29 kwi 2018

Refleksje czytelnicze #23: Książki od wydawnictw

Dlaczego ten post powstaje? 
Bo: 
a) powinnam czytać 
b) powinnam ogarniać blogi 
c) powinnam iść spać, bo jutro do pracy mam na rano?

Cóż, wszystkie odpowiedzi poprawne :D Po prostu książka nieco mnie nuży, na blogi nie mam aż tyle czasu, ile bym chciała, a spać mi się jeszcze nie chce. Pora więc napisać post (taaak, jakbym miała ich mało w roboczych, pewnie wy go przeczytacie pod koniec maja, a ja go piszę pod koniec lutego, don't care :D)

O czym będzie w tych Refleksjach? W sumie to o wszystkim, co przyszło mi do głowy. Nie mam pomysłu na tę serię, więc wrzucam tu wszystko, o czym chciałabym wam powiedzieć, a jest jakoś związane z czytaniem. Może wy chcielibyście poczytać o czymś, czego jeszcze nie rozważałam? Piszcie śmiało w komentarzach :)

Pozytywna recenzja książki od wydawnictwa - na pewno naciągane!

Ten temat przyszedł mi do głowy po przeczytaniu gdzieś komentarza, że dziewczyna opierała się na opinii znanej blogerki, wrzuciła na story (lub snapa, nie pamiętam) zdjęcie z dopiskiem, że jest rozczarowana. Ta blogerka, która na blogu chwaliła, bo recenzencki, napisała na pw., że czuje się tak samo rozczarowana pozycją. I tutaj miałam mindfucka.

Bo po co okłamywać czytelników?

Wychodzę z założenia, że skoro nie podpisywałam z wydawnictwem żadnej umowy, nie jestem zobowiązana napisać pozytywnej recenzji. Nie jest to post sponsorowany (zresztą, w życiu bym się na takie okłamywanie i pisanie złudnej recenzji nie zgodziła). Dostaję powieść. Spodoba mi się - super, chętnie przyłożę się do promocji! W końcu warto promować dobre książki! Uważam również, że mam grupę ludzi, która w jakimś stopniu może opierać się na mojej opinii (chyba, że się mylę, ale mam nadzieję, że moi czytelnicy naprawdę czasem decydują, że coś przeczytają, bo polecam). Gdybym przeczytała złą powieść, a zrecenzowała ją pozytywnie i ktoś by się skusił - mógłby mi mieć to za złe i przestać ufać mojemu zdaniu. Wiadomo, że gusta są różne, ale jeżeli książka jest zła, to widać (zresztą, zawsze piszę, co dokładnie mi się podobało bądź też nie).

Mamy prawo do własnego zdania i nikt nie powinien robić z tego problemów

Pierwszą niepozytywną recenzję dla wydawnictwa napisałam jakoś pół roku temu. Nie zrozumcie mnie źle - zawsze 10x przemyślę wzięcie egzemplarza, aby trafić raczej na dobrą niż złą powieść. Tamta jednak średnio przypadła mi do gustu. Wysłałam link. W odpowiedzi zwrotnej zostałam poproszona o usunięcie recenzji. Wiecie co zrobiłam? Roześmiałam się. Pani nie napisała tego złośliwie. Po prostu nad nią wisi szef, który wymaga pozytywnych opinii (sama pracowałam z influencerkami, więc wiem, jak to działa też z drugiej strony). Cóż - ja recenzuję każdą przeczytaną książkę, bez wyjątku. Doszłyśmy jednak do porozumienia, przedstawiając swoje punkty widzenia. Drugą niepozytywną (ale to już tak mega mega, 1/10) napisałam niedawno. Szczerze? Po wysłaniu linku nie dostałam żadnej odpowiedzi, co uznaję za nieco chamskie. Inna sprawa, że to selfowe wydawnictwo i oni zarabiają na autorze, a nie na sprzedaży książki (smutna prawda).

Gorzej z autorami

Zdecydowanie! Dla wydawnictw pisywałam także opinie średnie i przechodziło bez słowa skargi. Miałam jednak tak nieprzyjemną sytuację z pewną polską autorką, że przez pewien okres nie podejmowałam takich współprac. A najlepsze, że nie napisałam negatywnej opinii, książka mi się podobała, ale ta wielka pannica kazała mi (to nie żart) ZMIENIAĆ FRAGMENTY RECENZJI. Nie pytajcie, jak potoczyło się to dalej, ale wspominając tę panią, na myśl przychodzą mi niezbyt miłe określenia. Z drugiej strony miałam też sytuację odwrotną, gdzie no nie mogłam napisać dobrze o książce, ale autorka zrozumiała i nie usłyszałam od niej nawet jednego złego słowa.

Co zrobić, gdy już wzięłam egzemplarz, ale mi się nie podoba?

Sądzę, że to zależy. Jeśli nie lubisz kończyć takich książek - napisz do wydawnictwa. Pewnie umówicie się na konkurs z tymże egzemplarzem i książka trafi do kogoś, komu być może się spodoba. Jeśli skończyłeś i chcesz zrecenzować - są dwie drogi. Moja: publikuję (ale tylko na blogu, nie wstawiam jej na portale), wysyłam link i czekam na reakcję. Dlaczego? Ponieważ w przypadku niestosownej, od razu zerwałabym współpracę i tego nie żałowała. Spokojniejsza droga: przed publikacją skontaktuj się, napisz, że niestety nie czujesz się usatysfakcjonowana i spróbuj coś ustalić, dojść do porozumienia.

Blogerzy biorą co popadnie, czyli zakopałam się w egzemplarzach

Na początku też miałam takie myślenie: bloger po prostu bierze, co mu proponują, bo chce mieć książki, a potem narzeka, że nie wyrabia z terminami. Błąd (nie mówię, że tacy ludzie nie istnieją, ale zaraz zobaczycie, o co mi chodzi).

Na początku lutego (aż do końca zresztą) miałam 2-3 paczki tygodniowo. Z egzemplarzami. Myślicie, że nabrałam na siłę? Otóż nie. Więc skąd tyle tych książek do recenzji?!

Powód pierwszy: wydawnictwa często pozwalają brać tylko tytuły najnowsze. Nie można się potem cofnąć. Kiedy więc widzę interesującą mnie premierę w newsletterze lub zapowiedziach, proszę o nią. Czasem niektóre sobie daruję, bo jest ich po prostu za dużo. No, ale mam 5 stałych współprac i kilka jednorazówek (czyli piszą o konkretne tytuły). Książki samoistnie się zbierają.

Powód drugi: wydawnictwo X wysyła newsletter na pierwszy kwartał. Odpisuję wszystkie tytuły, które bym chciała. Nie dostaję info, kiedy zostaną wysłane. To samo robi wydawnictwo Y. W międzyczasie zamawiam coś na bieżąco. Potem okazuje się, że te bieżące przychodzą w tym samym czasie, co premiery wydawnictw X i Y. I mamy stosik, a na każdą książkę 2 tygodnie...

Powód trzeci: to nie tak, że wydawnictwo wysyła wam jeden tytuł i czeka na recenzję, aby wysłać kolejny. Jeśli macie renomę lub was znają, w ciągu tygodnia w różne dni może do was przyjść od jednego wydawcy 2 czy 3 książki. Niektóre wydawnictwa robią też paczki zbiorcze - na raz dostajecie kilka pozycji (tu akurat się nie martwcie, wiadomo, że wtedy termin wszystkich recenzji samoistnie się wydłuża)

Pierwszy kontakt - z czym to się je

Takich postów powstało mnóstwo, więc ja tylko dodam coś od siebie, bo bez sensu powielać informację w blogosferze. Otóż: początkowo nie lubiłam sama pisać do wydawnictw. Odbierałam to jako formę narzucania się im. Ale wiecie co - jeśli wy do nich nie napiszecie, raczej mała szansa, że te duże napiszą do was same, a co wam szkodzi? Przecież nie robią w internecie listy odrzuconych. A może nawet coś wam podpowiedzą?

Dodatkowo warto, już po podjęciu współpracy, założyć zakładkę, w której umieścicie logo wydawnictw/księgarni/nazwiska autorów, z którymi już mieliście do czynienia. To zawsze podnosi waszą renomę :)

I ważne - informujcie o chorobach, nagłych wyjazdach, nieotrzymaniu egzemplarza. Ja raz miałam taką sytuację, że napisałam, bo zależało mi na książce. Pan w wydawnictwie sprawdził, że zostało to wysłane już dawno temu.. Kurier nie zadzwonił (ani nie napisał sms'a) i gdyby nie moje zainteresowanie, paczka wróciłaby do adresata z punktu odbioru. Po drugie - po co macie dostawać mejle z ponagleniami? Lepiej od razu ostrzegać przed przedłużeniem terminu.

~.~

Z mojej strony to wszystko. A co wy sądzicie o poruszonych kwestiach? :)

38 komentarzy:

  1. Bardzo ciekawy post, jednak zabrakło mi tutaj jednego podpunktu, a mianowicie: co zrobić, kiedy wydawnictwo przysyła książkę, której recenzent nie zamawiał. Przynajmniej dla mnie jest to dość kłopotliwa i nawet niezręczna sytuacja... Co innego, jeżeli wcześniej umawiałam się z wydawnictwem na taki układ, jednak w innej sytuacji nigdy nie wiem, co mam zrobić z tym fantem. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzn. mi się taka sytuacja nie zdarzyła, dlatego jej nie ujęłam :D

      Usuń
  2. Współprace recenzenckie to wciąż temat jeszcze mi nie bliski. Choć zastanawiałam się nad tym czy nie spróbować, to chyba jeszcze poczekam mimo wszystko i może kiedyś się zdecyduję. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację ze wszystkim! Nieszczere recenzje to prawdziwa zmora, a niestety ten syf rozsiał się na potęgę.
    Co do tych książek przychodzących w jednym czasie to znam to. Ostatnio to nawet zaczęłam się stresować tym, bo uzgadniałam z paroma wydawnictwami kiedy przyślą mi książki żebym miała wszystko uporządkowane i... klops! Wydawnictwa zawaliły z wysyłką i przypuszczam, że wszystko przyjdzie na raz. Ehh
    I też myślę, że nie warto czekać aż wydawnictwo samo się odezwie. Teraz jest tylu blogerów, że ciężko jest się wybić prawdę mówiąc :)
    Pozdrawiam ciepło! :* Dolina Książek ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaak, takie uzgodnienia, oni i tak nigdy się ich prawie nie trzymają :D

      Usuń
  4. ja ci już mówiłam, jak traktuję książki od wydawnictw, więc nie będę się powtarzać :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba się z tobą zgadzam - branie książek recenzenckich jest super, dopóki pozostaje się szczerym w opiniach i nie leci na ilość, ale na jakość. Ale nie mam jeszcze żadnego doświadczenia w tej sprawię, więc co tam się będę rozwlekać. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze możesz spróbować :)

      Usuń
    2. Niby tak, ale sama widzę, jak wyglądają statystyki mojego bloga. :P Ale kiedyś na pewno spróbuję. ;)

      Usuń
  6. Ostatnio sporo postów o tych współpracach :P Ja zawsze piszę szczere recenzje. Jeśli książka mi się nie spodoba, piszę jak jest :) No i jeśli chodzi o nawązywanie współprac - zawsze warto napisać, przecież nic się nie traci :) Popieram!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ja postanowiłam napisać, co ja myślę :) Ale nie poruszałam też tego,c co widziałam już wcześniej wszędzie :)

      Usuń
  7. Ja zawsze piszę szczerze o książkach i na takie opinie liczę odwiedzając inne blogi. To, że dana książka nie spodobała się mi, nie oznacza, że cała Polska będzie unikać tego tytułu. Wręcz przeciwnie - często negatywne opinie kuszą jeszcze bardziej :)

    Na szczęście nie miałam jeszcze nieprzyjemnej sytuacji po przesłaniu do wydawnictwa negatywnej opinii i mam nadzieję, że tak zostanie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, nie uważam, aby to było coś złego napisać złą recenzję, przecież wydawnictwo musi się z tym liczyć.

      Usuń
  8. Bardzo fajny post, można sporo się dowiedzieć z twojego doświadczenia i wyciągnąć wnioski :)
    Zapraszam stelladj.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny i bardzo pomocne post, przynajmniej dla mnie,bo dopiero zaczynam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja w sumie dopiero chyba od listopada skupiłam się na recenzowaniu książek. I obiecałam sobie, że nigdy nie będę w nich kłamać, bo po co? By fałszywie coś reklamować ? Bez sensu. Byłam zdziwiona, że po kilku miesiącach jedno wydawnictwo samo do mnie napisało, potem kolejne. Nie ukrywam, że do niektórych też sama napisałam :) Najbardziej mnie wkurza chyba to, że przychodzi zwrotka, że wiadomość odczytana, ale już nie odpisują. To trochę chamskie, bo jakoś inne potrafią nawet napisać odmowę.
    Odstukać odpukać nie zdarzyło mi się jeszcze trafić na współpracę, przy której bym się zawiodła, albo żeby któremuś z wydawnictw nie spodobała się opinia. A to co pisałaś, że musiałaś nawet cytaty przy jednej zmieniać to dosłownie śmiech na sali :/
    Ale! Podpowiedziałaś mi, żeby w zakładce "współpraca" dodać logo tych wydawnictw, z którymi współpracowałam :) Obserwuję Cię i będę wpadać :) Bardzo spodobał mi się ten wpis :D
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, powinni zawsze odpisywać. I sprawdzać spam, bo tam też często lądują mejle.
      Super, dziękuję <3 Zawsze z takich postów da się wyłuskać jakieś porady :)

      Usuń
  11. Przeczytałam pod od deski do deski, strasznie zaciekawił mnie wstęp i jest świetny! :) Zgadzam się z Tobą w wielu kwestiach, a zwłaszcza jeżeli chodzi o zakopanie się egz. recenzenckimi! Ja tak mam! I zawsze jestem na siebie zła, bo nie daję rady ze wszystkim wyrobić, bo z jednej strony szkoła, a z drugiej multum książek do przeczytania na zaraz. Najczęściej mam właśnie tak, że najpierw wybieram sobie z katalogu, po czym o tym zapominam i biorę na bieżąco segregując te, które naprawdę chciałabym przeczytać, a mimo tego w ciągu tygodnia potrafi ich przyjść z pięć, z czego każda liczy ponad trzysta stron. W takich momentach mam ochotę tylko płakać. Zwłaszcza, że możliwość czytania mam tylko w weekend, w którym nie zawsze mam ochotę, by coś przeczytać, ale gdzieś wyjść, a bywa to niemożliwe przez te pięć książek, przez które mam nieustanne wyrzuty sumienia... Ehhh...

    Pozdrawiam, Jabłuszkooo ♡
    Szelest Stron

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, a to przecież nie nasza wina, że pamięć złotej rybki :D

      Usuń
  12. Wydawnictwom wystawiam różne recenzje i nigdy problemu nie było, z autorem zaliczyłam jedną nieprzyjemną sytuację i dowiedziałam się między innymi, że ja to jakoś tak dziwnie czytam xD

    OdpowiedzUsuń
  13. Ja nie współpracuje z żadnymi wydawnictwami. A to dlatego iż uważam, że jestem zbyt krótko na "scenie blogerów" by zabiegać o coś takiego. To nie jest taki mój wewnętrzne widzimisie ;) Jeśli chodzi o książki które czytam to są to z dwóch źródeł. Albo księgarnia Legimi, albo oferty promocyjne w księgarniach internetowych czy pewnym popularnym sklepie z owadem [wiadomo o który chodzi]

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w Biedronce w ogóle nie kupuję, nigdy nie ma tam nic, co by mnie interesowało jakoś...

      Usuń
  14. Masz stuprocentową rację :-) Książki od wydawnictw są naprawdę fajna sprawą, ale jeżeli przez to ma się okłamywać Czytelnika, to ja pasuję. Wiadomo, że każdy ma swój gust i to, co podoba się jesnje osobie, nie musi podobać się drugiej, ale jak książka jest beznadziejna, to nie ma sensu jej chwalić :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, nie ma sensu okłamywać czytelników... :)

      Usuń
  15. Fajna sprawa książki od wydawnictw,ale obie strony muszą dobrze się porozumieć,by można było się cieszyć :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, choć z wydawnictwami to łatwiejsze niż z autorami, bo nie odbierają tego aż tak personalnie... :)

      Usuń
  16. Znam jednego bloga (nie będę wymieniać i robić gówno burzę), którego autorka nie dość, że recenzuje same nowości w hurtowych ilościach. Mam na myśli codziennie post (czasami dwa razy dziennie) z recenzjami najnowszych książek (często przedpremierowo) i do tego wszystkie bez wyjątku są pozytywne. Nie udzielam się na tym blogu, bo zwyczajnie czuję się oszukiwana. NIEMOŻLIWE by dosłownie każda książka była "fantastycznym odkryciem roku". Po drugie zastanawiam się, czy autorka czyta w ogóle te książki. No bo serio? Czy to jest wykonalne? By miesiąc w miesiąc czytać po 30 premierowych książek? Niestety nie kojarzę bym czytała na tym blogu negatywną opinię a jestem z tymi postami na bieżąco, z ciekawości.
    Zauważyłam też, że często w okolicach premiery książka jest wychwalana, a jakiś czas później dopiero pojawiają się mniej przychylne czy negatywne opinie. Wtedy też się zastanawiam, czy wszystkie te pozytywne opinie były szczere. Ale nie podważam niczyjego zdania.
    Ja współprac stałych nie mam. Zdarzają się okazjonalnie. Sama zgłaszam się tylko wtedy gdy wydawnictwo czy autor (w tym przypadku tylko jedna Pani) szukają recenzentów a ja książkę bardzo chcę przeczytać. Całe szczęście trafiłam jak do tej pory na genialne książki. Ale jakiś czas temu napisała Pani z Kobiecego, czy nie chciałabym zrecenzować "Srebrnego łabędzia" i oczywiście się zgodziłam. Jednak książką byłam tak rozczarowana i nie podobała mi się. Napisałam też taką opinię, wysłałam do wydawnictwa i nie było żadnych problemów. Pani była przemiła i zrozumiała. Bo to przecież logiczne, że nie każda książka każdemu się spodoba. Jeśli chodzi o autorów (słyszałam tylko o rodzimych), to naczytałam się tak dużo, że niestety nie mam zamiaru z żadnym współpracować. Wyjątkiem jest Pani Agata Czykierda-Grabowska, której książki uwielbiam i nie boję się ich brać. Wiem, że nawet jeśli by jakaś mi się nie spodobała, autorka nie robiłaby problemu. Muszę też przyznać, że tak mnie zaciekawiłaś, że nie zasnę chyba jak nie powiesz, z jakim autem miałaś ty problemy :D Mam w głowie dwie panie i ciekawe czy to któraś z nich :D
    Rozpisałam się, ale bardzo lubię takie posty i chciałam wyrazić swoje zdanie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może zatrudnia 2-3 osoby, które zdają jej relację? :D
      Dla mnie nie ma różnicy, kiedy recenzuję - przy premierze czy nie. Opinia to opinia, nieważne kiedy się pojawia.
      Ja napisałam, że nie dam rady doczytać tego Łabędzia, skończyłam na 52 str :D

      Usuń
  17. Współprace, współprace! Kto o nich nie marzy! Pamiętam, jak na początku blogowania tak mega chciałam współpracować, pisałm do mlionów wydawnictw, że jestem sobie taka ja i chcę książki...
    Teraz współpracuje ze zbyt wieloma wydawnictwami i im dłużej to trwa, tym więcej zauważam minusów. To znaczy, jasne, cieszę się z książek, bo już nie pamiętam, kiedy kupowałam. Jednak poniekąd poszłam na łatwiznę, nie szukam już książek dla siebie, więc nieco zawężają się me horytoznty. I te terminy... Teraz ich kompletnie nie przestrzegam (maturka), jednak chciałabym wyjść na prostą.

    Co do negatywnych opini... No cóż, raz napisałam di autorki, że to gówno i nie przeczytam. Często spotykam się z tym, że wydawnictwo pisze, żeby nie kończyć i nie recenzować. Myślę, że gdybym przeczytała a wydawnictwo by nie poszło na negatywną recenzję, i tak bym ją puściła, po coś się przecież namęczyłam, czytając! O ile książka nie jest tak superzła, to staram się wyłuskać z niej jakieś zalety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja szukam książek dla siebie xD Ale ostatnio czytam po prostu zróżnicowane recenzenckie :D

      Usuń
  18. Całe szczęście (odpukać w niemalowane) nie miałam jeszcze tak strasznie dziwnych sytuacji z autorami czy wydawnictwami. Owszem, ostatnio recenzowałam książkę. Uprzedziłam autora, że może, ale nie musi mi przypaść do gustu. Wszystko było w porządku, najlepiej rozpromować jej recenzje po sieci. Gdy wysłałam link dostałam odpowiedź "Wolałbym, żeby Pani nigdzie tej recenzji nie publikowała." Na tym koniec. Zrobiło mi się przykro, bo nie przeczytałam słowa dziękuję, w innym przypadku wysłałam link z recenzją i nie dostałam żadnej odpowiedzi.

    Zdarzyło mi się też tak, że zaczęłam czytać książkę i nie skończyłam - nie dałam rady. Napisałam do wydawnictwa i oni mnie zrozumieli. ;) Nie poniosłam żadnej kary. ;)

    A jak sama wiesz, często zdarza mi się trafić na badziew z wydawnictwa lub książkę słabą, chociaż przecież miała mi się podobać... Przykład? Pierwszy tom o Czarodziejach - spodobała mi się. A dwa kolejne... załamały mnie. No, ale. Nie wiemy, co przyniosą nam kolejne strony więc... Nie można być jasnowidzem i z góry przewidzieć, czy faktycznie decyduje się na wzięcie książki do recenzji czy nie. Gdybyśmy mieli laser w oczach - czytywalibyśmy tylko takie, które nam się podobają.

    Więc... Nie mam oporów przed pisaniem negatywnych recenzji i każdy, kto decyduje się ze mną na współpracę mam nadzieję, że o tym wie, a często i ja sama o tym po prostu wspominam, żeby nie było bólu dupy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do Psychoskosku wysłałam recenzję Zakonu Achawy, do tej pory nie odpisali i przestałam dostawać newsletter, ale nie żałuję :D

      Usuń
  19. Ja tak naprawdę dopiero od niedawna zaczęłam współpracować z tymi większymi wydawnictwami, ale wiem, że nigdy nie przyszłoby mi do głowy napisanie nieszczerej recenzji i nie rozumiem takiego podejścia.

    OdpowiedzUsuń

Nie piszcie linków w komentarzach - zawsze odwiedzam Wasze blogi!

Za każdy komentarz osobie, która przeczytała post dziękuję ☻

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.