Przejdź do:

31 gru 2017

Podsumowanie grudnia i maratonu + WYNIKI WIELKIEGO GWIAZDKOWEGO KONKURSU



Kolejny rok uciekł, ale to podsumowanie przeczytacie jutro. Dzisiaj grudzień, maraton i wyniki, które pewnie najbardziej was interesują.

Z informacji parafialnych - blogi ogarnę pewnie 1/2 stycznia. A dziś krótko i zwięźle, bo każdy chce się iść bawić :P

Przeczytane książki:
  • Powrót królów (446) [DaDaDa.pl]
  • Sasha (510)
  • Ballada o przestępcach (462)
  • Mitologia nordycka (220)
  • Smok z Nigdylandii (238) 
  • Oblężenie Macindaw (380) [reread]
  • Tajemnica gwiazdkowego puddingu (286)
  • Żniwiarz. Pusta Noc (431)
  • Anioły i wampiry (334)
Ilość przeczytanych książek: 9
Ilość przeczytanych stron: 3307 (ok. 107 str/dzień)
Najlepsza książka grudnia: Mitologia nordycka
Najgorsza książka grudnia: Sasha

Ilość przeczytanych książek w maratonie: 3/6
Zrealizowane wyzwania: Świąteczna książka (Tajemnica gwiazdkowego puddingu), Motyw zabawy (Anioły i wampiry), Zimowa okładka (Pusta noc), Rodzinna książka (Anioły i wampiry - nie planowałam, ale po przeczytaniu, ta książka tu pasuje nawet bardziej niż ta z TBR), Nowy początek (Anioły i wampiry - nie planowałam, ale tak w sumie to ona zaczęła zupełnie nowe życie i też pasuje)
Ilość zaliczonych wyzwań: 4/6


A NA KONIEC TO, CO CIEKAWI WAS NA PEWNO NAJBARDZIEJ - WYNIKI KONKURSU :) 
Mejle zostaną rozesłane jutro! :)


Zestaw SENSACYJNO-KRYMINALNY wędruje do MONIKI PIOTROWSKIEJ WEGNER


Zestaw FANTASY BM wędruje do MIASTA KSIĄŻEK


Zestaw FANTASY TMM wędruje do KAROLAJNY


Zestaw GROZY I HORRORU wędruje do ZACZYTANEJ PANNY


Zestaw OBYCZAJOWO-DETEKTYWISTYCZNY wędruje do HANNY WASYK


Zestaw ROMANTYCZNO-EROTYCZNY wędruje do DAGMARY KOWALEWSKIEJ

30 gru 2017

SZÓSTY DZIEŃ MARATONU: 'Anioły i wampiry' K. Sparks




Dzisiaj kończy się nasz maraton, dam wam znać, jak mi poszło jutro, w podsumowaniu :) Na ten moment 3/6. Czy coś się zmieni? Nie sądzę :D


Tytuł: Anioły i wampiry (oryginalnie:  Vampire Mine)
Autor: K. Sparks (tłumacz: A. Kowalczyk)
Cykl: Miłość na kołku
Ilość stron: 334
Wydawnictwo: Amber (w roku: 2013)

Opis:
Po 499 latach istnienia Connor Buchanan doszedł do nieuchronnego wniosku: jest zimnokrwistym draniem. Patrzył, jak jego przyjaciele – biedni, romantyczni głupcy – rzucają się w miłość na łeb na szyję. Ale nie Connor. On wie, że miłość prowadzi wyłącznie do bólu… Marielle nie jest taka jak inne kobiety, a jej nieziemska uroda skrywa piekielnie groźną tajemnicę. Czy Connor może czuć się przy niej bezpieczny? Czy sparzy się jak poprzednio, czy może dotyk Marielle uleczy jego serce? I czy Marielle wystarczy anielskiej cierpliwości, by sprawić, żeby seksowny nieśmiertelny zapomniał o przeszłości i poznał wreszcie niebiańską rozkosz…

Opinia:

Generalnie uważam, że w tej książce było zdecydowanie więcej humoru. Nie wiem też czy to wina tłumacza czy autorki, ale w jednym miejscu nagle Connor odmłodniał o 50 lat, ponieważ zamiast 499, zostało napisane 449 (oczywiście słownie). Ciekawi mnie też kwestia noszenia klitów, ale jak wiecie - nie czytam tej serii po kolei, bo nie jest to obowiązkowe, więc może jest to gdzieś wyjaśnione :D

Tak, jak Zakazane noce z wampirzycą były cudownym, energetyzującym erotykiem, tak ta książka to po prostu głupiutka komedia romantyczna z elementami erotyki. Moje lekkie rozczarowanie wynika raczej z faktu, że ponownie nastawiłam się na to, co dostałam za pierwszym razem. Mimo to książka, choć gorsza od tomu siódmego, i tak wciągnęła mnie i nie pozwoliła się oderwać. Po prostu należy traktować ją jak komedię romantyczną, gdzie pojawia się namiętność. Dodatkowo tempa akcji nadaje walka za złymi wampirami. Jeśli chodzi o przewidywalność - nie czuję się raczej zaskoczona. Za to podobała mi się operacja wątek miłosny: wszystko dzieje się bardzo szybko, ale nie przeszkadzało mi to, ponieważ bohaterowie sami to wytykali.
Oh, on wierzył w miłość, więc wszystko w porządku. Miłość po prostu była suką.
Bohaterowie to o tyle ciężka sprawa do oceny, że nie czytając po kolei, nie znam bohaterów drugoplanowych, choć wiem, że powinnam. Autorka jednak trzyma się jakichś schematów ich charakterów, które  wykreowała wcześniej, ale najlepiej możemy poznać Marielle oraz Connora. On - zimny drań, wampir. Ona - upadły anioł, bardzo pobożna, część boskiego planu. Razem stanowią mieszankę komiczną. Rozczarowała mnie za to postać czarnego charakteru, ponieważ była mało wyrazista.

Moglibyście odnieść wrażenie, że książka mi się nie podobała. Faktycznie jako erotyk była średnia. Jednak jako komedia, jeśli ktoś lubi takie poczucie humoru, okazała się świetna! Chłopak dziwnie na mnie patrzył, bo czytałam i co chwilę się śmiałam. Jeśli więc szukacie dobrej humorystycznej książki z elementami erotyki - polecam!

27 gru 2017

TRZECI DZIEŃ MARATONU: 'Żniwiarz. Pusta noc' P. Hendel


Także tak, drugi dzień maratonu nieco zawaliłam, bo mój chrzestny miał urodziny i Żniwiarza skończyłam dopiero dzisiaj, więc raczej maraton zawalę, ale jutro zacznę Anioły i wampiry, a potem spróbuję jeszcze Wyspę skarbów :) A jak wam idzie? :)

Tytuł: Żniwiarz. Pusta noc (oryginalnie: -)
Autor: P. Hendel (tłumacz: -)
Cykl: Żniwiarz
Ilość stron: 431
Wydawnictwo: Czwarta Strona (w roku: 2017)

Opis:
Na pierwszy rzut oka Magda jest zwykłą dwudziestolatką. Czas wypełnia jej praca w małej księgarni oraz obowiązki domowe. To jednak tylko pozory, gdyż w wolnych chwilach, zamiast spotykać się z rówieśnikami, Magda tropi upiory rodem ze słowiańskich wierzeń. Z krainy umarłych ucieka najpotężniejsza istota, z jaką żniwiarze kiedykolwiek musieli się zmierzyć. Tymczasem między Magdą a Mateuszem, tajemniczym chłopakiem, który niedawno wprowadził się do miasteczka, zawiązuje się nić sympatii. Dziewczyna pokazuje Mateuszowi świat słowiańskich wierzeń, nie mając pojęcia, że już wkrótce ona i jej przyjaciele znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.

Opinia:

Styl pani Pauliny jest okej, choć raczej nie targały mną silne emocje podczas lektury. Podobało mi się za to wyjaśnianie słowiańskich mitów i opisywanie potworów. W książce pojawia się też lekki humor, choć nie ma go zbyt wiele.

O mitologii słowiańskiej czytam (i wiem) najmniej, miło więc, że autorka odniosła się akurat do niej. Gorzej już z resztą historii. Sama idea żniwiarzy bardzo mi się spodobała! To naprawdę niesamowity pomysł i naprawdę bardzo żałuję, że książka mnie mimo wszystko lekko zmęczyła. Wszystko przez przewidywalność. Najbardziej rozgromił mnie wątek miłosny, do bólu słodki i prosty do odgadnięcia. Ponadto, choć niby cały czas coś się dzieje, miałam wrażenie, że niektóre sytuacje nadające tempa akcji były trochę na siłę i nie wpisywały się tak dobrze w ogólną fabułę. Zakończenie także nie zaskoczyło mnie nawet ciut.
Przecież Polska nie zaistniała ot tak w chwili, kiedy przyjęła chrzest. Na tych samych terenach działo się wiele ciekawych rzeczy, żyli ludzie, którzy wierzyli w starych bogów oraz najróżniejsze demony. Mieli swoje świeta, własne tradycję. Chrześcijaństwo, nie mogąc tego wszystkiego wyplewić z umysłów ludzi, zaczęło przejmować niektóre ze starych zwyczajów.
Co do bohaterów - nie mam nic przeciwko, choć ewidentnie widać, że autorka skupiła się na głównych postaciach, a charaktery reszty giną w tłoku. Magda nie irytowała mnie, ale także nie dała powodów, aby ją lubić. Mateusz od razu wydawał mi się podejrzany, więc wolałam trzymać się od niego z daleka. Polubiłam za to trzy postaci: Aleksa za jego uroczość, Feliksa za bycie Feliksem (zwłaszcza w ciele nastolatka) oraz babcię Jadzię, to moja ulubiona bohaterka!

Podsumowując, książka okazała się zupełnie przeciętna i poza ideą żniwiarzy niewiele zostanie mi po niej w pamięci. Zastanawiam się nad drugim tomem, choć już na koniec jeden wątek przestał mi ciut odpowiadać i nie wiem, czy zniosłabym go w kolejnej części. Jeśli chcecie spróbować - spróbujcie, ale chyba nie zdecydowałabym się na ponowną lekturę przez tę przewidywalność.

25 gru 2017

DZIEŃ PIERWSZY MARATONU: 'Tajemnica gwiazdkowego puddingu' A. Christie


Witam Was w pierwszy dzień maratonu :)
Grafiki i metryczkę pododaję później, bo oczywiście zapomniałam zrobić metryczki w domu i piszę to z tabletu.

Pierwszy dzień świąt to także pierwszy dzień mojego i Suomi maratonu :) W dniu dzisiejszym czytałam Tajemnice gwiazdkowego puddingu Aghaty Christie do kategorii świąteczna książka.



Tytuł: Tajemnica Gwiazdkowego Puddingu (oryginalnie: 
The Adventure of the Christmas Pudding)
Autor: A. Christie (tłumacz: K. Bockenheim)
Cykl: Herkules Poirot
Ilość stron: 286
Wydawnictwo: Dolnośląskie (w roku: 2015)

Opis:
Sławny detektyw bawi się w kota czyhającego na mysz (Popychadło), odkrywa prawdę dzięki rytuałom kulinarnym (Dwadzieścia cztery kosy). A na deser "Szaleństwo Greenshawa" z niezawodną panną Marple! Jak mówi jedna z bohaterek: "Potrzebuję pana, panie Poirot. Proszę podkręcić swoje cudowne wąsy i przyjść."

Opinia:

Styl Christie jest niezmiennie prosty, a treściwy. Zagadki skonstruowane są misternie, ale w sumie czytając już którąś jej książkę, nie mam aż takiego problemu z odgadnięciem rozwiązania.

Książka to w sumie zbiór opowiadań i tylko pierwsze z nich dotyczy Gwiazdki. To pierwsze opowiadanie było dość ciekawe, choć nie wniosło zbyt świątecznej atmosfery. Podobały mi się wszystkie opowiadania, najbardziej to o snach. Za to historia z panną Marple była dość przewidywalna (co mówię po raz pierwszy w przypadku Christie).

Jedni popełniają morderstwa, drudzy bywają wmieszani w morderstwa, jeszcze innym morderstwa narzucają się same.
Poirot oczywiście nadal mnie zaskakuje swoją dedukcją, ale panna Marple była już mało wyrazistą postacią. Inni bohaterowie Christie są określeni przez konkretne cechy charakteru i raczej nie odczuwamy w stosunku do nich konkretnych emocji.

Podsumowując, lubię kryminały Christie z Poirotem, ponieważ są przenikliwe i zawierają mnóstwo dedukcji. Z panną Marple za to niezbyt się polubiłam i raczej nie będę fanką tych kryminałów. 

24 gru 2017

'Drużyna Świętego Mikołaja' Book TAG & 'Święta, Święta i Po...Czytane' Book TAG & Grinch Book TAG



Wesołych Świąt,
rodzinnej Wigilii,
książkowych prezentów,
smacznego jedzonka
oraz szczęścia!

Za nominacje dziękuję Magic Wizard :) Wreszcie przyszła pora na ich wykonanie :) A nominuję każdego, kto nie ma pomysłu na dzisiejszy post :)

Zasady są chyba proste. Chodzi o to, że wybieramy 6 książek i przypasowujemy je poprzez losowanie do danej kategorii. (Można napisać kategorie i tytuły na karteczkach i losować, ale ja zrobiłam to tak, że każdej książce przypisałam numerek i wylosowałam te numerki, a kolejność kategorii była niezmienna). Potem otwieramy na losowej stronie i pierwsze imię które zobaczymy zostaje przypisane do postaci z kategorii. A nam pozostało już tylko ocenić czy ta osoba by się w tej roli sprawdziła! Pewnie coś nie do końca wytłumaczyłam, ale mam nadzieję, że w miarę rozumiecie.

Święty Mikołaj
Dziadek Smedry (Rycerze Krystalii)

Sądzę, że tak generalnie to dziadek Smedry byłby naprawdę super Mikołajem, ale... Oczywiście pewnie by się spóźnił :D

Renifer
Chłopiec 412 (Zakazana magia)

Jakoś ciężko mi się odnieść akurat do tej postaci i tej kategorii. Sądzę, że gdyby Dziewczynka-Księżniczka go o to poprosiła, zdecydowanie zostałby reniferem :D

Pomocnik św. Mikołaja
Billy (Płonący Union Jack)

Mikołaj się spóźni, a pomocnik, znając Billy'ego, zamknie w fabryce zabawek i upije... Mało optymistyczne te święta.

Bałwan
Bazyl (Dożywocie - Szaławiła)

To chyba jakiś omen, ponieważ wada wymowy Bazyla zdecydowanie nie pomogłaby w komunikacji międzyzespołowej :D

Królowa śniegu
Flawia (Obława)

O, nareszcie jakiś pozytyw, bo jeśli ktoś ma ten bajzel ogarnąć, to tylko Flawia! Ona zawsze miała dobry plan na każdą sytuację!

Elf
Kaspida (Zakazane życzenie)

Nie bardzo pamiętam, jaka była ta księżniczka, ale jakoś nie pasuje mi ona do roli elfa, raczej chciałaby zrzucić Flawię ze stołka.

Moja drużyna nie wróży optymistycznych świąt, ale wierzę, że Flawia to ogarnie! :D




Do drugiego TAGu nominowała mnie Justi (sama go zresztą tłumaczyłam dla niej xD)

1. Czarny charakter, któremu nie mogłabyś pomóc, ale go kochasz Maven, jakoś tak chyba nie wierzę, że on się zmieni, ale i tak go kocham <3 (Czerwona królowa)

2. Jaką książkę najbardziej masz nadzieję zobaczyć pod choinką? 
Szczerze mówiąc to żadnej! :D Wolę dostać kasę na książki lub coś, co będę chciała kupić sobie sama.

3. Bohater, który pokonuje trudne przeszkody i uczy się wiary w siebie 
Sądzę, że mogłaby być to Celaena. Początkowo ucieka przed przeznaczeniem i tym, kim jest, ale wreszcie decyduje się wziąć byka za rogi i wierzyć we własne możliwości (Szklany tron)

4.
a) który bohater powinien znaleźć się na szczycie listy niegrzecznych dzieci? 
Zdecydowanie Orestes! On tak mącił, poza tym mnie niesmaczył... (Powrót królów)


b) który bohater powinien znaleźć się na szczycie listy grzecznych dzieci? 
 Trudno stwierdzić, bo takich bohaterów jest mnóstwo. Sądzę jednak, że mógłby to być Will, on zawsze był taki kochany i pomocny (Zwiadowcy)

5. Książka, która roztapia twoje serce 
Trylogia Niepowszedni Justyny Drzewickiej <3 <3 <3 

6. Książka z miejscem akcji w kraju innym niż twój 
Większość książek ma miejsce akcji inne niż Polska. Np. Poszukiwaczka (ta książka będzie mi się niezmiennie kojarzyć z Japonią).

7. Którą książką o tematyce świątecznej szerzysz świąteczną radość? 
Moim zdaniem Szczęście do wzięcia to cudowna świąteczna książka :)

8. Z którym bohaterem chciałbyś spędzić święta (nie musi być to miłość) 
 Ja bym chciała z Dalko <3 (Niepowszedni)

9. Jaką nielubianą książkę poświęciłbyś, aby rozgrzać się przy ognisku? 
Ohoho, to by było ognisko - Buszujący w zbożu, Blask, Falcon, Rekonstrukcja!

10. Książka, którą powinien przeczytać każdy?
Jejku, no ale tak ciężko, bo każdy ma inny gust. Sądzę jednak niezmiennie, że Harry Potter to taka ponadczasowa powieść :)



A do trzeciego, który musiałam jeszcze tutaj upchnąć, aby poszedł w tym roku, nominowała mnie Oluś :)


1. Połowa lampek na choince jest wypalona: Książka która zaczynała się dobrze, ale potem zleciała jak z górki.
Generalnie Profesjonalny zwierzołak najgorsze w sobie miał zakończenie, przez większość czasu była po prostu absurdalna, ale samego końca nie ogarniam do tej pory.


2 Irytująca Ciocia Basia nie chce zostawić cię w spokoju: Średniawa książka, którą wszyscy się zachwycają.
Klasyka odpowiedzi Kitty - Igrzyska Śmierci i Niezgodna. Zupełnie nie ogarniam fenomenu tych książek.


3. Twoje pupile nieustannie przewracają świąteczne dekoracje: Wybierz bohatera, który sporo napaskudził (nie może to być czarny charakter)
Nie mogę się powstrzymać przed powtórzeniem odpowiedzi Oluś, ponieważ Paragraf 5 i Ember... W recenzji pisałam: Dawno nie spotkałam tak irytującej, męczącej i nieinteligentnej postaci! Ta dziewczyna zupełnie nie ogarniała życia! Podejmowała, poza ostatnią, same beznadziejnie głupie decyzje, które tylko sprowadzały im na głowę kłopoty. Nie widziała NICZEGO, bo uważała, że wszystko musi być tak, jak ona sądzi.

4. Słyszysz jak twoi rodzice wystawiają prezenty i dowiadujesz się, że Święty Mikołaj nie istnieje: Książka która została ci zaspojlerowana.
Dwunasty tom Zwiadowców, przestałam wchodzić na bloga dziewczyny, która mi zaspoilerowała jedną śmierć.

5. Widok z okna przysłania Ci gruba warstwa śniegu: Bohater, którego po prostu nie mogłeś zrozumieć
Choćby Tate z Ugly love. Nie rozumiem żadnej bohaterki, która zgadza się na seks bez zobowiązań z obcym facetem, po czym, jak idiotka, się w nim zakochuje, choć pierw było jasno powiedziane, że nic z tego.

6. Należysz do jedynej w swoim rodzaju grupy singli, a wszędzie wokół słyszysz Mariah Carey i jej "All I Want For Christmas": Książkowa para, której nie możesz znieść
Tutaj też powtórzę odpowiedź Oluś - nie zniosę Katniss z Peetą. Nie rozumiem także paringu z Ulubionych momentów, tzn. Layli i Oliego. Rozumiem jego rolę dla fabuły, ale ogółem nie potrafię sobie wyobrazić, jak mogła z nim być

7. Nie możesz się pozbyć tego szorstkiego, wełnianego swetra, który otrzymałeś na święta lata temu: Wybierz kilka książek, które siedzą na twojej półce już trochę czasu, jednak brak ci motywacji by je przeczytać, mimo to nie masz serca się ich pozbyć.
Ups, wszystkie nieprzeczytane z Kiciusiowej półki na LC, ale na ten moment najbardziej przychodzi mi na myśl Młot Parkera :D

8. Babcia odleciała na reniferku: Bohater, którego śmierć cały czas nie możesz przeboleć (może to być postać z filmu) 
Zaspoilerowana śmierć z 12 tomu Zwiadowców, ale nie będę wam zdradzać czyja. Ostatnio chyba nie było takiej wstrząsającej śmierci w książkach :D

9. Wszystkie centra handlowe są okropnie zatłoczone: Seria, która ma za dużo tomów/za bardzo się ciągnie.
Saga o Ludziach Lodu, zdecydowanie, ja dałam radę 3 tomy, a tego jest tyleeee.

10. Grinch: Bohater którego nienawidzisz (nie może to być zły charakter)
Może nienawiść to za duże słowo, ale  jak tylko słyszę lub czyta o Gideonie z Trylogii Czasu, robi mi się niedobrze

22 gru 2017

'Smok z Nigdylandii' A. Downer

NA POCZĄTEK ANKIETKA DO PROJEKT POLSKA! :)

Tytuł: Smok z Nigdylandii (oryginalnie: The Dragon Of Never-Was)
Autor: A. Downer (tłumacz: J. Kabat)
Cykl: Hatching Magic*
Ilość stron: 238
Wydawnictwo: ISA (w roku: 2006)

*Generalnie nie wiem czy w Polsce ta nazwa jest przetłumaczona, więc wolę nie kombinować sama i zostawiłam oryginalną

Opis:
Teodora Oglethorpe, która została porwana przez magiczny wir pełen smoków, zaklęć i czarnoksiężników, stara się za wszelką cenę zostawić za sobą Wydarzenia Minionego Lata i powrócić do życia normalnej dwunastolatki. Bez względu jednak na to, jak bardzo pragnie zapomnieć o magii, ta zaraz ją odnajduje - nawet w czasie wakacji! Gdy ojciec Teodory, biolog, zostaje wezwany na szkocką wyspę Scornsay, gdzie ma zbadać łuskę nieznanego dotąd gatunku, Teodora jest podekscytowana perspektywą podróży. Wierzy, że wakacje pomogą jej zapomnieć o wyvernach, demonach i magicznych tunelach w czasie.
Ujrzawszy łuskę, od razu pojmuje jednak, że nie pochodzi ona od ryby, gada czy jakiegokolwiek stworzenia znanego nauce. To łuska smoka, a jak Teodora wie aż za dobrze, tam gdzie są smoki, są także czarnoksiężnicy, co dla niej oznacza kłopoty. Nim rozwiąże tajemnicę znaleziska, będzie musiała się zmierzyć z własnym magicznym dziedzictwem i odbyć niebezpieczną podróż do czarnoksięskiej otchłani, znanej jako Nigdylandia.

Opinia:

Książkę oceniam wysoko, ale to dlatego, że już podchodząc do niej traktowałam ją nie inaczej, jak powieść dla dzieci. Szkoda tylko, że na LC nie ma przypisanego, że to drugi tom serii, ale ja mam takie szczęście zaczynać nie po kolei...

Styl autorki jest idealnie przystosowany do potrzeb młodego czytelnika - krótkie i zwięzłe opisy, ciekawe dialogi oraz brak chwili na nudę. Autorka, nawet jeśli używa trudnych słów, stara się je wyjaśniać. W książce nie ma także przekleństw czy brzydkich słów, więc bez obawy można wręczyć ją dziecku.
Cała siła należy do Teodory. Musieliśmy jej tylko uświadomić, że ją posiada.
Przyznam, że o fakcie drugiego tomu dowiedziałam się tak ostatecznie około połowy książki. Wcześniej coś podejrzewałam, ale autorka wraca do wydarzeń z pierwsze tomu tak, aby czytelnik wszystko zrozumiał. Sądzę, że dla dzieci to dobry zabieg, bo na pewno o niczym nie zapomną (ja i w książkach dla dorosłych doceniam to przypominanie :D). Akcja nie ślimaczy się, ale też nie pędzi na złamanie karku. Tempo zostało wyśrodkowane, aby nie znudzić, ale także nie zarzucić nas gradem wydarzeń i informacji. Przyznam, że pod koniec także ja dałam się porwać powieści, choć nie była dla mnie zbyt nieprzewidywalna (co nie znaczy, że dla dziecka nie będzie).
- Co się stało z tym duchem?- No cóż, ty się urodziłaś - odparł ojciec. - Żartowaliśmy, że przeniósł się [poltergeist] do jakiejś rodziny, gdzie mógłby skupić na sobie całą uwagę.
Jak na powieść dziecięcą, bohaterowie są naprawdę dobrze wykreowani, ale oczywiście prym wiedzie Teodora. To dwunastoletnia, zagubiona dziewczynka, która bardzo nie chciałaby wiedzieć tego, co wie. Ta kreacja bardzo mi się spodobała - zazwyczaj dzieci cieszą się z darów, super mocy i innych takich bajerów, a ta bohaterka podeszła do sprawy poważnie - boi się, bo to coś obcego, a dodatkowo nie może o tym prawie z nikim porozmawiać. Colin za to okazał się uroczy, ale nie w sensie przyszłego męża, bo wyszłabym na pedofilkę. Po prostu rozczulało mnie jego podejście do zostania naukowcem i serdeczność, jaką okazał Teodorze. Uwaga, uwaga - mamy też trójkę bohaterów... zwierzątek. Przed Państwem *ta-da-da-dam* widmo pies William, wywerna Wirna oraz oswojony Ogień imieniem Elektra. Jestem pewna, że dzieci pokochają te postaci!

Podsumowując, nie ma sensu na tę powieść patrzeć inaczej, jak na książkę dla młodej grupy odbiorców - powiedziałabym od 8 do... 14 lat, chyba. Osobiście lubię czasem cofnąć się do takich książek, ale jeśli do was one nie trafiają - odpuście sobie, ponieważ lektura może wydawać wam się naiwna. Teodora to jednak jedynie 12-letnia dziewczynka, więc nie należy oczekiwać od niej samych dorosłych decyzji. Gdybyście mieli młodsze rodzeństwo lubiące fantasy - jak najbardziej polecam podrzucić, ale może zacznijcie od tomu pierwszego? :D

20 gru 2017

'Mitologia nordycka' N. Gaiman

Tytuł: Mitologia nordycka (oryginalnie: Norse Mythology)
Autor: N. Gaiman (tłumacz: P. Braiter)
Cykl: -
Ilość stron: 220
Wydawnictwo: Mag (w roku: 2017)


Opis:
Gaiman sięga w odległą przeszłość, do oryginalnych źródeł tych opowieści, by przedstawić nam nowe, barwne i porywające wersje największych nordyckich historii. Dzięki niemu bogowie ożywają – pełni namiętności, złośliwi, wybuchowi, okrutni – a opowieść przenosi nas do ich świata – od zarania wszechrzeczy, aż po Ragnarok i zmierzch bogów. Barwne przygody Thora, Lokiego, Odyna czy Frei fascynują współczesnego czytelnika, a żywy, błyskotliwy język sprawia, że aż proszą się o to, by czytać je na głos przy ognisku w mroźną gwiaździstą noc.


Opinia:
Marzyłam o przeczytaniu tej książki, więc kiedy dostałam ją z wymianki na MM, prawie od razu rzuciłam się, aby ją przeczytać! Kocham mity - nordyckie, słowiańskie, greckie czy rzymskie. To historie, w których wydarzyć może się wszystko, którym nie obca jest śmierć i brutalność. Byłam bardzo ciekawa, jak Gaiman przedstawi najmniej znane mity - nordyckie.

Styl autora idealnie wpasował się w klimat opowieści. Czytając, można odnieść wrażenie, że mity ktoś nam opowiada. Gaiman nie wymyślił nowej historii - postanowił opowiedzieć na nowo opowieści, które w większości są mało znane.

Loki był mężem nadobnym i świetnie o tym wiedział. Ludzie chcieli go lubić, pragnęli mu wierzyć, był jednak w najlepszym razie niegodny zaufania i samolubny, a w najgorszym podstępny i zły.
W książce nie uświadczycie jedynie opisów. Gaiman wykreował Bogów, poprzez dialogi pozwolił czytelnikowi bliżej ich poznać. W swojej książce przytoczył kilka mitów, aby dać czytelnikowi ogólny pogląd i wiedzę związaną z mitologią nordycką. Możemy dowiedzieć się m.in. skąd Thor zdobył swój młot, jak Frejr stracił swój miecz, dlaczego bogowie pozostają nieśmiertelni, a także doświadczyć Ragnaroku - końca. Od książki nie można się oderwać!

Nikt nie zdoła pokonać starości, bo w końcu zabierze każdego z nas, sprawi że będziemy coraz słabsi i słabsi, aż w końcu na dobre zamknie nam oczy.
Bohaterami są bogowie - wszystkowiedzący Odyn, który poświęcił samego siebie dla siebie, waleczny Thor, obrońca Asgardu oraz Loki. Przyznam, że to Lokiego kojarzę najczęściej z literatury (wiem, że pojawia się w innej książce Gaimana jako bohater, ale najbardziej kojarzę go z Kłamcą) i filmów (Avengers <3). Prawdziwego Lokiego, tego z mitów, niezbyt polubiłam. Zwiastuje on za każdym razem kłopoty, miesza i jest strasznie arogancki. Jednak muszę przyznać autorowi, że nie starał się stworzyć swoich bogów - na tyle, na ile znałam tę mitologię przed lekturą tej książki, stwierdzam, że każdemu z nich nadał charakter zgodny z powszechnie znanym.

Mitologia nordycka to nie powieść w dosłownym tego słowa znaczeniu. Powiedziałabym, że to raczej mini encyklopedia w formie powieści, która przytacza nam mity. Poza miłą lekturą, można z niej bowiem wynieść wiedzę. Dlatego według mnie książka jest idealna dla każdego, kto lubi mitologię, bo zawsze warto wiedzieć więcej na temat, który nas interesuje :)

19 gru 2017

'Ballada o przestępcach' M. Hybel

Tytuł: Ballada o przestępcach (oryginalnie: -)
Autor: M. Hybel (tłumacz: -)
Cykl: -
Ilość stron: 462
Wydawnictwo: Czwarta Strona (w roku: 2016)


Opis:
W drodze do Londynu wędrowna trupa zostaje napadnięta przez szajkę bezwzględnych łotrów. Dochodzi do masakry, z której uchodzi z życiem dwóch chłopców: ośmioletni Gilbert i dwunastoletni William. Bandyci zabierają dzieci do podlondyńskiej mieściny, gdzie chłopcy przechodzą szkolenie żebracze, poznają czym jest gniew i cierpienie.
Wkrótce bracia zostają rozdzieleni. Gilbert jest szkolony na mordercę, William zaś uczy się złodziejskiej sztuki. Na ich drodze czai się wiele niebezpieczeństw, a poczucie spokoju jest tylko złudzeniem…
Pełna zwrotów akcji opowieść o walce i miłości w bezwzględnym świecie łotrzykowskich porachunków.

Opinia:
Ciężko mi zrecenzować tę książkę. Tak, dałam się skusić tej ślicznej okładce! Booku, uchowaj, by takim książkom dawać takie okładki! Nie była ona tragiczna, ale zupełnie nie taka, jak sobie wyobrażałam. Nastawiłam się na powieść o łotrach, bezwzględną, krwawą, pełną akcji. Co dostałam?

Styl autora jest zwyczajny, przeciętny. Nic w nim nie razi, ale nic nie sprawia także, że książka nas pochłania czy zachwyca. Normalne opisy, swobodne, ale nie świetne dialogi. Pod tym względem nie czytało się źle, ale bez wielkiego wow.
Masz kalkulować, sądzić i decydować, a nie oczekiwać, dociekać, zawierzać. Nadzieja to ufność, to wiara, której tobie nie wolno mieć.
Akcja to coś na wzór koła fortuny. Raz porywa nas, pnąc się ku górze, aby potem znów zatoczyć się w dół i nudzić. Momentami miałam ochotę odłożyć tę książkę, by potem chwilowo nie móc się oderwać. Dużym minusem są nagłe przeskoki czasu. W pewnym momencie autor pisze, że nagle minęło pięć lat. Nie bardzo wiemy, co w tym czasie dzieje się z postaciami. Dodatkowo autor ma tendencję do podawania nam pewnych szczegółów nagle, w momencie, kiedy są dla niego wygodne. Przyznam, że najchętniej czytałam o szkoleniu Willa i jego zaprzysiężeniu. W ogóle sam początek książki w moim odczuciu został  potraktowany po macoszemu - rodzice chłopców po prostu poszli za nieznajomym, choć zwykle tego nie robili. Zakończenie za to... Jedyną rzeczą, która mnie zaskoczyła w książce to to, że autor nie serwuje nam happy endu w stylu żyli długo i szczęśliwie.

Przechodząc do postaci, o nich też trudno napisać. Z jednej strony da się ich lubić bądź nie, ale ich charaktery nie są wcale jakoś genialnie wykreowane. Ciężko nam też śledzić ich rozwój przez te przeskoki w czasie. Will to taki spryciarz, umiejący dostosować się do sytuacji - przymilać się bądź postawić, gdy trzeba. Gilbert za to polega na opiece starszego brata. Co ciekawe, ta relacja braterska w momencie rozłąki okazała się jakąś fikcją, ponieważ przez 10 lat, które minęły, bracie pomyśleli o sobie ze dwa razy... Wartymi uwagi postaciami są jeszcze Agnes oraz Arald. Ona - feministka wdająca się w romans z łotrzykiem. On - intrygant, który szkoli Gila i Willa, mający wielkie aspiracje.
Wpatrzona byłam w marzeń szlak, Chciałam szczęście, bo mi go brak. I choć przepadł widok ten, Uwierz, to był najpiękniejszy sen.
Mam wrażenie, że autor miał część pomysłu, a drugą naciągał i wymyślał bardzo na poczekaniu. Bardziej skupia się na historii Willa - to widać na pierwszy rzut oka, to faworyt, ma także najlepiej wykreowany charakter. Gilbert stanowi raczej nudny dodatek do całości. Jego historia przesączona jest cierpieniem oraz makabrą, aż nadto zresztą. W książce pojawia się także trójkąt miłosny rozwijający się w tempie wystrzału (niby zajmuje on 5 lat, ale przez tę ciągłość akcji bez wskazywania na znaczące zmiany, ja w ogóle tego nie odczułam). Wątek miłosny, który zostaje po brutalnym rozwiązaniu trójkąta ma w sobie tyle miłości, co nic - raz do czegoś dochodzi i nagle jest big love story. Wątki obydwu braci pokrywają się zresztą tylko na początku i na końcu książki, co także było niezbyt ciekawym zabiegiem.

Podsumowując, jestem średnio zadowolona z lektury tej książki. Zdarzały się rzeczywiście momenty, które mnie zachwyciły, ale zaraz potem dużo dłużej się nudziłam, a zakończenie w sumie zaskoczyło mnie tylko dlatego, że w sumie do końca nie wierzyłam, że autor się na to zdecyduje. Jeśli macie ogromną ochotę na tę książkę - spróbujcie. Jeśli jednak zastanawialiście się nad nią ot tak, raczej wybierzcie coś ciekawszego.

17 gru 2017

'Fit dla par' T. Choiński

Tytuł: Fit dla par (oryginalnie: -)
Autor: T. Choiński (tłumacz: -)
Cykl: -
Ilość stron: 208
Wydawnictwo: Buchmann (w roku: 2017)

Fit dla par to pozycja przedstawiająca dwa 30-dniowe programy ćwiczeń dla par (niekoniecznie damsko-męskich). Przed przystąpieniem do ćwiczeń należy wykonać cztery testy przedstawione na początku książki w celu ustalenia, z którego programu powinniśmy skorzystać.

Jako dobry doradca, postanowiłam poza testowaniem, przejrzeć ćwiczenia zarówno w treningu dla początkujących, jak i średnio-zaawansowanych. Na początku książki znajdziemy także: wstęp mówiący ogólnie o ćwiczeniach, diecie i programach, tekst poświęcony motywacji, informację o tym, jak należy przygotować się do treningu.

Z książki dowiadujemy się, że partnerzy:

  • powinni być podobnego wzrostu (max. 10 cm różnicy), ponieważ niektóre ćwiczenia mogą być w innym wypadku nieosiągalne bądź utrudnione [różnica wzrostu między mną, a moim chłopakiem to 20+ cm, ale niektóre z ćwiczeń można zmodyfikować pod tym względem]
  • maksymalna różnica wagi między nimi to 14 kg, ponieważ w niektórych ćwiczeniach obciążamy się wagą partnera [znów, u nas różnica jest większa, bo ok. 30 kg, ale mój poziom wytrenowania pozwala mi na wykonywanie większości ćwiczeń z dużym obciążeniem]
  • poziom wytrenowania powinien być w miarę równy, aby nie przetrenowywać się lub nie zaniedbywać [tutaj akurat mamy podobny poziom wytrenowania, choć mi ciężej ćwiczyć ręce, a Misiowi brzuch]
  • powinni mieć podobny cel [nasze cele są podobne, a przy okazji zupełnie różne - ja chcę super sylwetkę na lato, Misio zrzucić parę kilo, zrobić kaloryfer i biceps, ale wszystko służy poprawie sylwetki]
Autor informuje przy okazji, że większe różnice [jak u nas] nie stanowią mimo wszystko przeszkody, bo większość ćwiczeń treningowych można wykonać oddzielnie, a najważniejsze to czuć się z partnerem komfortowo.
Na początek wspomnę o wielkiej wadzie książki, przynajmniej według mnie - przy ćwiczeniach (poza rozciągającymi) nie mamy podanej nawet +/- ilości powtórzeń. Wnioskuję, że musimy ustalić je sami.

Na początek 9 ćwiczeń rozgrzewających - generalnie uważam, że to dość podstawowe ćwiczenia, z którymi nikt nie powinien mieć problemu, a dobrze rozgrzewają wszystkie partie mięśni - można je więc wykonywać niezależnie od tego, jakie partie będą ćwiczone danego dnia. 

Zaraz po rozgrzewce widzimy ćwiczenia rozciągające (jest ich 6), ale wiadomo, że wykonujemy je po treningu. Przy każdym ćwiczeniu widnieje kółeczko z opisem, które partie ciała będą rozciągane - moim zdaniem to przydatne, bo najmniej lubię się właśnie rozciągać i w ten sposób nie muszę zastanawiać się, które z ćwiczeń powinnam wykonać po takich, a takich ćwiczeniach.

Treningi są podzielone na dni. Minus stanowi to, że zamiast umieścić jedynie dzień pierwszy, książka narzuca nam, że powinniśmy zacząć od poniedziałku...  W każdym dniu mamy zestaw ćwiczeń lub zadanie (o tym później) do wykonania.

Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy to brak informacji o możliwości wykonywania przez kobiety pompek damskich. To boli, bo osobiście nie jestem w stanie zrobić zbyt wielu pompek męskich i lepsze efekty osiągam, robiąc te dostosowane do możliwości płci pięknej.

Przy każdym ćwiczeniu mamy informacje o pozycji wyjściowej, o ruchu, jaki powinniśmy wykonać oraz jakie partie ciała są zaangażowane. Na marginesach możemy się dowiedzieć ogólnie, jakie części będziemy trenować - kolejność jest następująca: ramiona i brzuch, uda i pośladki, cardio, ćwiczenia hybrydowe (łączenie 2 lub więcej ćwiczeń w jedno), z hantlami, w parach. Niedziele to marsz, dający chwilę odpoczynku od codziennych ćwiczeń.

Najważniejszy atut to niepowtarzanie ćwiczeń. Bywają one podobne, ale podczas testu i pobieżnego przejrzenia reszty książki, nie natknęłam się na da identyczne. Jest to plus, ponieważ później można z tych wszystkich ćwiczeń zorganizować własny trening, mając pod ręką ich małą encyklopedię.

Jedynym wyposażeniem, którego potrzebujemy do ćwiczeń są krzesło i hantle (ew. butelki wody). Ja dostałam hantelki od wydawnictwa, ale są to tylko 0,5 kg, więc nie przydają mi się podczas ćwiczeń, używam obciążenia 2 kg.

W ćwiczeniach dla początkujących nie znalazłam takiego, którego bym nie znała z zajęć fitness. Uważam, że nawet słabo wytrenowana osoba sobie z nimi poradzi, dobierając odpowiednią ilość powtórzeń. Ćwiczenia dla średnio-zaawansowanych są dopasowane do osób, które chciałyby się  rozwinąć - trudniejsze w wykonaniu (choć w piątki jesteśmy cofani do ćwiczeń dla początkujących) i bardziej angażujące mięśnie. 

Generalnie uważam, że z tymi dwoma programami, jesteśmy w stanie osiągnąć obrane cele. Oczywiście najważniejsze to nie przerywać treningu i wykonywać ćwiczenia bez oszukiwania, czyli poprawnie, choć byśmy mieli zrobić mniej powtórzeń. Radzę przeznaczyć ok. 40 minut lub więcej na całościowy trening z rozgrzewką oraz rozciąganiem :) Od dziś do lata możecie osiągnąć wymarzoną sylwetkę, a w parze zawsze raźniej (nawet, jeśli ćwiczenia dla par są tylko w jeden dzień w tygodniu, a przyznam, że oczekiwałam ich więcej).


Kilka słów od Misia:
Ćwiczenia wyrobią raczej podstawowe mięśnie, choć przy większym obciążeniu można by pomyśleć o wyrobieniu mięśni widocznych (jak np. biceps). Też oczekiwałem więcej ćwiczeń dla par. Treningiem dla średnio-zaawansowanych można się porządnie zmęczyć i zrzucić parę kilo.

Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Buchmann

16 gru 2017

Filmowo: Dlaczego Kitty kocha Tony'ego Starka, czyli Iron Man 1-3


Kto czyta mojego bloga, ten wie, że uwielbiam Tony'ego Starka - Irona Mana. Poznałam go dzięki Avengersom, po czym obejrzałam wtedy dwie części. Teraz z chłopakiem obejrzałam drugą i trzecią, a sama postanowiłam jeszcze raz wrócić do pierwszej.  Stąd dzisiejszy post dotyczył będzie tylko Iron Mana, al bez Avengersów, ponieważ ich recenzowałam ostatnio :)

IRON MAN 1

W tej części na początku miałam Tony'emu za złe jego stosunek do Pepper (w końcu oglądałam to po Avengersach), ale ta część pokazuje, jak dramatyczne wydarzenia mogą zmienić człowieka.

Czy Tony przejmuje się innymi? Nie. Panienki na jedną noc, notoryczne spóźnienia lub unikanie różnych ceremonii. Rhodney stwierdza, że jest jego opiekunką, a Pepper, że bez niej nie zawiązałby buta. Stark to w na początku tej części takie duże dziecko, które ma kasę i może wszystko.

Dość szybko się jednak zmienia, trochę błądzi, ale ostatecznie kształtuje się z niego Iron Man, bohater, którego pokochałam. Przemianie ulega też Pepper. W ogóle to w tej części jakoś w ogóle nie kojarzy mi się z kobietą z kolejnych.

W pierwszej części najważniejszy nie był Iron Man, a pokazanie spojrzenia na konflikty zbrojne - takie ja odnoszę wrażenie. To, jak ludzie potrafią być bezwzględni, aby tylko się wzbogacić.

Nie brakuje także efektów specjalnych i powiem, że takiego Jarvisa to i ja bym przygarnęła! :)


IRON MAN 2

 Stark zdążył się już nacieszyć sławą Iron Mana i w sumie trochę odbija mu szajba. Ma to związek także z niewątpliwym problemem zdrowotnym, jakim jest prawie umieranie. Trudny okres w jego życiu próbuje przyćmić ciągłą pracą oraz grzaniem się w blasku sławy.

Było mi Tony'ego szkoda. Walczył z tym sam (no prawie, miał w końcu Jarvisa). Poza obecną sytuacją, mierzył się także z demonami przeszłości - ojcem, który najpewniej go nie kochał, zawsze był nieobecny. Nie widział, że gdyby tylko zwierzył się Pepper, ona by mu pomogła. 

Dodatkowo na scenę wkracza nowy wróg - Wanko. To taki trochę wariat z obsesją na punkcie dokończenia dzieła swojego ojca. Jak powszechnie wiadomo - wariaci są niebezpieczni, więc przed Starkiem ciężki orzech do zgryzienia. 

Ach, no i pojawia się bohaterka w obcisłym kostiumie, nasza ukochana agentka z Avengers - Natasza! Przyznam, że początkowo jej nie poznałam. 

Generalnie w filmie jest jak zwykle mnóstwo humoru, sarkazmu i ironii (czyli wszystkiego, w czym specjalizuje się Stark), ale opowiada on też o przyjaźni, miłości i wrogach. Iron Man jednak jest Iron Manem i ze wszystkim sobie poradzi - tylko niekoniecznie sam, co dość szybko przyjdzie mu zrozumieć.


IRON MAN 3 

Te film oglądałam po raz pierwszy dopiero teraz. I jestem zachwycona! Tony i Pepper mają własne problemy. Ponadto Stark przeżywa w swoich koszmarach wydarzenia z Avengersów. Po ujawnieniu się bogów, nic już nie będzie takie samo - nawet życie milionera.
Ta część mnie urzekła. W poprzednich, zwłaszcza drugiej, Tony był przede wszystkim Iron Manem. Tym razem przyjdzie mu walczyć także bez zbroi. Czy podoła? Dodatkowo gorszy okres z Pepper oraz impulsywnie rzucone wyzwanie terroryście. Czy to nie za dużo, jak na jednego człowieka?

Tony bez zbroi jest jeszcze cudowniejszy. Zaczyna rozumieć pewne wartości w życiu, o któych zdaje się, zdążył zapomnieć. Do tego nie opuszcza go sarkazm i ironia.

Mały bohater - Harley był dla mnie strzałem w dziesiątkę. Nie mogłam się doczekać, jak zakończy się jego historia! <3 No i w tej części Rhodney także pojawia się w kluczowym momencie, co dodatkowo dodaje produkcji plus za pokazanie męskiej przyjaźni.

Koniec filmu zaszokował mnie, bałam się już, że to koniec Iron Mana, ale na szczęście Tony wyprowadził mnie z błędu. Mam nadzieję, że będzie mi dane jeszcze kiedyś obejrzeć aktora w roli Tony'ego Starka!

14 gru 2017

'Niepowszedni. Porwanie' - relacja z przebiegu BT :)


Book Tour rozpoczął się 2 stycznia 2017 roku, a książeczka wróciła do mnie 5 grudnia 2017 roku. Wędrowała prawie rok, podróżując po wschodniej części Polski, abym wrócić do mnie lekko podniszczona, ale żyjąca, z mnóstwem komentarzy. Pora przyszła więc na podsumowanie, które chciałam napisać po spotkaniu z Justyną Drzewicką, której przekazałam książkę, aby także mogła poczytać, co uczestniczki wypisywały na marginesach! <3

Po pierwsze bardzo dziękuję dziewczynom za udział i dbanie o moją książkę. Wróciła do mnie może lekko zniszczona, ale widać, że to kwestia wielokrotnego czytania, a nie zaniedbania. 

Do Book Touru zgłosiło się 12 osób, z czego jedna w ogóle książki nie przeczytała i nie wpisywała się na listę, a jedna poddała się w trakcie. Także w pełni książkę przeczytało 10 osób, których recenzje zamieszczam poniżej :)

Justysia Pokazuje nam silne więzi rodzinne, walkę o ukochanych i to by za wszelka cenę wrócić do domu.

Bookworm - Nasi bohaterowie mimo swojego młodego wieku potrafią uhierarchizować wartości, rozróżnić dobro i zło.

Jellyfish - Uważam, że lektura jest bardzo przyjemna, dobra dla młodszego czytelnika.

Magic WizardPani Drzewiecka po raz kolejny udowadnia, że Polacy potrafią pisać, bo choć to debiut to genialny!


Zaksiążkowana - Co najbardziej ujęło mnie w tej książce, to przekazanie ponadczasowych wartości, pod pozorem lekkiej obyczajówki, raczej ograniczonej w fabule. 

Meredith - Przeżywałam każde wydarzenie, każda kłodę, jaką pani Justyna rzuciła pod nogi bohaterom.

Miasto KsiążekPani Drzewicka wychodzi poza schematy i to jest świetne.

Pięknem OczarowanaNajbardziej polubiłam bohaterów męskich, czyli Sambora i Dalko za ich postawy, chociaż przy ich początkowych sprzeczkach nic na to nie wskazywało.

Poligon Domowy - Nie wyobrażacie sobie nawet, co ich spotka podczas podróży na targ, i nie wyobrażajcie sobie - po prostu sięgnijcie po książkę.

Dominika - Justyna Drzewicka sprawia, że utożsamiamy się z bohaterami tej książki i pragniemy poznawać ich dalsze losy.


Jak widzicie, osoby, które lekturę ukończyły były raczej usatysfakcjonowane, z czego bardzo się cieszę :) Nie pojawiła się ani jedna niepozytywna opinia! :)

Generalnie jestem bardzo szczęśliwa, bo dziewczyny nie bały się pisać po książce, mam w niej mnóstwo komentarzy, mnóstwo zakreślacz i mnóstwo karteczek <3 <3 Ale nigdy, nawet w najśmielszych snach nie podejrzewałabym, że dwie strony można zająć w każdym wolnym miejscu! :D


To musi być miłość :D Generalnie najwięcej serduszek w całej książce zebrał Dalko! Co jest dla mnie ciekawe, bo ja tak bardzo bardzo pokochałam go dopiero od tomu drugiego :D


Od pewnego momentu książka wciągnęła uczestniczki tak, że komentarze były sporadycznie, ale każda napisała coś od siebie w podsumowaniu na końcu książki :)


Justyna stwierdziła, że książka wygląda cudownie cała popisana (i wyserduszkowana, bo podczas spotkania pokazałam jej kilka fragmentów z serduszkami). Gdy brakuje ci słów - postaw serduszko <3 <3




A moje maleństwo po podróży wygląda na lekko wymęczone, ale szczęśliwe :) Cieszę się, że dziewczyny o nią dbały i były tak aktywne :) (tak, wiem, kontakt mistrz drugiego planu, ale tylko tam złapałam dobre światło xD)


13 gru 2017

'Sasha' J. Shepherd

Tytuł: Sasha (oryginalnie: A Trial of Blood and Steel. Sasha)
Autor: J. Shepherd (tłumacz: J. Steczko)
Cykl: Próba krwi i stali
Ilość stron: 510
Wydawnictwo: Jaguar (w roku: 2013)


Opis:
Lanayin jest krajem podziałów. Z jednej strony hołdujący dawnym zasadom wyznawcy starego kodeksu Goeren-yai, z drugiej Varenthane, nowowiercy, politycy i szlachetnie urodzeni, którzy chcą odciąć się od korzeni. Gdy jeden z lordów zabija sąsiada, nie trzeba wiele, by odwieczny spór rozgorzał na nowo i pogrążył całe Lanayin w chaosie wojny. Sashandra była kiedyś księżniczką Lenayin, wybrała jednak życie u boku Goeren-yai i naukę tradycyjnej sztuki walki, svaalverd. Jednak nawet mistrzostwo miecza nie zmienia jednego - Sasha jest córką króla i musi być gotowa, by stawić czoła nie tylko armiom, ale również intrygom, od których aż kipi dwór. 


Opinia:

Jedynym, co ratuje tę książkę jest styl autora. Dosłownie. Dzięki temu, że pisze on płynnie, książkę jakoś się czyta. Mógłby jednak choć trochę postarać się wyjaśnić rozległy świat, który stworzył, bo to także mu nie wyszło.

Lubię, gdy w książce cały czas coś się dzieje, ale powinno to być stonowane, a nie utrzymane w tempie szybciej-szybciej-jeszcze szybciej. Teoretycznie autor starał się wpleść momenty refleksji, ale polegały one na tym, że czytelnik od razu się gubi, ponieważ zasady świata czy wiar są tłumaczone piąte przez dziesiąte i po przeczytaniu całości książki, nie rozumiem dosłownie nic. Wojna domowa, oparta na różnicach religijnych powinna także zostać wyjaśniona, a z mojej perspektywy wyglądało to tak: nie lubimy ich, więc musimy ich pozabijać, a za powód podamy różnicę wiary.
Cały świat stanowi pytanie bez odpowiedzi i w rzeczywistości prawdziwe odpowiedzi same stanowią jedyne pytania
Główna bohaterka to chodząca doskonałość. Najlepsza w dziwnej odmianie szermierki, którą autor wymyślił, doskonale rozumiejąca rozgrywki polityczne, choć żyje w małej wioseczce w domku na odludziu, arogancka, ale prawie wszystko uchodzi jej płazem. Dodatkowo, kiedy zostaje postawiona przed faktem dokonanym bycia dowódcą, oczywiście podejmuje same trafne decyzje! Sasha została wykreowana na tak schematyczną bohaterkę powieści młodzieżowej, że po prostu nie byłam w stanie odnosić się do niej inaczej niż z jawną wrogością i irytacją. Trzeba jednak autorowi przyznać, że jego postaci są niezwykle charakterystyczne i chociaż jest ich ogrom, ciężko je pomylić - każda denerwuje czytelnika zupełnie czym innym. Na przykład taki Jaryd - z początku nawet go lubiłam, dopóki nie zaczął mówić o honorze, honor ponad wszystko, jego celem życia był honor. Najbardziej zniechęciła mnie jednak niekonsekwencja psychologiczna kreowania niektórych postaci: dziesięciolatek opisywany jako kochający brat, podrzyna facetowi gardło, gdzie wcześniej zwymiotował widząc, jak ginie człowiek, i nie ma ŻADNYCH wyrzutów sumienia czy wątpliwości, po prostu sobie idzie, dodatkowo zostawiając siostrę, która patrzyła na jego wyczyn.

Podsumowując, wyjątkowo ciężko mi się o tej książce nie rozpisać. Znajduje się w niej tyle wad, które można by wypomnieć, tyle okropnych postaci, które można by opisać. Zdołała to przeczytać tylko dzięki płynności stylu. Autor porwał się z motyką na słońce - stworzył ogromny świat, nowe wiary i zwyczaje, ale wyjaśniał to tak, jakby czytelnik powinien już wszystko wiedzieć, skupił się na akcji pędzącej niczym Struś Pędziwiatr, a do tego dorzucił same irytujące postaci. Kocham fantasy, ale to zdecydowanie wam odradzam.

11 gru 2017

Refleksje czytelnicze #21:'Gadżety' książkowe i okołoksiążkowe

Dzisiaj post trochę na wesoło, ponieważ opowiem wam o gadżetach, bez których czytanie nie wydaje mi się odpowiednie! :) Tylko, że te gadżety to słowo niezbyt odpowiednie :D

Po pierwsze - wiedzcie, że czytam zazwyczaj w łóżku. Także podstawowym gadżetem jest PODUSZKA <3 A dokładnie najlepiej trzy abym mogła sobie z nich zrobić oparcie, gdy czytam lub podkładkę pod łokieć, gdy leżę podczas czytania na boku.

Po drugie - telefon. Tak, to gadżet niezbędny, ponieważ nie zaznaczam sobie cytatów, ale jeśli jakiś mega mi się spodoba, to robię po prostu zdjęcie, a później, jak mam chwilę, gdzieś spisuję. Służy też za zakładkę, gdy muszę na szybko zwlec się z łóżka.

Po trzecie - zakładka. No tak, jak mam pod ręką, wolę użyć jej niż telefonu. Poza tym zakładkę w książce zostawię, a telefon nie bardzo :D Moją ukochaną jest zakładka magnetyczna widoczna na zdjęciu.

Po czwarte - herbatka. A że piję głównie zaparzaną herbatkę, wyposażyłam się ostatnio w nowe, kolorowe zaparzaczki, z których jestem mega zadowolona, bo łatwo się czyszczą i mogę je wrzucać do zmywarki. Do tego są kolorowe <3 No i nie wsypię za dużo herbaty, bo mają idealną ilość miejsca na nią. Po kliknięciu w zdjęcie, przeniesiecie się do strony sprzedaży :) A na Facebooku możecie przeczytać taką mini-recenzję :)

Po piąte - kocyczek/kołderka, bo zawsze może mi się zrobić zimno w nogi :D Serio, zazwyczaj, jak leżę, robi mi się w nie zimno (nawet, gdy okno jest zamknięte).

Po szóste - coś, czym mogę się bawić, ponieważ muszę mieć coś w rękach. Oto powód, dlaczego moja magnetyczna zakładka jest złamana :D Muszę chyba wybrać się do Matrasa po nową :D

Po siódme - laptop lub telefon, ponieważ nie lubię czytać w ciszy. Wolę zapętlić sobie jakąś bajkę lub playlistę :) Dodatkowo na laptopie mogę sobie wypisywać spostrzeżenia, aby o niczym nie zapomnieć :) No i dodatkowo ZAWSZE, gdy czytam, piszę na Facebooku - zazwyczaj z Oluś i Justysią :)

Krótko mówiąc, jestem leniem, gdy czytam, bo wyleguję się w łóżku z telefonem i laptopem, a do tego nałogowo psuję zakładki, popijając sypaną herbatkę robioną w kolorowych zaparzaczkach :D A jak wygląda wasze czytanie? Bez czego ciężko wam się obejść podczas tej czynności? :)

10 gru 2017

Zimowy Tag Książkowy & 'Winter is coming' Book TAG

Za nominację dziękuję Magic <3

Kakao - książka, która rozgrzewa serce.Ponownie (bo w ostatnim TAGu, który robiłam, było to samo pytanie) Niepowszedni. To taka ciepła, rodzinna seria <3

Śnieg - książka z białą okładką.
Np. Na krawędzi wszystkiego - biało, śnieg :)

 Mikołaj - gruba książka lub długa seria.
Gruba książka to na pewno 3-tomowe wydanie Władcy Pierścieni :) Długie serie to Zwiadowcy lub Miłość na kołku :)

Rózga - książka, której czytanie było męką.
Rekonstrukcja to była męka, dodatkowo totalnie niezrozumiała.

Prezent - bardzo dobra książka, którą możesz każdemu polecić.
Harry Potter lub Zwiadowcy <3


Drugi TAG przetłumaczyłam sama, ponieważ stwierdziłam, że ten powyższy jest dość krótki :) Znalazłam go na Wattpadzie :) No i to tłumaczenie jest raczej luźne, zachowuje sens kategorii, a nie słowo w słowo :D

Śnieg - na początku jest piękny, ale potem zaczyna topnieć. Wybierz książkę/serię, którą z początku pokochałeś, ale potem to uczucie stopniało.
W sumie Czerwień rubinu nie była tak zła, ale kolejne tomy... Inna książka/seria nie przychodzi mi do głowy, bo raczej zazwyczaj sytuacja jest odwrotna :D

Płatek śniegu - coś ślicznego i unikalnego. Wybierz książkę, która różni się od wszystkich innych, jakie kiedykolwiek czytałaś.
Zdecydowanie Ocean na końcu drogi był dość unikalną książką. Z drugiej strony oryginalnością popisuje się także Christopher Moore w Baranku, bo w końcu stworzył inną wersję ewangelii :D

Bałwanek - zawsze zabawniej i milej jest go stworzyć z rodziną. Wybierz książkę, którą mogłaby przeczytać cała rodzina. 
Sądzę, że u mnie przyjąłby się Wiedźmin, bo tylko tata go jeszcze nie czytał, ale razem z mamą grają na XBOXie w tę grę :D

Gwiazdka - wybierz książkę, która sprawiła, że było ci cieplej na sercu po przeczytaniu jej.
Nie będę się powtarzać. Inną książką, która rozgrzała moje serduszko była Bogowie i wojownicy. Po prostu przyjaźń Ducha z głównym bohaterem <3 <3

Święty Mikołaj - on wręcza zachwycające prezenty. A jaki prezent książkowy chciałabyś znaleźć pod choinką?
Wolałabym dostać kasę, aby samej móc coś kupić, jak już będę kupowała, bo teraz chciałabym wyczytać swoje :D

Bitwa na śnieżki - to może być bolesne, gdy zostaniesz uderzony śnieżką. Wybierz książkę, która wywołała w tobie mocne emocje, jak złość lub smutek. 
Ślepą furię wywołała we mnie Proś mnie o co chcesz, bo była tak denna...

Zjazd na sankach - zabawa, którą uwielbialiśmy, kiedy byliśmy dziećmi. Jaką książkę kochałaś jako dziecko?
Oczywiście Harry Potter <3

Odmrożenie - książka, która boleśnie cię rozczarowała.
Ostatnimi czasy to Klątwa tygrysa. Miał takie dobre opinie, tak cudną okładkę!

Renifer - zwierzątko, które jest dla nas ważne. Wybierz książkę, która ma dla ciebie dużą wartość sentymentalną.
Nigdy nie wyrzucę serii A. Pike o Laurel, Magiczny Krąg czy Harry'ego Pottera. HP to chyba oczywiste, a Laurel - kiedyś mój chrzestny, zupełnie nieinteresujący się książkami, kupił mi Magię Avalonu, a dopiero ja odkryłam, że to drugi tom. Rodzice dokupili mi pierwszą <3 Magiczny Krąg dostawałam też co roku na Święta od chrzestnej <3

Nominacje: Oluś, Magic, Agata, Lady Saturday, Justi

8 gru 2017

'Powrót królów' G. Gajek

Tytuł: Powrót królów (oryginalnie: -)
Autor: G. Gajek (tłumacz: -)
Cykl: -
Ilość stron: 446
Wydawnictwo: Erica (w roku: 2017)


Opis:
Złoty wiek mykeńskiego imperium chyli się ku końcowi. Bohaterowie spod Troi albo dawno nie żyją, albo stali się gnuśni i zapijaczeni. W całej Helladzie panuje głód, wieloletnia susza wyniszcza plony, niewolnicy podnoszą głowy spod jarzma. Tymczasem w górach północy rośnie nowa potęga. Temenos, Kresfontes i Arystodem, spadkobiercy Heraklesa, jednoczą plemiona Dorów, aby powieść je przeciwko bogatym miastom Peloponezu. W obliczu niebezpieczeństwa Odyseusz bierze na siebie zadanie zjednoczenia Achajów, jednak jego legendarna przebiegłość może nie wystarczyć. Bogowie postanowili powiązać losy ginącego świata z dziećmi Agamemnona: Orestesem i Ifigenią. Pod bezlitosnym okiem Boga Słońca zaczyna się gra, w której pionkami są żal, namiętność i szał. Ale to nie gra o tron. Stawka jest o wiele wyższa.

Opinia:

Ta powieść zapowiadała się wspaniale - Achajowie, starożytna Grecja, historie rodem z Iliady i Odysei. Opis kupił mnie od razu, nie obawiałam się także objętości książki, bo cóż mogłoby pójść nie tak po takim opisie i pomyśle?

Otóż mogło. Autor nie ma złego stylu, ale dostajemy natłok informacji i nie mamy czasu na jakiekolwiek uporządkowanie. Na szczęście w powieści nie przeważają opisy miejsc czy bohaterów, ponieważ wtedy zupełnie bym się już pogubiła. Gdyby trochę przystopować, to styl jest naprawdę przyjemny w odbiorze.
 Wiesz, co się stanie, jeśli dojdzie do wojny - powiedziała. - To samo, co zawsze. Ludzi ogarnie strach. I nieufność. W pierwszej chwili zwrócą się przeciwko obcym, przybyszom. Bo obcym nie można ufać.
W książce dzieje się coś non stop - zazwyczaj jest to dla mnie plusem. Tutaj jednak - przy natłoku informacji i postaci - bywało, że w pewnym momencie zwyczajnie nie orientowałam się już, co się dzieje i kiedy stało się to a to. Perspektywa skacze z przygód jednych bohaterów na innych trochę za szybko w pewnych momentach przy tym całym natłoku. Ledwo nadążałam się połapać w obecnej sytuacji, a tu już się zmieniało. Mimo to... Od połowy książka mnie wciągnęła. Byłam ciekawa, jak rozwinie się wątek Odyseusza czy Orestesa. Nadal się gubiłam, ale i tak brnęłam dalej popychana zaintrygowaniem. 

Kolejną wadą dla mnie był wątek homoseksualny. Tak, rozumiem, starożytna Grecja, a przynajmniej jej rejony, rządziły się swoimi prawami, ale... autor trochę przesadził. Mnie osobiście wspominanie po raz kolejny o tym, że Orestes z kimś ten-tego niesmaczyło. Poza tym wątków miłosnych jako takich raczej nie mamy - są relacje królów i ich małżonek (i kochanków/kochanek). 
- Kiedyś byłaś bardziej wojownicza. Znam historie...- Zmieniłam się. Za wojowniczość przyszło mi drogo zapłacić.
Plusem są za to bohaterowie! Tak, tutaj zdecydowanie autor się spisał, choć nie w całości. Przy takim ogromie postaci byłoby dziwne, gdyby udało mu się wykreować wszystkie postaci na realne i dobrze zbudowane. Dokonał tego jednak przy okazji postaci głównych, jak Odyseusz, Orestes czy Helena. Bohaterów naprawdę da się lubić (lub mieć ochotę wbić na pal). Minus stanowi ich ogrom, ponieważ po pewnym czasie nawet mini spis postaci nic nie daje, jeśli nie ma się pamięci do imion.

Podsumowując, ta książka nie jest zła. Autor ciekawie zbudował tło wydarzeń, opierając się na historiach o starożytnych Grekach. Było to dla mnie plusem, ponieważ najbardziej lubię okres antyku w historii. Książka jest niedopracowana pod względem tempa wydarzeń i dawkowania informacji. Jeśli jednak lepiej orientujecie się w tym świecie (np. czytaliście Odyseję lub Iliadę, czego ja nie robiłam), sądzę, że byłoby wam łatwiej. Dla fanów starożytnej Grecji - polecam!


Za egzemplarz dziękuję