15 cze 2016

'Córka Zjadaczki Grzechów' M. Salisbury

Tytuł:  Córka Zjadaczki Grzechów (oryginalnie: The Sin Eater’s Daughter)
Autor: M. Salisbury (tłumacz: M. Kubiak)
Cykl: Córka Zjadaczki Grzechów
Ilość stron: 336
Wydawnictwo: Zielona Sowa (w roku: 2015)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC CzytaniaWyzwanie biblioteczne 2016, 100 książek

Opis: 
17-letnia Twylla żyje w pałacu. Ale chociaż jest zaręczona z księciem, dziewczyna nie jest zwykłym mieszkańcem dworu. Jest katem.
Będąc wcieleniem bogini, Twylla zabija swoim dotykiem. Każdego miesiąca jest zabierana do więzienia i kładąc rękę na skazańcu, wykonuje egzekucję. Nikt nie pokocha takiej dziewczyny. Nawet książę, którego królewska krew chroni przed skutkami dotyku Twylli, unika jej.
Jednak na dworze pojawia się nowy strażnik – chłopak, który pod uśmiechem ukrywa śmierć. Tylko on, w przeciwieństwie do innych, widzi w Twylli po prostu dziewczynę, nie tylko kata i boginię. Jednak Twylla została przyrzeczona księciu i zdaje sobie sprawę, co czeka tego, kto sprzeciwi się królowej.
Ale zdrada to ostatni problem Twylli. Królowa planuje zniszczyć swoich wrogów. To plan, który wymaga ogromnego poświęcenia. Czy Twylla wykona przeznaczone jej zadanie, by ochronić królestwo? A może porzuci swoje obowiązki w imię niespodziewanej miłości?


Opinia:
Oczekiwałam genialnej książki, bo jak tak śliczna okładka mogłaby skrywać coś zupełnie innego? Oczekiwałam niebanalnej, nieprzewidywalnej historii Twylli i jej życia jako córki zjadaczki grzechów. Oczekiwałam książki bez trójkąta miłosnego! Ale rozczarowałam się na całej linii...

Styl autorki jest prosty, nawet przyjemny w czytaniu i chyba tylko dlatego dotrwałam do końca książki. Pojawił się jakiś humor, czasami nawet zabawny, ale autorka nie potrafiła grać na moich uczuciach i po ostatniej genialnej lekturze Próby ognia bardzo mi tego brakowało. Jednak to, co zrobił korektor - a raczej to, czego nie zrobił - jest niewybaczalne! Nie wspomnę nawet, ile razy zamiast że pojawiało się ze. Zrozumiałam to, raz, drugi, ale piąty? Ponadto zdania typu Nie mogę się zdecydować czy zostawić zaimek czy imię, to zostawię obydwa. To w ogóle nie brzmiało po polsku! Okay, tłumacz podczas tłumaczenia mógł to przeoczyć, ale korektor jest od tego, aby te przeoczenia niwelować! Jak można było książkę z tyloma błędami puścić do druku? o.O

Nauczyłam się, że bycie samą bardzo różni się od bycia samotną. Żyłam niegdyś pośród ludzi i byłam bardzo samotna, a teraz jestem sama i nigdy wcześniej nie byłam podobnie zadowolona z życia.
Fabuła łączy w sobie normalnie wszystkie popularne obecnie motywy - zabijanie dotykiem, trójkąt miłosny, królowa-suka (wybaczcie słownictwo, ale jestem tak rozżalona po lekturze tej książki!), dziewczyna, która nagle dostaje się na dwór i zaczyna coś znaczyć... Co mi to najbardziej przypominało? Czerwoną królową i Szklany tron. Tylko tak jak w Czerwonej królowej te podobieństwa wyszły na dobre, tak tutaj... no comment. Ponadto fajnie by było, żeby autorka zaskoczyła mnie czymś więcej niż tym, kim rzeczywiście był Leif (nie, niestety nie szpiegiem, bo to bym mu wybaczyła). Nie dość, że książka była schematyczna, to jeszcze przewidywalna do bólu, a i jeszcze pojawił się motyw z Siły trucizny, ale niestety nie zdradzę jaki, bo byłby to spoiler do obydwu książek. Wiecie, co pomyślałam sobie, kiedy nagle przydzielono nowego strażnika i pojawił się książę? No zgadnijcie - trójkąt miłosny! I to jeszcze tak kiepsko poprowadzony, że logicznie myśląc (a błędów logicznych w tej książce nie brakuje) nie powinna wybrać żadnego, bo obydwa związki nie miałyby sensu.

Chciałabym chociaż powiedzieć, że bohaterowie byli plusem. Jednak... Nie mogę. Twylla to taka użalająca się nad swoim losem panna, która tak naprawdę mogłaby zrobić, co tylko zechce, bo w pewnych momentach przejawia inteligencję, ale ostatecznie jest jej wygodnie, jak jest, więc lepiej płakać nad tym, czego nie chce się zmienić. Leif to postać, którą pokochałam i ostatecznie znienawidziłam, bo zrobił coś niewybaczalnego, ale... jego kreacja kuleje. To typowy macho, twardo stąpający po ziemi, igrający z niebezpieczeństwem. Jasne, głównie za jego sprawą pojawia się humor, ale to nie wystarcza, abym mu wybaczyła. Merek z początku za bardzo kojarzył mi się z Mavenem i nie potrafiłam mu zaufać. Pod koniec odkryłam jednak, że totalnie się myliłam i jeżeli Twylla już miałaby kogoś wybrać, głosowałabym za nim, choć nie sądzę, aby to był udany związek. Reszta postaci, poza matką Twylli i królową, po prostu są, wyróżniają się, ale nie da się do nich przywiązać, nie żałowałam, kiedy ktoś ginął, umierał.... Za to dwie wymienione przeze mnie kobiety to typowe zimnokrwiste gady (aby nie powiedzieć dobitniej), które nie liczyły się totalnie z uczuciami innych, manipulowały ludźmi i wykorzystywały naiwność tłumu do swoich celów. Normalnie nie można ich nie nienawidzić. 

- Matka nauczyła mnie , że mężczyzna powinien zawsze składać przeprosiny na piśmie, by dama miała pewność że się z nich nie wycofa .
Co podobało mi się więc w książce? Bo na razie to czuję, że nieźle sobie po niej używam, ale cóż - dałam jej 3/10 na LC... Podobała mi się scena procesu, ostatniego procesu w książce, i postawa księcia (poza późniejszym błaganiem, bo to było poniżej jego godności). Podobał mi się wątek Zjadania Grzechów, ale był tak słabo rozwinięty (a to przecież do niego nawiązuje tytuł!), że za to książka też dostała minusa. I to by było na tyle. Zakończenie.... Nie, zakończenie to była totalna porażka i za takie coś powinno się blokować autorom prawa do wydawania książek.

Podsumowując, książka absolutnie mi się nie spodobała, wynudziłam się przez pierwszą połowę niemiłosiernie, aby w drugiej odnaleźć jedną ulubioną scenę... Ponadto zaskoczyła mnie, aż jedna rzecz i to znów, jakby tak pomyśleć, nie taka znów przebiegła i złożona, tylko autorka zupełnie nie dała pola do namysłu w tej sprawie i rzuciła tym w nas, jak grom z jasnego nieba - nagle, bez zapowiedzi i w sumie bez wcześniejszych oznak zagrożenia. Zdecydowanie nie zamierzam sięgnąć po drugi tom - bo książka mnie wynudziła, ale i nie zniosłabym, gdyby i tutaj korektor odwalił swoją robotę, zamiast ją zrobić, bo gorzej wydanej książki pod względem literówek i błędów składniowych to nie widziałam... ;/

25 komentarzy:

  1. Sam tytuł nie zachęca mnie do czytania, chociaż okładka śliczna :D
    Widząc takie tytuły, już wiem, że to jakaś książka, która nie zmieni mojego życia, jakaś schematyczna i podobna do innych Young Adults (tak się nazywa? bo ja nie ogarniam tych bardziej współczesnych nazw "gatunków").

    Susette
    0zuzol0.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eeee, pytasz złą osobę :D Ja na gatunkach rozeznaję się tyle, że fantasy = magia, YA = 0 magii :D

      Usuń
  2. Rzeczywiście tytuł (pomijając to, że najpierw przeczytałam Córka Zjadaczki ORZECHÓW :D, a dopiero potem w twojej recenzji uświadomiłam sobie mój błąd) oraz okładka są intrygujące, ale po twojej recenzji zdecydowanie nie sięgnę po tą książkę. W sumie rzeczywiście, nawet po opisie przypomina mi to trochę "Czerwoną królową".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahhahaha, idź ty orzechu ty xd
      Ja wiem, ale mogło być ciekawie no... Mogło....

      Usuń
  3. Kurde. Szczerze mówiąc kiedyś o niej myślałam, że gdy będzie dostępna to sięgnę. Jakże się cieszę, że tego nie zrobiłam. Dzięki za info, wiem co omijać. ;) Pozderki! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze, że tego nie zrobiłaś, bo w ogóle zniechęciłabyś się do fantasy na resztę życia! :D

      Usuń
  4. Miałam tę książkę chyba na półce "Chcę przeczytać", ale tak chyba już nie chce. Dzięki za ostrzeżenie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, ogółem nie widziałam jej zbyt wielu recenzji, więc i tak się chyba nie wybiła :D

      Usuń
  5. Chyba za dużo oczekiwałaś, bo ja myślałam, że to będzie porażka, a mimo to bardzo mi się podobało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, nie oczekiwałam jakiegoś arcydzieła :D Ale no nie oczekiwałam też takiej porażki, jaką dostałam :D

      Usuń
  6. Bardzo długo mnie kusiła, a teraz pojawił się drugi tom, więc znowu sobie o niej przypomniałam. Szkoda, że tak nisko ją oceniasz, bo z opisu / okładki brzmi interesująco.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też skusił mnie opis i okładka... No ale niestety :(

      Usuń
  7. Przestałam czytać po 17-letnia XD A tak na serio, nie słyszałam o tej pozycji i się temu nie dziwie, w końcu zdecydowanie takich książek unikam, a jak nie są mega popularne, to je po prostu olewam na blogach (nawet jak skomentuje, to potem o nich zapominam xd).
    drewniany-most.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałam o tym zabijaniu dotykiem i myślę "ej fajne"(nie czytam fantastyki!)ale... skoro wyszło jak wyszło to nie będę się za nią brała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale możesz przeczytać Dotyk Jus Accardo lub Dotyk Julii T. Mafi :)

      Usuń
  9. Czytałam ją jakiś czas temu i bardzo przypadła mi do gustu:)
    Sam pomysł ze 'Zjadaczką grzechów' był dla mnie nowością.
    Pozdrawiam!

    napolceiwsercu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sam pomysł tak, i to jedyna oryginalna rzecz w tej książce :D

      Usuń
  10. jestem ciekawa tej książki, ale obawiam się, że główna bohaterka bardzo by mnie irytowała. pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie cierpię, gdy w książce pojawia się nadmiar literówek :| Ja rozumiem, że może się zdarzyć raz czy dwa, ale przecież tekst sprawdzają profesjonaliści i kurczę... literówki precz!
    Pamiętam, jak mi pisałaś o tej książce xD Tytułowy motyw zjadania grzechów jest fajny, ale szkoda że kiepsko rozwinięty :/ I trójkąt miłosny... czasami naprawdę je lubię, ale nie czuję, by tu mi się spodobał xD
    Podobieństwo do Siły trucizny? :o Jestem ciekawa co to :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, powinni wywalić korektora na zbity pysk.
      jak nie masz zamiaru czytać, mogę ci powiedzieć :D

      Usuń
  12. Nie słyszałam o tej pozycji... ale po przeczytaniu Twojej recenzji, chyba nie jest mi przykro :)) pozdrawiam!

    Zaglądnij :) klik!


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś zrobiłaś nie tak z linkiem ^^
      No i bardzo dobrze, że ci nie jest ^^

      Usuń
  13. Pisałam ci komentarz do tej recenzji na fb :D Jesteś moją mistrzynią recenzji! ♥
    A wiesz że tego nie przeczytam za nic :D

    OdpowiedzUsuń

Nie piszcie linków w komentarzach - zawsze odwiedzam Wasze blogi!

Za każdy komentarz osobie, która przeczytała post dziękuję ☻

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.