27 lut 2020

'Nocturna' M. Motayne



Opis:

Magia jest wszędzie i we wszystkim.
Mroczna opowieść o postkolonialnym świecie, w którym magia także stała się dobrem luksusowym – na jej studiowanie mogą sobie pozwolić tylko ci najbogatsi.
Wyjątkowa, wielowymiarowa opowieść fantasy, epicka batalia światła i mroku, która spodoba się fanom wielkich bestsellerów fantasy ostatnich lat.
Witamy w świecie, w którym każdy ma nadnaturalny talent… tylko nie każdy powinien z niego korzystać.

Opinia:

Magia dla wszystkich - ale nie propio. W stworzonym przez Mayę Motayne świecie podstawową magią potrafi posługiwać się z grubsza każdy, choć do edukacji mają dostęp tylko elity. Jednak propio to wyjątkowa zdolność, nie patrząca na pochodzenie - szczególna dla każdego, przez co bardzo trudno ją zbadać. Sam motyw magii został przedstawiony bardzo barwnie, fascynacja Alfiego oraz jego propio pozwalają nam dokładnie poznać tę stronę powieści. 

Gorzej natomiast wypada początek historii. Powiedziałabym wręcz, że stereotypowo - on to książę, następca tronu, ona wyrzutek, poszukiwana złodziejka. Oczywiście coś musiało ich połączyć! Ta banalność nieco nużyła, ale na szczęście autorka potrafi także ciekawie snuć bieżącą historię o obudzeniu mrocznej magii oraz następstwach tego bezmyślnego czynu. Dużym plusem okazało się także przemyślenie od początku do końca historii - coś, co przydarza się na początku pozornie przypadkiem, potem zostaje wykorzystane.
Potem przez wiele lat Alfie zastanawiał się, jakim cudem znaleźli w sobie dość energii, by śmiać się po tym wszystkim, co przeszli. W końcu jednak doszedł do wniosku, że śmiali się, ponieważ w końcu mieli na to czas.
Finn to postać bardzo przekorna. Uciekając przed strachem, stawia czoła wszelkim niebezpieczeństwom. W ogóle nie przejmuje się swoją bezczelnością czy brakiem wyczucia. Cała sytuacja ją zmienia, ale zakończenie tej powieści może was zaskoczyć, jeśli liczycie na romans z bajki. Finn pomimo wszystkiego nadal zostaje sobą, nie dając się zapędzić w wymyślne role, jakie ktoś chciałby jej narzucić. Alfie natomiast to zupełne przeciwieństwo tej pyskatej złodziejki. Strasznie przejmuje się wszystkim, ale mimo to dąży do wyznaczanego celu. Momentami nie potrafi stawić czoła konsekwencjom swoich decyzji i woli wszystko rozwiązać po swojemu, niż przyznać się do błędu przed osobami, które już kiedyś zawiódł. Bardzo podobała mi się delikatność ich relacji, chociaż wiedziałam, jak to się skończy - chociaż nie do końca. 

To powieść dobra, ale cechuje ją pewna banalność, jeśli chodzi o samo zderzenie dwóch światów - Finn oraz Alfiego. Tak naprawdę wciągnęłam się od momentu w więzieniu, wcześniej miałam wrażenie, że błądzą i bardziej poznają siebie niż działają. To, co było dużym plusem to sam wątek magii, jej kreacja jako wszechobecnej. Nocturna to powieść zdecydowanie młodzieżowa i może nie przypaść do gustu weteranom high fantasy, ale uważam, że idealnie nadaje się na luźniejszy wieczór, gdy mamy ochotę odpocząć.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Jaguar.

25 lut 2020

KSIĄŻKOWE IRYTACJE

Po zakręconym tygodniu wracam do was z postem okołotematycznym. Pojutrze także recenzja Nocturny, którą właśnie kończę. Znów powoli zakopuję się w egzemplarzach recenzenckich, więc recenzje będą pojawiać się częściej. Myślę też nad wybraniem konkretnych dni tygodnia na posty, aby utrzymać regularność. 

A MOŻE SĄ JAKIEŚ TEMATY OKOŁOKSIĄŻKOWE LUB TOP10, KTÓRE CHCIELIBYŚCIE PRZECZYTAĆ? Dajcie koniecznie znać w komentarzach :D

Dzisiaj pogadajmy o tym, co wkurza mnie (a może także i was?), kiedy wybieram lub chcę dowiedzieć się czegoś o książce.

Pomyłki w opisach

Krew mnie zalewa, kiedy czytam opis, nastawiam się na coś, a w książce otrzymuję coś rozbieżnego. Na przykład czytana teraz Nocturna. Alfie wcale nie bierze udziału w nielegalnych rozgrywkach, aby móc korzystać z najsilniejszych zaklęć tylko, aby wygrywać artefakty powiązane z magią, która go interesuje. Przy okazji tworzy to fałszywy obraz samego bohatera.
Czasem zdarza się także, że w opisie pomylone jest imię bohatera, a to już w ogóle tragedia i masakra jednocześnie! Nie pamiętam przy jakiej książce, ale w opisie czytałam sobie o panu X. Po czym okazuje się, że to pan Y, ale w angielskiej wersji był panem X - w treści imię zmieniono, w opisie już zapomniano... (po co w ogóle zmieniać imiona bohaterów? o.O)

Spoilery w opisach

Najczęściej dotyczy to co prawda opisów kolejnych tomów serii, ale zdarza się też, że czytając opis powieści, już wiem, co się stanie i to tak mega irytuje i psuje lekturę! Nigdy nie czytam opisów kolejnych części jakiejś książki, ponieważ nie lubię wiedzieć, co mniej więcej się będzie działo, a niestety - najczęściej one to sugerują. Zamiast ogólnikowo wspomnieć o historii, potrafią naprowadzić na rozwiązanie jakiejś zagadki lub relacji...

Porównania do innych znanych powieści


Dla fanów Harry'ego Pottera lub Połączenie Ojca chrzestnego z 50 twarzy Greya... Jasne, książki na pewno są do siebie podobne, ale kurczę marketing na tej podstawie mnie dobija. Zresztą nie wszystkim, którym spodobał się Baśniobór, spodoba się Spirit Animals, chociaż pierwszy tom pisał ten sam autor! Co do drugiego przytoczonego przeze mnie tekstu - uważam, że to profanacja Ojca chrzestnego ;/ Powoływanie się na popularne tytuły od razu zapala w moim umyśle lampkę, że skoro ktoś musi się do czegoś porównać, to chyba niekoniecznie napisał coś oryginalnego...

Brak numeru tomu na książce lub informacji, że to seria


Czytelnicy mojego bloga wiedzą, ile razy zaczęłam już serię od środka, ponieważ kupując tę książkę, nie widziałam nigdzie info, że to tom np. 3. Najbardziej lubię, gdy seria ma także numery tomów, najlepiej na grzbiecie w jakiś fajny sposób wpasowane w design oprawy. Wtedy bardzo fajnie wygląda to także na półce! Dodatkowo kocham Zwiadowców, ale nie wyobrażam sobie spamiętać ich kolejności - kiedy klient przychodzi kupić konkretną część, bardzo często muszę spojrzeć na okładkę, aby dowiedzieć się, który to tom. 

Wydawanie w innych oprawach

To temat poruszany bardzo często, ale cóż - chyba nie w wydawnictwach. Kiedy mam już kupiony pierwszy tom w jakimś wydaniu i kolejny wychodzi w innym (i potem cała reszta serii też) to nie mam ochoty wydawać znów kasy, aby mieć dwa pierwsze tomy ;/ (Osobiście mnie to nie dotyczyło, ale wiem, że wiele osób miało ten problem z Red Rising). Nie rozumiem także wydawania np. od nowa Szklanego tronu w innych, twardych oprawach... To znaczy okej, rozumiem - jeśli nie wiadomo, o co chodzi, chodzi o pieniądze, a że nie wszyscy lubią miękkie oprawy, na pewno kupią te nowe, a stare postarają się gdzieś odsprzedać. Tylko w tym czasie mogliby wydać kolejną fajną książkę, a nie skupiać się na odgrzewaniu kotleta... 

Grzbiety bez tytułu

Ja doprawdy nie wiem, kto wpadł na taki pomysł, ale mamy kilka takich w księgarni. Choćby książka Jak możesz uratować świat? - znalezienie tego w półce przyprawia mnie o ku***wicę. Na pewno w biografii stoi też jakaś powieść z kremowym grzbietem - czyściutkim i totalnie nie zdradzającym, co to za pozycja. I tak szczerze, pomijając trudność w szukaniu takich pozycji w półce w księgarni, w życiu nie postawiłabym czegoś takiego u siebie w biblioteczce, bo to nieestetyczne ;/ Najgorsza była jednak pozycja dla dzieci z tak samo szytym grzbietem, jak książka wspomniana powyżej. W regałach dziecięcych i tak można dostać oczopląsu, a jeszcze znajdź coś takiego biedny księgarzu, gdy nawet nie wiesz, że ta powieść nie ma grzbietu ;/

A co was drażni dotyczącego książek, ich wydań czy co wam przyjdzie do głowy? :)

15 lut 2020

'Ritus' M. Heitz


Opis:

Południowa Francja, rok 1764.
Ludzie żyją w wielkim strachu. W łapach przerażającej bestii, której nie może dopaść żaden myśliwy, giną dzieci i dziewice. Wśród wielu mężczyzn wyruszających na polowanie jest również Jean Chastel i jego dwaj synowie: Pierre i Antoine. Wszyscy trzej skrywają mroczną tajemnicę…
Tymczasem nikt nie domyśla się, że bezlitosna bestia jeszcze dwa wieki później będzie żądała ofiar…, a do walki z nią stanie Eryk von Kastell.

Opinia:

Tak naprawdę tym, co najbardziej urzeka w powieści to jej szata graficzna, którą pokazywałam wam na instagramie. Czytanie pod tym względem to czysta przyjemność! Jeśli chodzi o treść, to początek nieco męczyłam. Niby od razu coś zaczyna się dziać, ale zostało to tak szybko opisane, że po prostu... się stało. Styl autora chwilami mnie nudził, zwłaszcza opisy aktów - miałam wrażenie, że każdy jest taki sam, jakby ludzkie upodobania się nie różniły.

Jednak największą wadą tej powieści jest to, że ma ona drugi tom, którego nigdy nie poznam, bo nie znam na tyle niemieckiego, aby przeczytać ją w oryginale! Niestety, dowiedziałam się o tym dość brutalnie, przewracając ostatnią stronę i nie znajdując ciągu dalszego. I to dopiero z anglojęzycznej Wikipedii ;/ 

Sama historia wciągnęła mnie mniej więcej od połowy - przy czym i tak bardziej interesowały mnie losy Jeana Chastela i jego synów niż Eryka. Ta część osadzona w latach 1764 i późniejszych intryguje bardziej. Może dlatego, że im wszystko nie przychodziło tak łatwo, jak w przypadku czasów współcześniejszych? Dodatkowo sam wątek pomiędzy Pierre a Florence bardzo mnie urzekł, a raczej wychodzące na jaw tajemnice z nim związane. W przypadku von Kastella (który na pewno jest przodkiem poprzednich bohaterów, tego nie trudno się domyślić choćby po nazwisku) wszystko się po prostu działo. 

Bardzo podobało mi się natomiast podejście do wilkołaków czy też innych przemieńców. Bardzo intrygującym okazała się przepaść pomiędzy Jeanem a Erykiem, choć obydwaj chcieli także ocalić osobę zarażoną z tego samego powodu - z miłości. Wilkołak został pokazany jako istota okrutna oraz bardzo rozumna, choć.. niepowiązana z człowieczą częścią zarażonego. Heitz opierał się na legendzie wilkołaka z Gevaudan, na podaniach z tamtych okresów, więc np. sam Jean to postać bardziej prawdziwa niż się nam wydaje.

Bohaterowie są ukazani w szarościach - sami Chastelowie, choć chcą zniszczyć bestię, skrywają swój mroczny sekret. Bardzo dużą rolę odgrywa także religia chrześcijańska, która przewija się w tle pokazując swoje jasne i ciemne strony. Bohaterem najbardziej irytującym okazał się Antoine, którego doprawdy nie trudno posądzić o skłonności do okrucieństwa. Zaraz za nim w moim osobistym rankingu plasowała się Lena, której chora fascynacja powoli mnie znużyła.

Ritus to książka dobra, chociaż momentami nieco nudnawa. Najbardziej rozkręca się tak naprawdę, gdy pozornie nic się nie dzieje. Dodatkowo chętnie obyłabym się bez części współczesnej, ponieważ to rok 1764 naprawdę urzeka - zwłaszcza poprzez pokazanie w tamtejszej społeczności bestii. Bardzo dużym minusem jest jednak brak kontynuacji, a powieść urywa się w takim momencie, że naprawdę aż trudno tego nie odczuć. Nieco żałuję, że nie została pokazana tylko osiemnastowieczna historia w jednym tomie. 

12 lut 2020

'Zagubione siostry' H. Black

 

Opis:

Historia zawiłych relacji pomiędzy bliźniaczkami, Taryn i Jude, uzupełniona o opis rozgrywek, toczonych pomiędzy Lokim, Nicassią a Cardanem.

Opinia:

Niezwykle ciekawym doświadczeniem było przeczytać coś z perspektywy Taryn, za którą aż tak nie przepadam. To w pewnym sensie nawet nie opowiadanie, a list - próba wyjaśnienia Jude, dlaczego podjęła takie decyzje, a nie inne. W pewnym sensie to także uzupełnienie motywów Lokiego, pewnych reakcji Cardana. I może rzeczywiście Jude nie doceniała swojej siostry, ponieważ w tym opowiadaniu widać trochę inną naturę Taryn.

Podobała mi się forma - Taryn zwraca się bezpośrednio do siostry, przytacza historię ich matki oraz pewną baśń. Mówi o śmiałości, o swoich obawach i marzeniach. To swego rodzaju spowiedź, ale wiecie co - w moim przypadku nie sprawiła, że zrozumiałam lub polubiłam tę bohaterkę. To w pewnym sensie usprawiedliwianie samej siebie z błędów, które popełniła. 
W każdym razie dzieje naszej mamy to lekcja. Wszystkie historie są lekcjami.
Możemy spojrzeć na początkowe wydarzenia z innej perspektywy, ale to nie wymazuje w moich oczach zdrady, jakiej dopuściła się Taryn. To nadal bohaterka, która skrywa drugą twarz, która szuka zupełnie innego sposobu, aby odnaleźć się w świecie elfów. To również zupełnie inne spojrzenie na odejście Vivi do świata śmiertelników i jej związek z Heather. Chociaż Taryn i Jude są bliźniaczkami, nie mogłyby się bardziej od siebie różnić, co bardzo dobitnie pokazuje ta opowieść.

Zdecydowanie godne uwagi uzupełnienie do trylogii Okrutnego księcia. Prawdziwa gratka dla każdego fana - zwłaszcza, jeśli ktoś lubi Taryn w przeciwieństwie do mnie. Z chęcią przeczytałabym jeszcze coś podobnego z perspektywy Cardana! <3

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Jaguar.

11 lut 2020

PRZYPOMNIENIE O KONKURSIE :)

Przypominam o trwającym do Walentynek konkursie - zgłaszać można się zarówno na Facebooku, jak i na blogu :) A do wygrania poniższy cudowny pakiet książek :)

Recenzje możecie przeczytać tutaj: Kropla Życia, Kropla Nadziei :)

9 lut 2020

PRZEDPREMIEROWO: 'Żółte ślepia' M. Mortka



Opis:

Najnowsza fantastyczno-historyczna powieść Marcina Mortki! Jest 995 rok. Medvid to potężny, barczysty wojownik, który od zawsze wiernie towarzyszy księciu Bolkowi, próbującemu zjednoczyć kraj pod swoim panowaniem. Medvid doradza księciu, jak okiełznać słowiańskie moce magiczne jak postępować z żercami, gdzie szukać wilkołaków i wodników, czym przekupić miejscowe wiedźmy i rusałki, jak przepędzić licha, leszych i latawice. Jednak na książęcym dworze coraz więcej do powiedzenia mają niemieccy księża misjonarze.

Opinia:

Szczerze powiedziawszy nawet nie przeczytałam opisu tej powieści - w końcu to Mortka i chociaż z wytęsknieniem czekam na kolejny tom Mórz Wszetecznych, to Żółte ślepia też oczywiście musiałam poznać.

I tak jak kocham Mortkę, to tutaj czegoś mi zabrakło. Nie potrafię sprecyzować czego, po prostu czytając (a przeczytałam ją w jeden wieczór), odczuwałam ten brak. Z drugiej strony jestem ciekawa czy i tutaj czeka nas kontynuacja, ponieważ zostało kilka wątków, które zdecydowanie można by rozwinąć bądź nie zostały jednoznacznie zakończone.

Bardzo przeszkadzał mi także stworzony trójkąt miłosny, ponieważ wszyscy, którzy o nim wiedzieli, zdawali się go akceptować... W ogóle relacje w tej powieści były bardzo jasno wyrażone i nie pozostawiały wiele pola do manewru. Niejednoznaczne okazały się natomiast same postaci, a ich motywy nie zawsze łatwo było odgadnąć. Już sama Gosława kryje wiele sprzeczności i magicznych sztuczek. Bohaterów cechują także różne światopoglądy w związku z nadchodzącym do Polski chrześcijaństwem i wypieraniem starej wiary, co dodatkowo urozmaica lekturę.
Po prawdzie to zazdroszczę ci tylko tego, że nie zadajesz sobie żadnych pytań.
To w pewnym sensie opowieść o zderzeniu chrześcijaństwa ze starymi wierzeniami. Pod tym względem przypominało mi nieco nordycką trylogię autora. To także historia o zmianie oraz walce z własną strefą komfortu. Medvid jako dziecko puszczy nie zawsze chce lub nawet nie zawsze stara się zrozumieć pewne rzeczy, często powodują nim instynkty, ale w określonych sytuacjach potrafi przezwyciężyć zwierzęce lęki. Ciekawym, a zarazem humorystycznym elementem jest również domownik, który wbrew swojej woli podróżuje wraz z bohaterami, chociaż wolałaby miłe gospodarstwo (koniecznie bez kotów!). Ścieranie się kultur autor zaznacza też poprzez obecność Niemca w grupie podróżników. Chrześcijanin, który podróżuje z wiedźmą oraz dzieckiem puszczy ma naprawdę wiele okazji, które wystawiają jego wiarę na próbę. Osmund to także postać, która przechodzi największą metamorfozę podczas powieści i powoli zdobywa sympatię czytelnika. 

Bohaterką wyidealizowaną według mnie była Hajna. Dodatkowo jej imię samo nasunęło mi skojarzenie z Helenę Trojańską - w końcu Madviv też w jakiś sposób wywołał wojnę z siłami ciemności, aby ją odzyskać. Fragmenty wspomnień związane z ich schadzkami nadają pewną nutę zmysłowości w powieści, ale przeciwstawia się jej bardzo swobodne podejście Gosławy do tych spraw.
Morze [...] potrafi być też łagodne. Cierpliwe.  Umie nucić, zamiast krzyczeć i przewalać się z hukiem.
Autor nieustannie rzuca bohaterom kłody pod nogi, zawsze znajdując jakieś intrygujące wyjście z sytuacji. Bardzo podoba mi się także ukazanie Madviva - jako główny bohater nie okazał się postacią idealną oraz potrafiącą samemu poradzić sobie ze wszystkim. Często potrzebuje pomocy, nie odnajduje się tak dobrze w gierkach politycznych, często ma ochotę uciec do puszczy, ale do działania pcha go myśl o uratowaniu ukochanej. To postać, która bywa egoistyczna i brutalna, ale ma także dobre strony i potrafi troszczyć się o innych.

Podsumowując, uważam, że Żółte ślepia to dobra i wciągająca książka, chociaż nie posiadająca czegoś, co dostrzegałam w każdej innej powieści autora, choć nie potrafię tego uchwycić. Autor funduje nam podróż, podczas której  bohaterowie muszą walczyć z przeciwnościami losu, opierać się własnym systemom wartości oraz działać wbrew instynktowi. To jednocześnie historia pełna mrocznej magii, która czai się w puszczy oraz Półmroku, z którą Madvid, Osmund oraz Gosława muszą się zmierzyć. I na sam koniec - to bardzo ciekawie i niejednoznacznie skonstruowane postaci, którym towarzyszymy w tej niełatwej podróży.

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Uroboros.

7 lut 2020

'Obietnica Następcy' T. Canavan


Opis:

Od konfrontacji buntowników z Raenem minęło pięć lat. W tym czasie Qall, chłopiec ocalony przez Rielle, bezpiecznie dorósł wśród Podróżników, a Tyen znalazł sobie nowy dom i ukrył się przed ludźmi, którzy okrzyknęli go zdrajcą i nazwali Szpiegiem.

Pięć lat chaosu, nad którym Baluka i Odnowiciele ledwie byli w stanie zapanować. Wszędzie toczą się wojny, niektóre światy zostały opanowane przez machiny wojenne, inne pozbawili mocy magowie pragnący nieśmiertelności.

Opinia:

Nie wiem czy to dlatego, że dawno temu czytałam dwa pierwsze tomy i mało pamiętałam (przypominałam sobie w trakcie czytania) czy może po prostu to nie to czego oczekiwałam... Natomiast mam wrażenie, że to najgorsza ze wszystkich części. Nadal dobra, z ciekawie poprowadzoną główną historią, ale zaczynając czytać miała wrażenie, że nic się nie dzieje...

Po pięciu cyklach (bawi mnie określenie rok w opisie, ponieważ czas w tym uniwersum nie jest liczony w latach) zarówno Tyen jak i Rielle próbują ułożyć sobie życie. Pierwszy zgrzyt - nie odniosłam wrażenia, aby to, co się stało, w ogóle miało wpływ na te pięć cykli! Niby potem coś jest uzupełniane, ale nadal nie brzmi to dla mnie przekonująco. Potem historia niby się toczy, oczywiście między tą dwójką dochodzi do nieuniknionego. Właściwie mam może problem z tą książką, ponieważ nie była tak zaskakująca, jak na przykład tom pierwszy, który z perspektywy czasu wydaje mi się najciekawszy i pamiętam go lepiej niż tom drugi.

Wszystko co robimy jest egoistyczne.- Ulma wzruszyła ramionami.- Kiedy decydujemy się kogoś ocalić, to dlatego że chcemy czuć się w porządku względem samych siebie.
Pewnym elementem nieprzewidywalności jest Quall. Spoiler: Młody mężczyzna uratowany przez Rielle, który nie posiada własnych wspomnień. To kopalnia nieprzewidzianych decyzji! Mam jednak wrażenie, że jak na osobę nieposiadającą wspomnień, zbyt szybko stał się tym, kim się stał. Był zbyt... Idealny.


To niby nie koniec serii Prawo Milenium, ale osobiście nie sięgnę po kolejną część (która teoretycznie w maju). W tym tomie znów miałam wrażenie, że część Tyena nie jest równa części Rielle, chociaż tym razem umiałam wybrać tę gorszą połowę - okazała się nią historia dziewczyny. Podróżowanie przez tyle światów i szukanie schronienia sprawiało, że pomijałam całe akapity opisów kolejnych i kolejnych światów, ponieważ stało się to nużące. Tyen w tym tomie zdecydowanie się wybija, a w jego opowieści dzieje się więcej i to ona nadaje rozpęd powieści.

Podsumowując, to dobra książka, ale nie jestem usatysfakcjonowana lekturą. Za dużo opisów, za dużo intryg, aby w ostatecznym rozrachunku doprowadzić do krótkiego i wcale nie tak zaskakującego zakończenia. Muszę też przyznać, że pomysł z czytaniem w myślach, który wcześniej mi się podobał, teraz został przekształcony w duże ułatwienie dla bohaterów i to w sumie przez to powieść dużo traci na nieprzewidywalności. Nadal zamierzam poznać resztę trylogii Czarnego Maga, ale do Prawa Milenium już na pewno nie wrócę. Pierwszy tom mnie zafascynował, chociaż miał wady. Drugi także był ciekawy, chociaż widziałam rozbieżności między poziomem historii. Co ciekawe lepiej wspominam pierwszy, choć to drugi oceniłam po przeczytaniu wyżej. Trzeci natomiast bez szału. Także decyzję czy w ogóle zacząć serię, pozostawiam wam. Sama nie zamierzam jej kontynuować.

5 lut 2020

PRZEDPREMIEROWO: 'Ostatnia walka' R. E. Carter


Opis:


On jest Czarnym Magiem, a ona zdrajczynią. Świat Ryiah runął, gdy odkryła niecne plany króla Blayne'a. Teraz musi zdradzić wszystko, co kocha, aby uchronić królestwo przed wojną. Rozdarta między miłością a obowiązkiem, sercem a rozsądkiem Ry podejmuje się niebezpiecznej misji. Ma pomóc rebeliantom i przekonać przedstawicieli królestwa Pythus, aby zerwali pakt ze skorumpowanym królem Jeraru, jednocześnie oszukując najpotężniejszego maga w królestwie, a zarazem swojego męża. Wcześniej czy później będzie musiała stanąć do walki.



Opinia:


Nie powiem, abym nie spodziewała się podobnego zakończenia. Nie mam tego jednak autorce za złe, ponieważ w innym przypadku chyba nawet ja bym nie wybaczyła. Dobrze radzę - zarezerwujcie sobie na lekturę cały wieczór, a nawet całą noc, ponieważ kiedy zaczniecie pierwszą stronę... nie oderwiecie się aż do ostatniej.

Relacja love/hate to jedna z moich ulubionych ostatnimi czasy. Rachel Carter od początku taką kreuje i chociaż wydawałoby się, że po ostatnich wydarzeniach wszystko powinno się ustabilizować, rzeczywistość okazuje się zupełnym przeciwieństwem stabilizacji. To powieść pełna zdrady, cierpienia i nienawiści, intryg oraz złamanych obietnic. To szereg złych decyzji podejmowanych ze szlachetnych pobudek, wielu nieporozumień i braku zaufania. Z drugiej strony to historia miłosna - bardzo trudna, ale dająca nadzieję, doprowadzająca do łez i pokazująca, że miłość potrafi rozjaśnić najczarniejsze chwile. To opowieść, która was zniszczy.
O, bogowie, czemu tylko w bajkach bohaterowie dokonują słusznych wyborów?
Ryiah oraz Darren to bardzo, bardzo złożone postaci. Tak naprawdę bardzo wybijają się na tle reszty bohaterów. To ich historia - o chłopaku i dziewczynie, którzy pragnęli żyć jak w bajce. Los miał dla nich jednak zupełnie odmienne plany. Rozwój ich relacji pełen jest wzlotów oraz upadków, które łamią czytelnikowi serce. Lojalność przeplata się ze zdradą, a kłamstwo z prawdą. Tak naprawdę do ostatniej chwili aż ciężko określić, które z nich okaże się silniejsze, które bardziej skłonne jest do okrucieństwa oraz poświęcenia. Autorka nie określa swojego świata w bieli i czerni - mnóstwo w nim szarości.

To zdecydowanie nie bajka, gdzie piękny książę poślubia plebejuszkę i żyją razem - długo i szczęśliwie. Chociaż głównym wątkiem staje się relacja Ryiah oraz Darrena, pełno w niej polityki, niedomówień oraz sytuacji, które złamią wam serce. To bardzo satysfakcjonujące zakończenie serii, chociaż z drugiej strony bardzo żałuję, że moja przygoda z tą historią się skończyła. Jeżeli pokochaliście poprzednie tomy - na pewno nie poczujecie się zawiedzeni. Natomiast, gdy jeszcze nie zaczęliście tej podróży, a lubicie magię, relację love/hate oraz satysfakcjonujące zakończenia wyciskające z oczu łzy - zdecydowanie powinniście sięgnąć!

Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Uroboros:

3 lut 2020

Podsumowanie stycznia



Pierwszy miesiąc nowego roku już za nami, teraz luty, a więc sesja. Chociaż ta już prawie za mną! W styczniu w sumie nie działo się u mnie nic niezwykłego poza ilością książek, jakie udało mi się przeczytać :D


Cztery pierwsze pozycje zakończyły na ten moment moją przygodę ze Spirit Animals, chociaż Opowieści zwierzoduchów nieco jeszcze zatrzymały mnie w tym magicznym świecie. Odnośnie Córki lasu miałam zdecydowanie większe oczekiwania, ale nie okazała się zła. Po prostu spodziewałam się więcej. Królowa Niczego była premierą, której wyczekiwałam i przyznam wam, że bardzo, bardzo żałuję, że to już koniec (chociaż mam jeszcze opowiadanie z uniwersum do przeczytania!). Kropla Nadziei, czyli mój patronat to cudowna i pełna humoru powieść fantasy (KONKURS). Instytut miał bardzo duży potencjał, który został wykorzystany i jestem ciekawa, co będzie dalej. Jak widać moja dobra passa odnośnie książek trwa - tym bardziej, że luty zaczęłam od zakończenia cyklu Czarny Mag


Na 9 przeczytanych książek średnia ocena 9 - yuhu! Ale przyznam wam, że czysto masochistycznie przeczytałabym w końcu jakąś złą książkę, aby móc ją skląć :D 

Wprowadziłam też nową formę grafiki do podsumowania - co sądzicie? :) 

Na luty też nie mam wielkich planów. Sesja, sesja, nadzieja na brak sesji poprawkowej :D Takie życie studenta. Czytelniczo przede mną najnowszy Mortka, opowiadanie z uniwersum Okrutnego księcia, trzeci tom Trudi Canavan (Prawo Milenium), kolejny tom Żelaznego Kruka i na ten moment to wszystko, choć na pewno coś jeszcze wpadnie (pod koniec lutego otrzymam też do recenzji Pięść B. Walewskiej, więc możecie spodziewać się recenzji :)).

A jak wam minął pierwszy miesiąc stycznia? Też z prędkością światła? :D

1 lut 2020

KONKURS PATRONACKI


KONKURS PATRONACKI


Oto przygotowana przeze mnie i Oliwię niespodzianka!

WYGRAJ KROPLĘ ŻYCIA ORAZ KROPLĘ NADZIEI odpowiadając na jedno proste pytanie :)


Zasady konkursu są wręcz banalnie proste!
1. Wyraź chęć udziału w konkursie w komentarzu.
2. Podaj odpowiedź na pytanie konkursowe.
3. W Walentynki śledź uważnie mój fanpage - nastąpi ogłoszenie wyników :)
Będzie oczywiście bardzo miło, jeśli polubicie mój fanpage lub zaobserwujecie Biblioteczkę :)


Konkurs trwa zarówno na fanpage, jak i na Biblioteczce do 12 lutego 2020. Przyjmuję zgłoszenia w obydwu miejscach :) Zwycięzca będzie zobowiązany do podania adresu do wysyłki w ciągu 3 dni od ogłoszenia wyników. Wygrywa najciekawsza odpowiedź, którą wybierzemy wspólnie z Oliwią.


Pytanie konkursowe: 
JAK UWAŻASZ - CZYM JEST TYTUŁOWA KROPLA NADZIEI? :) 
Oczywiście możecie odnieść się do treści pierwszego tomu (jeśli go czytaliście) bądź potraktować to w całości metaforycznie :)

Adres przesłany przez zwycięzcę zostanie wykorzystany tylko do wysłania nagrody, a dostęp do niego będę miała jedynie ja (jako organizatorka konkursu) oraz Oliwia (która wysyła nagrodę).