 2001)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania

Opis:
Akcja książki toczy się kilkanaście dni przed wybuchem wojny – kończy się 31.08.1939 r., a potem w ostatnich dniach wojny – w lutym 1945 r. – po zburzeniu Warszawy, ale przed wkroczeniem wojsk polskich i radzieckich. Poznajemy bohatera-narratora, chłopaka 22-letniego, przyszłego, a raczej niedoszłego studenta. Razem z nim wędrujemy po ulicach Warszawy, gdzie już przeczuwa się mającą nadejść wojnę, ale wciąż jeszcze ludzie się bawią, piją, kochają, podróżują... Jeszcze swobodniej jest w Paryżu, dokąd w ostatnich dniach przed wojną udaje się nasz bohater, by z przypadkowo poznanymi ludźmi świętować ostatnie dni spokoju.

Opinia:
Książka wpadła w moje ręce przez przypadek.
Styl był dla mnie rzeczą obojętną, choć czasem było za dużo filozoficznych rozpraw, a nietłumaczone wstawki z franc. to duży minus.
Fabuła jest niebanalna i nie spodziewałam się tego. Książka opowiada o młodym człowieku, który chce zmienić świat. Poznaje Lidkę przed wojną, zapomina o niej na czas uczestniczenia w Paryżu w ostatniej wieczerzy i po wojnie znów sobie o niej przypomina. Przez całą książkę przewija się patriotyzm. Bardzo poruszyło mnie zdanie Polski nie ma i nigdy tak naprawdę nie było. (mogłam lekko przekręcić, bo pisałam już z głowy, ale chodzi o sens). Nie jestem wielką patriotką, ale szanuję swoją ojczyznę (pamiętajmy, że rząd to nie ojczyzna) i to zdanie mnie lekko przybiło, ale i dało do myślenia. Jednak autor nie oddał w ogóle atmosfery przedwojennej! Powojenną już bardziej.
Bohaterowie to mała grupka osób, cała opowieść skupia się głównie wokół Pawła i Lidki. Paweł to człowiek, który nie wie, co chce zrobić ze swoim życiem, ale najchętniej naprawiłby cały świat. Z marszu zdobył moją sympatię. Lidka to silna kobieta, ale została średnio wykreowana. Pomijając lepiej lub gorzej wykreowane postaci drugoplanowe, na wspomnienie zasługują Maryna i Dodo. Marynę polubiłam za jej obiektywizm oraz wykorzystywanie pozycji (jakkolwiek dziwnie to brzmi) za to Dodo to typowa femme fatale, a takie bohaterki strasznie mnie irytują! Ogółem kreacja nie wypada źle, ale autor mógł to zrobić lepiej.
Podsumowując uważam, że książka była dobra i warta uwagi. Powinna spodobać się fanom historii Polski, czasów wojny, Hitlera. Moim zdaniem początek historii jest najlepszy, środek średni, a końcówka dobra, ale nie dorównuje początkowi. Zakończenie za to mnie rozczarowało (miałam chyba nadzieję, że Paweł zrobi to, co radziła mu Maryna).

Tytuł:  Kobieta, która spadła z nieba (oryginalnie: Trapeze)
Autor: S. Mawer (tłumacz: A. Celińska)
Cykl: -
Ilość stron: 400
Wydawnictwo: Znak (w roku: 2013)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania

Opis:
Mariane właśnie poznała smak pierwszego pocałunku. Alice nauczyła się skakać ze spadochronem i zabijać Niemców. Anne-Marie była piękna i przyciągała spojrzenia mężczyzn.
Mariane, Alice i Anne-Marie to jedna osoba. Kobieta, która nie cofnie się przed niczym – ani na wojnie, ani w miłości. Bezkompromisowa kobieta szpieg z elitarnej brytyjskiej jednostki SOE staje się bezbronną dziewczyną, kiedy po raz pierwszy przychodzi do niej miłość. Kobieta, która spadła z nieba to trzymająca w napięciu opowieść o poświęceniu, odwadze i miłości, która rozkwita pomimo okrucieństwa wojny. Historia inspirowana losami tajnych brytyjskich agentek.

Opinia:
Styl  był lekki, nawet przyjemny, jak na książkę historyczną, ale autor czasem zbytnio rozkręcał się przy opisie bomby atomowej czy technicznych spraw, a to już mnie nużyło...
Fabuła podobała mi się. Śledzenie losów kobiety, która nagle wkroczyła w tak nieznany świat, ryzykując własnym życiem, aby być agentką... Tylko dwie rzeczy psuły ogólny odbiór - trójkąt miłosny oraz zakończenie, bo ono wydało mi si naprawdę tępe... Za to realia wojny, strach przed dostaniem się w ręce Niemców, w końcu samo szkolenie - to było cudowne!
Bohaterowie są raczej średnio wykreowani. Najlepiej poznajemy oczywiście Mariane - odważną, młodą kobietę, pół Angielkę, pół Francuzkę, która zostaje agentką i leci do Paryża w ramach tajnej operacji Trapez. Ponadto podoba mi się, że to ona jest tutaj główną bohaterką, a nie jakaś męska postać oraz to, że nie jest typową kickassową bohaterką. Co do męskich bohaterów - drugą lepiej wykreowaną postacią jest Benoit, którego zdecydowanie polubiłam! Głównie za humor. Za to brat głównej bohaterki, jej były-niedoszły kochanek i reszta postaci wypada słabo...
Podsumowując książka ciekawie przedstawia realia wojny i pomimo bardzo tępego zakończenia i niknących na tel wydarzeń bohaterów, polecam książkę fanom książek historycznych, w których to kobiety są głównymi bohaterkami :)

I co sądzicie o takiej formie? :)

17 lip 2016

Poleć książkę: Przygoda na plaży!

Korzystając z pomocy dziewczyn z Mini Maratonów, wymyśliłam, że lipcowa polecajka skupi się nad morzem lub na morzu! :) Dobrze by też było, gdyby akcja miała miejsce w wakacje, ale aż tak nie utrudniam zadania, bo ja chyba nie poleciłabym wam wtedy nic :D

No i wiem, w czerwcu nie było polecajki, ale... Zupełnie nie miałam pomysłu! :D


A co ja polecę Wam w ramach tej kategorii? Oczywiście, książki o piratach! <3 A będą trzy ^^ (wiem, szaleję!)

Na pierwszy ogień pójdzie najpiękniejsza okładka!

Książka to cudowna opowieść o poszukiwaniu siebie, podążaniu za marzeniami oraz honorze! Dodatkowo autor bawi się fikcją pomieszaną z faktami, co jest bardzo ciekawym zabiegiem :)










Polska kwintesencja pirackiej opowieści i humoru! <3 Autor wykorzystując prawdziwe fakty, miejsca i osoby (np. w postaci wspominania największych piratów świata) dodał swoją fantazję i wyszła cudowna duologia <3










Tutaj mniej zabawnie, ale warto sięgnąć po duologię, aby poznać czarującą Art, pobawić się w aktorów oraz poznać Feliksa! <3
O tym, dlaczego kobiety powinny rządzić oceanem! :)






A co wy mi polecicie? :)

15 lip 2016

Konkurs z okazji 200 obserwatorów!

Obiecałam konkurs, więc jest, aby podziękować wam za 200 obserwatorów :)
Nawet nie wiecie, jak długo zastanawiałam się nad nagrodami i zadaniem konkursowym! Chciałam, aby było to coś wyjątkowego! Stwierdziłam więc, że będziecie mieli do wyboru jedną z kilku książek. Starałam się, aby były one zróżnicowane gatunkowo, aby każdy miał coś dla siebie. Każda z wybranych książek jest dla mnie ważna w inny sposób.
Stwierdziłam też, że nie zrobię rozdania, a konkurs, więc musiałam wymyślić zadanie konkursowe. Z racji wakacji, postanowiłam, że będzie to coś związanego z nimi. Ale o nim za chwilkę :) Najpierw coś, co najbardziej was interesuje, czyli nagrody* ^^ 


  • Harry Potter i Kamień Filozoficzny - czyli książka, od której wszystko się zaczęło
  • Wyrzutki - czyli moje pierwsze spotkanie z Flanaganem, dzięki któremu pokochałam tego autora i jego styl <3
  • Poziom śmierci - genialny, męski kryminał, dzięki któremu na pewno kiedyś przeczytam więcej z serii o Jack'u
  • Historia prawdziwa kapitana Haka - najlepsza przygodówka z fikcją literacką i najpiękniejsza okładka, jaką kiedykolwiek widziałam <3
  • Chemia śmierci - cudowny, zapierający dech w piersiach horror z antropologią sądową w tle <3
  • Cień wiatru - genialna hiszpańska literatura z ciekawą zagadką i opisem Barcelony, dzięki której na pewno jeszcze nie raz sięgnę po Zafona

*Nagrodami nie będą na 100% wydania przedstawione na bannerze

Każdy z was może sobie wybrać jedną książkę :) W razie, gdybyście np. zakupili ją przed upływem konkursu, a zdarzyłoby się, że wygracie - po prostu w e-mailu musicie mi napisać, że zmieniacie ją na inną z przedstawionych.

Zadanie konkursowe
Jest z jednej strony banalne, z drugiej wymaga od was kreatywności :) Otóż, skoro to okres wakacyjny, to opiszcie mi swoje wymarzone wakacje! Forma dowolna - grafika, komiks, opowiadanie, wiersz, plakat, piosenka, film - co tylko chcecie :) Oczywiście proszę, aby nie było to kosmicznie długie ^^ Z przesłanych prac wybiorę jedną najciekawszą (a może dwie, jeśli naprawdę będę miała dylemat) i opublikuję ją na blogu. Dlatego wysyłając mi pracę, wyrażacie automatycznie zgodę na jej publikację na Biblioteczce. (edit: to nie muszą być realistyczne wakacje! :P tylko wymarzone :))

Wszystko jasne? :) No to pora na...

Regulamin konkursu

1. Organizatorką i fundatorką nagrody jest autorka bloga Biblioteczka ciekawych książek - KittyAilla.
2. Nagrodą będzie nowa, nieużywana książka + umilacze wysłana na koszt organizatorki na adres zwycięzcy.
3. Aby wziąć udział w konkursie należy być publicznym obserwatorem bloga Biblioteczka ciekawych książek oraz fanpage'a Biblioteczka ciekawych książek.
4. Warunkiem udziału w konkursie jest udostępnienie podlinkowanego banneru konkursowego na blogu, fanapge'u lub profilu Google+.
5. Warunkiem udziału w konkursie jest stworzenie pracy konkursowej zgodnej z podaną tematyką i przesłanie jej na e-mail organizatorki (dausia_s@wp.pl) do 15 września 2016 roku do godziny 23:59.
6. Poprawnie wysłany e-mail konkursowy należy opatrzyć tytułem "Praca konkursowa <nick pod jakim się zgłosiłeś>".
7. Prace konkursowe można wysyłać w formacie: pdf, jpeg, png, ppt, mp3, docx, gif, avi. Prace wysłane w treści e-mail'a są niezgodne z regulaminem i nie zostaną uznane.
8. Wysyłając prace konkursową, właściciel zgadza się na jej publikację na blogu Biblioteczka ciekawych książek.
9. Konkurs trwa w okresie 15 lipca 2016 - 15 września 2016 roku.
10. Aby wziąć udział w konkursie należy zgłosić się w komentarzu, korzystając z następującego formularza zgłoszeniowego:
Obserwuję jako:
Obserwuję fanpage'a jako:
Udostępniony banner:
Wybieram:
11. Pracę konkursową można dosłać do 15 września 2016 do godziny 23:59 niezależnie od daty zgłoszenia się do konkursu.
12. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych /Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.
13. Organizatorka zastrzega sobie prawo do odwołania konkursu, jeżeli nie zgłosi się min. 10 osób.
14. Organizatorka zastrzega sobie prawo do zmian w regulaminie konkursu.
15. W konkursie mogą brać udział jedynie osoby posiadające adres korespondencyjny na terenie Polski.
16. Ogłoszenie wyników konkursu nastąpi do 2 tygodni od daty zakończenia konkursu. W przypadku nie zgłoszenia się zwycięzcy w ciągu 5 dni od ogłoszenia wyników, organizatorka wybiera nowego zwycięzcę.
17. Wszystkie sprawy nie ujęte w regulaminie rozstrzyga organizatorka.

A więc do dzieła moi mili! :)

13 lip 2016

Bitwa okładkowa - polskie vs zagraniczne

Błękit szafiru skłonił mnie do zrobienia nowego posta (lub jeśli ten przypadnie wam do gustu - niecyklicznej serii postów). Chodzi oczywiście o okładkę, czyli to, co widać na pierwszy rzut oka w książce. Wiadomo - nikt nie chce nieładnych okładek na swojej półce. Osobiście na przykład wcześniej wymienionej książki nie chciałabym u siebie - chyba, że jej niemiecką wersję! <3 I tak oto powstał pomysł. Jednak widziałam już bitwy okładkowe na blogach, gdzie autor bloga ocenia okładki i wybiera jedną z nich. Ja poszłam dalej. Poprosiłam o pomoc dziewczyny z Mini maratonów, aby one także oceniły okładki i to od nich będzie zależało, która wygra.  Bilans zawsze jest pisany P:Z; komentarz oceniającej jest wybierany spośród komentarzy zwycięskiej okładki.

Po przeczytaniu przez Was postów zapraszam do odpowiedzi na pytanie: czy chcecie więcej takich postów? :)

Moja opinia: Ja zdecydowanie jestem za okładką polską. No, tylko ten róż... Ale ogółem wygląda dość fajnie i nie, jak okładka jakiegoś starocia (albo - jak uroczo stwierdziła to Jellyfish - harlequina). Zwłaszcza ta czacha i napis Piratika mi się podoba.

Wygrywa: POLSKA bilansem 8:2

Komentarz jednaj z oceniających: Wybieram stanowczo polską okładkę, jest ładniejsza i bardziej klimatyczna, a na zagranicznej strasznie odstrasza mnie ta dziewczyna xD (Meredith)



Moja opinia: Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam niemiecką okładkę - zakochałam się. To była miłość od pierwszego wejrzenia <3 Te rysunkowe przedstawienie i napis <3

Wygrywa: ZAGRANICZNA bilansem 2:8

Komentarz jednej z oceniających: Polska jest ładna, ale to niemiecka wygrywa wszystko! Trzy kolory, taki trochę rysunkowy wygląd i ta piękna czcionka <3 (Doomisia)



Moja opinia: Zdecydowanie wolę okładkę polską, bo zagraniczna nie ma totalnie nawiązania do treści... Ponadto podoba mi się ten rozbity efekt <3

Wygrywa: POLSKA bilansem 5:3

Komentarz jednej z oceniających: Ciekawe okładki ale jednak skłaniam się do polskiej. Podoba mi się ten efekt szkła i według mnie bardziej oddaje oryginalny tytuł tej książki :) (Bukowa Kraina)



Moja opinia: Dla mnie lepszy klimat utrzymuje zagraniczna okładka. Polska wygląda jak okładka książki dla dzieci... I ta czaszka w tle wygląda jak niedopracowany nos. A zagraniczna - ta to ma mroczną aurę i zapowiada niezwykłą przygodę <3

Wygrywa: ZAGRANICZNA bilansem 0:8

Komentarz jednej z oceniających: Polska wygląda, jak mój pierwszy fotomontaż w photoshopie xd więc zagraniczna. (Suomi)



Moja opinia: Może dlatego, że ja czytałam tę książkę i rozumiem sens polskiej okładki, to podoba mi się ona bardziej niż pływające nie wiadomo co na okładce zagranicznej. 

Wygrywa: POLSKA bilansem 5:4

Komentarz jednej z oceniających: Polska wygląda niepokojąco, tajemniczo i bardzo ciekawie, więc dla mnie wygrywa. (JustinaJ)





Moja opinia: Może was zadziwię, ale mi bardziej podoba się okładka niemiecka (i chyba tylko mi), bo choć nie jest dopracowana, to jednak polska jest dla mnie zapowiedzią jakiegoś taniego porno z wampirami... A tutaj Sookie wygląda nieco drapieżnie i jeszcze ta krew na tacy! No, tylko Bill komuś nie wyszedł...

Wygrywa: POLSKA bilansem 9:1

Komentarz jednej z oceniających: To ja jednak wolę polską, bardziej mnie przekonuje ze względu na to, że wiadomo o czym jest i prze to, że jest prosta, przyciąga spojrzenia. (Jellyfish)

Moja opinia: Według mnie (choć kojarzy mi się trochę z okładką Więźnia labiryntu) to zagraniczna okładka jest dużo lepsza, bardziej tajemnicza i zdecydowanie ciekawsza.

Wygrywa: ZAGRANICZNA bilansem 3:7

Komentarz jednej z oceniających: Zagraniczna. Tajemniczość, zamczysko (?) w tle i elementy u góry okładki tworzą nieco mroczny klimat. Mnie osobiście bardzo zafascynowała, chociaż widzę ją po raz pierwszy. (bookworm)


Moja opinia: Zdecydowanie wolę minimalizm pierwszej okładki, polskiej. Jest prosta, intrygująca, a samotna postać w czarnej szacie na białym tle tylko potęguje wrażenie tajemniczości!

Wygrywa: POLSKA bilansem 8:2

Komentarz jednej z oceniających: Polska jest super :D w zagranicznej za dużo się dzieje :/ ta biel jest tajemnicza i minimalistyczna :) (WiktoriaCzytaRazemZWami)


Moja opinia: Nie wiem, kto wpadł na pomysł, że do pirackiej książki pasuje czacha na liliowym tle, ale postać Czarnego Serca (to ta kobitka) wygląda tragicznie! Zdecydowanie wolę polską okładkę! Jest bardziej drapieżna i kojarzy się z piratami.

Wygrywa: POLSKA bilansem 5:1

Komentarz jednej z oceniających: Skoro wampiraci to i polska xd taka fajna czacha z klami xd wampirek xd (Just yśka)



Moja opinia: Ja w sumie tylko dla polskiej okładki chcę przeczytać tą książkę <3 Jest tak cudownie rozplanowana, a poza tym lubię wykorzystanie starych pergaminów w sumie we wszystkim! No i tytuł jest ciekawie umieszczony.

Wygrywa: ZAGRANICZNA bilansem 4:5

Komentarz jednej z oceniających: Polska wygląda jak okładka taniego historycznego harlequina... Zagraniczna :) (medyk)



Moja opinia: Dla mnie zagraniczna okładka wygląda jak okładka godna Jurassic Park. Polska za to nie zdradza od razu czyhającej na nas bestii, jest bardziej tajemnicza, a motyw rozdarcia pazurami wygrywa wszystko!

Wygrywa: POLSKA bilansem 7:0

Komentarz jednej z oceniających: I znowu polska! Przecież to świetny pomysł z tym dinozaurem zaglądającym przez rozdarcie po szponach! Aż chce się to czytać! I mieć na półce! A w zagranicznej ten dinozaur zdecydowanie mnie odstrasza, nie dlatego że się go boję, ale wygląda śmiesznie xD (Meredith)

A jakie byłyby wasze wybory? :) Jeżeli macie ochotę poczytać komentarze wszystkich dziewczyn - zapraszam do galerii w grupie (aby zobaczyć zdjęcia i komentarze, musicie być członkami grupy).

Chcecie więcej takich postów? :)

11 lip 2016

LBA #33 + Tag Zwierzęcy


Pamiętacie o maratonie? :D
Przydatne posty by Weronika :)


Za obydwie nominacje dziękuję Wiktorii <3 Zwłaszcza LBA, bo kocham takie kreatywne pytania :)


1. Byłaś tą osobą, która zawsze wyczekiwała listu z Hogwardu? 
Zapewne większość z was się zdziwi, ale nie. Nie czekałam na list z Hogwartu. Niestety, nigdy za specjalnie nie wierzyłam w magię :D


2. Otrzymujesz Jedyny Pierścień co z nim robisz? Zanosisz go do Mordoru? Czy może zostawiasz sobie, albo oddajesz komuś innemu? 
Oczywiście, że idę do Mordoru, ale ja chcę takiego wiernego Sama <3 Bez niego to lipa, nie przygoda.

3. Jeśli zauważyłabyś dziwne osoby ubrane na czarno z dziwnymi tatuażami komu najpierw byś o tym powiedziała, by nie wziął cię za wariatkę? 
Wiktoria, oczywiście, że do ciebie i Justysi :D Czy byście mnie nie wzięły za wariatkę to nie wiem, ale na pewno zrozumiały :D

4. Do jakiego domu w Hogwarcie chciałabyś należeć? 
Ravencalw albo Gryffindoru :) Ale chyba jednak bardziej Ravenclaw. Zawsze fascynowała mnie postać Roweny :D

5. Znajdujesz się w zamkniętym pokoju, a na stole leżą dwie fiolki z napisami "Pomniejszacz" i "Powiekszacz" co wybierasz? 
Oczywiście, że Powiększacz :D Wyważyłabym drzwi z barku! :D Duża = dużo siły :) O, albo jak glina - kopniakiem :3

6. Na tydzień zostajesz posadzona na tronie i możesz wprowadzić zmiany w królestwie na jakie masz ochotę. Co byś zmieniła? 
Zależy, jakie to by było królestwo. Na pewno zadbałabym o edukacje i wymyśliła biblioteki, jeśliby ich nie było :) Ponadto pozwoliłabym kobietom walczyć w armii i nie pozwoliła tego zmienić! Uważam, że nasz potencjał jest niedoceniany! Wytępiłabym też uchodźców, jeśli takowi by byli... I zarządziłabym co roczną tygodniową libację książkową! Tak, cały tydzień pracują tylko najpotrzebniejsze osoby na zmianę, a inni czytają książki, gazety, czasopisma - co kto lubi :3 A, i oddzieliłabym kościół od państwa... Zniosłabym religię państwową, podpisała dekret o tolerancji religijnej z klauzulą o zakazie narzucania innym swoich religii pod karą śmierci! :D

7. Świat zostaje opanowany przez zombie masz dwie możliwości, albo zamykasz się w pokoju i z niego nie wychodzisz by się w niego nie zamienić, albo dajesz się ugryźć by sprawdzić jak to jest być zombie. Co wybierasz? 
Na pewno nie daję się dziabnąć, ale czemu każesz mi się zamknąć w pokoju? Ja biorę bazookę i rozwalam zombiaków :D No dobra, bazooki to pewnie nie znajdę, ale jakieś C4 pewnie skądś bym wytrzasnęła i jakąś, ja wiem, czterdziestkę piątkę :D

8. Okazuję się że twój dotyk zabija. Uciekasz od rodzinny by ich nie zranić? 
Nie. Raczej popełniam samobójstwo, bo nie wytrzymałabym nie mogąc dotknąć już nigdy nikogo....

9. Najbardziej przerażająca postać z książki?
Brak danych. Serio. Nie uważam, żeby jakaś postać była straszna no...

10. Dostajesz jedyną szanse by uratować swojego śmiertelnie chorego brata. Musisz wziąć udział w wyścigu śmieci. To jedyna szansa na uzyskani lekarstwa. Decydujesz się na wzięcie udziału? 
Oczywiście, że tak! Jasne, ja się mogę z bratem kłócić, jak nie wiem, ale no jak przychodzi, co do czego to zawsze staram się mu pomóc i jestem po jego stronie. To w końcu mój brat.

11. Okazuję się że widzisz zmarłych. Czy przywołałabyś kogoś ze swoich bliskich, by z nim, porozmawiać? Nawet gdyby mogło mieć to straszne konsekwencje? 
Nie, nie przywołałabym. Nie boję się horrorów, ale po takim czymś pewnie przez miesiąc bym spać nie mogła...


"Emocje są jak dzikie konie, nie sposób ich okiełznać" - po przeczytaniu jakiej książki nie mogłaś okiełznać swoich emocji? 
Gwiazda zaranna, czyli ostatni tom trylogii Red Rising był taką bombą emocjonalną!

"Im bardziej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta" - jakie jest Twoim zdanie na ten temat? 
Nie podoba mi się to pytanie. Ludzie bywają okrutni, ale porównywać zwierzęta do ludzi? Jeju, biedne zwierzątka!

Koty zawsze chodzą swoimi ścieżkami. Jaka książka poszła swoją drogą, choć Ty chciałaś jej nadać swoją? 
Na przykład Gra o tron. Z jednego jedynego powodu - miałam nadzieję, że Tyrion zginie... A ta cholera nadal żyje ;/
Też uważacie tak w ogóle, że ten gif z kociakami jest uroczy? <3 Nie wiem, kto go stworzył, ale była to genialna osoba <3


Po przeczytaniu, której książki, czułaś się jak "ryba w wodzie"? 

Eee, chyba nie rozumiem pytania :D Rozumiem podczas czytania, ale po przeczytaniu.... No to ja sobie zmienię na wersję, którą rozumiem, czyli podczas czytania i będzie to duologia Karaibska krucjata, ponieważ czułam się tak, jakbym sama należała do załogi Billy'ego <3


"Jak struś chowa głowę w piasek". Po przeczytaniu, której książki najchętniej włożyłabyś głowę w piasek?

Jonas. Zdecydowanie. Załamałam się nad poziomem autorki... 


"Śpi jak suseł". Przy jakiej książce przysypiałaś? 

Mistrz i Małgorzata. Może nie dosłownie przysypiałam, ale było to dla mnie tak nudne!


Jesteś "pracowita jak mrówka" czy raczej "wolna jak żółw"? 

Zależy czy mi się coś chce robić, czy nie. Na blogu to jak mrówka, a w szkole.... :D


Po przeczytaniu, której książki stałaś się "lekka jak motyl"? 

W sumie nic nie przychodzi mi do głowy... Ale jeśli liczy się lekkość w sensie dobrego humoru to na pewno La Tumba de los Piratas <3


"Baba z wozu, koniom lżej" - po przeczytaniu, której książki poczułaś się lżej? 

Po skończeniu Jonas, że to już w końcu koniec tej katorgi, tak samo po Buszującym w zbożu :D


"Polak jak małpa: co ujrzy, to chce mieć". czy kiedy twoje oczy widzą książki, reagują tak samo? 
Oczywiście, że nie. Jak widzą fantasy to pewnie wyrażają głęboką chęć posiadania, ale jak widzą romans.... :D


Wybaczcie brak nominacji, ale mam wrażenie, że i tak wszyscy mają ich za dużo :D


9 lip 2016

'Złodziej pioruna' R. Riordan + Drużyna piłkarska TAG

Tytuł:  Złodziej pioruna (oryginalnie: Percy Jackson and the Lightning Thief)
Autor: R. Riordan (tłumacz: A. Fulińska)
Cykl: Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy
Ilość stron: 360
Wydawnictwo: Galeria Książki (w roku: 2009)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC CzytaniaWyzwanie biblioteczne 2016100 książek

Opis:
Wiecie co, wcale nie chciałem być herosem półkrwi. Nie prosiłem się o to, żeby być synem greckiego boga. Byłem zwyczajnym dzieckiem: chodzącym do szkoły, grającym w koszykówkę i jeżdżącym na rowerze. Nic szczególnego. Dopóki przez przypadek nie wyparowałem nauczycielki matmy. Wtedy się zaczęło. Teraz zajmuję się walką na miecze, pokonywaniem potworów, w czym pomagają mi przyjaciele, a poza tym staram się po prostu przeżyć. Przedstawiam wam opowieść o tym, jak Zeus, bóg niebios, uznał, że ukradłem mu piorun - a rozgniewany Zeus to naprawdę spory problem.

Opinia:
Styl autora już znałam, choć muszę przyznać, że widać różnicę pomiędzy Olimpijskimi herosami, a cyklem o Percym. Autor nie ma jeszcze tak swobodnego humoru, jak w późniejszej serii (tak, czytajmy najpierw późniejsze wydarzenia, żeby wiedzieć, kto nie zginie - genialność by Kitty... Nie, żebym wtedy specjalnie to zrobiła :D). Opisy jednak pozostają genialne!

Bardzo chciałbym móc powiedzieć, że w drodze na dół nachodziły mnie głębokie przemyślenia i doznawałem nagłych objawień, że pogodziłem się z własną śmiercią, śmiałem się śmierci w twarz itd. A tak naprawdę to jak było? Naprawdę myślałem po prostu „Aaaaaaauuuuuuaaaaaaa!”.
Fabuła może porwałaby mnie bardziej, gdybym dopiero poznawała Obóz Herosów (ej, serio, nie róbcie tego błędu, co ja! :D), ale i tak bawiłam się świetnie. Różnicą było z pewnością to, że gdybym nie czytała najpierw późniejszych serii, nie domyślałabym się lub dopiero odkrywała pewne fakty, a tak - już je znałam. Percy jest też serią dla młodszego grona czytelników - zagadki i wydarzenia są naiwniejsze niż w Olimpijskich herosach. Relacja budująca się między Percym a Annabeth zaczyna się dość ciekawie, ale... Ja już znam jej finał, więc no, czyta się to trochę dziwnie. 

Bohaterowie to mocna strona chyba każdej książki Ricka Riordana. Realni, nieprzewidywalni, mający wady. Nawet bogowie są przedstawieni jako istoty podobne ludziom - popełniające błędy, działające pod wpływem emocji.
- A jak umarliście, co?Szturchnąłem Grovera.- Och - powiedział. - No... utonęliśmy... w wannie.- Cała trójka? - zapytał Charon.Potaknęliśmy.- To musiała być naprawdę duża wanna.
Recenzja jest krótka, ale naprawdę ciężko mi się ją pisze, aby nie zaspoilerować wam ciągu dalszego czy Olimpijskich herosów. Podsumowując: książka bardzo mi się podobała, pod koniec nie mogłam się zupełnie oderwać, a były i momenty, gdy czytałam z zapartym tchem i nie mogłam się doczekać rozwiązania konkretnej sytuacji. Zdecydowanie polecam!

~.~

A z racji, że recenzja wyszła taka krótka, to wciskam tu mini TAG, do którego nominowała mnie Justysia, od której ukradłam też bannerek :D

Z tego, co wyczytałam u Justyśki, TAG powstał z okazji EURO 2016. A ty, moja droga, nominowałaś taką fankę piłki, że nie widziałam nawet jednego meczu :D 

TAG polega na losowaniu swojej piłkarskiej drużyny :) Ale ja wyszłam na przeciw seksizmowi i pytam - dlaczego kobiety nie grają w EURO? Moja drużyna będzie więc drużyną mieszaną ze względu na płeć! :) A, i nie, żebym widziała, kto jest kim na boisku poza bramkarzem :D

Pretendenci do bycia członkami mojej drużyny: Rowan (Próba ognia), Cinder (Cinder), Cassiuss (Red Rising), Daemon (Obsydian), Ari (Siła trucizny), Ezio (Renesans), Sacha (Tajemny ogień), Harry (Harry Potter), Mac (Mroczne szaleństwo), Alyss (Zwiadowcy), Lydia (Drużyna), Loki (Kłamca), Katniss (Igrzyska śmierci)


Bramkarz
Ari - no cóż, był nawet dobrze zbudowany, miał refleks.... Sądzę, że da sobie radę na bramce ^^


Boczny prawy obrońca i boczny lewy obrońca
Cinder i Katniss - ten damski duet... Hm, każda z nich chce robić coś po swojemu, więc nie wiem, jak  to wyjdzie, ale z tego co kojarzę to obydwie potrafią się też dostosować, jeśli trzeba :D


Środkowy obrońca I
Alyss potrafiła szybko myśleć, a i kondycji jej nie brakowało - moim zdaniem to ważne w sporcie :D


Środkowy obrońca II
Daemon - nie wiem, co prawda, jak reszta drużyny z nim wytrzyma, a ja jako trener nie trafię za kartki za zabicie go po rozgrywkach, ale mimo wszystko dobrze mieć go w drużynie - w końcu porusza się on z prędkością światła ^^


Boczny prawy pomocnik i boczny lewy pomocnik 
Sacha i Cassius - nieśmiertelny chłopak i prawie niezniszczalny złoty.... Podoba mnie się to <3


Środkowy napastnik 
Harry - w końcu w Quidditchu to on odgrywał najważniejszą rolę, to sądzę, że i to sobie poradzi ^^

Trenerzy drużyn przeciwnych