(I) Gemma Doyle w niczym nie przypomina swoich rówieśniczek - panien o nienagannych manierach. Po tragedii, która spotyka jej rodzinę w Indiach, uparta i przekorna dziewczyna trafia do londyńskiej Akademii Spence. Czuje się samotna, dręczy ją poczucie winy i nękają wizje przyszłości. Nie jest jednak zupełnie sama... Jej śladem podąża tajemniczy młodzieniec. W Spence Gemma zaprzyjaźnia się z najbardziej wpływowymi dziewczętami, odkrywa w sobie nadprzyrodzone zdolności, a także dowiaduje się o dawnych powiązaniach swojej matki z tajnym stowarzyszeniem nazywanym Zakonem.
Opinia:
Fabuła cudowna, możemy przenieść się do czasów, gdy najważniejszym dobrem kobiety, była jej reputacja. Do tego magiczny międzyświat oraz uroczy Kartik. Cudownie!
Czasy wiktoriańskie, gorsety, debiuty na dworze królewskim oraz nienaganne maniery, a w tym wszystkim Gemma, Felicity oraz Ann (Pippy jakoś nigdy nie lubiłam, a w ostatniej części to już w ogóle). Wszystkie trzy łamią dotychczasowe schematy w en czy inny sposób, każda na swój sposób jest silna. I każda ma swój charakterek oraz intrygujący i momentami zaskakujący życiorys.
Momentami nie mogłam przestać się śmiać, zwłaszcza przy Kartiku i Simonie. Czasami sama dawałam się nabrać, jak Gemma i myliłam przyjaciół z wrogami. Podobała mi się ta niepewność.
Zakończenie okazało się moją zgubą - nie wiem, czy Bray zostawiła sobie furtkę, aby napisać kolejną część (choć w sumie to trylogia), czy może przełamała schemat szczęśliwych zakończeń. Tak naprawdę nawet nie mam pojęcia, czy to zakończenie jest złe czy dobre, ale mi się nie podobało. Wolałabym klasyczny happy end oraz indyjski ślub z Kartikiem i Gemmą w roli głównej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Nie piszcie linków w komentarzach - zawsze odwiedzam Wasze blogi!
Za każdy komentarz osobie, która przeczytała post dziękuję ☻
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.