Opis:
Jest to świat pełen okrucieństwa, jak i piękna, świat, w którym realizm miesza się z magią. Świat, w którym Achawici toczą nieustanne boje i potyczki. Walczą w obronie Arystokracji królestw i zwykłych jej mieszkańców. Ścierają się z hordami demonów, wiecznie knujących wampirów, nekromantów, czy to bestii różnego rodzaju.
Opinia:
Recenzja ta będzie litanią wad tej książki, zawierającą dodatkowo spoilery, ale na samym wstępie chciałabym zaznaczyć, że NIE POLECAM. Tak się kończy wydawanie książki poprzez self-publishing, bo tego tworu nie chciałabym nawet nazywać książką.
Pierwszy raz potrzebowałam kartki, aby wypisywać sobie wady podczas czytania. Odnośnie języka i stylu autora, proponuję lekcje z gramatyki oraz ortografii, bo pozwoliłoby to uniknąć takich kwiatków jak miał zostać się oraz (szlag mnie trafiał za każdym razem, jak to widziałam!) tu taj. Ponadto stosowanie he he jako wyraz śmiechu w dialogach - dajcie mi siłę, abym nie spaliła tej powieści! Śmiech na sali stanowią również same konwersacje między bohaterami. Dawno nie spotkałam się z tak sztywnymi i sztucznymi dialogami! Poza królem dodatkowo wszyscy pozostają na ty bez względu na status społeczny, co w teoretycznie wykreowanej rzeczywistości byłoby niewykonalne. Z uwag technicznych mam także taką: podczas rozmowy dwóch postaci ich kwestie powinny być od siebie chociażby akapitami, a są umieszczone w jednym, ciągiem, bez choćby myślników. Tak samo bywa z opisami - bohater coś mówi i nagle ni stąd, ni zowąd w tym samym akapicie, bez myślnika, pojawia się opis czynności lub miejsca. Przykład poniżej.
- Morner, jesteś niesamowity. Teraz ta pani zaśnie, a jak się obudzi, to wszystko nam powie. Kobieta spojrzała na nich, uśmiechnęła się, obcierając usta z krwi.
Poznajcie książkę, w której dobro wygrywa zawsze, nie ponosząc przy tym prawie żadnych ofiar. Gdzie po jednym dniu znajomości proponuje się wspólne mieszkanie i seks, a gdy ta osoba po jakichś czterech dniach umiera, wystarczy się przespać, aby ból po tej wielkiej miłości przygasł, a potem zupełnie wyparował. Mam wrażenie, że wszystko, co stało się na kartach książki, trwało maksymalnie 10 dni, ale w sumie nie odczuwałam upływu czasu - wyznaczał go bowiem sen głównego bohatera. W tak krótkim czasie nasz bohater od dziecka mieszkającego na wsi przeszedł do statusu hrabi własnego terytorium, stracił miłość swojego życia, o której pisałam wcześniej i poznał kolejną. Po jednym dniu nauki zdał wszystkie egzaminy i został pełnoprawnym Achawitą. Na drugi dzień opieki nad stanicą odkrywa wielki spisek oraz wszystkie uczestniczące w nim osoby. Następnie jest tylko lepiej - co i rusz Mornera i Nimfa spotykają przygody oraz misje, które wypełniają jeszcze tego samego lub następnego dnia (nawet, jeśli dotyczy to zwiadów, infiltracji etc., co zawsze zajmuje więcej czasu). Na 222 stronach powieści mamy tak dużo wydarzeń, ale opisanych beznamiętnie i sztucznie, że ostatecznie odniosłam wrażenie, że nie dzieje się zupełnie nic. Same zasady rządzące światem także pozostawiają wiele do życzenia. Nie wspominam nawet o kulejącej polityce, ale Achawici zabijają pierw króla, potem jego syna i nikt, zupełnie NIKT nie sprzeciwia się temu, nie ma żadnego ale. W sumie zakon robi sobie co chce, nie jest przez nikogo kontrolowany, wszystko wie, wygrywa każdą walkę i ze wszystkim sobie poradzi.
- Jakoś tak pogodniej i ładnie kwiatami pachnie. /- Jutro zajmę się ogródkiem i wprowadzę zioła i krzewy./ - Wspaniale, kochanie. Muszę przyznać, że masz smak i gust.
Myślicie, że w akapicie o bohaterach znajdą się jakieś plusy? Błąd. Postaci mamy mnóstwo - Achawici, Magowie, Anioły, Eowici, zwykli ludzie, Nekromanci, demony i potwory. Są oni jednak tak papierowi, tak bezcechowi i tak bezemocjonalni, że mogłoby ich nie być wcale. O głównym bohaterze wiemy tyle, że wszystko idealnie mu się udaje, za rodziców ma Czarodziejkę i Maga oraz szybko się zakochuje. Koniec. Inni bohaterowie? No cóż, na pewno prawie każdy w tej książce lubi alkohol, bo przy każdym spotkaniu coś trzeba opić lub zaprosić kogoś na coś mocniejszego.
Dlaczego tak się rozpisuję o tak złej książce? Aby was przed nią ostrzec. Dawno nie spotkałam się z pozycją, w której nie znalazłabym NIC, ZUPEŁNIE NIC dobrego! Zaczynając od stylu, a kończąc na bohaterach, zastanawiam się jakim cudem to w ogóle zostało wydane. Męczyłam się podczas czytania okrutnie. Jednak pomijając stronę, możecie stracić całe wydarzenie, jak np. wybicie 20 wiedźm, bo potem od razu zaczyna się jakaś inna misja. Wszystko przypominało mi kiepską grę komputerową, gdzie skaczemy od misji do misji i nie mamy możliwości rozwoju postaci, bo dostaliśmy taką, która poradzi sobie ze wszystkim - a takie gry nudzą nawet dzieci. Szkoda, że ta śliczna okładka kryje w sobie to coś.
Nie wiem dlaczego mam tak, że jak czytam negatywną recenzję to często chcę sięgnąć po daną książkę żeby przekonać się czy rzeczywiście jest aż tak źle. :D Nie kusi mnie ta książka skoro jest słaba, ale może właśnie kiedyś po nią sięgnę przez tę moją ciekawość. :D
OdpowiedzUsuńHahah, ja tak nie mam, i serio nie radzę tego sprawdzać :D
UsuńBędę tej książki unikać :P
OdpowiedzUsuńUuu... Szkoda, że zmarnowałaś swój czas, przykro mi.
OdpowiedzUsuńCo do książki wiesz, że nie sięgnę na pewno.
No i tego, nawet trochę bardzo się rozpisałaś, gratuluję. :D Mi jak się nie podoba książka, to czasem mi słów brakuje, bo nie jestem przyzwyczajona do kiepskich recenzji z powodu książek. ;P
Cieszę się, że nie sięgniesz :D
UsuńWiesz, ja też zazwyczaj tak mam, że no wszystko jest złe i tyle. A tutaj było tyle konkretnych wad. Wada na wadzie.
Negatywne opinie najlepiej się czyta... i często też pisze, przynajmniej jeśli o mnie chodzi :D Cóż... a tej i tak w planach nie miałam.
OdpowiedzUsuńTę akurat pisało mi się dobrze, bo tak bardzo chciałam się wyżyć :D
UsuńTo bardzo dobrze :D
Ale "tu taj"? Czy ja dobrze widziałam???
OdpowiedzUsuńI tak bym nie czytała, bo nie moja bajka, ale dobrze, że innych ostrzeglas:)
Tak, to nie moja literówka - tak jest w książce...
UsuńHm, choć i tak wydawnictwa wypuszczają różne potworki, to dopiero gdy całej tej opieki redakcyjnej zabraknie zaczyna się doceniać pracę sztabu ludzi, którzy czuwają, by światło dzienne ujrzało coś, co jest się w stanie przeczytać, nie? :) Redakcja jedna, druga, w międzyczasie jakieś porady ekspertów/mentorów, korekta. I książka zaczyna przypominać książkę. Może i masowe odmowy wydawnictw potrafią podciąć skrzydła młodym autorom, ale czasami gdyby wzięliby to sobie do serca zamiast nachalnie iść w self-publishing to czytelnicy nie musieliby ranić sobie oczu takimi powieściami. :l
OdpowiedzUsuńWiesz, ja akurat zdaję sobie sprawę z tego, ile pracy wydawnictwo wkłada w korektę etc (o ile się stara), a wypuszczenie na rynek tego czegoś...
UsuńUważam, że self jest dobry, o ile ktoś napisał dobrą książkę, ma kogoś od korekty i po prostu chce większość zysku dla siebie przy dużym wkładzie. Bo taki self na siłę to tylko strata pieniędzy i czasu czytelnika.
Ach, więc to tę książkę na fanpejdżu pokazywałaś... A ja właśnie też ją mam, ale w kolejce po "Falach ciemności" - nie pomogłaś... :P
OdpowiedzUsuńUps :D
UsuńTo ja ci z całego serca życzę powodzenia! :D
Właśnie zacząłem... Jestem na 16 stronie i mam już 8 uwag, w tym podejrzenie kompletnego braku redakcji i wydanie tego tak, jak autor przyniósł. Ja Cię podziwiam, że dałaś radę przeczytać, jeśli to jest takie przez całe 200 stron...
UsuńHahaha :D Czekałam na to, od kiedy zobaczyłam posta na Facebooku. Współczuję, że męczyłaś się z tą książką, ale bardzo przyjemnie czytało mi się Twoją recenzję mimo, że nie jest ona pochlebna. Po tę powieść na pewno nie sięgnę! ;)
OdpowiedzUsuńHahahahahha, jednak ten FB robi jakiś ruch widzę :D :D
UsuńKurczę, ja już zauważyłam, że moi czytelnicy najbardziej lubią, jak wyżywam się na książce :D
No cóż, ja Cię podziwiam, naprawdę! Wystarczyły mi zdjecia, jakie wysyłałaś.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, jak wydawnctwu nie jest wstyd puścić takie gówno.
Och Oluś, wysyłałam ci artykuł - oni mają kasę z autora, nie z książki :D
UsuńZdarza mi się też trafiać na takie buble książkowe, że głowa mała. Zazwyczaj porzucam czytanie ich po kilkudziesięciu stronach, bo szkoda tracić czas na coś aż tak złego.
OdpowiedzUsuńWiesz, a ja akurat źle się czuję porzucając książkę. Jedynie Mistrza i Małgorzaty nie dałam rady w okresie, gdy to czytałam zdzierżyć i odłożyłam po drugiej połowie. Ale do końca daję powieści szanse :D
UsuńOch, szkoda, że się zawiodłaś! :( Chyba nigdy nie trafiłam na książkę, której dałabym 1/10, także mam nadzieję, że będę pamiętać, aby nie sięgać po tę książkę...
OdpowiedzUsuńJa już trafiłam na kilka takich, więc mam nadzieję, że nie przydarzy ci się to samo <3
UsuńJa sobie jednak odpuszczę, sam zarys fabuły mnie nie zachęca, do tego twoja opinia przekonała mnie, że nie warto marnować czasu.
OdpowiedzUsuńHahahah, no gdyby kogoś ta opinia zachęciła, to bym się zdziwiła :D
UsuńDzięki za ostrzeżenie XD
OdpowiedzUsuńTrzymaj się z daleka :D
UsuńWow, ostro pojechałaś książce. Dzięki za ostrzeżenie. Ja jutro zamieszczę tekst ostrzegający przed inną książką i mimo, że na blogu na daje ocen to robię to na swoim profilu w LC, tam dałem jej 2/10 ale tylko dlatego, że z natury staram się nie dawać jedynek ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ty to grzecznie się obszedłeś z książką :D
UsuńJa jedynkę daję, jeśli naprawdę nie widzę nic dobrego, choć... Ta bije wszystkie w jedynkach na LC...
Recenzję czyta się świetnie, szkoda że książki już nie :)
OdpowiedzUsuńKolejna czytelniczka, która lubi negatywne opinie, ja nie mogę :D Co jest w nich takiego, że tak chętnie je czytacie? ;D
UsuńZgadzam się z komentarzami wyżej - negatywne opinie serio najlepiej się czyta :D
OdpowiedzUsuńOczywiście czytać tego czegoś nie zamierzam, jak czytałam twoją recenzję to już zaczęłam się wkurzać na tę książkę xD
Hahahahhahahahah :D Nie dziwię się, to tragedia była :D
UsuńOj, a już dając sobie spokój po lekturze dwóch stron miałem wyrzuty sumienia że może się czepiam - mimo tego że oczy krwawiły. Dziękuję, nie myliłem się.
OdpowiedzUsuń