Opis:
Trylogia Wojna lotosowa to wzruszająca i tragiczna opowieść o przyjaźni, miłości, wierności i zdradzie. W tym świecie zaawansowana technologia przeplata się z japońską mitologią. Wyspy Shim a rządzone przez okrutnego szoguna, są na granicy przetrwania: toksyczny przemysł wyniszcza państwo, a władca dba wyłącznie o własne interesy. Tajemnicza, wszechmocna Gildia surowo każe każdego, kogo podejrzewa o Nieczystość.
Opinia:
Mam wrażenie, że trylogia Wojny Lotosowej ma jednak tendencję spadkową. W pierwszym tomie się zakochałam, drugi już tylko uwielbiałam, a trzeci... Czy dorównał poprzedniczkom?
W moim odczuciu byłaby nawet lepsza, gdyby autor pod sam koniec nie zaczął na raz rozwiązywać wszystkich wątków. Dosłownie - książkę czyta się świetnie przez około 3/5 książki. Następnie miałam wrażenie, że nagle do głowy wpadło mu tysiąc pięćset pomysłów i trzeba to zrealizować natychmiast, bo zaraz w sumie główna historia się kończy... I tak oto powstało około stu stron wątków pobocznych znajdujących rozwiązanie zaraz przed końcem. Samo zakończenie natomiast prawie wywołało łzy w moich oczach, a epilog przedstawił wydarzenia po wielkiej bitwie, choć może nie do końca... treściwie.
Podobało mi się to, że znów mogliśmy poznać akcję z kilku perspektyw, więc niektóre rzeczy wiemy przed innymi bohaterami. Zwłaszcza na koniec jest to mocno ekscytujące, gdy znamy niektóre fakty, ale ciężko stwierdzić, jak zostaną wykorzystane.
Poznałam prawdę. [...] Ale nie powiedziałam nic. Moja zdrada mogła go kosztować jego życie. Twoje życie. Nas wszystkich [...] Wybacz mi. Nie wiedziałam...
Kilka perspektyw pozwala nam także lepiej poznać bohaterów, ale jednocześnie autor ich nie szczędzi i kilka śmierci naprawdę mną wstrząsnęło. Yukiko w tym tomie wydała mi się nieco nierealna. Strasznie dobrze znosi swój odmienny stan i gdyby nie przypominanie o tym wątku, moglibyśmy zapomnieć, że cokolwiek się zmieniło. Z drugiej strony Kin, któremu trudno zaufać ponownie, ale mimo wszystko postanowiłam spróbować - z jakim skutkiem, dowiecie się, czytając. Na szczęście bohaterowie nie tracą osobowości poprzednich tomów, więc strata kilkorga naprawdę boli.
Koniec Wojny Lotosowej to satysfakcjonujące zakończenie trylogii, ale w pewnym momencie, przez nawał akcji, rzeczywiście robi się mały bałagan. Mimo wszystko uważam, że to wartościowa steampunkowa opowieść o rządach dla własnego interesu, o równości między kobietami a mężczyznami, a także o rodzinie, miłości, stracie i walce. Autor doskonale pokazuje ideę buntu: jeśli choć jedna osoba nie wierzy w to, że warto walczyć, to cały protest na nic.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu Uroboros.
Muszę kiedyś przeczytać całą serię ;)
OdpowiedzUsuńNawet jeśli zalicza ona ostry spadek od świetnej jedynki poprzez dobrą dwójkę po zaledwie poprawną trójeczkę to i tak kusi mnie ona i będę musiał wrzucić ją na czytnik by tam grzecznie czekała na swą kolejkę ;)
Tzn trójka nie jest jedynie poprawna, ale jednak więcej jest błędów niż w poprzednich :D
UsuńNie jest to mój gatunek ale recenzja naprawdę świetna. 😊
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTo książka, którą z przyjemnością przeczyta moja znajoma. ;)
OdpowiedzUsuńSuper :) Tylko niech zacznie od pierwszego tomu
UsuńZ pewnością już go przeczytała ;P
UsuńOkej, nadal nie przeczytałam Bratobójcy. :D Po twoich recenzjach widzę, że to naprawdę świetna seria i mimo małych minusów, warto ją kontynuować. Tak poza tym to chcę przeczytać jeszcze inną serię Kristoffa - "Nibynoc" i mam nadzieję, że też okaże się fajna.
OdpowiedzUsuńNibynoc też mam w planach :)
UsuńMoże lepiej nie dla mnie? :> xD
OdpowiedzUsuńOstatnio ciężko dla mnie o dobrą fantastykę, czuję się staro? xDD
Staruszka xD
UsuńMi wcale nie przeszkadzało to rozwiązanie wszystkich wątków i nagromadzenie pomysłów pod koniec. Ale samo zakończenie mnie mega wzruszyło <3 Ogólnie uwielbiam tę serię <3 I, jak Bratobójca mnie zawiódł, tak w Głoszącej kres znów się zakochałam <3
OdpowiedzUsuń