Autor: M. Podbielski (tłumacz: -)
Cykl: Wojny Żywiołów
Ilość stron: 647
Wydawnictwo: Żywioły (w roku: 2014)
Bierze udział w wyzwaniach: Czytam fantastykę, Kitty's Reading Challenge (co najmniej 4 głównych bohaterów), Czytam, bo polskie, Czytam nie tylko Amerykanów
Opis:
W świecie, którym rządzą dwa żywioły, Ogień i Woda, rodzi się nowa siła. Właśnie następuje przebudzenie Ziemi. Żądne podbojów Imperium Koralu, będące pod opieką samej Pani Wody, porządkując własne prowincje, jest ślepe na nowe zagrożenia. W tym samym czasie na odległym kontynencie czciciele nadejścia bogini Ziemi wyruszają na świętą pielgrzymkę do opanowanego przez potwory, mistycznego Epicentrum. Rodzą się kolejne wielkie siły, a to wszystko, to dopiero początek...
Opinia:
Autor w swoim debiucie zdecydowanie postawił sobie poprzeczkę wysoko. Nie dość, że równolegle przedstawia nam całą krainę (w czym pomagają mapki zamieszczone na początku książki), wprowadza całą masę postaci (i na całe szczęście ich spis dla takich sklerotyczek jak ja) oraz wątków, pokusił się jeszcze o stylizację dialogów. Ponadto książka ma ponad 600 stron, a uważam, że naprawdę trzeba pisać ciekawie, aby czytelnika nie zanudzić na tylu kartkach... Jak więc pan Michał poradził sobie jako debiutant?
Według mnie świetnie! Książka co prawda nie wywołała we mnie skrajnych emocji, ale styl autora okazał się bardzo przystępny, opisowy oraz plastyczny. Dodajcie do tego humor, którego przykładu niestety nie mogę wam przytoczyć, bo dotyczy konkretnych kontekstów i sytuacji, i macie naprawdę ciekawie napisaną powieść fantasy.
Zaczynając drugi rozdział, zaczęła także orientować się w akcji. Bardzo spodobała mi się kreacja partyzantów, czyli Jastrzębi jako czegoś na kształt podziemia Prowincji. Ponadto książka ma swój rytm, w który wystarczy się wczuć. Mnogość wątków to zarówno plus i minus książki, choć bardziej zaliczyłabym to jednak pozytywnie. Dzięki temu w książce dzieje się masa rzeczy, nie mamy chwili wytchnienia: intrygi polityczne, rozruchy, magia, szukanie artefaktów, opętanie przez duchy, wskrzeszanie etc. Z drugiej strony niektóre wątki są na pewno lepsze i ciekawsze od innych, choć pod koniec książki raczej wszystkie zostały rozwinięte. Najmniej podobało mi się wspominanie o Płonącej Jaźni, choć nie zabrakło tam humoru. Był to wątek najbardziej dla mnie niezrozumiały i mam nadzieję, że zmieni się to w kolejnym tomie.
Ciężko mi napisać o bohaterach, ponieważ dostajemy ich od początku ogrom. Co prawda zaraz za ich ogromem, idzie także pogrom, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Autor nie oszczędza bohaterów, choć główne postaci nieczęsto borykają się z problemami zgoła innymi niż śmierć. Osobiście na pewno polubiłam Szare Płaszcze - mam słabość do elitarnych jednostek, a zwłaszcza do Śmieszki. Kiedy teraz o tym myślę, nie znajduję także bohatera, który by mnie irytował, a przy tylu postaciach to zdecydowany plus. Sam Grot wydaje mi się postacią bardzo złożoną, ale to Agraiel intryguje najlepiej rozbudowaną osobowością. Postaci drugoplanowe mają co prawda nieco gorzej rozwinięte charaktery od tych, które utrzymują się na planie pierwszym, ale rzadko giną w ich tle, a to bardzo mi się podobało. Ostatecznie pod koniec książki jestem w stanie wymienić i powiązać z indywidualnymi cechami bardzo wielu bohaterów, więc choć autor na początku przeraził mnie ich ilością, zdecydowanie wywiązał się z zadania przedstawienia ich tak, aby czytelnik rozumiał ich motywy, znał charaktery oraz kojarzył z konkretnymi sytuacjami.
Autor w swoim debiucie zdecydowanie postawił sobie poprzeczkę wysoko. Nie dość, że równolegle przedstawia nam całą krainę (w czym pomagają mapki zamieszczone na początku książki), wprowadza całą masę postaci (i na całe szczęście ich spis dla takich sklerotyczek jak ja) oraz wątków, pokusił się jeszcze o stylizację dialogów. Ponadto książka ma ponad 600 stron, a uważam, że naprawdę trzeba pisać ciekawie, aby czytelnika nie zanudzić na tylu kartkach... Jak więc pan Michał poradził sobie jako debiutant?
Według mnie świetnie! Książka co prawda nie wywołała we mnie skrajnych emocji, ale styl autora okazał się bardzo przystępny, opisowy oraz plastyczny. Dodajcie do tego humor, którego przykładu niestety nie mogę wam przytoczyć, bo dotyczy konkretnych kontekstów i sytuacji, i macie naprawdę ciekawie napisaną powieść fantasy.
- Jakim cudem uderzyłaś tak mocno?- (...) nigdy nie wkurwiaj kobiety, jak ma okres.Na początku w książkę ciężko się wciągnąć, ponieważ autor skacze z wątku na wątek. Do tego rozdziały są naprawdę długie, co mi osobiście nie przypadło do gustu, ponieważ na ponad 600 stron książka posiada prolog oraz jedynie 10 rozdziałów. Są one co prawda podzielone gwiazdkami, ale dla osób mówiących sobie Jeszcze jeden rozdział taki układ może okazać się problematyczny.
Zaczynając drugi rozdział, zaczęła także orientować się w akcji. Bardzo spodobała mi się kreacja partyzantów, czyli Jastrzębi jako czegoś na kształt podziemia Prowincji. Ponadto książka ma swój rytm, w który wystarczy się wczuć. Mnogość wątków to zarówno plus i minus książki, choć bardziej zaliczyłabym to jednak pozytywnie. Dzięki temu w książce dzieje się masa rzeczy, nie mamy chwili wytchnienia: intrygi polityczne, rozruchy, magia, szukanie artefaktów, opętanie przez duchy, wskrzeszanie etc. Z drugiej strony niektóre wątki są na pewno lepsze i ciekawsze od innych, choć pod koniec książki raczej wszystkie zostały rozwinięte. Najmniej podobało mi się wspominanie o Płonącej Jaźni, choć nie zabrakło tam humoru. Był to wątek najbardziej dla mnie niezrozumiały i mam nadzieję, że zmieni się to w kolejnym tomie.
- Ten raport nie dotarł do mnie - Pierwszy powiadomił ze zdziwioną miną.- Przynajmniej niektóre tajemnice są w Imperium dobrze strzeżone.Na początku myślałam, że będzie to fantasy pełne magii. Autor przedstawił zgoła inną wizję - Koryt, Tam oraz talentu, który jest potrzebny do zostania magiem. Dodatkowo mamy wpleciony rozwinięty wątek religijny związany z Jednooką, Jednookim, a także smokami i Panteonem Dwudziestu. W książce istotnie pojawia się magia, ale nie jest ona nią wypełniona po brzegi. Autor zagłębia się także w świat duchów czy definiuje na nowo stworzenia takie, jak choćby wampiry i smoki.
Ciężko mi napisać o bohaterach, ponieważ dostajemy ich od początku ogrom. Co prawda zaraz za ich ogromem, idzie także pogrom, ale wcale mi to nie przeszkadzało. Autor nie oszczędza bohaterów, choć główne postaci nieczęsto borykają się z problemami zgoła innymi niż śmierć. Osobiście na pewno polubiłam Szare Płaszcze - mam słabość do elitarnych jednostek, a zwłaszcza do Śmieszki. Kiedy teraz o tym myślę, nie znajduję także bohatera, który by mnie irytował, a przy tylu postaciach to zdecydowany plus. Sam Grot wydaje mi się postacią bardzo złożoną, ale to Agraiel intryguje najlepiej rozbudowaną osobowością. Postaci drugoplanowe mają co prawda nieco gorzej rozwinięte charaktery od tych, które utrzymują się na planie pierwszym, ale rzadko giną w ich tle, a to bardzo mi się podobało. Ostatecznie pod koniec książki jestem w stanie wymienić i powiązać z indywidualnymi cechami bardzo wielu bohaterów, więc choć autor na początku przeraził mnie ich ilością, zdecydowanie wywiązał się z zadania przedstawienia ich tak, aby czytelnik rozumiał ich motywy, znał charaktery oraz kojarzył z konkretnymi sytuacjami.
- Pod tym względem oni są jak maszyny.- Maszyny? - mag nie pojmował.- No wiesz, takie wynalazki, co mają jedno zastosowanie [...]. Na przykład takie koło młyńskie.[...]- Satun mieli mąkę?Podsumowując, pomimo drobnych wad, książka naprawdę przypadła mi do gustu! Miałam wrażenie, że z każdą kolejną stroną roztacza się przede mną zupełnie inny świat. Podoba mi się także humor oraz opisy intryg politycznych (a to nowość :D). Zdecydowanie polecam, bo jest to kawał dobrze napisanego polskiego high fantasy! Osobiście nie mogę się już doczekać, kiedy dorwę tom drugi, ponieważ doznałam szoku, kiedy wciągnięta w wydarzenia przekręciłam ostatnią stronę, a tam... nie było już nic :D
Za egzemplarz dziękuję autorowi, Michałowi Podbielskiemu :)