Dziś poczytacie nie tylko o książkach, ale także o tym, jak mijają mi wakacje :) Oczywiście część druga posta dla zainteresowanych :)
Przeczytane książki:
- Kolacja z wampirem (557)
- Nieznany ląd (389)
- Wilki Lokiego (268)
- Błazen (396)
- Dożywocie (369)
- Jestem Numerem Cztery (319)
- Wciąż mnie prześladują (347)
- Miasto kości (512)
- Zgon (407)
Ilość przeczytanych książek: 9
Ilość przeczytanych stron: 3564 (ok. 115 str./dzień)
Najlepsza książka: No zgadnijcie? Żadna inna nie może konkurować z Nieznanym lądem Flanagana <3
Najgorsza książka: Jestem Numerem Cztery nie podbiło mojego gustu czytelniczego, było raczej średnie
Plany się nie zmieniły, wyczytuję zapasy własne ^^ Na razie sami oceńcie, jak mi idzie :D
Rozrywkowo-spotkaniowo - wakacje Kitty

Powiem wam tak - jeśli zastanawiacie się czy warto wydać te 110 zł na bilet - warto! Oczywiście w pełnym sezonie, gdzie w kolejce czeka się pewnie z godzinę, może być dużo słabiej, ale tak, jak my byliśmy na początku, gdzie głównie przybyły rodziny z dziećmi - nie czekaliśmy nigdzie dłużej niż 20 minut poza pierwszym wejściem na ten największy rollrcoaster - Mayan. Ale tam na koniec poszliśmy jeszcze dwa razy pod rząd, bo tak mało ludzi było już ok. 19! Ogółem, co podobało mi się najbardziej - beczka (u nich się to nazywa Apocalipto) <3 Ale najlepiej idźcie, gdy nie ma młodszych dzieci - wtedy dają czadu najlepiej, a jeszcze jak poprosicie o tryb extra - adrenalina murowana :D Potem mega jest Formuła 1 - koniecznie starajcie się siedzieć z przodu! :) Jedyną atrakcją ekstremalną, na którą nie odważaliśmy się wejść z Misiem był Space Booster... Dla mnie za wysoko, a do tego tam się leciało głową w dół. Tak, lęk wysokości rządzi! :D Dlatego wieża (Space Gun) podobała mi się najmniej i była najstraszniejsza, przebiła nawet huśtawkę (Aztec Swing), z której zeszłam blada, bo.... zwyczajnie trwało to za długo. A nie, wait... Patrzę na stronę i ze strefy ekstremalnej nie zdążyliśmy jeszcze pójść (dosłownie nie zdążyliśmy, bo wciągnęła mnie za bardzo beczka :D) na Viking Rollercoaster. Na plus też atrakcja wodna z pontonami w strefie familijnej :) Czy jeszcze kiedyś tam wrócę - na pewno <3 Nam było tak ciężko stamtąd wyjść!

Etapem trzecim był trzydniowy wypad nad Jezioro Solińskie z Misiem :) Nocowaliśmy w miejscowości (ekhm, wioseczce) Rybne. Wybraliśmy się też do Soliny i Polańczyka. Śledziliśmy strumyczek, idąc szlakami dla odważnych (taaak, czytajcie strumyczkiem pod górę :D ale mniejszym niż ten widoczny na zdjęciu - tutaj to schodziliśmy z mostu, aby zrobić mu zdjęcie :D zejść łatwo, gorzej z wejściem...) i podziwialiśmy piękne bieszczadzkie widoki. Dowiedziałam się też, że Bieszczadów to poprawna forma... o.O Co do jedzenia - polecam Wilcze Jadło w Górzance, przemiła obsługa i pyszne jedzonko. Za to w Barze na Tarasie (o ile to się tak nazywało) w Solinie prawie się porzygałam jedząc te ich naleśniki z dżemem... ;/ Nawet pestkę w tym dżemie znalazłam! W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Sandomierz, ale jakoś za specjalnie nic tam nie było, tylko na Bramę Opatowską weszliśmy dla widoczków :)
W międzyczasie zdawałam też prawo jazdy :) Teoria poszła za pierwszym razem :D Praktyka - ku mojemu ogromnemu zdziwieniu - również! Zresztą, na grupie się tym chwaliłam już w dzień zdania egzaminu. I tak jestem już dumnym posiadaczem dokumenciku uprawniającego mnie do prowadzenia samochodu :)