Autor: V. Scott (tłumacz: M. Biernacka)
Cykl: -
Ilość stron: 334
Wydawnictwo: IUVI (w roku: 2016)
Bierze udział w wyzwaniach: ABC Czytania, Czytam fantastykę
Opis:
Odkąd tytany pojawiły się w Detroit, świat Astrid Sullivana obraca się wokół tych pół koni, pół maszyn, które dosiadane przez dżokejów startują w morderczych i emocjonujących wyścigach. Wraz z najlepszą przyjaciółką dziewczyna spędza wiele godzin na torze. Fascynują ją nie tylko emocje związane z wyścigami, ale też to, jak bardzo te zaprogramowane, półmechaniczne stworzenia wydają się prawdziwe. Astrid marzy, by kiedyś dotknąć jednego z nich.…ale też trochę ich nienawidzi. Jej ojciec stracił wszystko na zakładach bukmacherskich. Dziewczyna widzi też przepaść między bogatymi dżokejami, których stać na kosztowne maszyny do jazdy, a jej przyjaciółmi i sąsiadami, którzy czasem ostatnie pieniądze stawiają w zakładach, licząc na łut szczęścia.
Opis:
Odkąd tytany pojawiły się w Detroit, świat Astrid Sullivana obraca się wokół tych pół koni, pół maszyn, które dosiadane przez dżokejów startują w morderczych i emocjonujących wyścigach. Wraz z najlepszą przyjaciółką dziewczyna spędza wiele godzin na torze. Fascynują ją nie tylko emocje związane z wyścigami, ale też to, jak bardzo te zaprogramowane, półmechaniczne stworzenia wydają się prawdziwe. Astrid marzy, by kiedyś dotknąć jednego z nich.…ale też trochę ich nienawidzi. Jej ojciec stracił wszystko na zakładach bukmacherskich. Dziewczyna widzi też przepaść między bogatymi dżokejami, których stać na kosztowne maszyny do jazdy, a jej przyjaciółmi i sąsiadami, którzy czasem ostatnie pieniądze stawiają w zakładach, licząc na łut szczęścia.
Opinia:
Za możliwość przeczytania dziękuję Aleksandrze z Bluszczowych Recenzji, która zorganizowała Book Tour <3
Styl autorki to ponownie bajka! Ponadto nie zabrakło humoru, za który tak polubiłam panią Scott. Emocje targające Astrid zostały tak realnie oddane, że mogłam się poczuć, jak jej przyjaciółka, której dziewczyna się zwierza.
Mimo to w książce panuje dość smutna atmosfera, przytłaczająca. Astrid, Magnolia oraz ich rodziny muszą mierzyć się z problemami, z którymi ja nie chciałabym mieć nigdy do czynienia. Autorka pokazała jak problemy z pracą i pieniędzmi potrafią wpłynąć na familię, na jej rozpad. Akcja skupia się nie tylko wokół wyścigów tytanów oraz treningów (sądzę, że autorka bardzo mało czasu poświęciła treningom, a szkoda), ale również dotyka relacji rodzinnych Astrid. Czasami wydawało mi się, że to stanowiło główny wątek książki, a nie Derby. Kiedy jednak dochodziłam do scen ścigania się, byłam niezwykle usatysfakcjonowana. Nasza bohaterka nie jeździ na Skoblu idealnie, nie osiąga zawsze pierwszych miejsc - uczy się na błędach i dąży do celu, nie zapominając przy tym, że ludzie powinni się wspierać. Wiece jednak co było najlepsze? BRAK WĄTKU MIŁOSNEGO! Tzn. przewijały się dwa w tle, ale one stanowiły dosłownie tylko i wyłącznie TŁO! Akcja jest bardzo szybka, w końcu na ok. 300 stronach autorka zmieściła całe Derby, a działo się dużo. Jedne rzeczy okazały się bardziej, inne mniej nieprzewidywalne, ale generalnie książkę czytało się bardzo miło. To, czego na pewno nie przewidziałam, to zakończenie, nie do końca. Nie sądziłam, że Astrid poniesie aż taki koszt podjętej przez siebie decyzji.
Historie nie zawsze kończą się po naszej myśli. Życie nie zawsze jest bajką. Życie rzadko jest bajką.
I teraz mniej przyjemny aspekt książki. Bohaterowie według mnie dzielą się na cudownych oraz irytujących. Zacznijmy od cudownych - moją ukochaną postacią została Magnolia. Bywała dziecinna, ale według mnie stanowiło to pewien sposób wyparcia zaistniałej sytuacji. Za to to ideał przyjaciółki, dosłownie! Sama Astrid swoimi rozmyślaniami wprowadzała do książki ponurą atmosferę i to chyba jedyna jej skaza. Pokochałam ją za to za determinację i oddanie. Skobel, ach, Skobel - przygarnęłabym go bez zastanowienia, choć w bloku mogły by być problemy z logistyką. Do bohaterów, których polubiłam zaliczają się również zrzędliwy Gałgan, kochający ciastka Barney oraz elegancka, ale silna Lottie. Reszta irytowała mnie całą książkę. Ojciec głównej bohaterki przez większość książki zachowuje się jak seksista i męska duma przysłania mu oczy. Pod koniec się zrehabilitował, ale to niczego nie zmienia. Siostry Astrid to lekka porażka - Dani w ogóle nie okazuje szacunku, nikomu, a Zara okazała się słabo zarysowana, choć niby z główną bohaterką łączyła ją taka wielka więź. O Harcie, Naleśniku czy innych dżokejach nawet nie wspomnę, a Arvina najchętniej odstrzeliłabym z wiatrówki. Niektórzy bohaterowie mogliby być zresztą lepiej wykreowani.
Podsumowując, poza bohaterami, książka jest cudowna. Cieszy mnie, że autorka wrzuciła tak akurat tyle matematyki i mechanicznych szczegółów dotyczących tytanów, aby przeciętny czytelnik to zrozumiał. Tytany to opowieść o stracie, problemach rodzinnych, determinacji i woli walki. Zakończenie może złamać czytelnikowi serce, więc bardziej wrażliwe ode mnie osoby powinny uzbroić się w chusteczki, serio.
Lubię książki od IUVI, więc na pewno się skuszę ;)
OdpowiedzUsuńSuper! To czekam na reckę :)
UsuńJa bardzo miło wspominam "Tytany" :) Taka lekka, pozytywna. Co do bohaterów - główna bohaterka nie była jakaś "wow", ale pokochałam Gałgana i Barneya :)
OdpowiedzUsuńGałgana nie da się nie pokochać :D
UsuńTo ja się bardzo cieszę, że wzięłaś udział w organizowanej przeze mnie zabawie. <3
OdpowiedzUsuńA co do książki to już ci co nieco pisałam pod kątem bohaterów, ale masz całkowitą rację - ojciec Astrid zachowywał się jak seksista. Poza tym widać po nim, że jego duma ucierpiała, dlatego też mści się za to na innych...
Wątki miłosne w tle są przeze mnie jak najbardziej akceptowane. Oczywiście one również muszą być dobrze pokierowane, bo inaczej są jak pusta butelka na środku Sahary - jedynie zawadzają. Cieszy mnie to, że Victoria Scott nadała im takich, a nie innych barw. A że wątek miłosny nie tyczył się głównej bohaterki... Alleluja! *Anielski chórek śpiewający to przepiękne słowo parę razy z rzędu*
Jeszcze raz dziękuję za udział. :*
Pozdrawiam!
BLUSZCZOWE RECENZJE
Ach, ty nawet nie wiesz, ile masz kom nt. tego seksizmu :D
UsuńTeż się cieszę, że nie dotyczył on głównej bohaterki :P
Szkoda, że nie wiedziałam o tej zabawie, bo chętnie bym przeczytała książkę :)
OdpowiedzUsuńHm, napisz do Oli, można się chyba jeszcze dozgłosić :)
UsuńNiestety, książka absolutnie nie jest w moim stylu :(
OdpowiedzUsuńBu :(
UsuńJestem bardzo ciekawa tej książki! :D
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
UsuńJuż niedługo będę czytać. <3 Jak tylko skończę z Pilipiukiem. :D
OdpowiedzUsuńSuper <3
UsuńSzkoda, że bohaterowie nie trafieni ale mimo to muszę przeczytać tą książkę. Tak samo jak "Ogień i wodę", ale z książkami tej autorki trochę mi nie po drodze niestety... Jakoś nie mam ich skąd wytrzasnąć :/
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam, ale a to podjęłam współpracę z IUVI, a to ten BT właśnie :P
UsuńJa raczej po książkę nie sięgnę, "Ogień i woda" nie wywołały na mnie aż tak dobrego wrażenia, poza tym sam koncept wydaje się być podobny, co w poprzednim dziele autorki. Jedynie idea tych koni-maszyn jest dość ciekawa :)
OdpowiedzUsuńMi nie wydają się te książki podobne :P
UsuńZapowiada się interesująco, tytuł wciągnięty na listę. :)
OdpowiedzUsuńBookendorfina
Cieszę się :D
UsuńNie mogę się do nich ostatecznie przekonać. Niby chciałabym przeczytać, a niby nie... Nie wiem, jestem niezdecydowana. ;/
OdpowiedzUsuńTo spróbuj :)
Usuń