3 cze 2020

Wszystko ma swój czas...

... i przychodzi kres na kres.

Ale na pewno lepiej ode mnie zaśpiewa to Grzegorz Markowski.


Na Biblioteczkę też przyszedł czas. Paradoksalnie właśnie dlatego, że totalnie przestałam go mieć. 

Być może wrócę do was na Instagramie (@kittyailla), ponieważ bardzo lubię dzielić się emocjami po przeczytaniu, jednak będzie to ode mnie wymagało pewnej organizacji pod kątem robienia zdjęć. 

Na ten moment natomiast przeprowadzka, praca i po prostu życie zabiera mi cały dostępny czas, od około dwóch tygodni nawet nie miałam chwili, aby poczytać. Trafiło na taki moment, że akurat mam jeden jedyny recenzencki, z którego oczywiście się wywiążę - gdy go znajdę w tym przeprowadzkowym bałaganie, ale już nie na blogu. 

Wiedząc natomiast, że kobieta bywa zmienną - być może wrócę też kiedyś tutaj, ale w ostatnim czasie blog stał się dla mnie obowiązkiem a nie hobby. Widząc, że nie było posta 4 dni mam wyrzuty sumienia, bo się z niego nie wywiązałam... A nigdy tak nie było i nie chcę, aby tak pozostało. 

Przede wszystkim bardzo wam dziękuję za to, że byliście, czytaliście, odwiedzaliście mnie i wyrażaliście swoje zdanie! Gdyby ktoś miał ochotę/potrzebę/pragnienie - nadal będę dostępna pod biblioteczkowym mejlem.

Pierwszy post pojawił się tutaj 3/05/2014 r. Od tamtej pory napisałam dla was 950 postów, dzisiejszy będzie 951, a w momencie, gdy pisałam tego posta na liczniku miałam 620 806 wyświetleń - zakładając bloga nie spodziewałam się, że będę tutaj aż sześć lat. Przez ten czas poznałam super ludzi, z niektórymi spotkałam się nawet na żywo! Wzięłam udział w wielu zabawach i wyzwaniach organizowanych przez blogerów, organizowałam je sama (ach te całonocne maratony <3). I tylko przez przypadek blog akurat dożył sześciu lat i miesiąca, bo zupełnie tego nie planowałam. Decyzja przyszła sama, widząc, jak wygląda mój dzień, tydzień, miesiąc. I nie żałuję, choć na pewno będą momenty, gdy będę tęsknić - głównie za wami.

A więc przyszła pora na ostateczne (choć może nie nieodwołalne, ale na pewno nie w najbliższym czasie) żegnajcie. Będę tęsknić <3

24 maj 2020

'Szamańskie tango' A. Jadowska


Opis:


Podwójne morderstwo w szczycie sezonu ogórkowego oznaczało dla Witkaca początek trudnego śledztwa i kłopotów. Jak niewiele wtedy wiedział o tym, co go czekało…
Odkąd został ojcem, w jego życiu, poza nastoletnią córką, zagościła odpowiedzialność, stabilizacja, a nawet regularne posiłki. W pakiecie z nimi dostał: zamieszanie, strach i bezsenne noce.
A jest jeszcze Sęp, nieustanne źródło chaosu. Przedwieczni w Zaświatach, którzy domagają się spłaty długu. I nie mniej przerażająca cicha rewolucja na komisariacie.
Śmierć? Szaleństwo? Emerytura? Witkacy nie ma lekkich wyborów.

Opinia:

Osobiście mam szczerą nadzieję, że autorka nie zapomniała o tej serii i ma pomysł na ciąg dalszy, ponieważ zakończyła ten tom w najciekawszym momencie! Widzicie Dora ma swoje terytoria, ale w Zaświatach jej jeszcze nie było (i bardzo wątpliwe, że będzie), więc to taki powiew świeżości w Thorn Universe. Tym bardziej, że Witkacy spędzi tam trochę więcej czasu niż zwykle.

No cóż, Kurczaczek jako szpieg zdecydowanie by wymiatała, ale Witkacy przekona się dość boleśnie, że posiadanie bardzo ambitnej i przebiegłej córki to nieustanne pasmo katastrof. Dodatkowo autorka chyba miała gorszy dzień i postanowiła się na biednym szamanie wyżyć, ponieważ na każdym polu podrzuca mu mocne kłody pod nogi. Biedak, niestety, zbyt wysportowany nie jest, więc niektóre się po nim dość mocno przetaczają. Poza tym ta część bardziej została oddana jemu, Dora pojawia się tu tylko na moment i raczej zapowiada kolejne przygody.

Nie możesz oszaleć, bo musisz być przy niej, gdy cię potrzebuje. Gdy trzeba podmuchać na skaleczone kolanko i pocieszyć. Ona musi wiedzieć, że jej ufasz i że twoja miłość jest bezwarunkowa. To jest ta siła, którą jesteś jej winien
Bardzo ciekawym aspektem tej powieści okazało się rozróżnienie szamanek i szamanów. Szkoda mi tylko Witkaca, który za każdym razem dostaje po głowie za nieznajomość tych zasad, a przecież sam dopiero co wdraża się w ten świat. I nareszcie poznałam tajemnicę Sępa, jaram się jak lampki na choince, bo intrygował mnie od samego początku jego pojawienia się! I to bardzo sprzeczna postać, do której nie spodziewałam się, że będę odczuwać takie emocje!

Drugi tom podobał mi się bardziej niż pierwszy - może dlatego, że poznajemy Zaświaty bliżej i przeszłość Sępa stanęła przed nami otworem. Natomiast mam nadzieję, że będzie kolejny tom! Tym bardziej biorąc pod uwagę formę zakończenia tej książki. Może gdy SQN wznowi cały Thorn Universe, doczekamy się kontynuacji? Mam taką nadzieję!