30 cze 2016

Kawowy TAG Ksiązkowy + Pechowa trzynastka TAG, czyli 13 rzeczy, które kocham/nienawidzę

Kitty i prawo jazdy - teoria zdana (71/74, jakby ktoś był ciekawy) , trzymajcie kciuki 13 lipca o 8:00, bo czeka mnie wtedy praktyczny :D

Za nominację do TAGu kawowego dziękuję megi94:)

Espresso – niewielka, ale mocna książka
Pachnidło według mnie zalicza się do dość krótkich książek, w końcu  ma tylko ok. 250 stron, ale historia tam pokazana zdecydowanie zalicza się do tych mocnych, zwłaszcza końcówka.

Americano – średnia w treści książka
Igrzyska śmierci były dla mnie zupełnie średnią książką. Nie było grozy, której się spodziewałam, bohaterowie też nie byli jakoś cudownie wykreowani...

Cappuccino – lekka i przyjemna książka
Zdecydowanie dawno nie wymieniane Skrzydła Laurel. Lekka książka o wróżkach, zdecydowanie przyjemna, choć może lekko przesłodzona.

Latte macchiato – ulubiona trylogia
Pewnie za każdym razem wybieram co innego, ale trylogia o Wiktorii Biankowskiej K. Miszczuk.

Frappe – książka, która mrozi krew w żyłach. 
Szkoda, że nie trafiłam na więcej takich, ale jedynie Chemia śmierci i jej kontynuacja, zwłaszcza czytana w nocy <3

Mocha – słodka historia książkowa
Unikam słodkich książek. I nie, nie napiszę tu wcale o Eleonorze i Parku, bo to nie było słodkie, tylko głupie. Nie wspomnę znów Skrzydeł...., bo ma być słodka, a nie lekko przesłodzona... Ostatecznie to chyba jednak postawię na Skazanych, gdzie ta historia była taka słodko-gorzka.

Kawa po irlandzku – wielowątkowa powieść
Tak aby jedna? To niech będzie Złodziejska magia (i jej kontynuacja). Mamy wątek Tyena i Rielle, ponadto wątki poboczne, jak historia Velli :)



A do Pechowej trzynastki nominowała mnie Magia słowa. Jak zobaczyłam tą nominację, to się zastanawiała, co to jest! Robiłam TAG, zanim mi odpowiedziałaś, a widziałam, że ty wylosowałaś, więc i ja tak zrobiłam :) Rzuciłam sobie monetą (orzeł - kocham; reszka - nienawidzę) i wypadła reszka, czyli odwrotnie niż u ciebie :D

A więc trzynaście rzeczy, których nienawidzę! (kolejność przypadkowa)

1. Pająków. Nienawidzę ich, brzydzę się nimi i się ich boję. Co z tego, że jedzą muchy? Sama je sobie pozabijam, a pająki niech wyginą ;/

2. Pocieszania. Tak, dobrze czytacie. Nienawidzę tych bezpłciowych Będzie dobrze, nie martw się, jutro będzie lepiej. Na co to komu, skoro i tak nic nie wnosi? Lepiej kopnąć kogoś w dupę i powiedzieć, żeby się za siebie wziął, serio, to pomaga dużo bardziej!

3. Dupków. Niby takie banalne, ale takie nieoczywiste. Nienawidzę facetów, którzy uważają, że - tylko dlatego, że coś im w spodniach wisi - to mogą traktować kobiety jak istoty niższego rzędu, pomiatać nimi. Normalnie tylko przestrzelić obydwa jądra, żeby się toto nie rozmnażało!

4. Idiotów. Chyba ten TAG wychodzi mi bardzo agresywnie, ale co ja poradzę? :D Jak po prostu mam w klasie kilka osób czy spotykam takich na ulicy, którzy nie łapią najprostszych rzeczy, ale wypowiadają się normalnie, jakby to wiedzieli wszystko, to mnie krew zalewa. Mam ochotę wstać, strzelić z liścia i powiedzieć, żeby ta osoba się przymknęła. Wiem, można czegoś nie rozumieć, ale ludzie - od razu trzeba zamiast tego paplać milion bzdur na ten temat, nie mając o nim zielonego pojęcia?

5. Niezręcznych sytuacji. Czytajcie: kiedy jesteś sobie na przykład na wakacjach u babci, a tu przyjeżdża ciocia X, której ty totalnie nie kojarzysz, a ona cię wita, obcałuje z każdej strony, poopowiada o twoim dzieciństwie, a ty tylko siedzisz, grzecznie się uśmiechasz i zastanawiasz się kto to cholera jest... Zresztą dotyczy to nie tylko sytuacji rodzinnych. Siedzisz w autobusie, a obok ciebie siedzi grubas i tylko pilnujesz, żeby na pewno nie zetknąć się z nim ramieniem lub kolanem, ale to ciężkie, bo zajmuje więcej miejsca niż ty ;/ Czaję, ktoś może sobie ważyć, ile chce, ale mógłby tych dodatkowych kilogramów pilnować, żeby nie zajmować 1,5 miejsca...

6. Księży (lub mojego katechety) rozprawiających o seksie. Serio, bardzo tego nie trawię. Jeszcze katecheta to ma dzieci (ksiądz w sumie też, choć nie powinien), ale co taki dobry, przestrzegający celibatu ksiądz może do jasnej cholery wiedzieć o seksie, jak mu kobitki tknąć nie wolno? Nie, lepiej wmawiać, że seks z gumką cz tabletkami to grzeszny, bo lepiej w wieku 16 lat zrobić sobie bachora, za co jeszcze cię potępią, bo przecież przedmałżeński! Ale pamiętajcie dziewczyny, że towar zawsze sprawdza się przed, a nie po, bo mogą z tego po wyjść bardzo nieprzyjemne sytuacje (i to nawet moja mama stwierdza! :D)

7. Dwulicowości. Muszę tłumaczyć? Sądzę, że nie.

8. Znęcania się nad ludźmi i zwierzętami. Można mieć kompleksy, ale po co od razu wyżywać się na innych, a tym bardziej na bezbronnych zwierzątkach? Już naprawdę bardziej lubię ludzi, którzy się tną, bo oni robią krzywdę sobie, a nie innym. 

9. Wygórowanych wymagań. Nie jestem żadnym kujonem, ale jak się przyłożę, to potrafię wyciągnąć naprawdę dobrą średnią, robić coś fajnego etc. Kiedy się przykładam, to jest super, ale nikogo nie obchodzi, że to wymaga ode mnie wysiłku, na który na przykład nie mam czasem ochoty. I kiedy już robię coś gorzej, a ktoś mi to wypomina, to nawet jeśli to są moi rodzice, mam ochotę taką osobę wykląć. Dosłownie stwierdzam, że nie warto pokazywać nigdy maksimum swoich możliwości, bo jeżeli zejdzie się chociaż trochę z tego poziomu, to od razu są jakieś ale, bo każdy od nas oczekuje, że zawsze będziemy pracować na najwyższych obrotach ;/

10. Ludzi, którzy nie powinni się zajmować tym, czym się zajmują, ale uparcie robią to dalej. Dajmy na to np. moją matematyczkę. Ta kobieta w ogóle nie nadaje się do nauczania, a tym bardziej do pracy z młodzieżą powyżej 10 r.ż. Nie potrafi wytłumaczyć najprostszych rzeczy, nie potrafi uzyskać w klasie autorytetu, grozi mojej klasie - osobom wszystkim bez wyjątku pełnoletnim - uwagami w dzienniku, co jest naprawdę śmiechu warte. Jak mam iść na jej lekcji, to chce mi się płakać w przypływie ślepej furii. Ale oczywiście są też inne przykłady - hostessy w drogeriach. Skoro ktoś nie zna się na kosmetykach czy ich nie lubi, to po co się pchać na konsultantkę, która ma doradzić klientowi, a nie tylko pokazać, co gdzie stoi. Ja najbardziej lubię kupować w moim Hebe - tam panie zawsze mi podpowiedzą, doradzą!

11. Chaosu. Nie chodzi mi o bajzel w pokoju, bo ten mam non stop. Chodzi mi o m. in. niedotrzymywanie terminów, przekładanie nagle spotkań, nieplanowanie wyjazdów, zapominanie o spotkaniach, złożonych obietnicach, nieprecyzowanie dokładnie oczekiwań, czasu (czyli wszystko, w czym specjalizuje się mój chłopak) etc. To wszystko wprowadza do życia chaos, a ja lubię organizację i dokładność. 

12. Marznąć. Jestem stworzeniem ciepłolubnym. W ziemie co prawda wychodzę z domu, ale nigdy długo tam nie wytrzymuje. Najlepiej, żeby był na mnie wtedy z 3 warstwy ubrań i prywatny kaloryfer marki MÓJ.FACET., bo inaczej mogę zamarznąć ;/
13. Zwykłej niegazowanej wody. Tak, to podchodzi pod nienawiść! :D Po prostu mój organizm, kiedy wezmę choćby łyka tej trucizny, od razu ma odruch wymiotny, wargi krzywią się w grymasie niezadowolenia. Aby przeżyć apokalipsę zombie, musiałabym mieć magazyn wody gazowanej, coli, fanty lub czegokolwiek gazowanego do dyspozycji, bo inaczej umarłabym z pragnienia.

Cóż, moja pechowa negatywna trzynastka dobiegła końca :D Wiem, no trochę agresji się pojawiło i brzydkich słów, ale po prostu jak myślę o niektórych z tych rzeczy, to inaczej się nie da. Ja nominuję:
Just yśkę, Wiktorię, Suomi i każdego, kto tylko ma ochotę :)

28 cze 2016

'Szum' B. Crouch

Tytuł:  Szum (oryginalnie: Pines)
Autor: B. Crouch (tłumacz: P. Lipszyc)
Cykl: Wayward Pines
Ilość stron: 360
Wydawnictwo: Otwarte (w roku: 2014)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania,

Opis:
Agent specjalny Ethan Burke przybywa do Wayward Pines w stanie Idaho w poszukiwaniu dwóch zaginionych funkcjonariuszy. Tuż po tym, jak przekracza granice miasta, rozpędzona ciężarówka taranuje jego auto. Burke traci pamięć. Nie wie, kim jest i gdzie się znajduje. Szybko jednak zauważa, że w miasteczku dzieją się dziwne rzeczy, a kontakt ze światem zewnętrznym jest niemożliwy. Ethan ma nowy cel: przetrwać.
Opinia:
To nie była łatwa recenzja, bo tak łatwo można było zrobić spoiler, czego nie chciałam, że nad każdym zdaniem musiałam się zastanawiać kilka razy. Chciałam też zaznaczyć, że nie oglądałam serialu, na podstawie którego książka powstała, więc nie mam porównania :)

Styl autora jest męski, prosty, ale bogaty, opisowy. Wiecie, że lubię książki pisane przez facetów - nie skupiają się aż tak na emocjach, są bardziej... konkretne, nie rozlazłe, jak to kobiety potrafią. Poza tym faceci nie tworzą złożonych wątków miłosnych i tutaj też takiego nie znajdziecie, choć sam wątek miłosny się pojawi.

Chwilami widzi się kochane osoby takimi, jakimi są naprawdę: wolne od bagażu projekcji i wspólnych historii. Widzi się je świeżym okiem, jak obcy, i udaje się pochwycić uczucie, które towarzyszyło zakochaniu. Zanim pojawiły się łzy i słabe punkty. Kiedy istniała jeszcze możliwość doskonałości.
Książka zaczyna się bardzo ciekawie, wciąga. Potem jednak wszystko zaczyna się komplikować, czytelnik nic nie rozumie, totalnie się pogubiłam, a nawet nie mogę wam napisać czemu, bo byłby to spoiler. Warto jednak przemęczyć się w niewiedzy, choć dla mnie ten moment totalnego nierozumienia był za długi, ponieważ końcówka wynagradza to lekkie znużenie. Wtedy wszystko się rozwiązuje, okazuje się, że to wszystko ma sens, jest rozbudowanym wątkiem science fiction (czego zaczęłam się trochę domyślać przy drugim spotkaniu z pewną kobietą w sumie, że to s-f), a choć niemożliwie skomplikowane i nie do końca moralne, to da się to pojąć i autor mistrzowsko to wszystko przemyślał. Serio, warto dla tego końca nie zrezygnować, choć taka wizja nieco przeraża...

Jedyne, co mi nie odpowiadało, to kreacja bohaterów. Nie chodzi o to, że byli źle wykreowani, że słabo... Byli wręcz wyidealizowani, ich cechy były wytknięte na pierwszy plan, byli przerysowani na ludzi nieidealnych, ale idealnych w tej nie idealności. Żebyście łatwiej zrozumieli - główny bohater, Ethan niby się męczy, ma rany, spowolnione reakcje, ale jak trzeba wejść na skałę czy coś to niczym terminator odpala zapasy adrenaliny i energii i daje radę. To wydawało mi się nieco nierealne. Nawet wątek miłosny jest ostro przerysowany, choć akurat bardziej realny. Bohaterowie drugoplanowi, czyli inni mieszkańcy miasteczka, którzy nie odgrywają znaczącej roli, są za to niedorysowani, tylko wspomniani.

To będzie Twoja strata Ethanie. Pewnego dnia dorośnie i będzie za późno. Wtedy będziesz gotów oddać królestwo za to, by cofnąć czas i spędzić choć godzinę z synem jako małym chłopcem. Przytulić go. Poczytać mu książkę. Porzucać piłkę z kimś, w czyich oczach nie jesteś zdolny do błędu. On jeszcze nie widzi Twoich niedociągnięć. Patrzy na Ciebie z czystą miłością, ale to nie będzie trwało wiecznie, wiec napawaj się tym, póki możesz.
Recenzja wyszła krótka, bo nie wiem, jak wam to wszystko napisać, aby nie narobić spoilerów. Ogółem - miałam wrażenie już w pewnym momencie, że nie dobrnę do końca, bo nie należę do osób cierpliwych i wkurzało mnie to całe zamieszanie, nużyła niewiedza, ale było warto. Nie zamierzam jednak kontynuować. Dla mnie to zakończenie było idealne i nie chcę poznać dalszych losów Wayward Pines.

26 cze 2016

Ostatni dzień maratonu "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - konkurs + recenzja :)

A więc jak przystało teraz na każdego prawdziwego fana Muszkieterów, czas rozwiązać test i sprawdzić swoją wiedzę! Pytania są proste, więc warto próbować. Nie łudźcie się jednak - aby dobrze odpowiedzieć, trzeba było przeczytać książkę! :) Spośród uczestników wybierzemy dwie osoby, które poprawnie udzielą odpowiedzi na najwięcej pytań. Zwycięzców jest 2! W przypadku takiej samej liczby poprawnych odpowiedzi wygrywa ten uczestnik, który był szybszy :)

Regulamin konkursu

1. Organizatorem konkursu i fundatorem nagród są Just yśka i KittyAilla 
2. Konkurs będzie trwał w okresie 27-30 czerwca br. 
3. Do konkursu może przystąpić każdy, kto posiada adres korespondencyjny na terenie Polski. 
4. Informacje o konkursie należy udostępnić na swoim blogu/facebook'u 
5. W formularzu konkursowym należy podać nick na Bloggerze lub nick, który podaliście przy zgłoszeniu się na blogach. 
6. Każdy uczestnik musi zgłosić się pod odpowiednim postem na blogu którejś z organizatorek zgodnie ze wzorem: 
Zgłaszam się! 
Nick: 
E-mail: 
Udostępniony banner: 
7. Ogłoszenie wyników nastąpi do 5 dni od zakończenia konkursu
8. Konkurs nie odbędzie się, jeżeli nie przystąpi do niego przynajmniej 6 osób.

Co do nagród - pozostaną one tajemnicą do dnia ogłoszenia wyników, a będą to małe paczuszki niespodzianek, które zależą tylko i wyłącznie od inwencji twórczej konkretnej organizatorki :)

Formularz konkursowy


A z racji, że maraton się skończył, przedstawiam wam moją opinię nt. czytanej książki :)

Tytuł:  Trzej Muszkieterowie (oryginalnie: Les trois mousquetaires)
Autor: A. Dumas (ojciec) (tłumacz: J. Guze)
Cykl: -
Ilość stron: 495
Wydawnictwo: Iskry (w roku: 1955)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania, Wyzwanie Biblioteczne 2016

Opis:
Młody szlachcic gaskoński, d'Artagnan, wyrusza do Paryża. W przydrożnej gospodzie staje się mimowolnym świadkiem spotkania dwojga tajemniczych nieznajomych. Nie zdaje sobie sprawy, jak dalece zaważy to na jego dalszych losach zawiązana wówczas intryga sięga bowiem najwyższych kręgów królewskiego dworu. Czy młodzieniec i jego trzej przyjaciele, Atos, Portos i Aramis, wywiążą się z nałożonej na nich przez samą królową Annę Austriaczkę misji i czy unikną przy tym gniewu króla Ludwika XIII oraz wszechmocnego kardynała Richelieu.

Opinia:
Styl autora jest co prawda trochę przestarzały, np. nie wiem po co to imć czasem przy osobach, ale nieważne. Na początku strasznie mnie ten styl męczył. Potem jednak przywykłam i czytanie było tylko przyjemnością. Zwłaszcza, jeśli zwrócimy uwagę na humor, bo choć liczy sobie ponad 170 lat, to uwierzcie - uśmiejecie się nie raz i nie raz stwierdzicie, że może w trochę aktualniejszej wersji, ale takie rzeczy mają miejsce i dziś.

Fabuła książki jest tym ciekawsza, że jest ponadczasowa, a dodatkowo autor przytacza nam wydarzenia historyczne tego okresu. Książka opowiada o przyjaźni, dla której każdy z przyjaciół jest gotów poświęcić swoje życie. Jedyne co, to dialogi w stylu dworskim wydawały mi się nieco sztuczne, ale cóż - nie oceniam, bo nie znam się totalnie na tamtych czasach. Ponadto akcja cały czas pędzi, przenosimy się od bohatera do bohatera, a narrator trzecioosobowy wszystkowiedzący zdaje się z nami droczyć, co bardzo mi się podobało. Nie przeszkadzało mi nawet nagromadzenie problemów miłosnych!

(...)O mój drogi d'Artagnanie - rzekł Aramis z lekkim odcieniem goryczy w głosie - wierzaj mi, ukrywaj swoje rany. Milczenie jest ostatnią radością nieszczęśliwych; strzeż się, by ktokolwiek poznał twoje cierpienie, bo ciekawość ludzka pije nasze łzy jak muchy krew rannego jelenia.
Bohaterowie to bardzo mocna strona książki, autor doskonale oddaje nam nie tylko ich wygląd, ale i charaktery, poprzez opisy nawet ich mieszkań! A wiecie, że to naprawdę dużo mówi o właścicielu. Moim nowym mężem nie zostaje wcale d'Artagnan, bo choć dzielny i rezolutny, był raczej zbyt wyidealizowany. Nie! Moim nowym mężem zostaje Atos! Jeju, on jest genialny (zwłaszcza przy wychodzeniu z piwniczki!). Portos i Aramis też są postaciami przedstawionymi bardzo realnie. I nie skupiając się na reszcie, choć tu i bohater drugoplanowy ma swój charakter, przejdę do Milady. Jak mnie ta kobita wkurzała całą książkę! Niby taka sprytna, niby taka, niby siaka, a dawała się tak łatwo podejść d'Artagnanowi.... Bleh.

Podsumowując, uważam, że to klasyk, który znać warto, a i nie przysporzy wam to trudności, bo czyta się przyjemnie, a pod koniec nie można się oderwać ^^

25 cze 2016

Muszkieterowy TAG książkowy z okazji maratonu "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego"


Drugi dzień maratonu, pora na TAG :) Krótki, bo krótki, ale mamy z Justysią nadzieję, że umili wam czytanie Trzech muszkieterów :) Bez dalszych wstępów - zapraszam do TAGu! :)


Hm, skoro to TAG dotyczący klasyki, to polecę też po klasycznych bohaterach - Geralt, bo w końcu, jak wiedźmin miałby nie posługiwać się doskonale bronią?


Z ostatnio przeczytanych to Percy Jackson. Może i trochę dopiekali sobie z Annabeth i Groverem, ale trzymali się razem i dbali o siebie nawzajem.


Hm, matka Mereka z Córki Zjadaczki Grzechów zdecydowanie pasuje. Wiecie, nie dość, że była władcza, to była jeszcze wariatką....


A to mało ich? :D Hm, choćby Poziom śmierci <3


Ha! Miałam z tą kategorią niemały problem, aż przeczytałam Drżenie i Grace pasuje tu idealnie <3


No to niech będzie Czerwień rubinu, w końcu bohaterowie przemieszczają się w czasie :)


Edward Love z Karaibskiej krucjaty - honor i elegancja były dla niego wszystkim!


Ej, a jak tworzyłyśmy to miałam kogoś i kurczę nie zapisałam! No nie... Teraz muszę myśleć... No to
może Morgarath? Był wredny, zły i uważał się za geniusza :D


Meredith
Kaja
Wiktoria


24 cze 2016

Maraton "Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" - dzień pierwszy :)

A więc to dziś, zaczynamy! ;)
Jak ogłaszałyśmy wam jakoś na początku miesiąca, postanowiłyśmy (no dobra, bardziej Justysia postanowiła, ale ja stwierdziłam, że akurat taką klasykę wypadałoby znać :D) zorganizować maraton z Trzema muszkieterami A. Dumasa. Macie trzy dni na przeczytanie książki, a wierzcie mi, że warto. ponieważ dnia drugiego, tj. jutro czeka was Muszkieterowy TAG książkowy, a dnia trzeciego, czyli w niedzielę, ogłosimy konkurs związany z naszym mini-maratonem :)

A dzisiaj post, mający zachęcić was do wzięcia udziału. Tutaj macie drugi taki, ale zupełnie inny - stwierdziłyśmy z Justysią, że nie ma sensu robić dwóch takich samych postów, że każda napisze tutaj to, co sama uważa za słuszne i zachęcające.

Witajcie w dalszej części posta pod osobnym tytułem Muszkieterowie, czyli z czym to się je :D

Trzej muszkieterowie A. Dumasa zostali wydani po raz pierwszy w 1844 roku we Francji. Odniosła wielki sukces - na jej podstawie powstało kilka ekranizacji, a sama książka została przetłumaczona na wiele języków. Książka mająca 172 lata musiała doczekać się naprawdę wielu wydań. Postanowiłam więc zaprezentować wam najlepsze według mnie okładki książki :) Osobiście czytam wydanie ukazane jako trzecie, ale najchętniej to bym przygarnęła to ostatnie <3

Zielona Sowa, 2009 (wydanie tomu 2)

Wydawnictwo Znak, 2014

Iskry, 1955

Iskry, 1958

Jednak skąd ja znam muszkieterów, choć nie czytałam jeszcze książki? Nie, nie oglądałam ekranizacji, ale oglądałam (uwaga, uwaga, cóż za niespodzianka!) Myszkę Miki w wersji Trzej muszkieterowie

Zabawa dla wszystkich, wszystko dla zabawy! :)

Pierwszy raz Miki, Goofy i Donald razem w jednym filmie! :)

Mickey, Donald i Goofy mają wielkie marzenie - ponad wszystko pragną zostać Muszkieterami. Gdy jednak kapitan Muszkieterów i jego złowrogi porucznik wykorzystują nieświadomych niczego przyjaciół w niecnej intrydze skierowanej przeciwko Księżniczce Minnie stojącej kapitanowi na drodze do tronu, nasi bohaterowie, którzy, choć może nie wyglądają na herosów, postanawiają się mu przeciwstawić. Mickey, Donald i Goofy mają dla nikczemnego kapitana niespodziankę. Przekonują się, że działając wspólnie, dzięki przyjaźni i poświęceniu mogą osiągnąć wszystko... dopóki tylko są razem.
(filmweb.pl)

Cóż, moi drodzy czytelnicy, może i wy jesteście już za starzy, ja cokolwiek też, ale pamiętajcie - można pokazać młodszemu rodzeństwu, kuzynostwu czy dzieciom znajomych :)

Trzej muszkieterowie są dzisiaj na stałe wpisani w popkulturę. Gra się ich w teatrach, tworzone są na ich podstawie musicale. Jednak ja najbardziej lubię to, że nawet w Pingwinach z Madagaskaru znalazło się dla nich miejsce!  Niekoniecznie pamiętam, w którym to było odcinku, ale Skipper powiedział:
Jesteśmy jak trzej muszkieterowie, tylko nas jest czterech i jesteśmy ptakami... Ale świadomość drużynowa jest ta sama.
Poza tym ile powstało piosenek i soundtracków do filmów! 

  Moja ulubiona piosenka to zdecydowanie ta! <3

To jak - jesteście z nami? :) Czytacie, aby wziąć później udział w konkursie? :)

21 cze 2016

'Porwana pieśniarka' D. L. Jensen

Tytuł:  Porwana pieśniarka (oryginalnie: Stolen Songbird)
Autor: D. L. Jensen (tłumacz: A. Studniarek)
Cykl: Klątwa
Ilość stron: 432
Wydawnictwo: Galeria Książki (w roku: 2016)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania

Opis:
Od pięciu stuleci trolle nie mogą opuszczać miasta pod ruinami Samotnej Góry. Więzi je klątwa czarownicy. Przez wieki wspomnienia o ich mrocznej i złowrogiej magii zatarły się w ludzkiej pamięci. Niespodziewanie pojawia się przepowiednia o związku, który złamie potężne zaklęcie. W Cécile de Troyes rozpoznano kobietę z przepowiedni. Zostaje więc porwana i uwięziona pod górą. Od pierwszej chwili w podziemnym mieście dziewczyna myśli tylko o jednym – o ucieczce. Trolle, które ją uprowadziły, są jednak inteligentne, szybkie i nieludzko silne. Porwana musi czekać na właściwy moment i stosowną okazję.


Opinia:
Przeczytana w ramach maratonu Kai i Oli, w maju (wiem, mam zapłon z recenzjami). W sumie miała sobie jeszcze dłuuugo poczekać na przeczytanie, ale nie miałam pod ręką innej książki z wiosenną okładką. :)
Styl autorki przypadł mi do gustu, zwłaszcza humor. Opisy jednak... Jasne, oddawały rzeczywistość - bądź co bądź dość ciekawą - ale czegoś mi w nich brakowało. Opisy uczuć też były dość płytkie i monotonne. Ponadto autorka nie potrafiła mnie niczym zaskoczyć, ale na szczęście nadrabiała humorem.

- Trolle nie są brzydkie. - Zagryzłam wargi, szukając właściwych słów. - Bardziej przypominają piękne rzeczy, które miały pecha i zostały uszkodzone.
Sama historia była ciekawa, nie czytałam jeszcze o trollach, ponadto pojawia się motyw klątwy, którego osobiście też nie widuję zbyt często. Pomysł miał genialny potencjał, ale... No właśnie - ale. Autorka nie potrafiła go wykorzystać i cała historia nie zaskoczyła mnie ani razu. Dosłownie. Naprawdę chciałabym powiedzieć, że był choć jeden zwrot akcji, który sprawił, że krzyknęłam ale jak to?!,  jednak nie mogę. Nie chodzi o schematyczność, ale o zdecydowaną przewidywalność działań autorki, toru po jakim była prowadzona fabuła. Wszystko było zbyt oczywiste dla kogoś, kto czyta tyle fantasy, co ja. Mimo to, sama historia mi się podobała, czytało się przyjemnie i szybko. Tylko tej nieprzewidywalności zdecydowanie brakowało, zwłaszcza w wątku miłosnym to toczyło się utartym schematem.

Nie mam pojęcia, co mogłabym napisać o bohaterach. To nie jest tak, że byli źle wykreowani. Uważam ich za największy plus powieści. Tylko opisy emocji niestety zaważyły i na bohaterach, którzy mogliby być realniejsi. Cecile wydaje mi się taka bardzo uległa, choć autorka usilnie starała się ją wykreować na silną bohaterkę. W miarę ją polubiłam, choć zdenerwowało mnie, że tak szybko przywykła do nowej sytuacji i jeszcze zakochała się w księciu, choć na początku tak bardzo chciała uciec. Tristan za to, gdyby nie jego humorki, mógłby być moim mężem. Chociaż Cecile tego nie dostrzegała, troszczył się o nią prawie od samego początku, próbował ją trzymać od wszystkiego z daleka i jego też bolały te kłótnie. Zdecydowanie wolałam go, gdy udawał oschłego, bo potem stał się typowym męskim bohaterem w wątku miłosnym. Kogo polubiłam najbardziej? Bliźniaki! Tak, zdecydowanie duet V&V zasługuje na moje uwielbienie. Za to król irytował mnie, bo chociaż był niby taki przebiegły i niezwyciężony, okrutny, to nie umiał sobie poradzić z własnymi dziećmi...

- Więź zmienia wszystko - powiedział. - Niezależnie od tego, czy ją lubisz, zapewnienie jej bezpieczeństwa stanie się twoim priorytetem. Ostatnią rzeczą, której byś chciał, jest jej strach... szczególnie przed tobą.
Podsumowując, książka nawet mi się podobała, ale nie było to coś wyjątkowego, wybitnego. Sam pomysł, chociaż cudowny, nie został w pełni wykorzystany. Książka to fajna lektura, zdecydowanie niewymagająca zbytniego procesu myślowego, bo wszystko mamy podane na tacy, więc polecam, kiedy nie macie ochoty na nic ciężkiego i zmuszającego do myślenia :)

19 cze 2016

Praktyki zawodowe - organizacja reklamy

Wiem, minął prawie miesiąc, od kiedy je skończyłam, ale nie miałam pomysłu, jak się za to zabrać :D Wiecie, to nie jest wcale łatwe napisać o praktykach, kiedy większość rzeczy, które tam robiłam muszą pozostać poufne, w firmie. Jednak wpadłam na pomysł, jak przybliżyć wam całokształt :)

Dlaczego w ogóle poszłam do technikum?
Wiecie, dużo ludzi się nad tym zastanawia, ponieważ generalnie mam dość dobre oceny i ambicje, więc uważają oni, że od razu po szkole idę na studia. Wtedy pojawia się pytanie, czemu w takim razie wybrałam szkołę, która trwa rok dłużej. Ponieważ:
  • nie chcę iść od razu po szkole na studia, a po technikum mam chociaż świstek potwierdzający jakieś tam kwalifikacje
  • nie nadaję się na żaden kierunek licealny, bo ani matmy ani polskiego nie wytrzymałabym na rozszerzeniu, o przedmiotach przyrodniczych czy wosie nie wspominając
  • moje zainteresowania były dla mnie najważniejsze przy wyborze szkoły - grafika komputerowa to jednak kierunek typowo techniczny
  • po liceum nie ma się nic, trzeba iść na studia, jeśli chce się coś osiągnąć
Dlaczego akurat ten kierunek?
Pisałam o grafice komputerowej, prawda? No to czemu nie wybrałam się na samą grafikę.... Szczerze mówiąc, stwierdziłam, że co za dużo informatyki to nie zdrowo, więc wybrałam sobie kierunek wszechstronny, przyszłościowy, jakim jest reklama. One są teraz wszędzie, każda firma ma dział marketingowy, nawet w branży utylizacji śmieci! A każdy marketing potrzebuje grafika. :)

Praktyka zawodowa w technikum
Odbywa się ona w okresie wyznaczonym przez szkołę. U mnie był to akurat maj, co według mnie było najgłupszym pomysłem dyrekcji, bo pod koniec roku, kiedy poprawia się oceny - oni wysyłają nas na miesiąc poza szkołę. Podczas praktyki zawodowej - w teorii - uczeń powinien zapoznać się z pracą na danym stanowisku czy w danym dziale. W praktyce w większości przypadków wygląda to na zasadzie przynieś, podaj, pozamiataj, zrób kawę. Moja mama zawsze przytacza przykład, że na swojej praktyce zawodowej wysprzątała cały ZUS. Z reguły praktyka jest także nieodpłatna, ale oczywiście, jeżeli ktoś załatwia ją sobie we własnym zakresie, to można i załatwić płatną (po cichu, aby szkoła nie wiedziała).

Dokumenty praktyki zawodowej
Czyli klasyczne marnowanie papieru. Najpierw idziemy po zaświadczenie, że firma nas przyjmie. Następnie szkoła podpisuje z firmą umowę, w dwóch egzemplarzach. Podczas praktyki musimy uzupełniać dzienniczek praktyk, który jest zmorą nie tylko praktykanta, ale i opiekuna praktyki. I na koniec musimy dostarczyć jeszcze szkole zaświadczenie o ukończeniu praktyk wraz z oceną naszej pracy, która ostatecznie i tak zależy od nauczyciela, który zajmuje się nimi w szkole. Wystawia ją na podstawie dzienniczka praktyk.

Dzienniczek praktyk
Niestety nie pokażę wam już, jak wyglądał, ale w skrócie ma kilka tabelek, które musimy uzupełniać codziennie, a są to: nr zajęć (czyli inaczej dnia), data, opis wykonywanych czynności, ocena pracy i podpis opiekuna. Czyli musicie pisać codziennie, co robiliście, a wasz opiekun musi codziennie bez sensu wpisywać ocenę i się podpisywać przy każdym dniu... Bomba, co?

Jak Kitty znalazła firmę?
Firma, w jakiej odbywałam praktykę zawodową normalnie nie przyjmuje praktykantów. Wyjątkiem są dzieci pracowników. I tak oto znalazła się tam Kitty - wkręcona przez mamusię. Nie myślcie sobie jednak, że jestem niesamodzielna. Powód, dlaczego wolałam iść do firmy mamy był prosty - nie będziecie przecież wykorzystywać do sprzątania czy robienia kawy dziecka swojej koleżanki z pracy, prawda? Miałam więc pewność na w miarę profesjonalną praktykę zawodową - w miarę, bo byłam tam pierwszą praktykantką na dziale marketingu :D

Co się robi na takiej praktyce w dziale marketingu?
Pomijając to, że w dziale panowała dość luźna atmosfera, non stop były żarty i podteksty, a jak ubrałam raz spódniczkę, to zostałam wysłana na magazyn (:D), to niestety chwilami się nudziłam. Były to okresy, gdy nie miałam co robić. Nie było ich na szczęście dużo, a załatwiłam sobie tak profesjonalne praktyki, że dostałam firmowy komputer na okres praktyki oraz własną firmową stopkę w e-mailu (i firmowego e-maila)! Co robiłam na praktyce:
  • drukowałam certyfikaty z wykorzystaniem korespondencji seryjnej (z którą miałam mniejszy problem niż z tym, jak włożyć papier do drukarki, żeby się dobrze nadrukowało)
  • aktualizowałam strony www w 7 językach (z których znałam aby polski :D) i nie wiem nawet czy pan od informatyki marketingowej nie zapomniał mi cofnąć uprawnień, ale i nie mam powodu tego sprawdzać
  • segregowałam materiały reklamowe, ale nie na zasadzie idź posprzątaj, tylko weź tu połóż toppery, a tam display'e, a te kartusze...., więc chociaż trochę się nasprzątałam to nie przeszkadza mi to, bo miałam okazję zobaczyć i pobawić się w rozpoznawanie tylu produktów reklamowych!
  • szukałam w czasopismach branżowych artykułów sponsorowanych firmy
  • segregowałam umowy
  • przygotowywałam oferty (tzn. szukałam w internecie firm, które się tym zajmują, prosiłam o wyceny, a potem zestawiałam to w tabelce) na gadżety firmowe i materiały POS (point of sale, marketing w punkcie sprzedaży)
  • sprawdzałam pozycję stron i artykułów firmy w wyszukiwarce Google wykorzystując konkretne słowa kluczowe. 
  • tłumaczyłam e-maile z angielskiego na polski i z polskiego na angielski, tłumaczyłam też scenariusz reklamy wewnętrznej dla Rosji (tzn. ja tłumaczyłam z polskiego na angielski dla kamerzystów z Belgii, nie pytajcie, to zbyt pokręcone xD)
  • uczęszczałam na dodatkowe zajęcia z angielskiego branżowego dla pracowników na poziomie B2/C1
  • sprawdzałam różne katalogi, puszki produktów etc. pod kątem błędów drukarskich
  • grałam w Candy Crush na telefonie, jak się nudziłam :D
Praktyka a to, czego uczyli mnie w szkole
Czuję pewien dyskomfort myśląc o tym. To nie jest tak, że nie umiałam nic - np. ofert szukamy na lekcjach ciągle, znam materiały promocyjne, narzędzia promocji etc., więc choć posługiwano się tylko fachowymi nazwami, dobrze rozumiałam wszystko, co mówili w dziale. Przydały mi się też umiejętności, które nabyłam w domu, a w szkole miałam je wspomniane - np. ta korespondencja seryjna czy umiejętność drukowania (to wcale nie jest tak, że klikniesz drukuj i drukujesz - a marginesy, ciężkość papieru, podajnik?). Były też rzeczy, o których dopiero co się dowiedziałam na praktykach, np. jak kręci się reklamę telewizyjną, jak wyglądają umowy z poszczególnymi przedstawicielami mediów ATL i BTL (głównych i pobocznych), jak stworzyć katalog. Ponadto dużo rzeczy umiałam sama, wcale nie nauczono mnie ich w szkole, bo czasem mam wrażenie, że poziom tego, co ja umiem, a czego uczą w szkołach wygląda mniej więcej, jak obok.

Wnioski
Ja wiem, że w szkole nie nauczą nas wszystkiego i więcej w tym teorii niż praktyki, ale według mnie szkoła powinna bardziej skupić się właśnie na praktyce. Tzn. starać się o udział w targach branżowych, może zapewniać jakieś szkolenia w tym zakresie. To nie jest tak, że byłam nieprzygotowana na konfrontacje z rzeczywistością pracy w moim przyszłym zawodzie (przy czym ja chcę iść na grafikę, więc i tak nie miałam zbytnio okazji tego skonfrontować, bo firma miała zewnętrznego grafika), ale sądzę, że mogłoby być lepiej. Wiem też, że pomimo tego, co sądzi większość mojej klasy, wszystkiego nie nauczą mnie w szkole i muszę postarać się o to sama.

Mam nadzieję, że post przybliżył wam to, jak wyglądają praktyki zawodowe ogólnie :) I że dotrwaliście do końca :D

17 cze 2016

Wakacyjne wyczytywanie książek z Olą i Kitty :)


Czy na waszych półkach też zalegają stosy nieprzeczytanych, odkładanych od dłuższego czasu książek? Czy też nie potrafiliście się oprzeć promocjom, choć na przeczytanie czekało już tyle innych powieści? Czy potrzebujecie motywacji, aby w końcu się za nie zabrać? 

Każdy, kto na powyższe pytania odpowiedział oczywiście, że tak jest adresatem naszej akcji! Akcję wymyśliła Ola i zaprosiła mnie do jej współtworzenia, za co bardzo dziękuję <3 Oczywiście w ostatecznym rozrachunku razem dopracowałyśmy szczegóły i oto przedstawiamy wam Wakacyjne Wyczytywanie!

W skrócie o co chodzi? 

Otóż od 1 lipca do 31 sierpnia naszym zadaniem jest wyczytanie całego wakacyjnego stosu! Stos musi liczyć minimum 16 pozycji (2 pozycje na tydzień, no co to jest :D), ale może oczywiście więcej  (przykład zobaczycie poniżej ^^). 

Stosiki prosimy wrzucić na bloga razem z bannerem akcji najpóźniej do 25 czerwca. Od tego dnia można również rozpocząć czytanie :) Potem swoje postępy wysyłacie na mojego lub Oli e-maila z następującym tytułem: Wakacyjne wyczytanie <twój nick> do daty określonej w regulaminie, a także sami podsumowujecie swoje wyniki 31 lipca oraz sierpnia :)


Prosimy o zgłaszanie się pod postem moim lub Oli, tam również prosimy zamieszczać wszelkie pytania :) 

Regulamin Wycztywania
Zgłaszając się, automatycznie akceptujesz poniższy regulamin.

1. Akcja ma na celu uporanie się z zalegającymi na półkach książkami, aby bez poczucia winy móc kupować nowe. 
2. Akcja trwa od 25 czerwca do 31 sierpnia 2016 roku.
3. Uczestnicy akcji układają stos książek liczący minimum 16 pozycji z własnych zasobów. 
4. Zgłoszenia przyjmujemy w komentarzach pod postem informującym o akcji na blogach nieuleczalnyksiazkoholizm.blogspot.com i biblioteczkaciekawychksiazek.blogspot.com 
5. Uczestnicy wysyłają zdjęcie stosu wraz ze zgłoszeniem na jeden z maili: kaleksandra@onet.pl  lub dausia_s@wp.pl, w temacie wpisując: Wakacyjne wyczytywanie: stos(nick)
6. Uczestnicy, po przeczytaniu książek, umieszczają ich recenzje na swoim blogu bądź na serwisie Lubimy Czytać. 
7. W dniach 31 lipca i 31 sierpnia na blogach nieuleczalnyksiazkoholizm.blogspot.com i biblioteczkaciekawychksiazek.blogspot.com pojawi się podsumowanie akcji. 
8. Do dnia 30 lipca i 30 sierpnia uczestnicy wysyłają na maile organizatorek linki do recenzji książek, które przeczytali, w temacie wiadomości wpisując: „Wakacyjne wyczytywanie (nick). W przypadku wstawienia recenzji dn. 31 lipca/sierpnia prosimy o dosłanie jej w tym dniu najpóźniej do godz. 18
9. Jeśli uczestnicy robią podsumowania miesiąca, uwzględniają w nim liczbę przeczytanych książek w ramach akcji Wakacyjne wyczytywanie
10. Zgłoszenia są przyjmowane do 25 czerwca.

A więc kto się z nami bawi? :) Kto jeszcze chce mieć czyste sumienie kupując nowe książki po wakacjach? <3

Wakacyjne wyczytywanie - stos :)



Przedstawiam Wam mój stos do wyczytania przez wakacje. Najchętniej oczywiście wyczytałabym cały, ale będę zadowolona nawet, jak zniknie z niego tylko 3/4 :D Będę wykreślała konkretne książki z listy po przeczytaniu ich i pisała wynik procentowy na samej górze :) W stosie (no dobra, stosach, bo bałam się, że jeden będzie totalnie nieczytelny i zbyt chwiejny) znajdują się 33 książki, które zalegają na mojej półce (ogółem jest ich z 45, ale kilka jest u cioci, a kilka to zbiory opowiadań lub książki, których nie zamierzam czytać w wakacje  :D) i które planuje wyczytać przez wakacje :)


POSTĘP: 33% (11/33)

Stos po lewej (od góry):
  • Ostatni wilkołak
  • Zakazana magia
  • Paszcza krakena
  • Bractwo (A'sC)
  • Niektóre dziewczyny gryzą
  • Pieśń Ognia
  • Niewolni
  • Zakon (Diablo)
  • Wypowiedź jej imię
  • Wilki Lokiego
  • Księga życia
Stos po prawej (od góry)
  • Akademia Dobra i Zła
  • Młot
  • Podwójna gra
  • Linie krwi
  • Universe versus Alex Woods
  • Fire Study
  • Magic Study
  • Podwodny świat
  • Twardzielka
  • Ostatni smokobójca
  • Na nieznanych wodach
  • Elyria
Stos środkowy (od góry):
  • Rok 1984
  • Dziecko Odyna
  • Błękitnokrwiści
  • Błazen
  • Cena krwi
  • Opętana
  • Proś Mnie, O Co Chcesz
  • Jasper Jones
  • Piętnaście pierwszych żywotów Harry'ego Augusta
  • Talon

16 cze 2016

'Drżenie' M. Stiefvater

Choć książkę czytałam z nominacji do Read More Book Challenge, to tym razem nikogo nie nominuję, bo już ostatnio nominowałam masę osób :) A za zmuszenie mnie do przeczytania książki dziękuję Justysi  <3

Tytuł:  Drżenie (oryginalnie: Shiver)
Autor: M. Stiefvater (tłumacz: E. Kleszcz)
Cykl: Wilkołaki z Mercy Falls
Ilość stron: 459
Wydawnictwo: Wilga (w roku: 2011)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC Czytania

Opis:
Współczesna opowieść o wilkołakach? Tak! A w niej miłość, przyjaźń, wielka samotność, okrucieństwo, poświęcenie i ból.
Kiedy zapada zmierzch i robi się coraz zimniej, niektórzy ludzie stają się wilkami. Grace odkrywa, że musi walczyć o wilkołaka Sama, którego pokochała. Zagrażają mu myśliwi i mróz, który może sprawić, że Sam nigdy nie odzyska ludzkiej postaci.

Opinia:
Porównanie tego do Zmierzchu to zbrodnia... Zaraz dowiecie się czemu. Zbrodnią jest też polska okładka, za to zagraniczna - można się zakochać <3
Cokolwiek to jest, poczeka do rana. A jeśli nie, to i tak nie jest tego warte.
Styl autorki jest ciekawy, wciela się ona zarówno w bohatera, jak i bohaterkę, co według mnie nigdy nie jest łatwe, bo trzeba każdej narracji nadać nieco inną nutę. Pani Stiefvater udało się to doskonale i bardzo humorystycznie! Ponadto opisuje uczuć nie były rozwlekłe, a precyzyjne i ciekawe. No i ciekawe było dopisywanie temperatur przy każdym rozdziale, ale po co - tego dowiecie się podczas lektury (lub ze spoilera w opisie).

Fabuła mnie zaintrygowała. Mało czytam o wilkołakach, zdecydowanie wolę wampiry, bo są... seksowniejsze (serio, najlepsze erotyki, jakie czytałam były z wampirami). Jednak autorka wychodzi na przeciw mitowi przemiany podczas pełni, żelaza i cyklu wilkołaków. Ona nie podążyła za klasycznym sposobem przedstawienia wilkołaków, a stworzyła nowy, bardzo oryginalny. Bardzo podobał mi się też wątek przyjaźni - nie tylko tej, mającej miejsce od początku książki, ale i tej, która narodziła się dopiero podczas trwania akcji. To co psuło mi ogólny odbiór to wątek miłosny. Nie, nie przeszkadzał mi sam w sobie, był nawet uroczy i przypominał mi ten z Pragnienia, przynajmniej z końca drugiego tomu. Na szczęście - i chwała jej za to - autorka NIE WPROWADZIŁA TRÓJKĄTA MIŁOSNEGO! Jedyne, co mi w tym wątku przeszkadzało to to, że oni się cały czas niby chcieli dotykać, całować, ale z drugiej strony to coś tam... I to mnie jedynie irytowało, a to sukces - że ja uważam za uroczy i słodki wątek miłosny!
Zeszłej nocy wykrwawiałem się na śmierć na jej tarasie. Mógł mnie uratować ktokolwiek. Dziś pragnąłem czegoś więcej niż ocalenia.
Bohaterowie to mocna strona książki. Grace (w ogóle kocham to imię po lekturze Wampiratów, więc każda bohaterka z tym imieniem z marszu dostaje dodatkowe punkty :D) to nie użalająca się nad sobą baba, ale i nie kickassowa bohaterka. Jest po prostu zwykłą dziewczyną z nieco osobliwą sytuacją w domu i zamiłowaniem do czytania, nauki i wilków. Sam, chociaż nie podbił mojego serca, też jest postacią bardzo realną - to nie typowy macho, ale nieśmiały chłopak, na którym odbiły się pewne krzywdy z dzieciństwa, który mimo wszystko potrafi postawić na swoim i walczyć o swoje racje i Grace. Bohaterowie poboczni nawet, jeśli pojawiają się tak rzadko, jak Rachel, są dobrze wykreowane i bardzo, bardzo realne. Zdziwi was pewnie moja faworytka zaraz po Grace - Isabel. Jasne, na początku nie robi dobrego wrażenia, ale... ale tacy ludzie po prostu są, a co robiła pod koniec <3 Podsumowując - rzadko spotykam się z tak realnymi postaciami zarówno pierwszo- jak i drugoplanowymi!
W poniedziałek szkoła sprawiała wrażenie obcej planety. Dobrą chwilę siedziałam w aucie, obserwując uczniów kręcących się na chodnikach, samochody krążące po parkingu i autobusy ustawiające się równo jeden za drugim, nim uświadomiłam sobie, że szkoła się nie zmieniła. To ja się zmieniłam.
Podsumowując, uważam, że gdyby autorka stworzyła w książce taki bardziej zdecydowany wątek miłosny, nie pozbawiając go jednak zupełnie nieśmiałości, książka byłaby idealna. A tak jest tylko arcydobra, ale i tak polecam każdemu. Ja na pewno sięgnę po więcej, bo końcówka choć mogłaby być zakończeniem, to jednak ma ciąg dalszy i bardzo intryguje mnie, co się stanie z Isabel, Olive, Samem i Grace!

15 cze 2016

'Córka Zjadaczki Grzechów' M. Salisbury

Tytuł:  Córka Zjadaczki Grzechów (oryginalnie: The Sin Eater’s Daughter)
Autor: M. Salisbury (tłumacz: M. Kubiak)
Cykl: Córka Zjadaczki Grzechów
Ilość stron: 336
Wydawnictwo: Zielona Sowa (w roku: 2015)

Bierze udział w wyzwaniach: 52 książki w ciągu roku, ABC CzytaniaWyzwanie biblioteczne 2016, 100 książek

Opis: 
17-letnia Twylla żyje w pałacu. Ale chociaż jest zaręczona z księciem, dziewczyna nie jest zwykłym mieszkańcem dworu. Jest katem.
Będąc wcieleniem bogini, Twylla zabija swoim dotykiem. Każdego miesiąca jest zabierana do więzienia i kładąc rękę na skazańcu, wykonuje egzekucję. Nikt nie pokocha takiej dziewczyny. Nawet książę, którego królewska krew chroni przed skutkami dotyku Twylli, unika jej.
Jednak na dworze pojawia się nowy strażnik – chłopak, który pod uśmiechem ukrywa śmierć. Tylko on, w przeciwieństwie do innych, widzi w Twylli po prostu dziewczynę, nie tylko kata i boginię. Jednak Twylla została przyrzeczona księciu i zdaje sobie sprawę, co czeka tego, kto sprzeciwi się królowej.
Ale zdrada to ostatni problem Twylli. Królowa planuje zniszczyć swoich wrogów. To plan, który wymaga ogromnego poświęcenia. Czy Twylla wykona przeznaczone jej zadanie, by ochronić królestwo? A może porzuci swoje obowiązki w imię niespodziewanej miłości?


Opinia:
Oczekiwałam genialnej książki, bo jak tak śliczna okładka mogłaby skrywać coś zupełnie innego? Oczekiwałam niebanalnej, nieprzewidywalnej historii Twylli i jej życia jako córki zjadaczki grzechów. Oczekiwałam książki bez trójkąta miłosnego! Ale rozczarowałam się na całej linii...

Styl autorki jest prosty, nawet przyjemny w czytaniu i chyba tylko dlatego dotrwałam do końca książki. Pojawił się jakiś humor, czasami nawet zabawny, ale autorka nie potrafiła grać na moich uczuciach i po ostatniej genialnej lekturze Próby ognia bardzo mi tego brakowało. Jednak to, co zrobił korektor - a raczej to, czego nie zrobił - jest niewybaczalne! Nie wspomnę nawet, ile razy zamiast że pojawiało się ze. Zrozumiałam to, raz, drugi, ale piąty? Ponadto zdania typu Nie mogę się zdecydować czy zostawić zaimek czy imię, to zostawię obydwa. To w ogóle nie brzmiało po polsku! Okay, tłumacz podczas tłumaczenia mógł to przeoczyć, ale korektor jest od tego, aby te przeoczenia niwelować! Jak można było książkę z tyloma błędami puścić do druku? o.O

Nauczyłam się, że bycie samą bardzo różni się od bycia samotną. Żyłam niegdyś pośród ludzi i byłam bardzo samotna, a teraz jestem sama i nigdy wcześniej nie byłam podobnie zadowolona z życia.
Fabuła łączy w sobie normalnie wszystkie popularne obecnie motywy - zabijanie dotykiem, trójkąt miłosny, królowa-suka (wybaczcie słownictwo, ale jestem tak rozżalona po lekturze tej książki!), dziewczyna, która nagle dostaje się na dwór i zaczyna coś znaczyć... Co mi to najbardziej przypominało? Czerwoną królową i Szklany tron. Tylko tak jak w Czerwonej królowej te podobieństwa wyszły na dobre, tak tutaj... no comment. Ponadto fajnie by było, żeby autorka zaskoczyła mnie czymś więcej niż tym, kim rzeczywiście był Leif (nie, niestety nie szpiegiem, bo to bym mu wybaczyła). Nie dość, że książka była schematyczna, to jeszcze przewidywalna do bólu, a i jeszcze pojawił się motyw z Siły trucizny, ale niestety nie zdradzę jaki, bo byłby to spoiler do obydwu książek. Wiecie, co pomyślałam sobie, kiedy nagle przydzielono nowego strażnika i pojawił się książę? No zgadnijcie - trójkąt miłosny! I to jeszcze tak kiepsko poprowadzony, że logicznie myśląc (a błędów logicznych w tej książce nie brakuje) nie powinna wybrać żadnego, bo obydwa związki nie miałyby sensu.

Chciałabym chociaż powiedzieć, że bohaterowie byli plusem. Jednak... Nie mogę. Twylla to taka użalająca się nad swoim losem panna, która tak naprawdę mogłaby zrobić, co tylko zechce, bo w pewnych momentach przejawia inteligencję, ale ostatecznie jest jej wygodnie, jak jest, więc lepiej płakać nad tym, czego nie chce się zmienić. Leif to postać, którą pokochałam i ostatecznie znienawidziłam, bo zrobił coś niewybaczalnego, ale... jego kreacja kuleje. To typowy macho, twardo stąpający po ziemi, igrający z niebezpieczeństwem. Jasne, głównie za jego sprawą pojawia się humor, ale to nie wystarcza, abym mu wybaczyła. Merek z początku za bardzo kojarzył mi się z Mavenem i nie potrafiłam mu zaufać. Pod koniec odkryłam jednak, że totalnie się myliłam i jeżeli Twylla już miałaby kogoś wybrać, głosowałabym za nim, choć nie sądzę, aby to był udany związek. Reszta postaci, poza matką Twylli i królową, po prostu są, wyróżniają się, ale nie da się do nich przywiązać, nie żałowałam, kiedy ktoś ginął, umierał.... Za to dwie wymienione przeze mnie kobiety to typowe zimnokrwiste gady (aby nie powiedzieć dobitniej), które nie liczyły się totalnie z uczuciami innych, manipulowały ludźmi i wykorzystywały naiwność tłumu do swoich celów. Normalnie nie można ich nie nienawidzić. 

- Matka nauczyła mnie , że mężczyzna powinien zawsze składać przeprosiny na piśmie, by dama miała pewność że się z nich nie wycofa .
Co podobało mi się więc w książce? Bo na razie to czuję, że nieźle sobie po niej używam, ale cóż - dałam jej 3/10 na LC... Podobała mi się scena procesu, ostatniego procesu w książce, i postawa księcia (poza późniejszym błaganiem, bo to było poniżej jego godności). Podobał mi się wątek Zjadania Grzechów, ale był tak słabo rozwinięty (a to przecież do niego nawiązuje tytuł!), że za to książka też dostała minusa. I to by było na tyle. Zakończenie.... Nie, zakończenie to była totalna porażka i za takie coś powinno się blokować autorom prawa do wydawania książek.

Podsumowując, książka absolutnie mi się nie spodobała, wynudziłam się przez pierwszą połowę niemiłosiernie, aby w drugiej odnaleźć jedną ulubioną scenę... Ponadto zaskoczyła mnie, aż jedna rzecz i to znów, jakby tak pomyśleć, nie taka znów przebiegła i złożona, tylko autorka zupełnie nie dała pola do namysłu w tej sprawie i rzuciła tym w nas, jak grom z jasnego nieba - nagle, bez zapowiedzi i w sumie bez wcześniejszych oznak zagrożenia. Zdecydowanie nie zamierzam sięgnąć po drugi tom - bo książka mnie wynudziła, ale i nie zniosłabym, gdyby i tutaj korektor odwalił swoją robotę, zamiast ją zrobić, bo gorzej wydanej książki pod względem literówek i błędów składniowych to nie widziałam... ;/

13 cze 2016

Harem Kitty i Justysi :D

O co chodzi? Otóż już od jakiegoś czasu wspominamy z Justysią o naszym haremie :) Otóż dziś, przedstawiamy Wam nasz harem w pełnej okazałości (nie będziemy go jednak aktualizować nawet, jeśli ktoś do niego dołączy :D). U Justysi pojawi się ten sam post, ale z jej opiniami nt. wspólnych mężów oraz typu faceta :) Piszemy dosłownie to, co przyjdzie nam na myśl nt. każdej z postaci. A co wy o nich myślicie? :) (czas dodatkowo umilą wam zabawne memy o facetach ^^)

Wspólni mężowie: 

Jon (Gra o tron) 
No co tu dużo mówić? Przystojny, poradzić sobie potrafi, ma dobre serce i naprawdę uwielbiam jego pyskowanie! <3

Gale (Igrzyska śmierci) 
Według mnie to dobrze, że Kat go nie chciała, ponieważ jest cały nasz <3 Będzie mógł nauczyć mnie polować!

Janco (Siła trucizny) 
A czy ja też dostanę sztylet? <3 Jeju, on jest słodziutki, najlepszy przyjaciel na świecie na jednym miejscu z Arim!

Ari (Siła trucizny) 
To ta rozsądniejsza strona paczki Janco-Ari, ale równie uroczy i zabawny <3 I też mógłby mnie uczyć <3

Maven (Czerwona królowa) 
No cóż, my wiemy z Justysią, jak kończy się Czerwona królowa, ale nie potrafi go znienawidzić. Dlatego po prostu my porwiemy go do naszego haremu, zanim nastąpi to, co w końcówce! :) Bo przed tym on jest słodki, uczynny, zabawny, dbający o Mare.

Tristan (Porwana pieśniarka) 
No jak to dlaczego? :D Ponieważ potrafi doskonale się zatroszczyć, podjąć trudne decyzje i szanuje zdanie innych, choć jest księciem.

Chaol (Szklany tron) 
Po pierwsze - scena z okresem! Po drugie - opiekuńczość. Po trzecie - scena przy polu bitwy <3

Mężowie indywidualni - Kitty

Geralt (Wiedźmin) 
No powiedzcie mi, jak mogłoby się obyć bez wiedźmina? Razem będziemy polować na potwory, wychowywać Ciri i.... pożyczymy od Yen jednorożca :D

Jaskier (Wiedźmin) 
Będzie grał dla mnie i śpiewał godzinami <3 Fajnie by też było, jakby był wierny, ale cóż... To jednak mimo wszystko Jaskier, on by nie umiał :D

James Potter (Harry Potter)
Czemu akurat ten bohater z całych siedmiu tomów i całej armii bohaterów? Ponieważ potrafił się poświęcić, miał genialne poczucie humoru, był typem łobuza i był przystojny! :)

Beleth (Ja, diablica)
Zabawny, uparty, taki uroczo łobuzerski. No i kocham go za ciężarówki z mrożonkami! :D

Kartik (Mroczny sekret) 
Kocham jego tajemniczość i poświęcenie, zwłaszcza w trzeciej części! <3

Tamani (Skrzydła Laurel) 
Chłopak tak cudownie się starał, umiał cudownie flirtować i mnie zdobył już w pierwszym tomie cyklu :)

Aragorn (Władca Pierścieni) 
Ta jego dostojna postawa mnie zdobyła. No i potrafi walczyć mieczem - ja też chcę <3

Phil (Zakazane noce z wampirzycą) 
Niegrzeczny, uroczy, oddany i uparty <3 Lubię upartych facetów, bo sobie nie odpuszczają :)

Stig (Drużyna) 
Oddany przyjaciel, ale mający swoje zdanie. Potrafił pracować nad sobą, miał poczucie humoru i zawsze więzi przedkładał nad wszystko <3

Leo (Zagubiony heros) 
Kocham go za humor w każdej sytuacji, za wspieranie przyjaciół, choć to on tego potrzebował oraz za dotrzymanie obietnicy <3

Will (Zwiadowcy) 
Młody, tak słodko nieśmiały, ale w razie czego potrafiący zawalczyć o swoje. No i kocham jego psa <3

Halt (Zwiadowcy) 
Proszę, proszę, ja chcę Halta z Wczesnych lat, kiedy był młody i taki... Dopiero wprawiający się w swój sarkazm <3

Gilan (Zwiadowcy) 
Uważam, że on jest za mało doceniany w Zwiadowcach, a przecież jest cudowny <3 Taki spokojniejszy, ale także pełen humoru, wigoru <3

Crowley (Zwiadowcy) 
Ale to w pakiecie oczywiście z Haltem z Wczesnych lat <3 Jeju, jaki on jest tam cudowny, taki zabawny i genialny <3

Eric (True Blood) 
Uwaga, uwaga, bóg seksu w tym zestawie <3 Ociekający seksapilem, mega przystojny i po prostu uwodzicielski <3

Cery (Gildia Magów) 
Uroczy, słodki, choć zdecydowanie naiwny, ale po prostu zdobył mnie swoim uczuciem do Sonei. Ale pewnie ona go nie będzie chciała...

Izare (Złodziejska magia) 
Ja też mu mogę pozować do aktów, i do portretów i do czegokolwiek chce <3

Lorcan (Wampiraci) 
Kocham jego tajemniczość oraz temperament <3

Jez (Wampiraci) 
Niech on mnie nauczy tak walczyć szpadą <3 I ten jego humor, oddanie <3 (tylko ja chcę Jeza przed przemianą!)

Adan (Skazani) 
Co tu dużo mówić? Typowy bad boy, a mnie tacy urzekają <3

Feliks (Piratika) 
Jego upór mimo uporu (tj. zrobię coś, ale tylko po to, aby pokazać ci, że mam rację) oraz ta lojalność wobec Art - no i te ich urocze kłótnie <3

Ezio (Assassin's creed) 
Zdecydowanie chcę, aby mnie nauczył assassyńskich zdolności <3  No i wtedy mogłabym się z nim ścigać po budynkach <3

Loki (Kłamca) 
Po pierwsze - humor. Po drugie - urok osobisty. Po trzecie - najlepszy bóg, jakiego do tej pory poznałam! <3

Eros (Kłamca) 
Proste - jak można się nie zakochać w bogu miłości? I to jeszcze lekko zboczonym i zdecydowanie cwanym <3

Sacha (Tajemny ogień) 
Nie dość, że ratował książkę swoją postacią to jeszcze jest typem buntownika - czegóż chcieć więcej?

Cassius (Red Rising)
Ja wiem, dziwny wybór, na całą gamę bohaterów, wybieram akurat jego, ale - on w głębi ducha był bardzo dobrym bohaterem tylko... wszyscy na około go krzywdzili. Ale to jaki był w pierwszej części i ostatniej mnie zdobyło <3

Valek (Siła trucizny) 
Arogancki, tajemniczy, podstępny - cudowny <3

Jack (Poziom śmierci) 
Jego kocham za inteligencję i sztukę dedukcji!

Edward (Karaibska krucjata) 
Ten szyk i elegancja, ale też iskierka szaleństwa, którą zdecydowanie przejął od Billa - nie no, ideał <3 Gorzej, że zawsze byłby staranniej ubrany ode mnie :D

Vince (Karaibska krucjata) 
Nie dość, że cudowny przyjaciel i genialny obrońca, to jeszcze z cudownym podejściem do zasad!

Warner (Dotyk Julii) 
Mam słabość do psychopatów, okej? :D

Tristan alter ego (Próba ognia) 
Mega słodziak <3 Ale tylko alter ego, bo ten z świata nie alter ego był dupkiem!

Rowan (Próba ognia) 
No cóż, uwodzicielski mimo chęci, cudowny i zabawny, ale także twardo stąpający po ziemi <3

Caleb (Próba ognia)
Humor i cudowne podejście do otaczającego go świata <3

Mężowie indywidualni - Justysia


Andrew (Na krawędzi nigdy)
Za co go pokochałam? Za to, że w ciężkiej sytuacji jaką przeżył z Cam nie zostawił jej. Znosił jej trudne humory i wspierał ją. I powiedzcie, czy trzeba czegoś więcej?
Miles ( Ugly Love)
Wreszcie zaufał i uwierzył w prawdziwą miłość. Stawiał dobro swojej kobiety ponad swoim. Wiele wycierpiał, ale to ukształtowało go takim jakim jest.
Archer (Bez słów). Ridge (Maybe Someday)
Pokazali, że nie liczy się zdrowie fizyczne, ale to co ma się w sercu. Pokazali, że o miłość warto walczyć do samego końca.

Josh (Morze spokoju)
Najlepszy chłopak i przyjaciel w jednym. Potrafił godzinami nic nie mówić do Nastyi, a i tak czuła się z nim dobrze. Wzajemnie się od siebie uczyli, ale nie wyśmiewali się z siebie. Cudowny ♥

Will ( Pułapka uczuć)
Tak jak i Andrew, wspierał i był nawet w najgorszych momentach. Nie odwrócił się i dawał wielkie wsparcie.

Holder (Hopeless)
Cudny, kochany, uroczy Holder. Pamiętacie jak został moim mężem w My Big Bookish Weeding? :D Jejka mega jest móc go znów nazwać mężem. Również był wielkim wsparciem.

Jace (Dary Anioła)
Był uroczy sam w sobie. Trochę arogancki, ale nie do tych których kochał. Jego oddanie za przyjaciół i rodzinę, która go wychowała jak swoje dziecko była przesłodka ♥

Elyas (Lato koloru wiśni)
Zabawny, uroczy to słowa jakie przychodzą mi na myśl, gdy myślę Elyas. No i jest wytrwały w dążeniu do celu.

Damon (Pamiętniki Wampirów)
Pokochałam go za aroganckiego dupka jakim był w pierwszych tomach powieści (*nie nie za aktora, którego gra cudowny Ian *-* ♥ ) . W sumie mój pierwszy książkowy mąż <3

Gavin (Collide)
Taaak w Collide jeszcze go kochałam :D Za to, że był zawsze obok, wspierał, nie dawał skrzywdzić swojej kobiety, walczył do samego końca.
Adrian (Akademia Wampirów)
Uroczy, służący pomocą, który pokazał, że gdy się mocno kogoś pragnie jest się w stanie wiele poświęcić.

Kayden (Przypadki Callie i Kaydena)
Wycierpiał dużo jednak otworzył się i to jest najpiękniejsze. Był zawsze gdy potrzeba było przyjaciela, chłopaka, dobrego słuchacza.

Magnus (Dary Anioła)
Wielki Czarownik Brooklynu! Miał poczucie humoru, był skory do pomocy. Zawsze blisko przyjaciół, którzy potrzebowali pomocy.

Cameron (Zaczekaj na mnie)
Słodki, cudowny i kochany. Oddany swojej kobiecie, ale i robiący wszystko dla siostry i przyjaciół.

Klaus (Pamiętniki wamprów)
I znów czarny charakterek <3 Arogancki, ordynarny i chcący dostać to na co w danej chwili ma ochotę. Nie liczący się z nikim, ale słodki Klausik *-*

Dorian (Szklany tron)
Z początku był dla mnie obojętny, lecz potem jak wspierał Celaene, te wszystkie jego małe gesty sprawiły, że rozczulił moje serducho. Każdemu trzeba dać drugą szansę.

Mój typ faceta


No to możecie wywnioskować z tych wszystkich postaci tyle, że:
  • nie są to ślamazarne cipy
  • są to w większości faceci typu bad-boy
  • poczucie humoru!
  • umiejętność gotowania (Will, Halt, Rowan)
  • najlepiej, jeśli mógłby mnie nauczyć czegoś cool, jak walka na miecze, strzelanie z łuku etc.
  • wysportowany!
  • wybuchowy temperament czy tajemniczość to zaleta
  • musi być oddanym przyjacielem, opiekować się mną
  • nie ukrywajmy - wygląd też się liczy! :D
  • jeśli ma jakieś niezwykłe moce - tym lepiej