Przejdź do:

27 lip 2017

'Wyspy Plugawe' M. Mortka

Zapraszam też na ogłoszenia parafialne.

Tytuł:  Wyspy Plugawe (oryginalnie: -)
Autor: M. Mortka (tłumacz: -)
Cykl: Morza Wszeteczne
Liczba stron: 381
Wydawnictwo: Uroboros (w roku: 2015)


Opis:
Kontynuacja niesamowitych przygód naszego ukochanego kapitana Rolanda. W programie: cyrograf i jak się z niego wykpić, jak skompletować starą załogę, co to ZŁOO i inne szyfry. Dodatkowo duża dawka humoru, niekoniecznie jasnego i gwarancja stałej akcji.

Opinia:
Dlaczego pan Marcin nie napisał tomu trzeciego? Przecież tak nie wolno!
Ostrzegam, że recenzja może być nieco chaotyczna, ponieważ przez autora ja nadal rozważam w głowie przyszłe scenariusze tego, co może się wydarzyć w następnym tomie. Nie łudzę się jednak, że zgadnę.

Pan Marcin Mortka jest dla mnie takim autorem, za jakiego wiele osób uważa nielubianego przeze mnie Mroza. Marcin Mortka to po prostu geniusz pisania powieści. Szczerze mówiąc, pobił nawet Jakuba Ćwieka w moim prywatnym rankingu, a wszystko za sprawą Karaibskiej Krucjaty oraz kapitana Rolanda. I nie jestem już wcale pewna, którą serię kocham bardziej. 
- [...] Uważaj, bo wszedł w tryb WATT.[...]- WATT? - spytał słabym głosem Roland.- Wkurwiony, Ale Tylko Trochę.
Styl autora porywa od pierwszych stron. Idealnie konstruuje on dialogi! Nie napisał też ani jednego opisu, choćby i dłuższego, który by mnie znudził. Uwielbiam to, jak w dialogach dostosowuje swój język do każdego z bohaterów. Ponownie nie polecam czytać w miejscach publicznych, ponieważ kiedy zaczniecie niespodziewanie śmiać się do siebie, ludzie mogą was uznać za wariata :) (nie mówcie, że nie ostrzegałam przed chaosem)

Gdybym nie przypomniała sobie, co pisałam w recenzji tomu pierwszego, mielibyście powtórkę z rozrywki. Tyle, że w tym tomie dzieje się jeszcze więcej: Roland podpisuje kontrakt z podstępnymi diabłami. Znacie przysłowie Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle? Otóż, powinno zostać zmienione. Z diabłami, końcem świata i innymi rzeczami niemożliwymi do rozwiązania poradzi sobie tylko kapitan Wywijas! W tym tomie magii jest jakby mnie, ponieważ załoga nie pływa już na Błędnym Rycerzu. Nadal pozostaje jednak integralną częścią opowieści - to z jej pomocą Roland rozwiązuje większość problemów.
- [...] Dawaj flachę.- Ale ja nie mam przy sobie żadnej flachy!- Dawaj flachę.- No dobra.
Gdybym miała wybrać najbardziej zaskakującą i nieprzewidywalną książkę, jaką kiedykolwiek czytałam, nie byłby to żaden kryminał. Byłyby to bowiem Wyspy Plugawe. Zastanawiała się, ile asów w rękawie ma jeszcze pan Marcin na ten tom. Po lekturze stwierdzam, że one mu się chyba nigdy nie skończą. 

Z bohaterami problem także mniejszy niż w części pierwszej, ponieważ już ich znamy. Do tego jest ich mniej, załoga dość drastycznie się uszczupliła. Na pokładzie pozostali jednak najważniejsi bohaterowie tomu poprzedniego, m.in. Mandragora z nierozłączną rusznicą, Julia w swoich dekoltach, Wierzbak z umiłowaniem zwierzątek czy mójulubionypomiotdiableski Grom. Kapitan Roland staje się czytelnikowi jeszcze bliższy. Nie jestem tylko dumna z Seamusa, biedny chłopak, co on ze sobą zrobił 

Mogłabym jeszcze pisać i pisać, ale chcę was do książki zachęcić, a nie zamęczyć recenzją. Nie wyobrażam sobie, abyście chociaż nie spróbowali! Poza tym trzeba porwać pana Marcina i zmusić do napisania dalszych losów Rolanda i jego załogi, bo zakończenia tego tomu nie przewidzicie zupełnie i to tylko podsyci wasz apetyt na więcej. Jestem całym czytelniczym serduszkiem na tak <3 Mocne 20/10 <3


Za egzemplarz dziękuję

Tymczasowe jakby zawieszenie Biblioteczki, czyli ogłoszenia parafialne

Hejo!
Otóż moi drodzy, muszę zrobić przerwę od blogowania. Jasna cholera mnie trafia z tym internetem. Zanim udało mi się dodać dzisiejszą recenzję, namęczyłam się pół godziny.

Chodzi o to, że mieszkam teraz w wynajętym mieszkaniu, bo w moim jest remont generalny. I nie mam wifi. A zasięg tutaj jest tak chu...steczkowy, że udostępnianie z telefonu skutkuje wielkim wkur...zeniem. Wczoraj próbowałam ogarnąć wasze blogi. Wywalało mnie, co próbę wczytania strony.

Więc wybaczcie, ale nie zamierzam się męczyć. Po prostu do czasu powrotu do mojego mieszkania, tak jakby zawieszam blog.

Tak jakby, ponieważ mam jeszcze do przeczytania trzy egzemplarze recenzenckie, a co za tym idzie - muszę je zrecenzować. Ale to jedyne posty, jakich możecie się spodziewać - trzy recenzje: Droga Wojownika, Poszukiwaczka, Zawisza Czarny. Droga do króla. I to tyle, aż do - podejrzewam - końcówki sierpnia.

Kiedy wrócę, ogarnę wasze blogi, ale też tylko w stosunku 1:1, jeśli chodzi o komentarze, bo niestety problemy z internetem mam od początku lipca, a patrząc na to, że zaczęłam prace i trzeba będzie poskręcać meble i inne takie w mieszkaniu po remoncie, nie będę miała zbyt dużo czasu. Także komentujcie śmiało - za każdy komentarz się odwdzięczę :)

Na Mini Maratonach też w sumie tymczasowo umarłam, wszystko w rękach Oli i Justyny. Bo mój facebook na telefonie doprowadza mnie do szału. 

Jeśli byście mnie do czegoś nominowali - dajcie znać w komentarzach, jeśli nominowaliście mnie do czegoś od początku lipca - wrzućcie to proszę tutaj. Bo inaczej nigdy chyba już tego nie odnajdę... 

Oby remont skończył się jak najszybciej! :)

Udanych wakacji! :)

25 lip 2017

#czytanie to nie jedyna moja pasja! :)

W ramach akcji Klaudii postanowiłam napisać wam o dwóch moich pasjach pozaczytelniczych :) Nie mogłam się zdecydować, która jest ważniejsza :D

Pasją, która towarzyszy mi dłużej, jest grafika komputerowa. Jestem totalnym beztalenciem, jeśli chodzi o rysowanie ręką. Mam dysgrafię wynikającą z braku koordynacji ręka-oko (mnie osobiście ten termin zawsze bawi :D), więc próby narysowania czegoś odręcznie zawsze kończą się fiaskiem.

Nie pytajcie mnie nawet, jak doszło do tego, że spotkałam się z grafiką, bo nie mam pojęcia. Podejrzewam, że zaczęło się od tworzenia nagłówków na blogi, jeszcze wtedy z opowiadaniami lub pamiętnikowe. Mam je wszystkie zapisane na starym komputerze, ale nie będę się chwalić :D

Z czym kojarzy wam się grafika komputerowa? Dla mnie ma ona dwa oblicza. Po pierwsze mogę się realizować artystycznie poprzez własne rysunki. Wiadomo, że z moim beztalenciem czasem wspieram się internetem i ogarniam, jak coś narysować. Jestem jednak dumna z moich małych pseudodzieł sztuki, bo są w 100% moje. Poza tym umiejętność projektowania czy narysowania czegoś w komputerze przydaje się także przy innych okazjach niż zmiana layoutu bloga. Często jako prezent daję komuś koszulkę z wykonanym przeze mnie unikalnym nadrukiem. Mój nagłówek powstał w sumie właśnie przy takiej okazji - tworzyłam koszulkę dla siebie i tak wyszło, że rudzielec w fioletowej sukni zawieruszył się, gdy zastanawiałam się nad nowym design Biblioteczki :) Pomogłam też bratu zrobić koszulkę dla jego dziewczyny, dla swojego faceta zaprojektowałam już dwa jaśki. Uwielbiam robić spersonalizowane prezenty! :)

Jednak grafika to nie tylko tworzenie od podstaw. To także retusz czy odpowiednie skomponowanie elementów, aby razem tworzyły coś niezwykłego. W retusz bawię się przy okazji wstawiania swoich zdjęć na FB czy bloga. Non stop poszerzam wachlarz swoich umiejętności :) Kiedyś wyszczuplałam nawet koleżankę i wyszło świetnie! Pomińmy sytuację, gdy mama składała elektronicznie wniosek o nowy dowód, a ja widząc jej zdjęcie, musiałam poprawić kilka rzeczy po fotografie :D Ostatnio jednak jestem zafascynowana łączeniem razem różnych zdjęć tak, aby wyglądało to naturalnie i niezwykle zarazem. Sama próbowałam aby raz do tej pory - wkleiłam za siebie ducha i w sumie wyszło całkiem nieźle - ale mój chłopak już ma plan na swoje zdjęcie w tle na FB, więc będę miała trochę roboty ;)

Grafika komputerowa zaprowadziła mnie do mojej szkoły i dzięki niej poznałam marketing. Chciałabym iść w jej kierunku także na studia, ale wiecie... tam jest matma, brr! Uważam, że bawiąc się w grafikę, sama zaczęłam dostrzegać więcej rzeczy. Ponadto dzięki niej w miarę polubiłam fotografię, która wydaje mi się ściśle związana z retuszem czy tworzeniem niezwykłych grafik. Modelką lubiłam być zawsze, ale dopiero zajmując się obróbką zdjęć, odkryłam, że jeśli odpowiednio coś sfotografuję, potem mogę wyczarować z tego cudo :)

Druga moja pasja jest każdemu dobrze znana, bo kto nie widział FitPostu czy akcji FitKsiążkoholik? :) Tak, fitness to moje hobby, które ostatnio co prawda zaniedbuję, ale nie mogę się już doczekać karty FitSportu z pracy - tylko ją dostanę i pędzę na pole dance <3

Ta pasja jest banalna, wiem. Nigdy nie sądziłam, że dam się wciągnąć w to całe bycie fit. Do czasu aż mama zabrała mnie ze sobą na fitness. Ta atmosfera, ta satysfakcja! Kochałam to, ale potem z pewnych przyczyn musiałam zrezygnować. W domu to jednak nie to samo, choć też staram się ćwiczyć. Robię to oczywiście z bardzo narcystycznych pobudek - uwielbiam dobrze wyglądać :)

Nie jestem fit. Jasne, mam figurę, uwielbiam ćwiczyć aż do zamienienia się moich mięśni w trzęsącą się galaretę, ale nie jestem fit. Dieta? Gadajcie z kimś innym, u mnie to geny. Nie ćwiczę dla chudnięcia. Ćwiczę, bo chcę mieć super sylwetkę :)

Ćwiczę, bo daje mi to niesamowitą satysfakcję za każdym razem, gdy jakaś inna laska patrzy na mnie z zazdrością, a facet odwraca za mną głowę. Bo wiem, że to moja zasługa. Bo wiem, że kurczę miałam zakwasy, umierałam ze zmęczenia, ale dałam radę i widać efekty :)

Ćwiczenia to także sposób na rozładowanie wkurzenia czy silnych emocji. W momencie, gdy mam ochotę kogoś zabić, lubię ponosić coś ciężkiego (najlepiej na 3. piętro, a co!). Uwielbiam fitness, bo daje mi okazję nie tylko do poprawy fizycznej, ale także komfortu psychicznego.

Jak widzicie nie tylko siedzę i czytam. Nie, chodzę na imprezy, doskonale się bawię i mam swoje pozaczytelnicze pasje :) Fitness i grafika zajmują w moim życiu mniej więcej tyle samo czasu, co czytanie i wcale nie mam wyrzutów sumienia, że książka leży i czeka, bo trzeba jeszcze przeprosić się z Mel B i poćwiczyć pupę albo popracować nad jakąś grafiką :) 

23 lip 2017

'Zawisza Czarny. Aragonia' S. Jędrusiak

Tytuł: Zawisza Czarny. Aragonia (oryginalnie: -
Autor: S. Jędrusiak (tłumacz: -)
Cykl: Zawisza Czarny
Ilość stron: 502
Wydawnictwo: Bukowy Las (w roku: 2017)

Bierze udział w wyzwaniach: Czytam, bo polskie, Czytam nie tylko Amerykanów

Opis:
W Aragonii sławę zdobywa Il Nero, rycerz nieznanego pochodzenia; narrator powieści, młody Żyd z Saragossy, Aaron Abnarrabí, pisał: „owego śmiałka tak wówczas nazywaliśmy (Il Nero, czyli Czarny) z uwagi na ciemną barwę zbroi i okrycia, w których pojawiał się na turniejach. W Saragossie wiedziano o nim wówczas tylko tyle, że nie pochodził z żadnego hiszpańskiego królestwa, gdyż heroldowie nie rozpoznawali jego znaku. Mówiono, że przybył z północy Italii, stąd jego włoski przydomek.


Opinia:
Zazwyczaj boję się książek historycznych. Do sięgnięcia po tę skusił mnie opis. Imię Zawiszy Czarnego zna praktycznie każdy, ale któż zna lepiej jego historię? Znany jako sławny kwiat polskiego rycerstwa, pozostawał nadal tylko człowiekiem. Takiego pokazuje go pan Szymon w swojej zadowalającej powieści. Dodatkowo połączył jego losy z losami Żydów w XIV w.

Styl pana Szymona jest opisowy, ale nienużący. Nawet zawiłe sytuacje polityczne czy finansowe potrafi on przekuć w fascynującą historię. Podczas lektury targają nami emocje, autor wywołuje śmiech lub rozpacz. Kibicujemy bohaterom lub ich nienawidzimy. Polecam też odkryć szybciej niż ja słowniczek na końcu książki! :D

Historię poznajemy z perspektywy Aarona, Żyda z Sargarossy. Wychowany w bardzo wpływowej rodzinie, nie spodziewał się nigdy roli, jaka przypadnie mu w udziale. Poznajemy go jako chłopca, który popełnia straszną zbrodnię. Potem towarzyszymy mu w okresie stawania się mężczyzną. Jego postać, choć jest narratorem, stanowi dla czytelnika zagadkę. Na zlecenie wuja, najbardziej wpływowego Żyda w Sargarossie, udaje się on do Loarre, ale poznać bliżej Zawiszę Czarnego. Zawisza za to, zwany Sulimą bierze udział w politycznych rozgrywkach Aragonii za sprawą układów z Francisco de Arandą. Krętactwo, wyścig szczurów w walce o jak największe zyski, kłopoty finansowe i polityczne oraz rodząca się potęga - Polska. Książka zachwyca zwrotami akcji, odkrywanymi sekretami wysoko postawionych osób. Dodatkowo w tle majaczy wizja pogromu Żydów podsycana przez kazania Martineza. Od książki nie można się oderwać. Jedyną skazą książki jest wątek miłosny, a raczej zaślepienie młodego Aarona niewolnicą Ayhe i niedostrzeganie jej prawdziwej natury.
- Może się nie udać?- Nie bądź dzieckiem! Cóż za pytanie! Zapamiętaj: jeśli się wieszać, to na wysokim drzewie!
Autor przedstawia nam całą gamę bohaterów. Aaron to młody, zdolny człowiek, który w jednej chwili został wplątany w spisek dotyczący wielkich rodów. Nieco się gubi, stanowi - jak już wcześniej wspomniałam - zagadkę dla czytelnika. Z jednej strony nie potrafi stanąć w obronie kobiety, gdy jest na jego oczach atakowana, a z drugiej nie waha się zadać skrytobójczego ciosu. Moim zdaniem nie da się go jednak nie lubić i tylko za jego zaślepienie Ayhe miałabym ochotę strzelić go w głowę. Sama niewolnica nie była mimo wszystko irytującą postacią. Przemykała niczym cień i zapowiedź nieszczęść, ale z zaciekawieniem poznawałam jej historię. Najbardziej zajmującą postacią okazał się nie sam Zawisza, a Francisco de Aranda. Pojawiał się z początku sporadycznie, potem coraz częściej, aby na końcu wkroczyć do akcji na całego. Główny bohater powieści, Zawisza Czarny został przedstawiony nieco... brutalnie. Autor z pewnością nadał mu wiele cech prawdziwego Polaka. Intrygujących bohaterów znajdziemy w tej książce cały ogrom, każdy z nich ma do opowiedzenia swoją historię, ale ostatnim, jakiego postanowiłam wspomnieć jest Joshua, przyjaciel Aarona. Imponował mi swoim obeznaniem i bez trudu mogę go uznać za najbardziej pociągającego bohatera w książce <3

Podsumowując, nie obawiajcie się, że książka bazuje na historii. Oczywiście część to fikcja, ale niektóre wydarzenia, jak choćby pojedynek Zawiszy z Juanem, zostały spisane w kronikach i to na tym bazował autor. Wykonał ogrom pracy i należą mu się za to oklaski. Nienawidzę polityki, finansów i innych takich spraw, ale przy lekturze tej powieści nie mogłam się oderwać nawet przy całych debatach nt. politycznych spisków. Zdecydowanie książkę polecam <3


Za egzemplarz serdecznie dziękuję

21 lip 2017

'Pojedynek' M. Rutkoski

Tytuł: Pojedynek (oryginalnie: The winner's curse)
Autor: M. Rutkoski (tłumacz: J. Wasilewska)
Cykl: Niezwyciężona
Ilość stron: 379
Wydawnictwo: Feeria Young (w roku: 2015)


Opis: 
Nigdy nie mieli być razem. 17-letnia Kestrel, córka generała, prowadzi ekstrawaganckie życie i cieszy się wieloma przywilejami. Arin nie ma nic poza koszulą na grzbiecie. Kestrel jednak, pod wpływem impulsu, podejmuje decyzję, która nieodwołalnie związuje ich ze sobą. Chociaż oboje próbują z tym walczyć, nie mogą nic poradzić na to, że rodzi się między nimi miłość. W imię bycia razem muszą zdradzić swoich ludzi… a w imię lojalności krajowi muszą zdradzić siebie nawzajem.

Opis:
Pożyczyłam od Oli tę książkę w ostatniej chwili. Gdyby nie miała ona egzemplarza, nigdy nie poznałabym tej historii. I BARDZO BYM ŻAŁOWAŁA! Co mi w ogóle strzeliło do głowy, że nie chciałam tego przeczytać? Teraz to nie mogę się doczekać części drugiej i już ubolewam, że tom trzeci nie jest wydany w Polsce!

Styl autorki zachwycił mnie od pierwszych stron. Była w nim pewnego rodzaju brutalność, były emocje, była magia wciągająca coraz głębiej w opowiadaną historię. Do tego skrupulatnie kreowane intrygi, dedukcja Kestrel i niesamowite opisy pocałunków.
Co my, kobiety, zrobimy, gdy te kwieciste komplementy wyjdą z mody?
Na pierwszy rzut oka historia może wyglądać schematycznie - zakazana miłość, do tego na wojnie. Po pierwsze autorka rzeczywiście się na tej wojnie skupia, a nie kreuje ją jako tło. Po drugie wykorzystała mój ulubiony wątek miłosny od nienawiści do miłości i zrobiła to po mistrzowsku. Po trzecie zawrotne tempo wydarzeń nie pozwala się nam od nich oderwać, a krótkie refleksyjne przerywniki tylko wzmagają napięcie. Do ostatniego momentu nie wiedziałam, jak to wszystko się rozstrzygnie oraz czy będą oni w końcu razem. Zakończenie pozostawiło mnie z niesamowitym niedosytem i już chcę część kolejną! Jasne, niektóre rzeczy łatwo przewidzieć, ale to raczej zasługa dwutorowej narracji. I chociaż już z opisu wynika, że Kestrel i Arin się w sobie zakochają, z wielką przyjemnością czytałam o tym procesie.

Wszyscy bohaterowie są przede wszystkim bardzo ludzcy. Popełniają błędy, mają marzenia, aspiracje, uwielbiają plotkować. Kestrel to młoda arystokratka, która uwielbia muzykę, dedukcję oraz wygrywanie. Buntuje się przeciwko regułom rządzącym światem, w jakim żyje. Polubiłam ją zwłaszcza za to, że nie została super-bohaterką. Miała momenty słabości, wcale nie potrafi dobrze walczyć i nie jest we wszystkim najlepsza. Ponadto robi wszystko, aby nie iść do wojska, a mimo wszystko zaimponować ojcu. To jedno podobało mi się w wykreowanym społeczeństwie - brak seksizmu. Arin to facet, w którym trudno się nie zakochać. Jasne, okłamał Kestrel, ale robił to w imię wolności. Poza tym jego siła woli zdobyła moje serce od razu. Razem z bohaterką byli swoimi odbiciami - zdeterminowani, urodzeni stratedzy. Inne postaci giną nieco w ich tle, ale zupełnie nie przeszkadzało mi to podczas lektury. W końcu książka opowiada ich historię miłosną.
Zostaliście podbici i zniewoleni, bo byliście zbyt słabi, by zabijać i zbyt tchórzliwi, by umierać. Powiedziałam, że nie chcę zabijać, a nie, że nie będę tego robić. I nigdy, przenigdy, nie twierdziłam, że boję się śmierci.
Wojna nigdy nie jest piękna i to widać właśnie w Pojedynku. Poza tym ludzie potrafią być chciwymi bestiami nie patrzącymi na drugiego człowieka tak, jak powinni. Miłość nie pokonuje może wszystkich granic, a między wrogami w ogóle nie powinna mieć miejsca, ale Kestrel i Arin to urodzeni buntownicy i sądzę, że to właśnie to połączyło ich najbardziej. Najbardziej intryguje mnie właśnie rozwinięcie wątku miłosnego!

Uwaga, uwaga, Kitty dała ROMANSOWI 10 gwiazdek. Fantasy polega tu jedynie na tym, że autorka wykreowała swój świat. Wojna jest doskonale opowiedziana, ale pierwsze skrzypce gra tutaj romans. Osobiście zakochałam się w tej historii i mogę wam ją z czystym sumieniem polecić!

19 lip 2017

'Falcon' K. Wycisk

Tytuł:  Falcon (oryginalnie: -)
Autor: K. Wycisk (tłumacz: -)
Cykl: Falcon
Ilość stron: 197
Wydawnictwo: Ridero (w roku: 2017)


Opis:
W drodze do domu, Alex jest świadkiem makabrycznego zdarzenia.
Widzi grupkę ludzi, których ciała płoną żywcem. Po ich środku stoi nieznajomy chłopak władający śmiercionośnym ogniem.
Incydent jest tak potworny i niewytłumaczalny, że dziewczyna zastanawia się, czy nie są to halucynacje lub wytwór jej wybujałej wyobraźni.
Cała teoria szybko lega w gruzach, kiedy następnego dnia staje twarzą w twarz z tajemniczym chłopakiem.

Opinia:
Wiecie, jest mi zwyczajnie przykro pisać tę recenzję. Opis, okładka, oceny na LubimyCzytać - wszystko zapowiadało niesamowitą lekturę. Rozczarowałam się nią jednak okropnie. Jest im tym bardziej przykro, że to polski debiut... Który zaraz zdecydowanie wam odradzę.

Styl autorki jest zupełnie przeciętny. Nie wywołuje w czytelniku emocji, nie ciągnie go za sobą niesamowitymi opisami uczuć czy akcji. On po prostu jest.

Sama akcja to zbiór wciśniętych wszystkich najpopularniejszych ostatnio schematów, więc książka jest o tyle zaskakująca, że nie wiemy, którym schematem zaraz zarzuci nas autorka. W powieści występują błędy logiczne. Wydarzenia dosłownie płyną ciurkiem, zwrot akcji goni zwrot akcji. Czytanie książki jest męczące także przez rozmyślania głównej bohaterki oraz nieumiejętność oddania przez autorkę wielkich uczuć takich, jak ból po stracie najbliższych czy miłość. Chemii między bohaterami nie widziałam wcale, choć teoretycznie powinnam.

Wszystko jest wykonalne pod warunkiem, że się tego naprawdę chce. Wystarczy się tylko trochę wysilić, nic więcej.
Główna bohaterka doprowadzała mnie do szału. Nie pamiętam, ile dokładnie miała lat, ale dałabym jej czternaście + syndrom rozwydrzonego bachora. Dawno nie spotkałam tak tępej postaci. Męskich ciasteczek nie było. Pojawili się Trzy i Jeden, ale obydwaj powinni iść do psychiatry i to pomijając okropieństwa Falconu.

Ta recenzja wyszła niesamowicie krótka, ale nie wiem, jak inaczej ją skonstruować, aby nie obrazić autorki. Wymęczyłam się podczas czytania powieści niesamowicie i dobrowolnie drugi raz bym po nią nie sięgnęła. Boli, kiedy muszę oceniać tak polski debiut, ale to jest pierwsza książka, której w tym roku dałam jedną gwiazdkę. 


Za egzemplarz serdecznie dziękuję autorce

17 lip 2017

'Wilcza godzina' A. Tapinas

Tytuł:  Wilcza godzina (oryginalnie: Vilko valanda)
Autor: A. Tapinas (tłumacz: A. Candravicius)
Cykl: Akmens ir Garo miestai
Ilość stron: 476
Wydawnictwo: SQN(w roku: 2017)


Opis:
Wynalazek alchemików z Uniwersytetu Wileńskiego wywrócił życie w Europie do góry nogami. Teraz między miastami Aliansu latają potężne sterowce, po ulicach jeżdżą karety parowe, porządku pilnują golemy, a mechanicy konstruują automatony.

Wilno wyrwało się ze szponów Imperium Rosyjskiego i stało się wolnym miastem – ośrodkiem postępu, nauki i mistyki. A teraz grozi mu niebezpieczeństwo.

Tajemnice alchemiczne, przebiegli szpiedzy, tajne organizacje, miłosne intrygi, przerażające morderstwa, okrutne potyczki w wileńskiej przestrzeni powietrznej, ponure podziemia i dobrze znane postaci historyczne przedstawione w nowym świetle. Przygotujcie się na grozę i niebezpieczeństwa w pierwszej litewskiej powieści steampunkowej!

Opinia:
Początkowo ciężko było mi przywyknąć do stylu autora. Jest on bardzo opisowy, szczegółowy, przekazuje mnóstwo informacji. Jednak z czasem zaczęłam z nim płynąć, pochłaniać kolejne zdania i rozwiązywać zagadki razem z bohaterami, a ta opisowość stała się największym plusem.

A zagadek było całkiem sporo. Oczekujecie XX-wiecznej gry politycznej, szpiegów czających się na każdym kroku czy niesamowitego klimatu 1905 roku doprawionego alchemią oraz zaawansowaną, jak na tamte czasy mechaniką? Z czystym sumieniem mogę wam powiedzieć, że się nie rozczarujecie! Intryga goni intrygę, a my wędrując po miastach aliansu możemy poznać niezwykłą historię o zdradzie, mechanice oraz polityce. Nie mamy nawet chwili, aby się nudzić. Autor odkrywa przed nami coraz to drastyczniejsze szczegóły, nie szczędzi ofiar, a bezwzględni dyplomaci kierują się zasadą, że cel uświęca środki. Wędrując XX-wiecznymi uliczkami Wilna, sporadycznie Krakowa czy Pragi, odkrywamy tajemnicę alchemii dążącej do stworzenia bionika - automatona posiadającego własny rozum. 
Wzięłam twoje złoto i powiedziałam ci prawdę. A teraz idź sobie i nigdy nie wracaj.
Autorowi udało się oddać klimat każdej z narodowości - Rosji, Litwinów, Polaków czy Niemców. Dodatkowo powstające organizacja czy raczej państwo Aliansu stanowi zagadkę - motywy ich przywódców nie są do końca jasne, nie wiemy, czego się spodziewać po Szczycie. Pojawia się także odwieczny konflikt państwa postępu z kościołem, w tym przypadku Legionu Wileńskiego z Rycerzami Katedry. Autor odnosi się także do zagadnień prasy, mówiąc o wolnych mediach, które przekręcają prawdę, aby zarobić jak najwięcej.
Gdy wybucha pożar, zawsze coś się spala. Ale coś też zostaje. Jeszcze możesz kupić chatę sąsiada, czy nie tak?
Dzięki autorowi za spis postaci! Naprawdę łatwo pogubić się w gąszczu litewskich czy rosyjskich nazwisk, a bohaterów w książce mamy od groma. Można by pomyśleć, że w takim razie ci drugoplanowi są wykreowani płasko, ale nic bardziej mylnego! Każda z postaci posiada unikalne cechy, dzięki którym możemy je łatwo zidentyfikować. Moim ulubieńcem został Antoni Srebro, legat wileński. Jego siła charakteru, sposób myślenia i zawziętość przyciągały mnie do niego jak miodek Kubusia Puchatka <3 Nie mogłam się doczekać kolejnego rozdziału z jego udziałem! Kolejną bohaterką godną uwagi okazała się Miła, a związana z nią tajemnica zwaliła mnie z nóg! Dziewczyna potrafi dać sobie radę, jest zagadkowa, a jej historia to cudowny dodatek do głównej fabuły. W tej książce znajdziecie chyba każdy typ bohatera historii szpiegowskiej - głównodowodzącego spisku, ambitnego szefa policji, femme fatale, geniusza, który konstruuje coś bezcennego, naiwniaka, króla zbrodniarzy etc. 

Szczerze mówiąc zastanawiałam się nad wzięciem do recenzji Wilczej godziny, ponieważ obawiałam się ilości polityki. Było jej ostatecznie bardzo sporo, ale zupełnie mi nie przeszkadza. Ba! Gierki polityczne wciągają nie gorzej niż tajemnicze morderstwa, szkice czy tajemnice wskrzesicieli. 

Podsumowując, zdecydowanie polecam fanom szpiegów, gierek politycznych oraz alternatywnej historii. Poza cudowną historią, możecie też poznać XX-wieczne Wilno opanowane przez mechaników i alchemików Aliansu. Książka wciągnie was i nie odpuści aż do ostatnich stron, a nawet wtedy pozostawi w głowie setkę pytań i oczekiwanie z niecierpliwością na tom drugi!


Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu SQN!



PS. Gdyby kogoś to interesowało, wskrzesiłam insta - @kittyailla :)

15 lip 2017

WAKACYJNY KONKURS NA BIBLIOTECZCE! ;)


Hej! :)
Wakacyjny czas najlepiej umilić konkursem. A jaka książka będzie najlepsza na długie letnie dni? Oczywiście morska przygoda, arrr! :) Wiemy o tym doskonale z wydawnictwem Uroboros, które postanowiło zasponsorować nagrodę - Morza wszeteczne Marcina Mortki <3
Moją opinię możecie przeczytać tutaj :) W skrócie jednak powiem, że książkę bardzo polecam <3

Regulamin konkursu


1. Organizatorką konkursu jest właścicielka bloga Biblioteczka ciekawych książek - KittyAilla.

2. Sponsorem nagrody jest wydawnictwo Uroboros. Organizatorka pokrywa koszt przesyłki.

3. Nagrodą w konkursie jest nowy egzemplarz Mórz wszetecznych M. Mortki.

4. Do konkursu może zgłosić się każdy, kto:
a) publicznie udostępni banner konkursowy (najlepiej na swoim blogu lub Google+ lub fanpage)*
b) publicznie zaobserwuje blog Biblioteczka ciekawych książek
c) ma adres korespondencyjny na terenie Polski
d) miło będzie również, jeśli polubicie fanpage mój oraz wydawnictwa Uroboros, ale nie jest to obligatoryjne :)
e) odpowie na zadanie konkursowe

5. Konkurs trwa od ​15 lipca do 25 sierpnia ​2017 roku.

6. Zwycięzca zostanie wybrany na zasadzie losowania. Dodatkowe losy można zdobyć udostępniając banner w więcej niż jednym miejscu wskazanym w punkcie 3 podpunkt a oraz za wykonanie punktu d.

7. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone do 7 dni od czasu zakończenia konkursu. Organizatorka skontaktuje się ze zwycięzcą e-mailowo. Jeśli nie otrzymam adresu w ciągu 5 dni, losuję nowego zwycięzcę.

8. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych /Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm./

9. Wzór zgłoszenia:

Obserwuję jako:
E-mail: (jeśli nie chcesz podać e-maila, napisz, że skontaktujesz się ze mną sam [mój jest w zakładce kontakt], ale wtedy sam musisz pilnować wyników)
Udostępniony banner:
Lubię fanpage jako:
Zadanie konkursowe:
Zapoznałam/-em się z regulaminem.

10. Wszystkie sprawy nieregulowane regulaminem, rozstrzyga organizatorka.

11. Aby konkurs się odbył, musi się zgłosić min. 5 osób.

*Jeżeli nie posiadasz bloga, fanpage oraz Google+ - możesz udostępnić link do tego posta na swoim profilu i podać mi link z Facebooka :)



A jakie zadanie konkursowe wymyśliłam tym razem? :)
Otóż musicie odpowiedzieć na pytanie jaką książkę wydawnictwa UROBOROS chcielibyście przeczytać najbardziej? :)

W razie pytań zapraszam do kontaktu mejlowego lub przez fanpage :)

11 lip 2017

'Poradnik dla smoków: Co zrobić, by twój człowiek zmądrzał' L. Yep & J. Ryder

Tytuł: Poradnik dla smoków. Co zrobić, by twój człowiek zmądrzał (oryginalnie: A Dragon's Guide to Making Your Human Smarter)
Autor: L. Yep & J. Ryder (tłumacz: A. Bereta-Jankowska)
Cykl: Poradnik dla smoków
Ilość stron: 397
Wydawnictwo: IUVI (w roku: 2017)

Bierze udział w wyzwaniach: ABC Czytania, Czytam fantastykę, Grunt to okładka

Opis:
Dzięki pannie Drake jej ukochana pupilka Winnie idzie do Akademii Spriggs, niezwykłej szkoły dla naturalnych i… magicznych. Winnie jest szczególnie podekscytowana perspektywą lekcji czarów oraz zajęciami z przyrody z sir Isaakiem Newtonem. Nawiązuje nowe przyjaźnie, ale nie wszyscy stoją po jej stronie – przeciwnicy okazują się dużo groźniejsi niż Nessie, potwór z Loch Ness.

Opinia:
Małżeństwo nadal utrzymuje delikatną dziecięcą atmosferę, jednak książka wydaje się być już dojrzalsza. Styl autorów nadal pozostaje dopasowany do kategorii wiekowej. Tym bardziej, że nadal w książce spotykamy się z niesamowitym humorem oraz lekką atmosferą grozy.

Winnie i panna Drake nadal nie mogą się pogodzić, która się którą opiekuje, ale dzięki temu wynikają same zabawne sytuacje. Dodatkowo na pole wkracza dziadek Winnie, a dziewczynka idzie do szkoły, gdzie poznaje niezwykłe przyjaciółki. Akcja rozpędza się, aby zaskakiwać nas na każdym kroku. Nie przewidzicie, jak zakończy się konflikt z Jarvisem. Dodatkowo możecie lepiej poznać wykreowaną wcześniej społeczność magiczną.
- O, Burton, jak tam wypad nad Loch Ness? Owocny? [...]- Granaty tam nie rosły, sir Isaacu, jeśli o to pan pyta - odparłam.
Panna Drake nadal pozostaje zrzędą, ale taki urok jej wieku - też byście zrzędzili mając kilkaset lat. Poza tym smoczycę naprawdę da się lubić. Winnie była dziarską panienką, ale w tym tomie zdecydowanie dojrzała. Najlepsze jest w jej kreacji to, że jednocześnie nadal zostaje dzieckiem. Intrygującą bohaterką okazała się matka dziewczynki, Liza. W starciu z wiedzą, do której niewiele osób ma dostęp, pokazała siłę swojego charakteru. Nowe koleżanki Winnie to wachlarz przeróżnych charakterów, a poznawanie ich staje się integralną częścią akcji.

Winnie i panna Drake jako narratorki spisują się świetnie - możemy poznać historię z dwóch perspektyw: wiekowego smoka oraz dziecka. Z zaciekawieniem śledzimy ich losy, razem z nimi poznajemy świat magii oraz nowych przyjaciół. Nadal podtrzymuje moje zdanie - książka powinna przypaść do gustu każdemu (a zwłaszcza porady, jak wychować sobie człowieka) :)


Za egzemplarz dziękuję:

9 lip 2017

'Profesjonalny zwierzołak' A. Bielanin & G. Czernaja

Absurdalne książki wymagają
absurdalnych zdjęć :D
Tytuł:  Profesjonalny zwierzołak (oryginalnie: Профессиональный оборотень)
Autor: A. Bielanin & G. Czernaja(tłumacz: E. Białołęcka)
Cykl: -
Ilość stron: 413
Wydawnictwo: Fabryka Słów (w roku: 2009)

Bierze udział w wyzwaniach:  Czytam nie tylko Amerykanów, Kitty's Reading Challenge (rosyjska), Czytam fantastykę, Grunt to okładka

Opis:
Ona to rekin-ludojad w oceanie męskiego szowinizmu. Z aparycją rozpalającą nawet zombiaki i wdziękiem, od którego iskrzą cyborgi. Tylko, że po kolokwium z kulturoznawstwa dziabnął ją wilkołak i się popaprało. Na szczęście jest On - superheros, który działa na niewiasty z siłą bomby atomowej. Niestety beznadziejnie zakompleksiony z powodu imienia i mało komunikatywny - rozprawiać z nim o miłości to jak całować się z parowozem. Zatem cała nadzieja w Agencie 013, kocie ze słabością do intelektualnej dominacji, który chodzenie w butach uważa za pretensjonalne.

Opinia:
Wiecie, ciężko mi ocenić tę książkę. Z jednej strony te 413 stron pochłonęłam w jeden dzień. Z drugiej to towarzyszyła temu też irytacja. Pamiętajmy jednak wziąć poprawkę na to, że literatura rosyjska bywa... specyficzna.

Ogółem styl autorów jest znośny pod względem opisywania uczuć czy miejsc. Na pewno wybija się pod względem humoru. Nie polecam czytać w miejscach publicznych, jeśli nie chcecie, aby uznano was za wariatów śmiejących się do książki (mi wystarczyło spojrzenie taty :D).

Fabuła tej książki to jedna wielka komedia i jeden wielki absurd. Dodatkowo jest to wymieszanie Facetów w czerni z Mistrzem i Małgorzatą. Często pojawiają się także nawiązania do Władcy Pierścieni czy Harry'ego Pottera. Generalnie potraktowałam to jako jedną wielką komedię wszystkiego (w tym bajek, jak Kot w butach czy Czerwony kapturek). Wydarzenia są jednak tak niespotykanie absurdalne, że aż momentami irytujące. Dodatkowo beznadziejny wątek miłosny, który kończy się wyznaniem miłości po niecałym miesiącu znajomości i zahacza o trójkąt wykorzystując dodatkowo schemat dwóch przyjaciół i... trochę o zoofilię. Ale w tej książce nie ma rzeczy dziwnych, przynajmniej nie dla bohaterów. Najgorsze jednak było zakończenie, bo w całym tym morzu absurdu chyba już wysiadł mi mózg i zupełnie nie zrozumiałam, o co w nim chodzi, a czytałam to pięć razy...

Przechodząc do bohaterów, to osobiście uwielbiam Mruczusia aka agenta 013! Tak, on jest kotem. Nie, nie nosi butów, bo przecież ma poduszeczki na łapkach. No i to profesor! Jako jedyny nie bywał irytujący, choć strzelanie fochów postaci tej książki miały wpisane chyba w geny. Alina, nasza główna narratorka i bohaterka zupełnie nie grzeszy inteligencją. Gdyby jej tępota była zaraźliwa, bałabym się czytać tę książkę dalej. Nie potrafiła zauważyć najprostszych rzeczy, schematów czy wskazówek. Aleks z drugiej strony nie był lepszy, choć z jego strony irytowały mnie seksistowskie odzywki. Inni bohaterowie są, egzystują sobie i... nie umiem na ich temat powiedzieć nic więcej.

Taaak, recenzja nie wypada zbyt pozytywnie, ale musicie zrozumieć, że ta książka nie była zła. Dobra też niestety nie była Uznaję ją za zupełnie wyśrodkowaną - ma ona niewątpliwe zalety, jak nieprzebrane morze humoru, wartką akcję oraz agenta 013. Ma także niewątpliwe wady, jakimi są główna bohaterka, wątek miłosny czy niezrozumiałe zakończenie. Czy nieskończony absurd tej historii to plus, czy minus? Tego nie mogę jednoznaczni stwierdzić. Literatura rosyjska często wybija się absurdem spośród innych pozycji. Tutaj mam po prostu wrażenie, że z tym przesadzono.

O tym, czy macie ochotę przeczytać Profesjonalnego zwierzołaka, musicie zdecydować sami. Z jednej strony nie odradzam wam jej, bo uważam, że dla humoru naprawdę warto. Z drugiej nie polecam, bo nie ma tam wielkiego wow. Ale gdyby już ktoś przeczytał, to może wyjaśni mi łaskawie zakończenie, bo ja go do tej pory nie ogarniam...

5 lip 2017

'Kości Skryby' B. Sanderson

Tytuł: Kości Skryby (oryginalnie: Alcatraz versus Scrivener's Bones)
Autor: B. Sanderson (tłumacz: J. Drewnowski)
Cykl: Alcatraz kontra Bibliotekarze
Liczba stron: 318
Wydawnictwo: IUVI (w roku: 2017)

Bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykę

Opis:
Alcatraz Smedry wraca w wielkim stylu. Infiltruje Bibliotekę Aleksandryjską, która bynajmniej nie została zniszczona i jest jednym z najniebezpieczniejszych miejsc na ziemi, szuka swojego ojca, który jednak wcale nie umarł, i odkrywa dziwny złoty sarkofag, w którym może znajdować się klucz do jego zdumiewającego talentu do psucia różnych rzeczy. Aha, jest przy nim jego najlepsza przyjaciółka Bastylia – po to, by spuścić manto mrocznym Bibliotekarzom, ma się rozumieć.



Opinia:
Bardzo cieszę się, że wydawnictwo IUVI przysłało mi bez zapowiedzi drugi tom przygód Alcatraza. Ostatnio nie mogłam trafić na książkę, którą przeczytałabym szybko, która pochłonęłaby mnie bez końca i nie pozwoliła od siebie odejść, aż nie poznam zakończenia. Jasne, czytałam dobre książki, nawet bardzo dobre. Ale nie miały w sobie tej właśnie cechy - nie wymuszały ciągłego czytania, ponieważ z każdą stroną coś się działo, a autor stosuje wszystkie nieczyste chwyty w celu utrzymania uwagi czytelnika.

Alcatraz jest w sumie dzieckiem i tak pisana jest ta książka - z perspektywy dziecka, przeplatana mądrzejszymi refleksjami, ponieważ chłopak zapisuje ją jako swoje wspomnienia. Uwielbiam tę ironię i sarkazm oraz krytyczność wylewające się z każdej strony tej książki!
W sumie na skali złych nawyków [zaczynanie serii do drugiego tomu] plasuje się gdzieś pomiędzy jedzeniem z otwartą buzią a wydawaniem odgłosu kwakania, kiedy koledzy próbują się uczyć. (Spróbujcie tego kiedyś - świetna zabawa)
Fabuła to pełna niespodzianek zagadka. Nigdy nie wiemy, co może się stać, ponieważ rodzina Smerdych jest wyjątkowo nieprzewidywalna. Dodatkowo Alcatraz mąci nam w głowach, wstawiając w autobiografię zabawne anegdotki czy własne rozmyślania. Pomyślelibyście, aby opowiadając historię swojego życia wpleść fragment o króliku z bazuką? Nie? No cóż, ja też nie, ale Alcatraz owszem! Ponadto tej książki się nie czyta. To raczej rozmowa z jej autorem, który zwraca się do nas bezpośrednio. Uwielbiam ten zabieg!
[...] nie należy oceniać Australii zbyt surowo. Nie jest głupia. Po prostu czasem coś ja rozprasza. Na przykład, wiecie, oddychanie.
W pierwszej części Alcatraz mnie trochę irytował. W tej dorósł i stał się wspaniałym bohaterem. Ponadto przestał aż tak powtarzać w kółko Nie jestem bohaterem oraz Jestem kłamcą. To zdecydowanie duży plus. Poza tym poznajemy nowych bohaterów, a wśród nich Kaza! Uwielbiam! Chcecie poznać listę powodów, dla których lepiej być niskim? Zapraszam was więc do monologu z stryjem Alcatraza! Każdy bohater w tej powieści jest na swój sposób specyficzny, a najbardziej członkowie rodziny Smerdych ze swoimi nieobliczalnymi talentami, jak choćby brzydkie wyglądanie po przebudzeniu.

Czy Alcatraz to nadal książka dla dzieci? Oczywiście, ale uważam, że dorośli także wspaniale się przy niej ubawią, a na pewno uśmieją! Sanderson stworzył książkę, która dzięki swojej prostocie powinna przypaść do gustu każdemu.

Za egzemplarz serdecznie dziękuję:

3 lip 2017

'Tajemnica Diabelskiego Kręgu' A. Kańtoch

Hejo, też kochacie POLSKIE KSIĄŻKI? Zapraszam więc tu :)

Tytuł:  Tajemnica Diabelskiego Kręgu (oryginalnie: -)
Autor: A. Kańtoch (tłumacz: -)
Cykl: Tajemnica Diabelskiego Kręgu
Liczba stron: 510
Wydawnictwo: Uroboros (w roku: 2013)


Opis:
Nie każdy zostaje wybrany przez anioły i zaproszony przez nie na tajemnicze wakacje w klasztorze znajdującym się w niewielkiej miejscowości Markoty. Tak się składa, że przydarzyło się to trzynastoletniej Ninie. Nie bardzo wie jednak, dlaczego – jest przecież bardzo zwyczajną dziewczyną. Czy aby na pewno?

Opinia:
Styl pani Ani jest bardzo łatwy i przyjemny w odbiorze. Z jednej strony będzie on przystępny dla dzieci, a z drugiej nie okaże się infantylny również dla dorosłego czytelnika. Barwne opisy miejsc oraz przemyśleń bohaterki urozmaicają lekturę, a narracja trzecioosobowa stawia czytelnika nieco z boku, na pozycji obserwatora niesamowitych wydarzeń.

Z początku nieco ciężko było mi się wciągnąć w opowieść, ponieważ kompletnie nie wiedziałam, co się działo. Autorka z marszu wrzuca nas w wir akcji. Kiedy jednak Nina nareszcie trafia do klasztoru, lektura to czysta przyjemność, o ile czytelnikowi nie przeszkadza treść skierowana raczej do młodszego czytelnika. Gdybym była dzieckiem, nie mogłabym oderwać się od lektury tej książki. Wyobrażałabym sobie, że jestem Niną i sama muszę się ze wszystkim mierzyć, bo tak właśnie autorka przedstawia opowieść - pozwala nam się domyślić wielu rzeczy, stawia przed nami pytania i zagadki. Jako nieco starsza czytelniczka również odczuwałam przyjemność z lektury, ale zdecydowanie widziałam także to, że książka została napisana dla osób przynajmniej pięć lat młodszych ode mnie. Nie ma to jednak wpływu na cudowne tempo akcji oraz sam pomysł na fabułę, który jest świetny, a jego potencjał według mnie został wykorzystany w prawie stu procentach. Ciekawa jestem, co autorka odkryje przed czytelnikami w kolejnym tomie.
Chce wierzyć", powiedział kiedyś jej tato, "ale co ja poradzę, że wciąż mam wątpliwości?".
Drugim początkowym minusem była Nina. Początkowo jej rozważania były po prostu irytujące, nawet biorąc pod uwagę jej wiek. W trakcie lektury dziewczyna jednak dojrzewa i staje się postacią, którą da się lubić. Uwielbiam w niej żyłkę Sherlocka Holmesa! Moją ulubioną bohaterką została jednak Tamara, ponieważ łatwiej było mi się z nią utożsamić. A Hubert, ech, napisałabym, że biorę go do haremu, ale chyba podchodziłoby to już pod pedofilię. Co ja poradzę, że to taki słodziak? :) Ogółem plusem książki jest to, że każdy spośród trzynastki dzieci wyróżnia się charakterem i mimo dużej ilości bohaterów, ciężko byłoby się pogubić. Strasznie irytowali mnie Artur i pani Celina, ugh. Ich nie dało się z nikim pomylić. Dodatkowo akcja ma miejsce w Polsce, więc pojawia się nawet gwara u Heli i Karoliny, co również było ciekawym urozmaiceniem.

Podsumowując, jeśli macie młodsze rodzeństwo lub podobny gust do mnie - nie wahałabym się przed kupnem/wypożyczeniem tej książki. Według mnie jest świetna :) Mimo początkowych trudności, bardzo ją polubiłam i zdecydowanie chciałabym poznać dalsze losy Niny oraz aniołów.


Za egzemplarz dziękuję

1 lip 2017

Czerwcowe zamieszanie i podsumowanie półroczne

W dzisiejszym podsumowaniu nie tylko książki, ale z racji połowy roku, podsumuję też mój dotychczasowy postęp w wyzwaniach i krótko te pół roku :)

I WYBACZCIE TO NIEOGARNIĘCIE, ALE ZŁOŻYŁ MI SIĘ REMONT I NOWA PRACA, I NA NIC NIE MIAŁAM OSTATNIO CZASU. Wszystkie posty, jakie się pojawiały, były napisane już wcześniej poza recenzją Na granicy śmierci. Nawet szablon tego podsumowania miałam już przygotowany. Blogi ogarniam :) Ale wiecie, bez wifi to nie łatwe...

Przeczytane książki:
  • Nomen omen (331) [Uroboros]
  • Klątwa Przeznaczenia (810) [Novae Res/autorki]
  • Pirania (383) [DaDaDa.pl]
  • Wrota obelisków (372) [SQN]
  • Na granicy śmierci (411) [Uroboros]
  • Tajemnica Diabelskiego Kręgu (510) [Uroboros]
Ilość przeczytanych książek: 6
Ilość przeczytanych stron: 2817 (ok. 94 str/dzień)
Najlepsza książka czerwca: Klątwa Przeznaczenia/ Wrota obelisków
Najgorsza książka czerwca: Na granicy śmierci

Jak widzicie, widać ten brak czasu też w książkach, bo czytałam głównie w pociągu lub w nocy :D Widać też, że wykopuję się z recenzenckich, bo nie ma żadnej książki mojej... Już widzę WW, jak mam jeszcze kilka recenzenckich :P

Pochłaniałam książki bez opamiętania od maja, więc nawet nie zauważyłam, że 21 maja 2017 r. zakończyłam wyzwanie 52 książki w ciągu roku. Wrzucam więc to w podsumowanie czerwca :) 


I tak przechodzimy krótko do podsumowania półrocznego :)
Ilość przeczytanych książek do 30 czerwca: 62
Ilość przeczytanych stron do 30 czerwca: 21 607 (ok. 119 str/dzień)
Najlepsza książka do 30 czerwca: Radykalni/ Klątwa Przeznaczenia/ Wrota obelisków/ Bitwa na wrzosowiskach
Najgorsza książka do 30 czerwca: Proś mnie, o co chcesz/ Achaja/ Piętno Pielgrzyma
Średnia ocena książek w czerwcu w skali 1-10: 
Ilość przeczytanych polskich książek do 30 czerwca:

I podsumowanie wyzwań :)


Jak widzicie moje autorskie wyzwanie idzie mi nieźle, wypełniłam je już w 68%. A jak idzie ono wam? :)


Też nie jest źle w ABC, gdzie prawie ukończyłam obydwa warianty, a wyniki przedstawiają się następująco: w wariancie tytułowym 18/22, w wariancie autorskim 18/22 (+1)



Nieciekawie natomiast przedstawia się sprawa z 100 książek na 2017, ponieważ po rozpędzie z początku roku, odeszłam od książek z tej listy. Mam nadzieję, że po wakacjach, gdy rozpakuję książki z kartonów po remoncie, nadgonię z wyzwaniem :) Na pewno nie wypełnię go jednak w 100%, bo Księgę życia puściłam w konkursie, gdyż przeszła mi ochota na czytanie jej :D Na razie udało mi się wyczytać 21%.


Nie przewidywałam w tym wyzwaniu problemów i po pół roku mogę się pochwalić postępem 52 książek z gatunku fantastyki. Jest to 84% z wszystkich przeczytanych przeze mnie książek. Kogoś to dziwi? :P


W wyzwaniu Oli mogłabym wygrać w sumie już w tym miesiącu, ale nie mam czasu czytać książek z listy do słów :D Mój postęp to 9/20. Jednak do każdego słowa mam już dopasowaną książkę, głównie z mojej listy 100 :)


Tutaj sprawa przedstawia się najgorzej, ale w związku z remontem oraz nawałem egz. recenzenckich i próbą wyczytania swoich książek, nie mam czasu latać do biblioteki. Mam nadzieję, że zmieni się to po wakacjach :) Na razie 19/40


Szkoda, że wyzwanie nie jest znane szerzej. Osobiście przeczytałam już 34, w tym 23 książek polskich, 2 brytyjskich, 3 niemieckich, 2 australijskich, 1 ukraińską, X rosyjskich, 1 izraelską, 1 czeską.


Przez pół roku udało mi się przeczytać 23 książek polskich. W wyzwaniu Poligonu Domowego uzyskałam za ich sprawą 182 punkty, najniższa ilość punktów to 0 za Wilk w owczej skórze, a największa to 13 za Kłamca. Papież sztuk oraz  Chłopcy 4 :)


W tym wyzwaniu idzie mi na razie najgorzej i nie zamierzam go w przyszłym roku kontynuować, bo zbyt małą wagę przywiązuję do okładek. W kategorii styczeń/luty, czyli zamknięcie udało mi się znaleźć i przeczytać 8 książek, w kategorii marzec/kwiecień smacznego! nie udało mi się znaleźć nic, a w kategorii maj/czerwiec we dwoje przeczytałam X

52 książki w ciągu roku zakończyłam 21 maja. 

150 książek w 2017 nie idzie zbyt dobrze, ale nie jest też źle. Przeczytałam 62/150, co daje 41%.

A jak u was po połowie roku 2017? :)